Próby, Michel de Montaigne
Jak to cieszy, jeżeli z Michałem de Montaignem ma się coś wspólnego, chociażby to były tylko chyby pamięci. Swoim chybom usiłowałam zapobiec ponad 20 lat temu, zakładając listę książek przeczytanych, okazało się to jednak mało przydatne, ponieważ po pewnym czasie znajdowałam na liście tytuły, które w ogóle mi nic nie mówiły a okazywały się być książkami wysoko przeze mnie ocenionymi i obficie cytowanymi w moich notesikach z cytatami. Ogromnie cieszę się, że Michał popierał koncepcję reading żurnalalingu i sam go stosował.
O Próbach słyszałam już od dawna i od dawna miałam je w planie, lata temu kupiłam szkolne wydanie - grube, na białym papierze, bardzo małą czcionką i okazało się, że to była najbardziej podróżna książka z mojego zbioru. Chyba trzy razy zabieram ją na wakacje w nadziei, że ją wreszcie przeczytam i przywoziłam do domu nieprzeczytaną. Niby nie ocenia się książki po okładce, ale kiedy nie tak dawno zobaczyłam Próby wydane w trzech tomach, w kieszonkowym formacie (idealny na podróże), kremowy papier, duża czcionka, nie mogłam nie kupić. A skoro kupiłam, wstyd było nie zacząć. Mam co prawda mgliste wrażenie, że trochę na tych urlopach Prób przeczytałam, ale przez wiadome chyby nie jestem pewna ani czy zaczęłam, ani do którego rozdziału dotarłam. Czytam więc od początku czyli najpierw przepiękny wstęp Boya Żeleńskiego, zaraz po wstępie sam Michał de Montaigne, autor, którego od razu się lubi, ponieważ pisze bardzo osobiście w taki ujmujący i bezpośredni sposób. Przeczytałam na razie o tym, jak różnymi drogami dochodzi się do podobnego celu, przeczytałam o smutku (nie jest dobry i nie należy mu się poddawać) i o uczuciach, które wychodzą poza nas. Prób nie można czytać szybko, więc szybko nie czytam a przede mną jeszcze wiele wiele rozdziałów o bezczynności, o kłamstwach, o mówieniu powolnym i rychłym, o przepowiedniach, o stałości, o zapachach, o przyjaźni, o potędze wyobraźni, o zwyczaju odziewania się, o spaniu, o imionach i jeżeli będę czytać w takim tempie jak do tej pory, to może skończę za dwa lata ale może nie. Wiadomo że z Prób wywodzi się cała kultura francuska, czytał je też Szekspir i wiele z nich korzystał, Boy twierdzi, że w Polsce nikt ich nie czytał, bo wszyscy czytali innego Michała czyli Reja wtedy. Ja o tym nie myślę, że to taka potęga myśli, czytam go prostu, wydaje mi się, że codziennie rano idę ze stołeczkiem na tę jego wieżę samotną, a on mi opowiada o doli człowieka, o tym jak niektórzy ludzie byli dzielni, a niektórzy podli w czas wojny, a czas wojny zawsze jest.
Osobiście cieszy mnie też to, że popiera nie tylko reading journal ale pamiętniki ogólne i tak pisze o swoim ojcu:
"...polecił podręcznemu pisarzowi prowadzić codzienne notaty, w których spisywał wydarzenia niejakiej wagi, a także dzień po dniu historię domu. Takie małe archiwa bardzo są lube do przeglądania, skoro czas zaczyna już same zdarzenia wymazywać z pamięci, i bardzo sposobne, aby nas zbawić czasem kłopotu: kiedy zaczęto taką a taką robotę, kiedy ukończono; co za osoby przejeżdżały tędy i które się zatrzymały; podróże, wyjazdy, małżeństwa, śmierci, szczęśliwe albo nieszczęśliwe wiadomości, zmiany głównych domowników i inne takie materie. Zwyczaj starożytny, który zdaje mi się godny, aby go każdy wskrzesił w swoim domu: i uważam się za ciemięgę, żem tego poniechał."
Nie chcąc być ciemięgą nie tylko w młodości, ale również na stare lata, od jakiegoś czasu sama tworzę różne pamiętniczki i też żałuję, że nie robiłam tego wcześniej (gdzie ja bym je wszystkie pomieściła?). Zupełnie niedawno znalazłam garść zapomnianych i cudem ocalonych na strychu listów zwanych obecnie mailami i wtedy okazało się, jak naprawdę się nic nie pamięta. Z maili przepisałam do zeszytu parę innych materii lubych do przeglądania
- Moniczko, skoro interesujesz się kolażami, to może byś spojrzała na to szerzej?
- To znaczy?
- Jest coś takiego jak książka artystyczna. Możesz włożyć do niej puste kartki i zastanawiać się, czy tu coś miało być, czy chodzi o inny kolor albo fakturę tych kartek, możesz robić okienka, w które coś się wsuwa (nie coś, tylko baba Jaga to była - wsuwało się ją na szufli do pieca), możesz zrobić otwieraną, albo nieotwieraną, możesz wycinać w książce szufladki, wylepić kawałkami gazet (tylko nie takich) i wkładać tam okruchy ciasteczek, zmiotkę i szufelkę niekoniecznie w takiej kolejności, można z książki zrobić rzeźbę niedużym nakładem narzędzi.
Okazało się, że czasem litera jest tekstem, czasem tylko tłem, a czasem jest i tym i tym. I że kolor szary jest ważny i na stronie nie może być czarnych punkcików ani tym bardziej białych szczelin i na przykład Gutenberg miał litery "a" w różnych szerokościach po to tylko, żeby tło strony było szare nie w plamki ani nie z pęknięciami i to wprawiło mnie w zachwyt i radość, że składał książkę i myślał nie tylko o treści, ale też o równomiernych szarościach miłych dla oka. Dowiedziałam się, że fajnie jak jedno zdjęcie się nakłada na drugie, że rysunki budowlane mogą być tłem innych rzeczy i nawet notatki z elektrotechniki też mogą, co mnie ucieszyło, bo mam trochę takich notatek. Omówiliśmy czym się różni pisuar od fontanny i jak patrzeć na okulary zostawione na podłodze w muzeum sztuki nowoczesnej.
Nie wiem czy będę wycinać szufladki w książkach bo jak mówi Michał, "kto zna siebie, ten nie weźmie cudzej rzeczy za swoją; ten uchyla się od zbytecznych zatrudnień", chociaż taka szufladka z okruchami mogłaby być miła, zwłaszcza gdyby obok była druga ze zmiotką. Odprowadziłam brata do samochodu.
- A ten napis na morzu zakleić?
- Tak zakleić. A najlepiej wyrwać.
- Ale wiesz, że nie wyrwę, nawet jeżeli piony nie nawiązują do fal i poziomów?
- Wiem.
Dalej więc lubo przeglądam, czego i Wam życzę. Dziękuję bardzo za wizyty i przemiłe komentarze, dobrego dnia!
Ps. Z rozmów z przedpokoju:
- Nie mogę autoryzować, bo ja tak nie powiedziałem.
- No wiesz, licentia poetica.
- Ach tak?
- Tak. Ale sens został zachowany?
- Tak.
No i to najważniejsze :)
No, i zachęciłaś, żeby spróbować tych Prób. :) A poza tym, to mam tak samo z tą pamięcią o książkach przeczytanych (a jeszcze bardziej - przesłuchanych, bo jako wzrokowiec słucham minimalistycznie i błyskawicznie, jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam jak najszybciej). Przeglądam czasami swoje notatki i się dziwię tym notatkom i sobie - skoro mi się podobało, to czemu nie pamiętam? Ale takich ładnych reading journali, jak Twoje, w życiu bym nie dała rady zrobić, więc sobie tylko z przyjemnością i podziwem oglądam Twoje. Uściski i pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńJeżeli umiesz czytać po kawałku, to chyba dobre byłoby (chociaż pewna nie jestem, bo długie rozdziały też ma) - ja nie umiem, muszę czytać jedną książkę tylko.
UsuńNiepamiętaniem już się raczej nie przejmuję, czasem mi tylko szkoda, jak czytam swoje notesy z cytatami i widzę jak wielu pięknych rzeczy nie pamiętam. No ale zawsze można piękne rzeczy czytać na bieżąco.
Dziękuję bardzo! Uściski!
Moim zdaniem już początki książek artystycznych ( raczej książeczek ) masz za sobą, bo przecież dla wnusi robiłaś bardzo kreatywne zszywane książeczki z przeróżnymi dodatkami. Jak Ciebie znam ( a to już sporo lat) , to słowa brata natrafiły na podatny grunt, zobaczymy...Bardzo żałuję tego upuszczonego czasu, który nie poświęciłam na prowadzenie pamiętników. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńO, zapomniałam nawet o tych książeczkach, a były w częstym użyciu.
UsuńAch, czasu się nie cofnie, ale za to teraz można robić, zwłaszcza że jest tyle inspiracji. No i wspomnienia jakieś takie ułamkowe mi chodzą po głowie w tych moich zeszytach. Pozdrawiam serdecznie
Witaj, ja od późnej podstawówki w trakcie nauki zapisywałam (przepisywałam?) fragmenty do zapamiętanie i nadal tak robię, wtedy przynajmniej na jakiś czas zapamiętuję. Na studiach to były całe tomy notatek. Pamiętnik pisałam w czasach liceum i na studiach, ale do tej pory się wstydzę (no głupiutka byłam), pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFragmenty z książek wypisuję od ponad dwudziestu lat i bardzo się cieszę, że wpadłam na ten pomysł.
UsuńEch, nie trzeba się wstydzić pamiętnika :)
Pozdrawiam serdecznie!
Tak o "Próbach" napisałaś, że najchętniej od razu bym po nie sięgnęła, ale nie, najpierw trzeba "Dom z liści" na wrześniowy Dyskusyjny Klub Książki przeczytać, a że tomisko opasłe, a ja czytam powoli, to zaczynam już teraz. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńDalej bardzo dobrze się u niego czuję :D
UsuńO tak, Kluby zobowiązują. U mnie na szczęście wakacje w Klubie się zaczęły. Pozdrawiam serdecznie!