"A już, wierzcie mi, wprost rozpacz mnie ogarnia, kiedy do
snu się rozbieram i pomyślę, że rano przyjdzie mi się znowu ubrać, a wieczorem
znów rozebrać, rano ubrać, wieczorem rozebrać, ubrać, rozebrać, to już nieraz
chciałbym dnia nie dożyć. Całe szczęście, że lokaj mi pomaga, bo sam nie
miałbym chyba siły.
Jakież to wszystko nudne. Co to będzie? Co to będzie?"
Pałac, Wiesław Myśliwski
Pałac wylosowałam w swoim miesięcznym losowaniu moich
spośród moich Wielkich Nieprzeczytanych i tym sposobem nie stał już na półce,
gdzie od ośmiu lat albo od dziesięciu, dokładnie nie pamiętam, bo jak kolejka
długa, to lata mijają nie wiadomo kiedy.
Pierwszą książkę Myśliwskiego dostałam w prezencie,
przeczytałam, podobała mi się, drugą kupiłam ze względu na tytuł, bo jak nie
zauroczyć się traktatem o łuskaniu? Przeczytałam, podobała mi się i potem już
łatwym kupowaniem internetowym nakupiłam kolejne cztery, wszystkie miały
śliczne okładki, chociaż tytuły już mniej śliczne, postawiłam je na półce i już
nie przeczytałam. Aż przyszło losowanie i na Pałac padło.
Przeczytałam i też mi się podobało. Nie jest to mój ulubiony
w tej chwili typ lektury, ale nie można odmówić Myśliwskiemu uroku, głębokiej refleksji,
tajemnicy, płynnej narracji i wręcz lekko narkotycznego rytmu. Sprawnie
wprowadza czytelnika w trans i to jednym tylko pastuchem Jakubem, który
najpierw jest Jakubem, a potem dalej jest pastuchem ale trochę się przemienia w
dziedzica. Oczywiście w swojej wyobraźni a może w wyobraźni autora, w sumie nie
ma to żadnego znaczenia ani dla powieści ani nie miało dla mnie, cały ten ciąg
sugestywnych dworskich obrazków, cały korowód osób przewijających się i te
wszystkie rozmowy były wystarczająco ciekawe.
Jako że zdecydowanie nie mam lokaja, dbam bardzo o to, że
mnie ominęła ta nuda kolejnych dni i nocy. A nudę można rozproszyć różnymi
rzeczami, w tym między innymi kolorami. Jak pomyślałam, tak zrobiłam,
zaopatrzyłam się w kredki i kolorowanki (podsumowanie Roku bez Zakupów będzie z
pewnością w kolejnych odcinkach, bo w sierpniu ów Rok się kończy). Jakieś
kredki od wielu lat miałam, ale okazały się być kredkami męczącymi i
nienajlepszymi (tak to właśnie jest, kiedy człowiek wgłębia się w różne tematy
na YouTube), teraz mam niemęczące (Polychromos Faber Castel, bo zdjęcie jest poglądowe tylko) chociaż dalej dla amatorów.
Kolorowanki kupiłam różne, dla dorosłych i dla dzieci, ale te dla dzieci wolałabym chyba dać wnuczkom, bo nie wyobrażam sobie jak ja pomaluję tego Vermeera. Wnuczęta moje pomalowałyby taką Dziewczynę z perłą raz dwa. No trudno, zaczęłam od kolorowanek dla dorosłych, a Vermeera przepracowuję w sobie, że to nie będzie profanacja tylko…, no do tego jeszcze nie doszłam w zastanawianiu co.
Do kolorowania kupiłam (podsumowanie Roku bez Zakupów będzie)s obie też kubek, który bardzo jest przydatny do przeganiania nudy, zwłaszcza że jest ręcznie ulepiony przez MiskiIzki z Łodzi. I trzeba wspierać lokalnych artystów, nie ma rady. Więc wsparłam (dwa razy)
Jakiś czas temu wygrałam niespodziewanie nagrodę główną na Instagramie, co prawda tematem konkurencji była największa wtopa dziewiarska, ale trudno, przepracowałam to w sobie, że dzierganie czyni mistrzów i że kiedyś będę, i że te trzy rękawy w swetrze to zrobiłam dawno temu i już się to nie powtórzy. Nagroda jest bardzo śliczna, trzyelementowa, przy czym część wełniana jest związana z Muminkami, co mnie cieszy jeszcze bardziej.
Będą z niej skarpetki, ale najpierw zrobię sweterek.
Sweterek zaczęłam od próbki i już bez wyrzutów sumienia, bo kocyki dla wnucząt skończone, wymagają tyko dorobienia pomponów i pochowania nitek. Robię więc wreszcie niekocyk, mam kawałek ściągacza (sweter robiony jest od dołu, raz tylko robiłam i wspomnienia mam nieco traumatyczne, ale to było w epoce trzech rękawów, więc dawno, teraz może pójdzie łatwiej) i tak sobie myślę, że odkąd wpisałam te kilogramy liczne moich włóczek w tabelki, to wydaje mi się, że one już przerobione są. To bardzo przyjemne uczucie, co prawda zaczynają wtedy po głowie chodzić nowe włóczki, ale Rok bez Zakupów jeszcze się nie skończył, ale o nim będzie. Tymczasem napadało dużo deszczu, ale dziś wyszło słońce, roślinność ozdobna i jadalna wymyta i żywa, można się cieszyć nią i spożywać, czego sobie i Wam życzę, dobrego dnia!
I niezmiennie dziękuję bardzo za odwiedziny i przemiłe
komentarze, a Pałac zakładałam zakładką z parkiem jakby pałacowym trochę i
letnim.