niedziela, 10 czerwca 2018

Frazy i obrazy

"Nic nie przebije jednak frazy pewnego ośmiolatka, który usłyszawszy, że jestem z Krakowa, przyjrzał mi się badawczo i powiedział: "Pan jest zbok".
Trochę to mną wstrząsnęło, więc spytałem najuprzejmiej, co ma na myśli. "Zbok Wawelzgi" - wyjaśnił, wycierając nos rękawem."
Pypcie na języku, Michał Rusinek

Siedzę sobie w pięknych wiosennych okolicznościach urlopowych, siedzę bez kataru, więc nikogo nie wyzywam od smoków ani tym bardziej od zboków. Słońce świeci, wszystko kwitnie i się zieleni, strumyk szemrze, ptaki śpiewają. Czytam o pypciach.
Pypcie mogą być bolesne, mogą być obraźliwe (zwłaszcza jak się ma katar), mogą być zabawne. Autor jednak nie dla zabawy, ani tym bardziej nie dla wyśmiewania się je zbierał; ale dlatego, że przez pypeć najlepiej widać język. To łatwo można sprawdzić na samym sobie - normalnie, kiedy wszystko jest poprawne, stosowne i zdrowe, języka nie czuć. Jeśli tylko natomiast pojawi się pypeć, od razu wiemy, że język mamy. Skąd wziąć pypcia do doświadczeń, to już nie wiem, czasem sam się zjawia, można wtedy go wykorzystać znienacka.

Pana Michała Rusinka uwielbiam od momentu, kiedy go zobaczyłam w telewizji jako sekretarza Wisławy Szymborskiej (film "Czasami życie bywa znośne" - świetny swoją drogą) i jak tylko coś napisze, to kupuję natychmiast jak to wyjdzie albo jak tylko zauważę, że wyszło.
Pypcie wychodziły wcześniej w gazetach jako felietony, ale ponieważ ja gazet nie czytam, więc teraz z uciechą wielką i wygodą przeczytałam je zebrane w książce.
Pypcie były lekkie, śmieszne, kulturalne, życiowe, nostalgiczne, wirtualne, współczesne i komórkowe. Zapożyczone też były, a w nich wyałtsorsowane i dedykowane (mój osobisty wróg wśród pypci, przyznam z dumą niejaką, że w firmie rodzimej wypleniłam i teraz mamy nasze produkty przeznaczone, a ewentualne wiersze dedykowane).
Z językoznawczych pypeć "nieogar" nawet mi się podoba i może używałabym go, gdybym była młodsza i bardziej bezpośrednia w opiniach.

Trochę więc się pośmiałam w jedno słoneczne popołudnie, trochę poubolewałam nad mową naszą ojczystą, ale skoro taki pypeć, to znak, że ona żyje, to trudno, niech jest.


źródło:  www.znak.com.pl

No ale nie samymi pypciami człowiek na urlopie żyje, dziergam więc też oczywiście. Dla przełamania długich szarych rządków jedwabnych, nabrałam dzisiaj na druty bardzo nieszare Malabrigo. Wybrałam dla niego wzór Tanta Hani Maciejewskiej i chciałam udziergać kawałek, a potem zrobić mu śliczne zdjęcie w miękkim świetle popołudniowym. Tymczasem światło zbiesiło się nieco, przyszła burza z deszczem i chmurą czarną, w związku z tym zdjęcie jest prawie śliczne.


Widać jednak jak równe oczka to Malabrigo produkuje i jakie jest miękkie i niegryzące (no, to może mniej widać). Wbrew pozorom jest to kołnierz, a nie plisa z dziurkami odguzikowymi.
Poniżej ptak śpiewający (tylko akurat nie w momencie sesji fotograficzne):


oraz kwiatki kwitnące (te akurat w czasie sesji jak najbardziej):


Dziękuję bardzo za wizyty i komentarze, idę kontynuować swoje aktywności i hobby, czego i Wam życzę. Dobrego dnia! :D 

20 komentarzy:

  1. Twoja recenzja książki sprawiła, że sama dostałam pypcia, i będę z tym żyła, aż zdobędę ją i przeczytam. Bo chyba przeznaczenie pypcia jest takie, aby wywołać zastanowienie, po co to i dlaczego. Uwielbiam wszelką literaturę propagująca mowę polska, a jeżeli jeszcze z dobrą dawką humoru, to... Jednym słowem książka na czasie, bo wiadomo jak zaśmieca się ostatnio mowa.
    A na drutach się dzieje. Odpoczynek jak widzę bardzo aktywny. Tak mnie zaciekawiły te dziury na kołnierzu, że aż zajrzałam do oryginału. Mam nadzieję, że masz czas na spacery bez drutów również. Pozdrawiam cieplutko z zasuszonego Wilna.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Honoratko, czy Ty czytasz e-booki? :)
      Ja też bardzo lubię czytać o języku, a Rusinek jest niezwykle dowcipną osobą. :)
      No właśnie taka jestem zajęta czytaniem i robótkami, że nie spaceruję. Jutro może zacznę.
      Pozdrawiam (u nas też susza)!

      Usuń
    2. Tak, czytam, już drugiego mi syn podarował, bo jednego zgubiłam.

      Usuń
    3. A możesz mi przysłać swój adres?
      alezaraz@gmail.com

      Usuń
  2. Co to za kolnierz z dziurami, ja sie pytam??? Dla przewiewu? :)
    Ptaszki i kwiatki popieram, sa zawsze na miejscu, a welna ma sliczne kolory. I te markery!!!!!! mniam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki ekstrawagancki. :D
      Markery tak - bardzo lubię, bo w ogóle nie haczą. :))

      Usuń
  3. Michała Rusinka znam również z filmu o Wisławie Szymborskiej. Świetny. Czytałam też jego książkę o poetce "Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej". Tyle w niej ciepła, sympatii, że się chce więcej i więcej.
    "Tantę" też dziergałam, ale wyszła na mnie za duża i oddałam siostrze. Bardzo ładnie w niej wygląda. Kolory w twojej są śliczne, a już wielką "przesadą" jest używanie pod kolor markerów.
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, pamiętam, ten domniemany potwór z Loch Ness. :D
      Lubię jak się markery dogadują z robótką. :))) Pozdrawiam!!

      Usuń
  4. Malabrigo będzie bardzo ładnie wyglądało w gotowym sweterku:) Urlop każdemu się należy i wtedy powinnyśmy się cieszyć dzierganiem i czytanie do woli:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, merino ma to do siebie, że daje tak równe oczka, aż przyjemnie patrzeć w czasie pracy. No i kolory mają cudne. Pozdrawiam!!

      Usuń
  5. Bardzo ciekawa recenzja. Fragment książki naprawdę fajny, zabawny. :) Widzę, że ładnie dziergasz, kolorystyka też fajna. :) Pozdrawiam serdecznie, bardzo miłych dni życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Kurcze, jak ja Ci zazdroszczę! Też bym sobie tak posiedział, poczytał, drozdy śpiewaki pooglądał, podzier ..., a to akurat nie:)) PS. Pypcie na języku, powiadasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja już nie powiem, że pogoda cudna i że nic tu nie podgryza - żadne komary ani ślepaki, ani nic. Takie pełzające są tylko w ogródku, ale jak się uważa i nie depcze, to można przeżyć.
      Pypcie. :))

      Usuń
  7. Fantazja mnie poniosła i doszłam do wniosku, że kołnierz będzie również kapturem, w dodatku odpinanym i stąd te dziury. Albo inaczej, kołnierz będzie na stałe, ale trzeba będzie go spiąć, żeby zmienił się w kaptur. Tak czy inaczej sweter zapowiada się ciekawie, a cytat z Rusinka mnie rozbawił :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że kaptur od jakiegoś czasu chodzi mi (nomen omen) po głowie?
      Mam nadzieję, że będzie fajny, bo w dotyku jest super.
      :))
      Pozdrawiam!!

      Usuń
  8. No i namowilas mnie do kolejnej ksiazki...nie ma zmiluj sie, trzeba kupic:)))) Malabrigo jest piekna do udziergow, fajnie sie nia plecie, a Hani wzory sa wspaniale, czekam na calosc Twojego udziergu. Wypoczywaj , wypoczywaj, laduj akumulatory:) Usciski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))
      To prawda, wzór jest super rozpisany, rząd po rzędzie, w ogóle się nie gubię.
      Dziękuję, dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  9. Zainteresowałaś mnie pypciami, już się do nich ustawiłam w kolejce w mojej bibliotece! ^^*~~
    W bardzo dobrych musiałaś być stosunkach z owym ptaszorem, skoro tak grzeczne ustawił się do zdjęcia. *^v^* Nasturcje piękne, szkoda, że zawsze kiedy je miałam na balkonie, błyskawicznie pożerały mi je mszyce (na ósmym piętrze!...).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kolejce po pypcie, dobre. :D
      E, daleko był, takie sztuczki z obiektywem. :) U gospodyni mszyce na róży siedziały, widać nasturcja miała szczęście.

      Usuń

Dziękuję za komentarz