niedziela, 8 grudnia 2019

Niespodziewana zmiana miejsc


"Nazywam się Lisa. Jestem dziewczynką, to chyba od razu widać z imienia. Mam siedem lat i wkrótce skończę osiem."
Dzieci z Bullerbyn, Astrid Lindgren

Jakie to niesamowite, że "Dzieci z Bullerbyn" nie postarzały się w ogóle, są cały czas młode, śliczne i cały czas im wesoło. Nic się nie zmieniło, dziewczynki dalej bawią się w dom, a chłopcy w Indian, czekanie na Gwiazdkę wciąż jest najprzyjemniejszym czekaniem, a droga ze szkoly niezmiennie trwa dwa razy dłużej niż droga do szkoły. No, to akurat chyba się zmieniło, bo dzieci nie chodzą teraz same do szkoły, tylko zostają dowożone przez rodziców. Szkoda, droga ze szkoły była najfajniejsza, wracałam z przyjaciółką, śmiałyśmy się bez przerwy, wchodziłyśmy zawsze do piekarni, czasem kupowałyśmy gorący chleb, a zawsze wzdychałyśmy do kuszących śmietankowych bez z lukrowanym nadzieniem.
Przed klatką schodową siadałyśmy sobie na drążku, fikałyśmy na nim fikołki do tyłu (najbardziej niebezpieczny gatunek fikołków), znowu się śmiałyśmy, wymyślałyśmy różne historie, a chleb na ogół obgryziony był już do połowy.

Ciągle mi się wydaje, że ten czas jest tak blisko, na wyciągnięcie ręki, że dalej jestem blisko Lisy, która śpiewała o kiełbasie dobrze obsuszonej i bawiła się w dom swoimi filiżankami dla lalek, a tymczasem niespodziewanie zupełnie i nagle zostałam babcią. :D


Rośnie nowa, malutka Lisa, a ja mogę zacząć kupować ślazowe cukierki i mówić "ho, ho, ho, dawniej to były czasy!" Zupełnie jak Dziadziuś.
Bardzo mi się podoba ta rola, czytam sobie bezkarnie bajeczki, żebym wiedziała co opowiadać i dziergam małe formaty. Przeważnie różowe.



Na froncie remontowym objawił się koniec (tegoroczny koniec, bo Czajkomąż dziwnie pokochał remonty i zapowiada ciąg dalszy). Przedpokój mam już pomalowany na kolor błękitny, żyrandol stylowy wisi, podłoga prawie jak z desek jest, ale zanim Czajkomąż pogodził się z myślą, że nasza własnoręcznie skręcana szafa, nie jest wciąż tak samo urocza, jaka była 35 lat temu i zadzwonił do stolarza po nową, okazało się, że wszyscy w tym roku chcą nowe szafy i nie wiem, czy nie czeka mnie gwiazdka w pudłach. No nic, przeżyję, wizja nowej, większej i z szufladami (trzy szuflady na szaliki i czapki, jest szansa, że wreszcie się zmieszczę) dodaje mi sił.

Czekam zatem cierpliwie, obmyślam pomału świąteczne bigosy i serniki, wreszcie mogę popatrzeć za okno, a za oknem deszcz i ciemno. Pogoda w sam raz na dobrą herbatę, ciasto drożdżowe z kruszonką, książkę lub film, czego i Wam życzę na przekór wszystkim poniedziałkom.
Dziękuję za przemiłe komentarze i odwiedziny!

A Bullerbyn zakładałam grudniową zakładką zrobioną z pudełka po cynamonowych ciasteczkach prosto ze Szwecji (teraz w Ikei można kupić, jak to nie trzeba podróżować w dzisiejszych czasach)
:))


PS. To na pierwszym zdjęciu, to mój czerwony sweter z surowego jedwabiu, który robię od czerwca (sic!). Ale nie ma co robić dramy, jak mawia dzisiejsza młodzież, już niedługo rękawy. :)

21 komentarzy:

  1. Czajko przeniosłaś mnie w czas dzieciństwa! Dzieci z Bullerbyn i wyrywanie zęba z pomocą nitki😄 pamiętam to poczucie bycia razem z ta gromadką ,wtedy moich rówieśników, z sąsiedztwa! I to poczucie wspólnoty jest chyba tajemnicą nieprzemijającej popularności tej książki. Bycie babcią to podobno wyjątkowe uczucie, ja czekam😄Gratuluję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bullerbyn tak działa właśnie. :)
      Chyba też prostota - prosty (ale wdzięczny) język, proste zabawy i proste przyjemności - to przyciąga i urzeka.
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ta książka jst moją ulubioną z dzieciństwa. Czytałam ją naokrągło. Marzyłam o poczcie sznurkowej, o długich powrotach z koleżankami ze szkoły(szkołę miałam na przeciwko domu). jestem bardzo ciekawa jak odebrałabym ją dzisiaj?
    Gratuluję po raz kolejny zostania babcią. Ja nie wiem, czy się doczekam. Zauważyłam, że coraz bardziej rozczulają mnie małe dzieci, zwłaszcza, że tutaj jst ich mnóstwo, różnych ras i są takie słodkie.
    Pozdrawiam bardzo ciepło:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja miałam pocztę na sznurku! Tylko nie miałam pudełka, ale celofanowe opakowanie. Założyłam pocztę z przyjaciółką, było to niebezpieczne, bo mieszkałyśmy na trzecim piętrze, cud, że nie powypadałyśmy. Potem nie miałyśmy co do siebie pisać. ;)))
      dziękuję bardzo! ja też długo czekałam. Etap rozczulania u mnie trwał i trwał, ale jak widać, nie można tracić nadziei. :)))
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Ach, i jeszcze - myślę, że książka nie traci na wartości. Teraz dodatkowym walorem dla mnie były smaczki obyczajowe, chociaż przyznam, że trudno ocenić, kiedy toczy się akcja. :))

      Usuń
  3. Potwierdzam - dzis wlasnie wolnosc Bullerbyn budzi w dzieciach najglebsza tesknote. Niewykluczone zreszta ze dzieci wiejskie juz wtedy mialy tej wolnosci wiecej niz miejskie. I chociaz moja ukochana ksiazka dziecinstwa pozostaje Tajemniczy Ogrod nadal bardzo plastycznie pamietam czytanie Bullerbyn. Wypozyczylam z biblioteki wydanie z taka sama okladka, kompletnie zaczytane i sie zanurzylam. I pamietam ze wlasnie caly czas towarzyszylo mi poczucie takiej prawdy kompletnej. Tak wlasnie jest - myslalam. I powtarzalam z Lisa jak to bedzie nudno byc duza i nie chciec sie bawic. (A moja corka kiwala tylko glowa kiedy jej czytalam jak to chlopcy wlasciwie nigdy nie sa pozyteczni...) Astrid umiala naprawde oddac myslenie i psychike dziecka, nie mrugala do doroslych.

    Gratuluje Czajko, bedziesz swietna babcia, ta kruszynka ma naprawde szczescie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku dzieci miejskich, dużo zależało od rodziny - czy była babcia, ale z zasady można było dzieci zostawiać same w domu, same chodziły do szkoły, nie było takich obostrzeń jak teraz.
      Tajemniczy Ogród też należy do mojej czołówki (razem z Małą Księżniczką). Prawda, tak tak, książki prawdziwe zawsze wygrywają z czasem.

      Dziękuję bardzo!! :))

      Usuń
  4. jak ujrzałam te maluśkie pantofelki dla "księżniczki" , to zrozumiałąm, że Twoje myśli są teraz nie remontem zajęte.Gratuluję i życzę abyś swojej wnuczce przekazała tą miłość do książek. Jak radosne Was czekają Święta. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Już się szykuję do czytania bajek. :))
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Ogromnie gratuluję wnuczki! Miłego dziergania drobiazgów życzę :)
    "Dzieci z Bullerbyn" to ukochana książka mojego dzieciństwa, absolutny hit nr 1. Mam własny egzemplarz, który dostałam w prezencie na Mikołaja, kiedy miałam 10 lat i leżałam w szpitalu po operacji na wyrostek.
    Rzecz jasna miałyśmy z siostrą pocztę sznurkową, zamontowaną przez naszego Tatę. Tata miał takie metalowe kółeczka, jakby transportowe. Zamontował jedno na balkonie, drugie w oknie w dużym pokoju i przeciągnął sznurek. A my z siostrą bardzo radośnie korzystałyśmy z tej poczty. Moje uwielbienie dla "Dzieci..." było tak bezgraniczne, że któregoś roku, przekonana, że wszyscy kochają te dzieci, przepisałam i przerysowałam fragment tej książki, zmontowałam z tego małą książeczkę (zszyłam kartki nitką) i podarowałam moim Rodzicom jako prezent pod choinkę :) . Moi Rodzice są cudowni, zawsze się cieszyli z takich prezentów, bo myśmy z siostrą co roku im wręczały jakieś "rękodzieło", np. aparat fotograficzny z tektury :).
    W każdym razie kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej jest w moim obecnym domu na porządku prawie dziennym w charakterze "co ja to miałam jeszcze kupić...".
    Dodam jeszcze, że utożsamiałam się z Anną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję bardzo!
      Ooo, to miałaś profesjonalną pocztę! :)) Fajnie, jak rodzice doceniają dziecięcą twórczość. To bardzo wspiera.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Gratulacje!
    My przeczytaliśmy na głos "Dzieci z Bullerbyn" naszej córce tego lata. Na początku była nieco sceptyczna, a ja ją namawiałam "no zobaczysz, zobaczysz jakie to fajne!". A potem, chrypnąc od codziennego czytania ("jeszcze! jeszcze! jeszcze jeden rozdział!") zastanawiałam się, czy było warto. ;-) Ale było, oczywiście. Potem trochę nas ratował audiobook.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      Fajnie czytać dzieciom i wprowadzać ich w nasze wspólne światy. :))
      Ja słuchałam Dzieci czytanych przez Irenę Kwiatkowską - och, jak było wesoło. :))

      Usuń
  7. Oj Czajko, Czajko... Narobiłaś mi ochoty na kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej, a ja w drodze do medyków 200 km od domu i czas tak wymierzony, że trudno będzie do sklepu zajść, żeby sobie dogodzić. Musiałam być bardzo głodna, przy lekturze tego fragmentu, gdyż do tej pory nawet na samo wspomnienie dostaję ślinotoku. A tak w ogóle to gratuluję, Babciu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, czasem książki tak na nas działają - ja byłam zawsze głodna z Sierotką Marysią.
      Dziękuję, dziękuję!

      Usuń
  8. Czajko, gratuluję raz jeszcze! I życzę udanego i wielce przyjemnego kompletowania biblioteczki dla przyszłej słuchaczko-czytelniczki :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, Olu! Oj tak, tak, to bardzo przyjemne i bezkarne w zasadzie. :))

      Usuń
  9. Gratuluje wnuczki. Robienie rzeczy dla maluchów ma swój niepowtarzalny urok.
    Odnośnie książki, to nie mogę się doczekać kiedy moi chłopcy zaczną przygodę z dziecmi z Bullerbyn *w planach jako lektura na wakacje*, gdyż na razie czytamy "Plastusiowy pamiętnik"
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! To prawda, bardzo słodkie są takie ciuszki. :))
      Plastusiowy Pamiętnik też bardzo lubiłam. :)) Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za komentarz