"Aczkolwiek mózg nasz jest podstawową adaptacją naszego gatunku, do czego jest on adaptacją, bynajmniej nie jest jasne".
z wykładu "Ewolucja i majsterkowanie" François Jacoba
Jest to motto niezwykle zaskakującej książki, której autorzy twierdzą, że homo sapiens został sapiens przypadkiem. Napisana została bardzo przystępnie i czyta się ją jak kryminał. Może z wyjątkiem nielicznych fragmentów takich jak ten: "Jeśli ASPM i MCPH P1 są zaangażowane w regulację proliferacji neuroblastów, ewolucyjne zmiany w tych genach mogłyby zmienić tempo podziału i/lub różnicowania neuroblastów podczas neurogenicznej fazy embriogenezy, co z kolei mogłoby zmieniać wielkość i strukturę mózgu uzyskiwanego w tym procesie".
Na szczęście tego typu fragmentów jest niewiele i są na końcu książki, kiedy już czytelnik wpadł po uszy w intrygę, prawie więc ich nie zauważa.
Jakby tu streścić hipotezę w trzech słowach. Albo w trzech zdaniach. Otóż okazało się jakiś czas temu, że mózg człowieka zaczął niespodziewanie rosnąć i rósł zaskakująco szybko przez półtora miliona lat. Przyjmowano, że rósł od myślenia. Tyle tylko, że przez te półtora miliona lat człowiek nic nie wymyślił. Starał się przeżyć, polując bez kłów i bez pazurów. Ponieważ zdolności człowieka do długodystansowego biegu są unikalne w świecie zwierząt, przypuszcza się, że polował zaganiając zwierzynę, aż padała od udaru cieplnego. "Ten bieg tworzył człowieka, a jego umysł oraz krtań, którą mówi, to ewolucyjna nagroda za ten bieg."
W czasie takiego biegu podnosi się temperatura całego ciała, przy czym najbardziej narażony jest mózg. Zatem postawiono tezę, że aby przetrwać takie udary, zaczęły powstawać buforowe neurony i nadmiarowe połączenie. Tylko przy takim zapasie mózg może wytrzymywać temperatury powyżej czterdziestu stopni. Obniżyła się też krtań, żeby ułatwić oddychanie. I wtedy nagle, po milionie lat, okazało się, że człowiek może mówić. I myśleć. Przestał biegać, mózg przestał rosnąć, ale myślenie zostało. Głównym wyróżnikiem myślenia jest możliwość tworzenia światów abstrakcyjnych. Wtedy, patrząc na owcę nie widzimy jedynie owcy, ale tworzymy koncept włóczki i drutów. I zupełnie naturalną koleją rzeczy dziergamy, nawet jeżeli to już czwartek:
Pozaznaczałam w tej książce dziesiątki fragmentów. Hipoteza nie jest oczywiście pewnikiem, ale na mnie zrobiła ogromne wrażenie. Fascynujące było patrzeć na tych naszych przodków (a był wśród nich nasz własny i najbardziej osobisty), jak tak biegną w upał. Fascynujące i trochę straszne, albowiem byli bez litości. Nie poddawali się, gonili antylopę do skutku, napędzani trochę siłą woli, a trochę endorfinami. Ten upór mamy w genach i tak samo zdarza nam się teraz - dziergamy do skutku, czyli aż sweter padnie wśród dwóch rękawów.
Zakładałam sobie zakładką zupełnie w chwili obecnej abstrakcyjną:
Dziękuję bardzo za odwiedziny i za komentarze. Miłego dnia!
no tak ten mózg dalej myśli i nic nie wymyślił. :)
OdpowiedzUsuńświetny blog. !
pozdrowienia :)
Dzięki! A przynajmniej na jedną mądrą rzecz wymyślił dziesięć głupich. Pozdrawiam :)
UsuńCiekawa hipoteza, w przyjemny dla czytającego ten wpis sposób streszczona.
OdpowiedzUsuńCieszę się. Pozdrawiam. :)
Usuń