niedziela, 12 sierpnia 2018

Pożytki, przesyty i pocieszenia

"Taka jest treść tej książki. Oczywiście, jej autor nierzadko mija się z prawdą historyczną, lecz nic nie stoi na przeszkodzie, żeby czytelnicy wybrali sobie to, co jest pożyteczne, a resztę pominęli z pobłażaniem."
Biblioteka, Focjusz

Wybierać i pomijać - właściwie jest to doskonały przepis na zawsze zadowolonego czytelnika niezależnie od okoliczności. Czytam niestrudzenie Focjusza, a Focjusz niestrudzenie opisuje swoje lektury i czasem musi być bardziej niestrudzony ode mnie, bo przeczytał prawie całe Zestawienie zwycięzców olimpijskich i kronik Flegonta. Przesyt odczuł dopiero przy sto siedemdziesiątej siódmej, w której między innymi "Hekatomnos z Miletu odniósł trzykrotne zwycięstwo w biegu na jedną długość stadionu, w biegu na dwie długości stadionu i w biegu w zbroi hoplity, Hipsykles z Sykionu zwyciężył w wyścigu długodystansowym, Rzymianin Gajusz - również w biegu długodystansowym".
W przerwach czytam lekturę znacznie mniej wymagającą, idealnie dopasowaną do wysokich temperatur, mniej może stosowną dla poważnego wieku, ale kto powiedział, że w poważnym wieku należy czytać tylko poważne książki? Nikt. A nawet jeśli ktoś powiedział, to albo nie słyszałam, albo nie pamiętam.


Króliczka Piotrusia zauważyłam pewnego razu w księgarskiej witrynie. Było to wkrótce po moim powrocie z urokliwych zagranicznych małych miasteczek i przygnębiała mnie myśl, że moje miasteczko nie ma kolorowych kamieniczek, migotliwych okien z zalotnymi doniczkami, ukwieconych skwerków i fontann w obfitości. Ma natomiast liczne patologie, obdrapane tynki i dziurawe jezdnie. Kiedy więc spojrzałam na tego słodkiego króliczka w niebieskim kubraczku i złotych literkach, od razu kupiłam go sobie na pocieszenie.
Króliczek wydany jest bardzo starannie, ma twardą okładkę z miękką poduszeczką, zdobny w liście grzbiet, zszywane kartki, kolorowe ilustracje na każdej stronie, liczne historyjki z różnymi bohaterami, a przed każda historyjką jest historia jej powstania. Historyjki są autorstwa Beatrix Potter, (która poza pisaniem historyjek o zwierzątkach, zajmowała się hodowlą owiec w Krainie Jezior), powstały na początku dwudziestego wieku a ich bohaterami są głównie myszki, króliki, ropuchy.
Proste przygody, prosty język, ujmujące, pastelowe ilustracje, aczkolwiek elementy grozy też się pojawiają. Pani Potter nie ukrywa faktu, że można być przerobionym na pasztet, trafić do kanapki, albo zostać zjedzonym bez dodatkowej obróbki. (Jakoś nie wiem czemu, ale wizja pasztetu jest dla mnie najbardziej drastyczna.) Groza jednak szybko mija, wszystko dobrze się kończy herbatą rumiankową albo chlebem z mlekiem i jeżynami i każdy ma gustowne ubranka, przytulne łóżko do spania oraz fotel do bujania.

Jeśli więc ktoś ma chęć poczytać coś sympatycznego małym dziatkom lub wnuczętom albo ma potrzebę poprawy nastroju, to historyjki jak najbardziej się do tego nadają.
Książkę zakładałam magnetyczną zakładką z Piotrusiem, którą kupiłam sobie dawno temu ze względu na uroczy obrazek i teraz się okazała jak znalazł:



 Żeby jednak nie ograniczać się do jednego pocieszenia, w ramach pocieszeń dodatkowych, dziergam koc. Taki koc niesie doprawdy wiele pocieszeń; pociesza kolorami, fakturą, niedzielami, które oddzielone godzinami dziergania, ale systematycznie się pojawiają, pomponami, które będą doszyte na brzegach. Jakby i było mało tych pocieszeń do zapisania kolorów użyłam kalendarzyka, z którego normalnie nie korzystam, bo nie mam co wpisywać, a tu siedzę sobie, patrzę jaki mam wybrać kolor i podziwiam rysunki mojego ulubionego grafika.





Jak więc widać, jestem pocieszona na tak wiele sposobów, że właściwie nie przeszkadza mi upał, ani deszcz, ani patologie, ani obdrapane kamienice. Siedzę sobie nad kocem i snuję różne filozoficzne myśli, ale zaraz potem je zapominam, więc nie wiem czy to się liczy, bo w sumie jakbym ich nie snuła. Chyba.
W każdym razie koc w słońcu wygląda mniej więcej tak:


na krześle tak:


Dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny i przemiłe komentarze i chociaż niedziela już się kończy, co jest trochę smutne, to zaraz będzie środa, a środa w tym tygodniu jest bardzo miła, bo świąteczna i to jest prawdziwie pocieszające.
Dobrego dnia! :)

21 komentarzy:

  1. "Zestawienie zwycięzców olimpijskich i kronik Flegonta"? Nie wiedziałem, że już wtedy istnieli maniacy sportowi, dla których liczą się tylko statystyki:)) Co zaś tyczy króliczka, tj. przepraszam Króliczka, to pewnie nie przeczytam, ale dzięki Tobie sięgnę sobie powtórnie po "Wodnikowe Wzgórze":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duch sportowy wiecznie żywy i od zawsze do nas przypisany. Kiedyś jeszcze takiemu zwycięzcy stawiali pomnik, to było piękne. :)
      Ja się wcale nie dziwię, skoro króliczków masz dostatek i pajęczynek ozdobnych w bród.
      A ja może właśnie sięgnę po Wodnikowe Wzgórze dzięki Tobie, bo nigdy nie czytałam, o. Jakoś te ilustracje zawsze dla mnie były dla mnie za ponure.
      Dodam tylko, że okazało się, że nakręcili film biograficzny o Miss Potter - bardzo przyjemny, co prawda trochę za mało o owcach, ale warto obejrzeć. króliczki tam jak żywe no i okoliczności przyrody piękne, bo w końcu Kraina Jezior, uratowana w znacznym stopniu dzięki niej. :)

      Usuń
    2. Umowa stoi. Wzgórze namierzone w bibliotece (ale ono ma 500 stron ponad!)
      :D

      Usuń
  2. Ale dużo już masz tego kocyka!... Dziergasz nie zważając na upały, podziwiam! *^v^*
    A propos Focjusza, ciekawa jestem, czy jak zaczniesz nudną książkę to czytasz ją do końca czy przerywasz i odkładasz (żeby skończyć ją kiedy indziej albo wcale)? Ja, kiedy lektura mnie nie porywa, bez żalu się z nią żegnam, bo szkoda mi czasu na niefajne czytanie, ale mój mąż zawsze kończy każdą książkę, niezależnie od tego na ile jest ciekawa (lub nie).
    Piękne są ilustracje do Królika Piotrusia, to dla mnie taka kwintesencja brytyjskiej literatury dla dzieci! *^-^*~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest fajne w nim, że nie muszę mierzyć ciągle, tylko wiem, że mam od stycznia do połowy maja. :D
      Ja się od niego uzależniłam. Odłożyłam jedwabną bluzeczkę, bo mi za gorąco ją dziergać, a to drapiące, wełniane i mi nie przeszkadza.
      Focjusz (żeby być sprawiedliwym) tak do końca nudny nie jest. Specyficzny jest. Nudną odkładam, nawet nie dlatego, że mi szkoda czasu, ale ja od zawsze czytam wyłącznie dla przyjemności.
      Tak sobie o Tobie myślałam, jak oglądałam film o Miss Potter. :D Piękne są i cieszę się, że do nich dotarłam. dzięki tej zakładce w sumie. ;)

      Usuń
    2. A nie, nie że Focjusz nudny, tylko jego lektury nie zawsze były porywające, a mimo to je kończył, to miałam na myśli! ^^*~~

      Usuń
    3. No tak,prawda, kończył (z wyjątkiem chyba tych olimpiad, które go wynudziły). Ale wtedy ile mieli czasu! Nie mieli internetu, kina, telewizji, mogli sobie pozwolić na czytanie do końca. No i ilu nie mieli książek - ani Don Kichota, ani Prousta. Dużo czasu mieli. ;))

      Usuń
  3. Śliczny kocyk, Czajko.
    Książeczkę ostatnio czytałam synkowi. On docenił obrazki :) Dość długo im się przyglądał.

    Pozdrawiam, Olimpia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Olimpio! Och, ten Twój synek i jego uśmiech. :D
      Pozdrawiam!!

      Usuń
  4. Dzień dobry, Moniko. Czytasz trudną literaturę, po którą w obecnych warunkach nie sięgnę. Nazwiska czy też imiona bohaterów prawie tak trudne jak w serii skandynawskich kryminałów, którymi ostatnio - rozrywkowo - się zachwyciłam.
    Króliczka Piotrusia spróbuję zdobyć po powrocie do Polski, bo wydaje mi się, że będzie "w sam raz" i dla mnie i dla moich wnuczek.
    Tu, gdzie jestem nie ma w środę święta, ludzie będą pracowali, sklepy normalnie otwarte, więc atmosfery święta też nie będzie.
    Kocyk śliczny. Zainspirowałaś mnie do wykorzystania resztek włóczek. Dlatego nie będzie "temperaturowy", raczej "przypadkowo-resztkowy". Ale to dopiero za jakiś czas, po powrocie do domu.
    Pozdrawiam serdecznie; pisz dalej - sprawia mi to wielką radość i jestem wdzięczna Zosi R. za adres Twojego bloga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, Danusiu! (Tak sobie pozwolę, modą internetową, do Ciebie się zwracać). Tak sobie pomyślałam, że o książkach, to przeczytałabym prawie wszystko. :) I o jedzeniu też.
      Króliczek bardzo wdzięczny, więc wnuczkom powinien się podobać.
      Cieszę się, że Cię zainspirowałam i w ogóle bardzo się cieszę, że napisałaś i że dobrze Ci się czyta - od razu stare Chojny mi się przypomniały. Tutaj trochę listów z tamtej epoki:
      http://alezaraz.blogspot.com/2015/11/list-i-kura-prawdziwa-z-kogutem.html
      i moja mama na słonecznym balkonie (tak mi się wydaje, że wtedy dnie zawsze były słoneczne):
      http://alezaraz.blogspot.com/2017/03/przedwiosenne-sentymenty.html
      Pozdrawiam serdecznie i gorąco!

      Usuń
  5. Dziękuję Ci za tak aktualny post o możliwości być spełnionym czytelnikiem przy różnych gustach, i możliwościach. Możemy wybierać,dogadzać sobie i tylko czasu nam może na czytanie zabraknąć, ale przy dobrych chęciach można się jakoś poukładać. Sama przed kilkoma dniami odwiedziłam bibbliotekę, i co chwila rzucam okiem na półkę, gdzie czeka mnie dużo godzin upojenia.
    A co do kocyku to cudownie układają sie kolory To znaczy,że w przyrodzie nie ma niczego przypadkowego. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dziękuję za odwiedziny!
      Osobiście muszę właściwie unikać bibliotek, tyle mam nakupionych stosików do czytania.
      To prawda - przyroda jest niedościgniona w swojej urodzie i harmonii. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Niezmiennie podziwiam Twoje prace ręczne. W tej dziedzinie mam dwie lewe ręce, ubolewam. No i strasznie długo trzeba czekać na efekt:)
    Na pocieszkę czytam sobie "Brombę i innych". Szkoda że jest cienka, bo znam ją na pamięć, ale nie szkodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      Paradoksalnie nie mogę szyć, bo tak się spieszę, że szyję brzydko. A dziergać mogę, bo chyba mam świadomość, że taki urok czekania.
      O, "Bromba" jest dobra na pocieszenia. Muminki zresztą też.

      Usuń
  7. Dziś już czwartek... I zaraz znów niedziela :-) Króliczek Piotruś uroczy i ta zakładka z nim śliczna. U mnie w czytaniu klasyka, czyli "Absalomie, Absalomie..." Williama Faulknera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i znowu początek tygodnia. :)
      Dziękuję! O, Absalomie piękny jest.

      Usuń
  8. Kocyk jest przepiekny, podziwiam ze dajesz rade w upale go plesc:) Ciekawy zestaw ksiazek, ale ja czesto tez czytam dwie zupelnie z innej bajki. Jesli chodzi o Beatrix Potter to kupilam jakis czas ksiazke o jej zyciu, rowniez zpieknymi ilustaracjami, tak sto i na polce i czeka na swoja kolej...mam nadzieje, ze wkrotce:) Serdecznosci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Tak wygląda nałóg właśnie. :)
      Biografia chyba po angielsku? Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Tak po angielsku...sporych rozmiarow i dlatego czeka, bo cos innego wpada mi w rece:)

      Usuń

Dziękuję za komentarz