niedziela, 8 marca 2020

Gapić się w niebo

"Leżała na wznak i gapiła się w niebo. Ostre źdźbła kłuły jej ramiona. Chciała, żeby sklepienie niebieskie spadło na nią, takie miękkie jak czyste prześcieradło, którym w soboty Kate Clancy zaściełała wysokie drewniane łóżko. Wenus już wzeszła. Po jednej stronie nieboskłonu widziała Krzyż Południa, siedem gwiazd z konstelacji Plejad. Johnny, chłopak stajenny, powiedział jej, że te gwiazdy były kiedyś siedmioma siostrami Atlasa. Lyndon czuła, że mogłaby poszybować ku błękitnej czaszy w górze. Mama ostrzegała ją, że jeśli nie będzie uważała, jej włosy zahaczą o gwiazdy. Chciała w to wierzyć, ale jej mama czasami wymyślała niestworzone historie. Lyndon nigdy nikomu się nie zwierzyła, że słyszy śpiew gwiazd. Najbardziej kochała Plejady."
To ona napisała Mary Poppins. Życie P.L. Travers; Valerie Lawson

Zaraz po pracy mogę się bezkarnie gapić w niebo. Nic nie malujemy, nie gładzimy, nie składamy mebli, nie przycinamy po nocach wykładziny. Jest dziwnie cicho, kiedy nie szurają szpachelki ani pędzle, a książki stoją w porządku na półkach. Mogłabym gapić się w niebo, ale w mieście, nawet takim małym, nieba za bardzo nie widać. Patrzę więc na pomalowane ściany i trochę czytam.
Prosto z książek o Mary Poppins trafiłam na biografię jej autorki. P.L. Travers mówiła, że życie kobiety dzieli się na trzy etapy: „nimfy, matki, matrony”. I chociaż każdy etap może mieć swoje powaby i piękna, to jednak w przypadku Pameli, najpiękniej było na początku, a potem już było coraz smutniej, dziwniej i ciemniej.

Wędrowałam z nią długo poprzez australijskie miniaturowe parki, zmyślone "grimy", gwiazdy, banki, teatry i tańce.
"Lyndon była skazana na to, by kochać, a nie być kochaną. Wiedziała, że osoby kochane mogą „siedzieć na kolanach czasu”, podczas gdy te, które kochają, muszą patrzeć, modlić się i same mielić swoje ziarno".
I potem z nią wędrowałam aż do Anglii, gdzie wykrystalizowała Mary Poppins i do Ameryki, gdzie wykrystalizowała się z P.L.Travers matrona.
"Bujany fotel „bardzo wiele dla mnie znaczy. Siedzenie w bujanym fotelu to jak siedzenie na koniu na karuzeli, nawet jako dziecko czułam, że dokądś jadę, a kiedy muzyka cichła i musiałam zsiąść, czułam ten sam żal jak wtedy, kiedy zachodziło słońce. Bujając się, mogę dotrzeć niemal wszędzie”
"Stara kobieta w bujanym fotelu... jest jak tykający zegar ziemi."

Na koniec nawet ten fotel jej nie mógł pocieszyć.
"Travers powiedziała kiedyś, że u podstawy wszystkich wesołych książek tkwi smutek. Musiała mieć na myśli swój własny. Bo życie Pameli Travers obfitowało w smutne chwile. Wiedziała, że „czara smutku jest zawsze pełna. Dla dorosłego to dzban, dla dziecka naparstek, ale zawsze jest pełen”
Valerie Lawson napisała, że "Jej [Pameli] życie okazało się znacznie bogatsze, niż przypuszczałam. Moje życie wzbogaciło się dzięki napisaniu tej książki."
No i moje chyba też. Lubiła bajki, siebie nie dała lubić.

Poza niegapieniem się w niebo i czytaniem, wreszcie znalazłam druty. I zaczęty w czerwcu sweter. Sweter jest na etapie skończonego korpusu i niezaczętych rękawów. W notatkach powinnam mieć zapisany numer drutów i rozmiar swetra. Szybko się okazało, jak nieopatrznie i niefrasobliwie nie zrobiłam żadnych notatek. Muszę więc robić na oko, co mnie tak przygnębiło, że zabrałam się do zrobienia małych ściereczek.


Przygnębiły mnie też nieco rozmiary moich włóczkowych zapasów, które zajęły całą nową szafę i jej okolicę, ale tu nie mam innego wyjścia, tylko po prostu produkować. I produkować. I produkować.
Poza tym zainteresowałam się bentowaniem, w związku z czym moje poranne wyjścia do pracy poprzedzone są godzinami krojenia i gotowania,


Gdzie się podziały dawne kanapki, aż chciałoby sie zanucić. Owinięte były w papier śniadaniowy z rolki, posmarowane były masłem i przełożone serem albo kiełbasą szynkową.
Nowe czasy, nowe mody i nowe lunchboxy. :))



Dziękuję bardzo za odwiedziny i przemiłe komentarze, dobrego dnia! :)

23 komentarze:

  1. No tak, to ja już chyba jestem matrona. Nazwa jest koszmarna. No, ale cóż, chłopcy spod skrzydeł wyfrunęli już jakiś czas temu, więc matką jestem od telefonu do telefonu. O nimfie to nawet nie pamiętam, że kiedys byłam:) Bento jest fajne, ale wymaga codziennej rutyny, dyscypliny. Bardzo mi się podoba, ale musiałby ktoś mi przygotować te cudne dania. Kiedyś próbowałam i dałam radę tylko przez kilka dni. Jakaś leniwa jestem
    Jeśli chodzi o zapasy, to chyba każda z nas ma ten sam problem. No, chyba poza moja synową, która ma tylko wełnę na bieżącą robótkę i ewentualnie jedną do przodu. Niesamowite:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, nieco pompatyczna :))
      Zobaczę, jak u mnie się sprawdzi - najgorsze dla mnie to konieczność kupowania wielu produktów. W razie jak się zmęczę, to będę w bento nosić kanapki - w stylu zero waste. :))
      Na razie właśnie mnie dyscyplinuje - przy czym dotyczy to też ilości jedzenia. :))
      Też bym tak chciała, ale niestety. Najgorsze w tym jest to, że nie mogę ich oddać, bo w każdej włóczce widzę potencjał. Tylko kiedy je wszystkie przerobię? :))

      Usuń
  2. Już pisałam na niebieskim portalu, że też właśnie przeczytałam biografię Pameli Travers! Miałam dziwne wrażenie, że autorka nie lubi swojej bohaterki. Obejrzałam też film z Emmą Thompson "Saving Mr Banks" i mam dość mieszane uczucia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja odniosłam takie wrażenie od pewnego momentu, konkretnie od chwili, kiedy Mary Poppins stała się znana. Wcześniej bardzo ciepło o niej pisała. Przyznam, że mnie niechęć się też udzieliła, kontrowersyjna dla mnie była sprawa adopcji jednego z bliźniaków. No ale też jej współczułam tych wszystkich lęków. Film mam w planie.

      Usuń
  3. Ha, człowiek się uczy całe życie;) Od 3 lat robię mężowi do pracy lunch boxy z sałatkami itp a nie wiedziałam, że to się zwie bentowanie ;)
    Co do zapasów włóczkowych to u progu swej przygody z drutami i przy pierwszych próbach robienia chusty stanęłam w sytuacji wprost przeciwnej: w pewnej chwili skończyły mi się moje resztkowe zapasy włóczki i nie mam z czego robić! A czasu na wyprawę do sklepu chwilowo brak...Więc czekam ja i czeka chusta;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zupełnie tak samo, jak z tym mówieniem prozą. :))
      A z czego robisz chustę? Może mam coś pasującego :D

      Usuń
  4. A ja nie mam żadnych problemów z zapasami. Nawet najmniejsze resztki filcu są wykorzystane do zabaw i prac z synkiem. Ostatnio prosił mnie, żebym uszyła mu motylka, później rybki, a teraz on wykleja całe "akwarium" ze stworami morskimi i rybami filcem i papierem. Dużo mamy frajdy z wykonywania takich prac :)
    A co do Travers, to strasznie się zawiodłam jej biografią.

    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to masz fajny przerób :))
      Dlaczego? Mnie się wydała raczej rzetelna. Jedynie straciłam do Travers sympati, a czytało mi się dobrze.

      Usuń
    2. Właśnie dlatego zawiodłam się na biografii, sądziłam, że autorka Mary Poppins będzie sympatyczniejszą osobą, a tu taki zawód. Ale książka dobrze napisana, chociaż jak teraz tak sobie myślę, to chyba jeszcze bardziej zrobiła na mnie wrażenie biografia naszej polskiej autorki Wandy Chotomskiej (autorstwa Barbary Gawryluk).

      Usuń
    3. Dzięki za polecankę! Coś chyba jest z autorami książek dla dzieci, którzy nie godzą się, że są autorami książek dla dzieci. :)

      Usuń
  5. Oj, to jestem ciekawa Twoich wrażeń z filmu i nie będę na razie nic o nim pisać, żeby nie wpływać na odbiór :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż obejrzałam od razu. Bardzo mi się podobał. Zwłaszcza, jak żałowała A.A. Milne'a i posadziła Myszkę w kącie, żeby nabrała smaku (Myszka Mickey była bojkotowana przez Szancera i jego kolegów, jako szczyt bezguścia). Emma Thompson świetna, Tom Hanks też. Podobało mi się przeplatanie wątków australijskich z amerykańskimi - dodało to dramatyzmu, chociaż wątek z ojcem był nieco wyidealizowany.Podobali mi się bracia i ich piosenki oczywiście, bardzo chwytliwe. I uważam, że "Ratując pana Banksa" świetnie mi uzupełnił biografię i "Mary Poppins" z Julie Andrews (który też obejrzałam z przyjemnością, a Dym dymi mi do tej pory brzęczy w uchu).

      Jednak trudno się nie oprzeć wrażeniu, że film też był w stylu Disney'a - wygładzony. I miał dobre zakończenie, słowa na temat późniejszych awersji Travers do Disney'a. Szczęściem dla Mary Poppins, nie została tak wykorzystana i popsuta, jak Kubuś Puchatek. Jednym słowem klasyczny film rodzinny ku pokrzepienie serc.
      A dlaczego Ty miałaś mieszane uczucia? :)

      Usuń
  6. A ja myślałam, że trzy etapy w życiu kobiety to Pampers, Always i Corega Tabs :-DDD

    Podoba mi się ściereczka, ma fajny wzór. Na diecie pudełkowo-kanapkowej (choćbym nie wiem jak się starała i co i ile zjadła, bez kanapki będę głodna) jestem od pięciu lat, ale szaleć nie mogę, bo paradoksalnie nadmiar błonnika mi szkodzi, więc muszę uważać z jego ilością (dolna granica normy).

    Serdeczności :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pasuje. :))
      Bardzo lubię ten wzór - z gatunku wzorów tkanych.
      U mnie to nie tyle jest dieta, co wyeliminowanie pakowania w folijki czy papier. A przy okazji, jak są takie zgrabne te pudełka, to próbuję właśnie coś bardziej kolorowego niż kanapka. :))
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. U Ciebie to też dieta, bo dieta to nic innego, jak sposób odżywiania, tyle że słowo to najczęściej kojarzy się nam z odchudzaniem lub zmianą żywienia ze względu na stan zdrowia.

      Usuń
    3. Tak, masz całkowitą rację. :))

      Usuń
  7. Znam te uczucie, kiedy się patrzy na świeżo malowane ściany i sufity, na nowo ułożone "tylko" potrzebne rzeczy i myśli się, jak mogłam kiedyś odkładać remont? Teraz możesz planować jakiś inny wielki projekt. Bardzo dobry pomysł na pudełka, i estetycznie to wygląda. Życzę udanego przerabiania zaległych włóczek, i dobrych nowin. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Czas na duże projekty. Ręce zajęte i głową czymś przyjemnym:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  8. Ja ostatnio podsumowałam moje zapasy materiałowe i trochę się zawstydziłam... Tym bardziej, że teraz nie we wszystkim widzę potencjał i w sumie nie wiem, po co kupiłam niektóre z nich, ech... Ale cóż, trzeba przerabiać na sukienki! *^v^*
    Myślałam ostatnio, żeby wrócić do robienia bento, mąż nawet przypomniał, że kiedyś dostawał pudełka do pracy, i właśnie kiedy miała się za to znowu zabrać to przyszedł wirus i od dwóch tygodni Robert pracuje z domu! *^0^*
    Uwielbiałam Mary Poppins i czytałam jej przygody wielokrotnie, ale po Twojej recenzji nie wiem, czy chcę poznawać autorkę, skoro nie lubiła swojej bohaterki, hm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zawstydziłam. Co gorsza, nawet jeżeli w danym momencie nie widzę potencjału w włóczce, to wiem z doświadczenia, że ten potencjał jest. Tak samo jak w moich przeterminowantych drożdżach, z których upiekłam przyzwoite bułki. Tylko trzeba go odszukać. A co za tym idzie, nic się nie nadaje do wyrzucenia/oddania. :))

      Moje bento też mieszka tymczasowo w szufladzie.
      Travis nawet chyba lubiła Mary Poppins (nawet chyba widziała w niej więcej, niż przeciętny czytelnik). Ale ją samą trudno lubić. :)

      Usuń
  9. Ojej, przepraszam, że dopiero teraz, nie zauważyłam Twojej odpowiedzi!
    No to tak :) zaczynając od tego, co mi się podobało: zgadzam się z Tobą, że odtwórcy głównych ról byli absolutnie wspaniali i w ogóle cała część o kręceniu filmu bardzo mi się podobała, była zabawna, dynamiczna i fajnie pokazywała filmową "kuchnię", chociaż trochę przechodziła do porządku dziennego nad tym, że Mary Poppins przytrafiło się dokładnie to, czego autorka się obawiała ;)
    A to, co mi się niezbyt podobało, to właśnie wątek australijski, a właściwie takie sugerowanie przez cały czas, że Pamela tak naprawdę niczego nie wymyślała, tylko przekształcała twórczo to, co się jej w prawdziwym życiu przydarzyło. I dlatego tak walczyła, żeby nic nie zmieniać. Może tak jest po trosze z każdym autorem, że przepisuje po swojemu rzeczywistość, ale ja jednak wierzę w wyobraźnię i kreowanie nowych światów. I w prawo autora do bronienia własnej twórczości.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej, przepraszam, że dopiero teraz, nie zauważyłam Twojej odpowiedzi!
    No to tak :) zaczynając od tego, co mi się podobało: zgadzam się z Tobą, że odtwórcy głównych ról byli absolutnie wspaniali i w ogóle cała część o kręceniu filmu bardzo mi się podobała, była zabawna, dynamiczna i fajnie pokazywała filmową "kuchnię", chociaż trochę przechodziła do porządku dziennego nad tym, że Mary Poppins przytrafiło się dokładnie to, czego autorka się obawiała ;)
    A to, co mi się niezbyt podobało, to właśnie wątek australijski, a właściwie takie sugerowanie przez cały czas, że Pamela tak naprawdę niczego nie wymyślała, tylko przekształcała twórczo to, co się jej w prawdziwym życiu przydarzyło. I dlatego tak walczyła, żeby nic nie zmieniać. Może tak jest po trosze z każdym autorem, że przepisuje po swojemu rzeczywistość, ale ja jednak wierzę w wyobraźnię i kreowanie nowych światów. I w prawo autora do bronienia własnej twórczości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi. :)
      W sumie ja też trochę tak uważam - że twórca przekształca. Co w ogóle nie oznacza, że nie cenię i nie zachwycam się. To tak jak z pieczeniem - jeden z tej mąki co ma upiecze tort, drugi zakalca. W sumie przy takim spojrzeniu granica między tworzeniem a przekształcaniem jest cienka. No ale zawsze jest ta wyjściowa mąka - uważam, że nie można upiec z niczego. Dla mnie życie i rzeczywistość jest mąką artysty. :)

      PS. Prawo - tak, jak najbardziej, o ile ma rację. ;))

      Usuń

Dziękuję za komentarz