Dziergam swój październikowy sweterek według przepisu Dropsa, już zaczęłam dodawać raglan i zakręcać warkocze. Jako że jest w znacznym stopniu wełniany, nadaje się do roboty tylko w chłodne godziny,
i zapowiada się bardzo ciepło i ozdobnie:
powyżej 50 stopni przerzucam się na bawełniany, który już ma całe plecy i przybywa mu teraz pierwszego przodu.
Dziergam i czytam przeważnie na moim ulubionym wakacyjnym tarasie, przy czym dziergam w pozycji siedzącej, a czytam w różnych, na ogół leżących:
Czytam cały czas Historię jedzenia, ale wczoraj zaczęłam "Narodziny dnia" Colette. Uwielbiałam kiedyś jej wszystkie Klaudyny, teraz już nie mogłam do nich wrócić, ale Narodziny to trochę inna proza. Colette jest starsza, bardziej refleksyjna i dużo w tej książce przyrody. W dodatku przyrody z Prowansji. Pisze bardzo ozdobnie i metaforycznie, wprowadza w poetyczny klimat wysokiego brzegu nad morzem i mistrala przynoszącego chłody, czasem trochę to męczy ale na ogół jest przyjemne.
A poza tym jestem otoczona kwiatkami w ogrodzie, kwiatkami na łąkach, strumykami, bukami, Beskidami. Jednym słowem dobry, wakacyjny czas.
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie. :)
Jestem u Ciebie pierwszy raz - dzięki akcji Maknety :) Ale Ci fajnie!!! Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wpadłaś. :) Uwielbiam swoje wakacje, zwłaszcza teraz - obiad minimum, dzieci odchowane, mąż obiera ziemniaki - sielanka. :)
UsuńWidać, że urlop w całej krasie i to udany :) Tak to ja też lubię wypoczywać! Pięknie się kolory rozkładają w dropsowym swetrze a i bawełniany impas przełamałaś . Colette swego czasu też pochłaniałam- mówisz, żę Klaudyny już nie da rady? Chyba muszę sprawdzić. Udanego wypoczynku Ci życzę i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOj, bardzo. Pogoda cudna, ale ja tutaj (okolice Piwniczanki) lubię być nawet be pogody - widok na dolinę i pasące się owce. Domowe oscypki.
UsuńNa Klaudynę może nie miałam po prostu chęci bo to nie są złe książki, specyficzne, a ja teraz wolę bardziej uniwersalne wartości. Warto sprawdzić. Pozdrawiam. :)
ale fajnie u ciebie. cieplutko.:) i kwieciście.
OdpowiedzUsuńJaki fajny pomysl na wakacje. Tez tak chce i zazdroszcze Pozdrawiam Beata (z moda na bio)
OdpowiedzUsuńTo jest mój ulubiony sposób spędzania wakacji : druty, książka, leżak, piasek, szum morza. Ja na wolne poczekam jeszcze dwa tygodnie, a potem boskie lenistwo! Twój wełniany sweter ma cudowne kolory! Niewiosenne, ale bardzo ciepłe. Wypoczywaj! Ładuj akumulatory do pięknych opowieści.
OdpowiedzUsuńO tak, szum morza jak najbardziej. Niestety, mąż nie przepada, więc cieszę się szumem potoku. Blisko, więc nadrabia - stara się jak może. :)
UsuńHyhy, sweterek taki śliczny, że nawet chwilami mam chęć go przymierzyć, ale upał robi jednak swoje i podziwiam go mniej otulona.
Pozdrawiam. :)
Ale ci dobrze :) mój urlop dopiero w sierpniu, więc się tylko napawam pięknymi widokami :)
OdpowiedzUsuńPięknie się zapowiada ten sweterek, fajnie się układają kolorki. Teraz trochę męczarni ale zimą będzie jak znalazł.
zajrzałam do Ciebie z linku u Maknety!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę urlopowania, dziergania i czytania. pogodę masz cudną, tylko wypoczywać
Jakże bardzo zazdroszczę, wiem, że czas szybko zleci i za jakiś czas też będę mogła powiedzieć, że dzieci odchowane nie wiem jak z tymi ziemniakami:) ale nie ma nic cudowniejszego od wypoczynku w górach , z widokiem na dolinę i owce , i jeszcze druty w rękach, o mężu obierającym ziemniaki nie wspomnę! Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńNo tak - na szczęście jest coś za coś, czyli zamiast czasu, który zleciał mamy czas dla siebie. No, nadzieję zawsze trzeba mieć, pewne rzeczy się nie zmieniają, a jednak mąż po trzydziestu latach małżeństwa co sobotę biegnie po bułki, czego bym się nigdy w życiu nie spodziewała. :)
UsuńPięknego otoczenia do dziergania zazdroszczę Ci bardzo. Jaka to musi być radość tak dziergać w ogródku! Ale nic to pozostaje mi balkon i wyprawy do parku :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi zaś o warkocz to zastanawiam się czy nie martwi cię to, że bardzo ozdobna włóczka częściowo "schwa" warkocze? Osobiście nie mogę doczekać się końca bawełnianego sweterka, bo wygląda naprawdę pięknie. Co to za włóczka?
Na co dzień też mam tylko namiastkę balkonu, więc na te wakacje czekamy cały rok. :)
UsuńWarkocz mnie nie martwi, bo jest go tylko trochę przy raglanie. A czarny sweterek z Safranu, 100% bawełna. Cieszę się, że Ci się podoba. :)
Zazdroszczę urlopu, jeszcze w tak doborowym towarzystwie ;) Chyba też zacznę jeszcze coś z bawełny, kiedy akryl za bardzo grzeje...
OdpowiedzUsuńO tak, zdecydowanie, bawełnę można mierzyć nawet w upał. :)
UsuńJa też na małych okazyjnych wakacjach, ale na czytanie i dzierganie nie mam niestety czasu :(
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne, sweterki też :)
Dzięki. No ale odpoczniesz tak czy inaczej. :)
UsuńOch, Czajko, ale u Colette oprócz przyrody są jeszcze interpersonalne napięcia, może nieco banalne, ale jednak pokazane z pozycji dojrzałej (może nawet szydełkujacej lub robiącej na drutach) osoby! Te jej poranki!
OdpowiedzUsuńU mnie sweter z koła ciągle numer 1!
To prawda, napięcia są. Jestem juz pod koniec. Ale widzisz, to jest właśnie typowe - różne rzeczy zauważamy. W ogóle książka bardzo fajna na takie gorące dnie, nawet nie zazdroszczę jej tej Prowansji teraz i tych tamaryszków i drzewek mandarynkowych. Morza może trochę. Poranki piękne. Trochę za dużo generalnie przymiotników (jak tych nut całkiem), ale pomyślałam sobie, że za bardzo mnie nie razi, jakoś to odbieram jako dbałość o szczegóły.
UsuńSweter z koła ma być jeszcze przynajmniej raz. :)
Sweterki zapowiadają się ciekawie, a kwiatki urzekły mnie swoją urodą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne kolory w sweterku :) Hehe te 50 stopni to szok :D W takiej temperaturze nie byłabym wstanie sięgnąć po druty, ani nic innego :D Widać, że wakacje udane :))
OdpowiedzUsuńoch jakie cudne wakacje... takie mi sie marzą - choć na 2-3 dni...
OdpowiedzUsuńsweterki bardzo obiecujące
pozdrawiam