środa, 24 sierpnia 2016

Plany w bieli

"Jest to jedna z tych wielowarstwowych książek, które zdolne są uwieść czytelników wszelkiej kategorii: od najbardziej naiwnych, tych, którzy będą wędrowali przez nią jak przez ogród cudów, po najbardziej uczonych, którzy z upodobaniem zechcą odtworzyć bezkresny katalog źródeł."
Jan Potocki Biografia, François Rosset, Dominique Triaire

Tak o "Pamiętniku znalezionym w Saragossie" pisało dwóch wielbicieli Jana Potockiego w jego biografii. I to co napisali mnie bardzo ucieszyło, ponieważ jestem właśnie czytelnikiem naiwnym i teraz już wiem na pewno, że moje czytanie ma związek z doświadczeniem cudów.
Biografię niedawno zaczęłam i czytam wolno albowiem jest małym druczkiem oraz jest bardzo zagmatwana politycznie i towarzysko na początku. Tak to jest, jak przez trzydzieści lat dwóch Francuzów wielbi pewnego pisarza, tropi po całej Europie wszystkie karteluszki oraz papiery z nim związane, czyta je wielokrotnie i potem zasiada do pisania. Wiedza wylewa się szerokim strumieniem głównymi  i licznymi strumykami po bokach, a czytelnikowi w głowie się kręci od tego. Powoli jednak wszystko spływa w nurt Potockiego właściwego (czyli Jana) i mam nadzieję, że cuda się ustabilizują w obrazie. Taki mam plan.
W dzierganiu (bo dzisiaj środa, planujemy w czytaniu i dzierganiu z Maknetą) też mam plan czapkowy.

W ramach planu "Czapka dla dziecka" (i również szalik) wykonałam cały szereg próbek, próbki zostały przebadane pod kątem koloru i gryzienia, część została zaakceptowana (jednak najmniej gryzie akryl, ale też jest najbardziej mechacący i plastikowy), część odrzucona i dwa dni później mogłam udać się w tej sprawie na pocztę, po czym wróciłam do domu objuczona górą wełny i alpaki przeważnie w kolorze białym i przeważnie niegryzącej.



Przypętały się też do paczek wełnianych dwie pachnące nowością książeczki, tak to jest jak się najpierw czyta artykuły o tłumaczeniach, w których pojawiają się książki o tłumaczeniu książek, w książkach o tłumaczeniu są z kolei książki o czytaniu tłumaczonych (i nietłumaczonych) książek i takie dwie właśnie już mam. Napisał je Jan Gondowicz i nazwał "Pan tu nie stał" oraz "Duch opowieści". Jan Gondowicz od kiedy przeczytałam rozmowę z nim w "Przejęzyczeniu" jest moim nowym idolem, wielbicielem wiedzy zbędnej, i bardzo inteligentnym czytelnikiem. Czyta książki tak wnikliwie jak prawie nikt, a potem pisze o tym czytaniu eseje. I to mnie ucieszyło niezwykle, bo bardzo uzupełnia moje czytanie naiwne, czego ja na pewno nie wymyślę i nie zauważę, on to zrobi na pewno, więc mam te dwie książeczki cudnej urody w najbliższych planach.

Tymczasem Potockiego zakładam zakładką prosto z Francji, bo do niego francuskie bardzo pasuje.



17 komentarzy:

  1. No cóż cieszę sie razem z Tobą twoim nowym nabytkiem i trochę Ci go zazdroszczę. Oczywiście mam na myśli książki. Mam nadzieję, że wśród książek nie zapomnisz do czego służy włóczka. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam, uwielbiam znosić książki do domu, ale już coraz gorzej z miejscem na półkach. :)
      Nie, nie, myślę, że włóczka nie da się zepchnąć w kąt - za śliczna jest i za miła w dotyku. Jakoś od kilku lat mnie cały czas cieszy. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nie ma lepszego zakupu lub prezentu od ksiazki, zawsze tak uwazalam i tak mam do dzisiaj. chetnie przeczytalabym biografie Potockiego, prawde mowiac"Pamietnika..." tez nie czytalam ale kiedys mialam wielka ochote, pozniej zapomnialam i moze teraz dzieki Tobie, bo mi o niej przypomnialas, wreszcie przeczytam:)Pozdrawiam i zycze milej lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Ja Pamiętnik mam w planach powtórkowych, bo jakiś czas temu go wysłuchałam, ale mało pamiętam. Może po tej biografii wreszcie palny zrealizuję, bo proza bardzo ładna jest. Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Czajko, Twój wpis uzmysłowił mi, że nigdy nie czytałam "Pamiętnika znalezionego w Saragossie". Ba, mało tego! Nawet film obejrzałam bardzo pobieżnie. Muszę koniecznie to naprawić, chociażby z tego względu, że Saragossa jest naprawdę na szczycie listy moich ukochanych miast. Tak więc kiedy tylko ogarnę się ciut życiowo i robótkowo i porzucę lektury z gatunku nazywanego przeze mnie "wakacyjnym", siadam do Potockiego.
    Włóczki piękne, ze śniegiem mi się jakoś skojarzyły. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja muszę przyznać, ze do niedawna w ogóle nie wiedziałam o istnieniu tej książki i kiedy GW wydała ją w swojej serii kanonu dziewiętnastowiecznego, jako najlepszą polską powieść (napisaną po francusku, ale to drobiazg), byłam szczerze zdziwiona i z ciekawości ją kupiłam w kiosku. :)
      Życzę powodzenia i spokojnych lektur. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Zmotywowałaś mnie to sięgnięcia po jakąś ambitniejszą lekturę, bo ostatnio to tylko jakieś podróżnicze książki czytam. Tak się właśnie zastanawiam czy to nie szkoda czasu na czytanie książek o podróżach ? ... To mówisz, że już sezon na czapki się zaczyna ? ...
    Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to szkoda czasu? Na żadne książki nie szkoda czasu, chyba że to są wyjątkowo złe książki. :) Nie szkoda nawet w Twoim przypadku (czyli w przypadku Podróżniczki czynnej), bo że w moim to wiadomo - czytam o podróżach, bo sama osobiście nie podróżuję. Zawsze ktoś coś innego zauważy i fajnie wiedzieć. No i od razu mi się przypomniał Kapuściński, który jeździł zawsze (albo często) z Dziejami Herodota, czyli taką pierwszą książką podróżniczą. :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dzieje Herodota oczywiście znam, Kapuścińskiego całego czytałam, dużo książek podróżniczych różnego kalibru przerobiłam, ale tak się zastanawiam nad współczesnymi książkami o podróżach. Tyle tego wychodzi, jedne lepsze , drugie gorsze. Jeszcze jakieś 10 lat temu było ich mniej i mam wrażenie, że jakieś bardziej wartościowe. A teraz tego zatrzęsienie i często takie pitu, pitu ... Większość to taka bez dodatkowych refleksji, przemyśleń... tylko gdzie dojechali, co zjedli , co zobaczyli.
      Miłego weekendu :)

      Usuń
    3. Też mam takie wrażenie, a wynika to chyba z ogromnej łatwości wydawania książek. No ale nie mogą być same najlepsze (w sumie dobrze, bo już w ogóle nie byłoby szansy przeczytać). Ja za bardzo podróżniczych współczesnych nie czytam (bo właśnie dobroć książki na ogół się potwierdza po kilkunastu latach), Cejrowskiego na pewno znasz :D, dla mnie świetny opowiadacz. W ogóle PIW wydał czas jakiś temu fajną serię podróżniczą (ale stare pozycje oczywiście) - mnie urzekła na przykład "Podróż włoska" Goethego - połowa do wypisania do zeszytu z cytatami. No i wzruszył mnie, bo miał hobby mineralne i taszczył z bagażami tonę kamieni. :)

      A czytałaś może Herberta? Tak mi przyszło do głowy, bo jego "Labirynt nad morzem" czy "Barbarzyńca w ogrodzie" albo "Martwa natura z wędzidłem" takie trochę podróżnicze jest, a jak płynął na Kretę, to w się ogóle popłakałam niemal. Piękny język i niezwykła wrażliwość. No i erudycja. Mniej ludzi co prawda (to znaczy tubylców współczesnych), więcej sztuki i tubylców minionych z czasem, co mnie akurat odpowiada.

      Usuń
    4. Z Herberta to tylko Barbarzyńcę czytałam, pozostałych nie znam, a o tej "Podróży włoskiej" Goethego to nawet nie słyszałam. Dziękuję Ci bardzo, że mi te książki poleciłaś :)))

      Usuń
  5. "Pamiętnika..." ani nie czytałam, ani nie oglądałam i za nic nie mogę zapamiętać, kto go napisał - zawsze wydaje mi się, że jakiś cudzoziemiec, którego nazwiska nie pamiętam. Może kiedyś się skuszę, tym bardziej, że chyba jest na którejś z moich prywatnych list lektur obowiązkowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A miał takie proste polskie nazwisko (ale po polsku ponoć strasznie źle mówił, ja nie wiem jak go kształcili :))

      Usuń
  6. Lubilam przypisy Gondowicza u Anne Fadiman, takie troche po redaktorsku przemadrzale w najlepszy mozliwy sposob. Bezradnie podziwiam takich erudytow,ktorzy wydaja sie takimi erudytami bez wysilku. Zazdrosc mnie szarpie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kojarzę przypisy z Fadiman oczywiście, ale właśnie zupełnie nie pamiętałam, że to Gondowicz. :)
      Tak, tak, zazdrość. Z tym że ja z biegiem czasu się pogodziłam, ktoś musi być Kubusiem i po prostu podziwiać tych wściekle zdolnych intelektualistów. To wiesz, tak samo mam z muzyką - uwielbiam a za nic nie śpiewam ani nie gram. Pocieszam się słuchaniem. :)

      Usuń
  7. "Pamiętnik znaleziony w Saragossie", to coś, do czego od lat zabieram się, jak pies do jeża (dotyczy to również filmu Hasa). Ale zaprawdę powiadam! Tej zimy dokonam tego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A "Pamiętnik..." wygląda na to, że jest idealny na zimowe wieczory. Ja sobie chyba też powtórzę. :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz