"Jeśli zaś chodzi o bycie adwokatem, wolałbym tysiąc razy bardziej zostać maklerem giełdowym."
Korespondencja 1887-1905, Marcel Proust Jeanne Weile-Proust
Tak pisał do ojca młody Marcel. Jak dobrze, że nie został ani jednym, ani drugim i jakim musiał być źródłem strapienia dla rodziców. A może nie? Może nie tracili nadziei?
"Moja Kochana Mamusiu, słońce wróciło, niebo jest jasne, ale nie jest ciepło, wciąż wiatr i jezioro w baranki. Wróciłem zarazem do dobrej formy. Znowu obudziłem się bardzo wcześnie, lecz przez zmęczenie poprzedniej nocy z powrotem zapadałem w krótkie drzemki i to bez inhalacji.
Kładę się spać wcześnie."
Złe noce, poranki, duszności, uderzenia gorąca, kolacje, przeciągi, kominki, wilgoć, watoliny, komary, inhalacje, trionale, astmy, kalesony, chałasy z kuchni, ablucje.
Trudne musi być życie człowieka tak wrażliwego, jakim był Marcel Proust. Wszystko, każdy wyjazd, każde śniadanie, każde spotkanie przez pryzmat swojego ciała, swojego samopoczucia, swojego oddechu i swojej temperatury.
Niezwykły związek między "Moim biednym Maleństwem" a "Kochaną Mamusią". Związek pełen czułości, szczegółów zdrowotnych, meteorologicznych, pełen ploteczek, rad, wymówek.
Prześwituje przez te listy tworzywo, jakie potem po literackich metamorfozach objawiło się w "Poszukiwaniu".
"Moja Kochana Mamusiu, (...) jesli chodzi o idee, to wczoraj wieczorem miałem całkiem piękne, naprawdę wystarczająco piękne, jak powiedziałby Shlesinger, lecz wolę aż do momentu, w którym będę mógł im nadać właściwy, literacki kształt, nie wyciągać ich z cienia, bo tylko w nim zachowają świeżość - jak rzeczy, które kładziemy w chłodne miejsce, by je przechować, aż przyjdzie czas ich spożycia."
Czytałam te listy w czas jesienny z ogromną przyjemnością i dość szybko, bo mimo że tom jest opasły, to w środku ma dużą czcionkę, szerokie marginesy i nadzwyczaj drobiazgowe przypisy.
Tegoroczna jesień była mało deszczowa, więc dla równowagi, zakładkę wybrałam z parasolką.
Z szarugami czy bez szarug, każda jesien ma to do siebie, że przemija niespodziewanie i znów przychodzi czas ubierania choinek i dziergania wełnianych kocyków.
Jako świeżo upieczona babcia, choinki ubrałam w grzybki, koniki na biegunach i pingwinki, a kocyk dziergam w kolorze budyniu waniliowego. Na końcach mają być koniecznie pomponiki, bo jak wiadomo, najfajniesze koce są z pomponikami.
Mam nadzieję, że zdążę przed końcem mrozów, bo chociaż kocyk jest małych rozmiarów i przybywa szybko, to na horyzoncie majaczy nowy remont. Czajkomąż,wpadł w dziwne uzależnienie od farb, pędzli i szpachelek, przeprowadziwszy mnie w miarę spokojnie (tylko trzy kryzysy i jedynie dwa płacze pomieszane szlochem) i może nie tyle szybko, co sprawnie przez dwa remonty - jeden w kuchni, drugi w przedpokoju, rozejrzał się bystro po naszym małym mieszkanku i jako kolejne pole działań remontowych wytypował mój pokój do hobby.
Nie wiem zupełnie, jak ja powynoszę z niego włóczkowe narzędzia i książki oraz moje włóczkowe zapasy, które mimo niekupowania i nieustającego dziergania, jakoś wolno nikną. Na duchu podtrzymuje mnie wizja nowych regałów pod sufit i nowej wersalki.
Poza tym, mam nadzieję, że każdy remont, nawet najdłuższy, w końcu przeminie, nastanie ład, harmonia, spokój i porządek, czego i wam życzę w tym nieuchronnie nadchodzącym Nowym Roku.
Dziękuję bardzo za odwiedziny i przemiłe komentarze, dobrego dnia! :))
Masz tyle powodów do radości, że na zbliżający się remont spójrz jako na prezent dla Ciebie, bo mąż chce stworzyć ci idealne warunki do robótek i czytania. Zobaczysz, jak wszystko minie i będziesz zadowolona z wyniku. Życzę udanego roku, bez niepotrzebnych "młynów wietrznych". Radości z wnusi.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo wdzięczna, ale najlepiej jak już jest po remoncie. Bo remontów strasznie nie lubię, tego bałaganu, brrr. :))
UsuńZ jednej strony bym od razu chciała, tak się cieszę na te nowe regały i wersalkę. ;))
Dzięki, dzięki, wszystkiego dobrego też - pozdrawiam serdecznie!
Czajko, wszystkiego najlepszego na Nowy Rok :) Zawsze intrygujesz mnie ksiazkami, ktore czytasz, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego!
UsuńTe Listy fajnie poszerzają spojrzenie na Prousta i na Poszukiwanie, pozdrawiam! :))
Czajkomąż może śmiało do mnie przyjechać i robić remonty - miałby duże pole do popisu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przesyłam uściski.
Och, to było takie moje ciche marzenie - żeby podesłać go jakimś znajomym. :))
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Nowe regały zawsze się przydadzą😉pewnie jeszcze nie jeden kocyk wydziergasz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda, minimalizm minimalizmem, ale na hobby nie można oszczędzać. ;)) Tym bardziej się cieszę, że mam szansę na trzy nowe. :)) Pozdrawiam!
UsuńCzy mi się wydaje, że miałaś już niewielki remont w twoim robótkowym buduarze? Choć podobno zmian nigdy nie jest za wiele. Ja na szczęście narazie mieszkam w wynajętym mieszkaniu i nic nie muszę robić. Natomiast po powrocie czeka mnie odświeżanie całego domu. Napiszę jak Scarlet O'Hara, że pomyślę o tym później.
OdpowiedzUsuńChoinka cudna, pełna bombek i zabawek, które ciężko znaleźć obecnie na drzewkach.
Ja zatraciłam umiejętność pisania listów. Jak się czyta listy Prousta, to żal się rodzi, za tym, że ludzie kiedyś mieli o czym pisać. Nawet o niczym pięknie pisali. Teraz używam prostych, krótkich zdań, byle szybciej.
Miłego dnia :))))
Dobrze pamiętasz, ale to był taki typowo damski remoncik - kupiłam sobie fotel, zasłonki (żeby zakryć ścianę) i wywaliłam starą szafkę. A teraz malowanie, gładzie, nowe wykładziny. I wymiana reszty starych mebli :))
UsuńNajlepiej byłoby zrobić remont zdalny. przyjechałabyś na gotowe. :))
Chyba nam SMSy tak się przysłużyły. Krótkie formy zanikają.
Pozdrawiam serdecznie!
Mnie też się wydaje, że nie tak dawno z dumą pokazywałaś przemeblowanie dość konkretne w Twym pokoiku robótkowym. Ale rozumiem, że przemeblowanie to nie remont, a Czajkomąż robi się nałogowcem dużej klasy. Gdy nasza chałupa się podniszczy, zwrócę się do Czajkomęża w sprawie niezbędnych zmian.
OdpowiedzUsuńSpytam Cię jeszcze, czy czytałaś książkę Jeffreya Eumenidesa "Midllesex"? Bo jeżeli nie, to warto przeczytać.
Ekhm.., Agniecha, pisarz to, nomen omen, Eugenides
UsuńBarbara
Dzięki za korektę, o boska Rabarbaro! Jak nie zrobisz kopiuj wklej to potem masz takie babole.;-)
UsuńTeż się nanosiłam podczas tamtego przemeblowania, ale jednak ściany pozostały nietknięte (czyli brudnawe).
UsuńJa nie wiem, co to będzie, jak się pomieszczenia skończą, a to w sumie niedługo nastąpi (bo jeszcze mamy duży pokój i koniec). Nie jest wykluczone, że się przeniesie z pasją na zewnątrz. ;))
Nie, nie czytałam Midllesex, zapowiada się ciekawie, wezmę pod uwagę, chociaż ostatnio mam skłonności silne do literatury faktu bardziej, niż powieści. Dzięki!
Pozdrawiam serdecznie :))
Jeśli zaś chodzi o nałogi to próbuję powalczyć z nałogiem cyfrozy.
OdpowiedzUsuńCzy to maminsynek ten Proust,bo nie czytałam tej Korespondencji.Pewnie niegdyś listy zastępowały nałóg internetów,albo ćwiczył wykwintność stylu na mamusi;)
Kurcze zazdroszczę,bo Hannomąż pewnie nie odróżniłby pędzla od szpachelki;)
Wnusiątko niech się zdrowo chowa!
Ja tam remonty lubię lubi,bo po nich zawsze jest więcej porządku niż przed no i zawsze się przy okazji coś wyrzuci, a ja wyrzucać uwielbiam.
OdpowiedzUsuńZa Proustem nie przepadam, po tym co o nim piszesz nawet jeszcze mniej, za to przepadam za Twoimi wpisami i zawsze czytam je z dużą przyjemnością:).
Wszystkiego pięknego w Nowym Roku i dużo czasu na hobby w nowym wnętrzu!
Te grzybki na choince... Też takie mieliśmy w domu rodzinnym. I cukierki sople...
Mnie umęcza ten stan chaosu i ta nagość ścian. Brrry. Po remoncie bardzo lubię.
UsuńDziękuję, ja Prousta polubiłam po przeczytaniu wspomnień jego gospodyni. Towarzysko musiał być pełen wdzięku. :))
Lampki - grzybki miałam w dzieciństwie, więc też mi się miło kojarzą. No i lameta była obowiązkowo.
Będziesz miała piękny hobby-pokój, tylko się cieszyć z takiego remontu. Bombeczki na choince urocze, widać, że wybierane z myślą o maleństwie. Dobrego roku 2020 Ci życzę :-)
OdpowiedzUsuńStaram się cieszyć. :))
UsuńDziękuję bardzo!!
Cyfroza, czyli Internet ogólnie?
OdpowiedzUsuńCzy mamisynek, aż się zastanawiałam kilka dni. I chyba nie, trudno w ogóle powiedzieć o kimś takiego formatu, że mamisynek. On już prędzej był tyranem. ;))
Relację z matką miał na pewno złożoną i trudną do określenia.
Bez internetu to było tyle czasu... :)))
Dziękuję, dziękuję!!
a ja uwielbiam remonty!:)
OdpowiedzUsuń