środa, 22 czerwca 2016

Przekręcone Angery

 Jest lato, więc na druty wrzuciłam bardzo gorącą robótkę - cienka bawełna na grubych drutach. Niby przy moim tempie dziergania powinnam wyprzedzać pory roku o sezon (albo dwa), ale grube druty dają nadzieję, że jeszcze w tegoroczne lato pochodzę. Robótka ma być jasna, przewiewna i luźna. Co do koloru jestem pewna efektu (bo już jest fabrycznie jasny), co do fasonu - jestem przygotowana nawet na prucie. Ściągacz robiłam przekręcony - bardzo mi się podoba.
Ale zanim nastała bawełna, wykańczał się bambus. Mogę nawet powiedzieć, że się całkiem wykończył poza chowaniem nitek - ma rękawy (znowu dziergałam dwa naraz i mimo żmudnego przekładania swetra i przekręcania kłębka (jeden rękaw z wierchu kłębka, drugi z środka) to i tak jest to moja preferowana metoda - dzięki niej rękawy mam tej samej długości i szerokości, a różnie bywało.


Bambus wygląda ślicznie - jest gładki, połyskliwy, lejący i ma same zgrabne oczka (no, prawie). Do dziergania (bo dzisiaj środa z Maknetą) słuchałam Balzaka, bo Balzak na lato jest równie dobry jak bambus (bez obrazy). Początek dziewiętnastego wieku, stare, ponure domostwo, stary skąpiec (skąpcy w literaturze są tak samo malowniczy jak w życiu przerażający), który świat widzi tylko przez złote dublony, stara wierna sługa, zahukana nieco żona i śliczna, cnotliwa oraz nad wyraz dobra córka. Do tego lekkomyślny kuzyn. Dosyć żeby upichcić zajmującą fabułę, przy czym nie kończy się ona w sposób przewidywalny (a przynajmniej nie za bardzo). Balzac wszystko maluje tak sugestywnie, że przyjemnością było słuchać, chociaż lektor chyba pierwszy raz spotkał się ze zjawiskiem zwanym w szerokich kręgach językiem francuskim. Czytał dosłownie, co w sumie ma tę zaletę, że zawsze wiemy o kogo chodzi i że to rodzina Grandet (a nie podejrzanie niewyraźnie Grąde). W dodatku wnosi nieco zagraniczności hiszpańskiej, mianowicie często tam jeżdżą do Angeru a nie do poczciwie francuskiego Ąże.

Bambus jeszcze bez rękawów dostąpił sesji w czasie strasznych powiewów. Powiewy napawały nadzieją na malownicze zdjęcia z furkoczącymi połami. Oczywiście jak tylko mąż włączył aparat, zapadła zupełna cisza górska i nic nie powiewało. Na końcu dopiero, kiedy już się zwijaliśmy wiatr powrócił, co mnie tak ucieszyło, że furkoczące poły wstawiam wszystkie.


















Ostatnie zdjęcie jest charakterystyczne dla praktycznie każdej sesji -poprawiamy i podziwiamy przy okazji wyrób. :)


Dziękuję za przemiłe komentarze i odwiedziny! Wszystkich serdecznie i gorąco pozdrawiam. Miłego dnia! :))

13 komentarzy:

  1. Już mi się ten lektor podoba :-) Czy to jedna z Wolnych lektur? Jako nieobeznana z językiem francuskim, pewnie tak samo bym czytała. Pasiasty bambus, z wiatrem czy bez, wygląda bardzo fajnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Tak, to audiobook z wolnych lektur. Ja rozumiem - nie można znać wymowy wszystkich języków (francuskiego też nie znam, chociaż miałam trzy lata lektorat na studiach - zapisałam się, żeby się dowiedzieć, jak się wymawia d'Artagnan - hyhy, nie było wtedy internetu na świecie), ale będąc lektorem można by chociaż podstawy wymowy przyswoić. No chociażby nazwisko tytułowe.
      Już miałam taki przypadek, że lektor na trzy sposoby przeczytał Flaubert we wstępie. :)
      Dzięki i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nawet bez rękawów świetnie wygląda. To może i ja się skuszę na jakiś audiobook?I trafię na jakąś ciekawostkę akustyczną?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Na szczęście rękawy też już ma (okropnie nie lubię dziergać - ciągną ię kilometrami). Polecam. Do dziergania audiobooki są świetne.
      Ciekawostek jest sporo, mój ulubiony lektor na przykład, który świetnie wymawia po francusku i po niemiecku, po angielsku za to okropnie. :)
      Ale są lektorzy bezbłędni. Zwłaszcza ci starsi. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Pasiasty bardzo mi się podoba, nawet bez rękawów... taka okryj bieda na plecy w jesienne lub zimowe wieczory:) Zazdroszczę tych widoków... jakże tęsknię za górami...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Bambus to raczej letni, ale myślę jeszcze o takim ogoniastym z alpaki.
      Ech, ostatni tydzień z widokami, potem smutna rzeczywistość codzienna - koniec urlopu. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Nie jestem przekonana do bambusa...w tamtym roku zrobiłam bluzkę na lato i po wypraniu tak się naciągnęła, że nie za bardzo da się w niej chodzić, a szkoda mi, bo fajna była:(
    Twoja wygląda bardzo efektowni:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do tej pory robiłam tylko kołowiec, więc po praniu noszę (ale chyba się bardzo nie naciągnął). Mnie przekonuje ta miękkość. Ten nawet jeżeli się naciągnie, to mu nie zaszkodzi. :)
      Dzięki! Pozdrawiam upalnie. :)

      Usuń
  5. Ale fajny bambus, bardzo do ciebie pasuje:)))) I jakie piękne okoliczności przyrody:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny ten Twój bambus :) Ja niestety chyba się z bambusów wyleczyłam, bo zrobiłam kiedyś bluzeczkę, która po kilku praniach zrobiła się tuniczką, może wypiorę jeszcze ze dwa razy i będę miała sukienkę ;)
    Pięknie te okoliczności zdjęciowe :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny bambus :))) Idealny na letnie temperatury.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz