Jestem w delegacji i piszę do Was z telefonu. W delegacji jest wszystko po niemiecku, nawet robótka, a w telefonie wszystko jest okropnie malutkie.
Z trudem znalazłam serek w markecie i zdjęcia w galerii.
Ze słowa pisanego zatem będą więc tylko słowa na zakładkach (bo księgarnię znalazłam stosunkowo szybko), za to sam Goethe jedne napisał, więc to mnie trochę usprawiedliwia.
"Kto nie jest ciekawy, ten się niczego nie uczy"
Goethe
"Książka jest jak ogród, który człowiek niesie w torbie"
Krasnoludek
Pierwszy cytat przetłumaczyłam by Google, drugi sama, więc nie jestem pewna czy nie pomyliłam torby z czymś innym, bo niemiecki podchwytliwy jest i na drzwiach wcale nie każą drukować, ale pchać. (Drück)
W każdym razie, rezultaty tłumaczenia wydają się być śliczne i sensowne, zatem je prezentuję.
Poza językiem (który w sumie też ma swój urok i nawet pewien czar, jak twierdzą znawcy i fani) wszystko w tej delegacji jest malownicze, słoneczne i niespieszne.
Poza lokomotywą, ale to ogólnie wiadomo, że ciężka jest i tłusta oliwa z niej spływa.
Napisałabym czius, ale nie jestem pewna pisowni, więc napiszę zwyczajnie - Cześć!
Dobrej niedzieli!
Gut Sonntag!
Akurat na niedzielę ładnie mówią. :)
Czajka z telefonu, uff
Guten Abend, droga podróżniczko i pracowniczko. A chyba można mówić, że dobrze sobie dajesz radę jak z jedną ,tak i z drugą funkcją. Ale, że robótkę zabierzesz, nie wątpiłam. Ciesz się ładnymi widokami, czytaj po niemiecku, i przypominaj zapomniane słówka. Każda podróż nas wzbogaca. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGuten Abend! Ja nigdy się nie uczyłam niemieckiego, więc jest dla mnie czarną magią. Jedynie znam trochę terminologi elektrycznej. :D
UsuńDziękuję, pozdrawiam!
Piękne zakładki Czajko! Baw się dobrze :) Tschüss, Olimpia
OdpowiedzUsuńDzięki, Olimpio! O, wiedziałam, że skomplikowana pisownia. :D
UsuńŚliczne te biało czarne domy, zawsze je podziwiałam! *^v^*
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak kiedyś koleżanka znająca język niemiecki uczyła nas kilku słów i wielkim zaskoczeniem było jak po niemiecku jest biedronka i motylek - Marienkäfer, Schmetterling!... Te delikatne, zwiewne istoty!... *^O^* Wtedy w kręgu znajomych powstało niesamowicie okropne, krótkie, dosadne i ostro brzmiące przekleństwo po niemiecku - Storch mit Senf..... *^W^* Miłej delegacji!
Tam w ogóle mają śliczne domki. Takie różne i zadbane. :)
UsuńSchmetterling, tak, kto by pomyślał, że to motylek jest. Pozdrawiam!
Jakie ladne tulipanki :)
OdpowiedzUsuńBo na drutach zrobione. :))
UsuńOczywiscie ze ma urok i wdziek i czar! Niemiecki jest taki troche geekowski. Jest jak puzzle z 5000 kawaleczkow, przedstawiajace bardzo kunsztowny budynek z mnostwem rozkosznych szczegolow, ale widac je dopiero gdy wszystkie kawaleczki sa na wlasciwym miejscu. Mysle ze przeszlismy zbyt duza traume, zeby to dostrzegac tak na pierwszy rzut oka. Ale z drugiej strony - to w tym jezyku zaczal sie przeciez romantyzm i filozofia bardzo rozlegla. Ja tam do dzis jak czytam "Wer reitet so spaet durch Nacht und Wind/Es is der Vater mit seinem Kind" to mam ciarki.
OdpowiedzUsuńTylko taki chyba mniej oczywisty. No, Mozart na przykład też był fanem. A słuch miał niezły. :)
UsuńChciałabym kiedyś zwiedzić ten kraj ale pewnie do tego nie dojdzie:) Zwiedzaj do woli i korzystaj z każdej wolnej chwili:) A robótka co to będzie? pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZe zwiedzaniem to nie ma aż dobrze, większość czasu jednak spędzałam w biurze. No, ale troszeczkę mi się udało.
UsuńRobótka to szaliczek, pompony, mitenki ale szczegółowo o niej, jak te upały miną, bo strasznie ciepła jest.
Czyli nie jest tak źle, jak wieszczyłaś:)) PS. Jaki serek!?! Serdel, buła, musztarda i piwo! Koniecznie z papierowej tacki (poza piwem)!
OdpowiedzUsuńO tak, pewien lunch to do dzisiaj pamiętam - karkówka, na niej góra smażonej cebuli, a obok góra smażonych kartofli - bardzo pyszne było. :D
UsuńDwa lata spędziłam w uporządkowanych Niemczech. To był bardzo dobry czas. Teraz jestem w cudnie chaotycznej Azji i też jestem zachwycona. Dobrze, że jest taka różnorodność w świecie. Zakładki jak zwykle u ciebie bardzo ładne. Zresztą, jak widzę teraz zakładki, to od razu myślę o tobie. Fajnie, prawda?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie po bardzo krótkich, ale jakże relaksujących wakacjach:)))
Bardzo dobrze! Też lubię różnorodność, ale Rossmann w tych niemieckich okolicznościach mnie ucieszył - jak w domu się poczułam. :)
UsuńCieszę się, że Ci się podobają i bardzo fajnie,że tak Ci się kojarzy. Pozdrawiam!
Nie taki niemiecki zły i straszny, jak go nam malują. Też nie pałałam szczególną sympatią do tego języka, dopóki nie usłyszałam, jak pięknie śpiewa w nim Aris Sas (nawiasem mówiąc mieszkający w Wiedniu, a urodzony w Nowym Jorku, syn Polki i Greka). Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńTrzeba się chyba osłuchać. To też pomaga. Pozdrawiam! :)
UsuńTo chyba była udana delegacja. Fajnie pracować kiedy można zwiedzać :)
OdpowiedzUsuń