"Nigdy chyba radość z powodu rzeczy tak lichej nie była równa tej radości, jakiej doznałem, gdym się przekonał, że gliniany garnek przeze mnie wyrobiony stał się wytrzymały na ogien. Z niecierpliwości, aby czym prędzej przystawić go do ognia i ugotować w nim rosół, nie dałem mu nawet dobrze wystygnąć.
Jest w tych rozdziałach Robinsona Kruzoe radość i entuzjazm z odniesionego zwycięstwa nad siłami natury, podziw dla rozumu i potęgi ludzkiego doświadczenia. Rozum ludzki - zapisuje w swym dzienniku Robinson, kiedy udało mu się zrobić pierwszy stołek - jest substancją i początkiem wszystkich nauk matematycznych; stąd każdy człowiek, sądząc zdrowo o rzeczach dających się obliczyć i wymierzyć, może przyjść z czasem do pojęcia i wykonywania dzieł mechanicznych.
Słowa te dźwięczą porywającym optymizmem młodej burżuazji, walczącej o uwolnienie nowych sił wytwórczych i postęp techniki."
Narodziny powieści, albo o Danielu Defoe Wokół literatury, Jan Kott
Z racji remontu siedzę w dużym pokoju, owijam w folię książki wysyłane na pobyt tymczasowy w różne dziwne miejsca i zaglądam do niektórych. A niektóre nawet podczytuję fragmentami. I tak właśnie przeczytałam esej o Danielu Defoe. Nawet się nie spodziewałam, że Robinsona komentował Marks i że miał taki związek z burżuazją, ekonomią. kapitalizmem i purytanizmem. "W tej powieści, tak zupełnie pozbawionej krajobrazów, istnieje porywająca poezja rzeczy"
A ponieważ ja od zawsze uwielbiałam rzeczy, nic dziwnego więc, że Robinson tak bardzo mi się podobał. Do dziś żywo pamiętam radość z tego jego pierwszego działającego garnka. Radość, kiedy zrobił sobie kaftan i parasol. Radość, kiedy z rozbitego statku z mozołem taszczył cywilizowane dobra. Miał odtąd atrament i papier, wino, dziennik pokładowy i chyba Biblię.
Ciekawe, może to właśnie przez rzeczy, Robinson jest jedną z niewielu książek z mojego dziecinstwa, która przetrwała na półce. Mimo tego, że praktycznie nie ma już grzbietu.
Taszczyć rzeczy z mozołem. Jako zagorzała minimalistka ze wstydem muszę przyznać, że dwa dni przeprowadzałam rzeczy z pokoju hobby do dużego pokoju zwanego dzisiaj salonem. Mam teraz widok na książki pod sufit (i na drabinę chwilami), mam włóczki poutykane między ręcznikami i bielizną pościelową, druty poupychane pod ławą i obrazy powykane za fotele. Śpię na górze poduszek ozdobnych niczym księżniczka na ziarnku grochu i pocieszam się, że minimalistyczna jestem na razie w czynnych dwóch pokojach. W jednym pokoju za to nie bardzo.
Nie jest jednak źle, wprowadziłam się z powrotem na swój stary fotel, oparłam nogi na starej pufie, czytam w wolnych chwilach, dziergam kocyk i patrzę na choinkę migającą kolorowymi lampkami.
Staram się nie myśleć, że tuż obok toczy się straszny remont z cekolami i innymi równie nieprzyjemnymi.
Patrzę na kolorową choinkę i myślę, że może przeczytam sobie jeszcze raz Robinsona. Jak już go znajdę w którejś zafoliowanej paczce.
Kotta zakładałam zakładką z rybkami zupelnie nie wiem dlaczego.
Dziękuję bardzo za odwiedziny i przemiłe komentarze, dobrego dnia! :)
Któregoś roku postanowiłam porządnie odkurzyć moją bibliotekę, tzn. wziąć każdą książkę do ręki, wytrzepać, przetrzeć. I oczywiście skończyło się jak u ciebie, zasiadłam z książką, przeglądałąm ją, czytałam. Szybko dałam spokój, bo więcej czytałam niż sprzątałam.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy ja czytałam Robinsona, czy też tylko ogladałam? Nie mam pojęcia.
Pozdrawiam całkiem gorąco:)))
Mnie jednak w większości przypadków udaje się odkurzyć, teraz przez te remonty jestem bardziej skołowana i podatna na pokusy. :))
UsuńChyba czytaną wersję byś zapamiętała, chociaż tyle rzeczy się zapomina, że nigdy nie ma pewności. Pozdrawiam też ciepło +6 stopni :)
Robinsona zupełnie nie pamiętam, choć czytałam na pewno. Chciałabym zobaczyć ten Twój nieminimalistyczny salon - bardzo mi się spodobał z opisu :-)
OdpowiedzUsuńWstawię zdjęcie w następnym poście. :)
UsuńChyba musiałabym portret Daniela Defoe zawiesić oprawiony w złotą ramę, bo mój syn w nastoletnim wieku tylko po przeczytaniu przygód Robinsona polubił książki, i teraz jest "czytającym", co mnie bardzo cieszy.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie fakt, że przeszłaś od wielkich rozmiarów pledów do "kocyków", a chyba zaraz będą maluśkie sukieneczki i sweterki. Pozdrawiam serdecznie.
O, jak to pięknie tak trafić na zachęcającą książkę. :))
UsuńSweterek jak najbardziej mam w planie :)) pozdrawiam!