Katharsis O uzdrowicielskiej mocy natury i sztuki, Andrzej Szczeklik
Konieczności bywają różne - mniej i bardziej wzniosłe, życiowe, egzystencjalne i całkiem przyziemne. Całkiem remontowe.
Konieczność remontowa jaka jest, każdy widzi. Straszna, nieprzytulna, wszędzie kurz, pył i zniszczenie. Wbrew naturze jest i wbrew sztuce. Wtedy najlepiej znaleźć sobie kątek najmniejszy chociaż i okopać się, ogrodzić. W pracy okopałam się chemią.
W domu okopałam się książką doktora Szczeklika.
Jaka to była przyjemność zbawienna uciec od szpachli, pędzli, wylewek, gipsów w świat kultury i erudycji. W świat harmonii, rytmów, piękna i cierpienia. W świat ręcznie wklejanych ilustracji.
Jest nie tylko napisana prostym, subtelnym językiem, ale i pięknie wydana. Każdy rozdział ilustrowany, każdy cytat opisany. A cytatów jest wiele najróżniejszych i w sposób jak najbardziej naturalny wplecionych w nurt rozmyślań o zawodzie lekarza, o leczeniu, o medycynie.
Warto je przeczytać nie tylko w czas remontu, bo doktor Szczeklik był pięknym człowiekiem. I piękne są jego rozmyślania.
W czas remontu dziergałam skarpetki. Skarpetki jako forma nieduża i zgrabna daje nam poczucie panowania chociażby nad ułamkiem chaosu.
Zapakowane na prezent (kokardka jest w kolorze mojej wyremontowanej kuchni, a pędzel - no wiadomo, w remoncie niezbędne akcesorium). Mam nadzieję, że równie dobrze się noszą, jak się dziergały. Są to skarpetki skrętki i byłam zachwycona sposobem nabierania włóczki, który bardzo słusznie ma w nazwie słowo "magiczny" Judy's Magic Cast-On.
Chyba nie zapisałam rozmiarów drutów, bo zeszyt miałam zafoliowany razem z zakładkami, więc książki też nie zakładałam niczym. Teraz już odfoliowana, wracam powoli do rzeczywistości, powoli, bo Czajkomąż nieśmiało szura szpachelką po przedpokoju i widzę, że ma chęć przedpokój wyremontować też. Sam przedpokój chęć ma jak najbardziej już od dawna. No trudno, tym razem nie dam się tak łatwo wytrącić z rzeczywistości.
Na zakończenie seria "Przed" i "Po". Sama nie mogę w to uwierzyć, jak okropnie miałam przed i jak ślicznie mam po. Warto było przesiedzieć w zapylonym kącie.
Mam szuflady!
I mój koszmar, czyli peerelowski kominek, teraz mam prawie metr blatu roboczego więcej:
Z tej radości wydziergałam swojej kuchni na drutach ściereczki.
I tym optymistycznym akcentem pozdrawiam was bardzo serdecznie i jesiennie. Dziękuję wszystkim za odwiedziny i komentarze, dobrego dnia!
Ciężko było ale teraz masz ładnie. I możesz siadać wygodnie i dziergać do woli. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeraz to mogę nawet w kuchni dziergać. Tak mam elegancko. :))
UsuńPozdrawiam serdecznie!
No to teraz znamy powod Twojej tak dlugiej nieobecnosci...jestes usprawiedliwiona ;) Remonty zawsze sa uciazliwe, ale werte radosci jaka mamy juz po zakonczeniu i ogarnieciu calego balaganu. Kuchnia sliczna i przytulna. Ksiazka zupelnie mi nie znana, ale Ty zawsze potrafisz bardzo zachecic. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, uciążliwe. Powinni wymyślić jakieś bardziej cywilizowane metody. ;))
UsuńDziękuję! Pan profesor Szczeklik wart czytania - to był bardzo pozytywna i kulturalna postać. W dodatku obracał się w elitach krakowskich - Szymborska, Tischner. Przedmowę do książki napisał Miłosz, więc wiesz :))
Pozdrawiam!
Kusisz mnie ta ksiazka, zapisze sobie tytul na kiedys, bo teraz cale sterty czekaja na przeczytanie:)
UsuńAch, jak Ci zazdroszczę :) Ja nie wiem kiedy odważę się ruszyć moją kuchnię, ale to będzie bolesne, bo będzie trzeba pozbyć się pieca-platy , który jest ogromny i ma już popękane kafle. Jedyne co mi się podoba w obecnej mojej kuchni to przestrzeń i kolor ścian - groszkowy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
:)) Ja się zbierałam z sześć lat. Przestrzeń w kuchni jest jednym z ważniejszych parametrów. :))
UsuńTrzeba przyznać, że to chyba obok łazienki najgorsze pomieszczenie do remontu.
Gratulacje z powodu zakończenia pierwszego etapu i cieszę się razem z Tobą, że masz tak przytulną kuchnię. Na pewno przedpokój "pójdzie" szybciej. Skarpety oczywiście jak najbardziej na czasie, bo nie znam nikogo, kto nie przyjąłby z zadowoleniem takiego prezentu. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję!
UsuńI miałaś rację, Honoratko - wyrzuciłam jeszcze kilka toreb starych gratów. :))
UsuńZastanawiałam się właśnie, co u ciebie nastała taka cisza. Bardzo się ciesze, że to taki przyziemny, ale w efekcie jaki piękny powód. Fajnie,że pokazałaś zdjęcia przed i po. Ja, bardzo nie lubię remontów (od dobrych kilku lat z krótkimi przerwami, ciągle remonuję dom), ale lubię ten moment, kiedy jest juz koniec i jest czysto i ładnie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że wróciłaś:))
Też nie lubię tego chaosu. Ale tu już nie miałam wyjścia - było fatalnie. Zdjęcia przed trochę się wstydziłam umieścić, ale co zrobić, tak miałam. Widać różnicę. :))
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję!
Przepiękny kontrast, zdjęcia "przed" i "po" uwielbiam, można się napawać do wypęku! Moja kuchnia nadal czeka na jakiś pomysł - w tym przypadku mam pomroczność ciemną, nawet nie jasną.
OdpowiedzUsuńI moje mieszkanie marzy o remoncie, a nawet się go dopomina, tyle że ja zabieram się do niego jak pies do jeża, bo przeraża mnie remontowy bałagan i nie przekonuje mnie nawet to, że później będzie pięknie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)