"Być może coś się kryło w tych haftach, pomyślał hrabia, jakaś łagodna mądrość, którą zdobywała wraz z każdą pętelką."
Dżentelmen w Moskwie, Amor Towles
nie tak dawno koleżanka zapytała mnie, w jaki sposób kupuję włóczki - czy najpierw mam konkretny plan, co zrobię, czy kupuję włóczkę, bo mi się podoba, a potem obmyślam, co z niej zrobić?
Po dłuższym namyśle doszłam do wniosku, że właściwie odpowiedź może być tylko jedna - kupuję włóczki w sposób nieumiarkowany.
Na chustę za dużo, na sweter za mało, jeżeli łączyć, to albo nie pasują grubości, albo nie pasują kolory. Oszołomiona tym marnotrawstwem, zaczęłam intensywnie myśleć i przypomniał mi się wtedy resztkowiec Małgosi, który rok temu zaczęłam robić i przestałam, bo powyciągałam wtedy jakieś grube akryle i nie bardzo mi się podobało. Teraz natomiast pojawiła się wizja swetra miękkiego, szlachetnego nie z resztek co prawda, ale nie byłam aż tak drobiazgowa. Łatwo nie było - trzy dni w pocie czoła dobierałam włóczki - przeważnie wychodziło dziwacznie i zupełnie inaczej niż się spodziewałam. Każda próba kosztowała mnie godziny przewijania długaśnych precli w kłębki. Pięć razy chciałam się poddać, pięć razy stawiałam się do moralnego pionu, z frustracji zaczęłąm myśleć (to myślenie całkiem jest przydatne) i przypomniało mi się, że oprócz nieresztkowych precli mam resztki (nie takie małe) po mojej merinowej Tancie. Wzięłam Tantę, dołożyłam nieresztki i zagrało! Okazało się zresztą, że Tanta ma prawie identyczne odcienie jak moje precelki i czy to nie przyjemny zbieg okoliczności?
Chciałabym napisać, że dalej poszło jak z płatka i szybko, no ale wiadomo, nie poszło - dziergało mi się jakoś wolno i nieśmiało.
W dodatku miałam wizytę wnuczki i wszystkie miśki wyległy na jej powitanie, natomiast w czasie wizyty nie miałam w ogóle drutów w rękach, tylko miałam na przykład takie ulice Czereśniowe, które serdecznie polecam dla dzieci - są świetne, historii w nich jest masa i można opowiadać godzinami.
Wszystko ma jednak swój koniec, nawet oba rękawy w swetrze, które zakończyłam świeżo znalezionym sposobem - jest tak dziwny, jak sięganie do lewego ucha przez prawe ramię, więc zrobiłam próbkę i dopiero wtedy się przekonałam, że działa - efekt widać trochę na pierwszym zdjęciu - nie rozpycha robótki i jest super elastyczny i nawet lekko ozdobny, jako taki skręcony łańcuszek.
Poza intensywnym myśleniem nad włóczkami, zapuściłam sobie pandemiczny kok niczym mgiełki nad rzeką
oraz na kanale ojca Adama Szustaka dowiedziałam się o fantastycznej książce i natychmiast ją kupiłam w sumie bez powodu. Ja właściwie, gdybym miała być szczera, wierzę troszeczkę w dobre duszki książkowe, nieraz co prawda przysypiają gdzieś w kącie, ale nieraz są czujne i to był właśnie ten raz. Wszystko właściwie było na nie - Moskwa, rewolucja, amerykański autor, moja kolejka do czytania, moje niekupowanie. Wbrew kolejce od razu jak ją kupiłam, od razu też przeczytałam i jaka to jest piękna książka. Rewolucja nie ma znaczenia (to znaczy ma, ale nie kluczowe), Moskwa też nie ma znaczenia (jeśli się nie ma ochoty na Moskwę, to tej ochoty się i tak nabierze), amerykański autor to już znaczenia nie ma w ogóle (jego amerykańskość na urodę książki nie wpłynęła wcale).
To jest taka historia, która jest piękna sama w sobie, zupełnie niezależnie od okoliczności. Od razu praktycznie zapatrzyłam się w hrabiego Aleksandra Rostowa, w jego rodzinną wieś, w jego rodowe biurko, w jego książki, w jego aperitify, w jego przyjaciół, w jego gry, w jego dobroć i przyzwoitość.
Dżentelmen to takie idealne spojrzenie refleksyjne na ludzi, na historię, na los - idealne bo nie przytłacza filozofią, jest tu refleksja, ale jest też dobry obiad z dobrym winem.
No i jaka cudna gra tu jest (w ogóle wszystko w tej książce ma dobry smak) - nazywa się zwyczajnie zut, ale tak sobie myślę, że mogłaby śmiało zastąpić na przykład Dixita (w dodatku nie wymaga akcesoriów) - podajemy hasło - na przykład słynne dwójki i szukamy po całym świecie - Flip i Flap na przykład. Albo Czerwone i Czarne. Albo pies z kotem. Albo książka z fotelem (no dobrze, może akurat ta dwójka nie jest taka oczywista, ale jaka przyjemna).
Wracam do swojego resztkowca, któremu brakuje tylko kawałeczka na dole i nawet jest szansa, że zdążę się w niego ubrać zimą, a zima jak najbardziej jest.
I nawet słońce było widać.
Dziękuję bardzo za wizyty i przemiłe komentarze, dobrego dnia!
U rękodzielniczki muszą być zapasy! W końcu zawsze się mogą przydać akurat takie włóczki/papiery/cekiny, których normalnie nie używamy, a potrzebujemy już, teraz, natychmiast!
OdpowiedzUsuńKoczek uroczy :) A wizyta wnuczki zapewne odbyła się w pełni radości :) Ja polecam serię książek Rok w (lesie, przedszkolu, mieście itd.). Mimo, że mój synuś ma 4 lata i ogląda te książki od 2 lat, to nadal znajdujemy mnóstwo radości z oglądania i opowiadania sobie tych książek. Na dodatek dzięki zdobywanej wiedzy, te historie się rozrastają.
Dżentelmena mam cały czas w planach czytelniczych...
Buziaki Moniczko.
To prawda, jednak wolałabym takie pięć razy mniejsze :D taka ilość mnie trochę onieśmiela. No ale mieszczą się, nie wyłażą na pokój, więc nie narzekam.
UsuńDziękuję! Oj tak, to było kilka dni bardzo radosnego gotowania, malowania, czytania i biegania od okna do kanapy. Rok w lesie oczywiście też mam, na razie wnuczka za malutka, ale też czytałyśmy. Muszę się rozejrzeć za pozostałymi częściami.
Warto te plany dla niego trochę nagiąć, naprawdę. Ja postawiłam szóstkę.
Buziaczki!!
Ja się opanowałam jeśli chodzi o zapasy. Sporo wyrobiłam i zrobiło mi się miejsce w szafkach😁ten resztkowiec będzie świetny. Lubię takie pasiaste cuda. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też jestem ok trzech lat chyba opanowana - trochę tylko w pierwszej izolacji popłynęłam zakupowo - no ale jednak stare grzechy siedzą w pudłach i się nie chcą przerobić. No ale jak przerobiłaś, to musiałaś znaleźć miejsce dla gotowych wyrobów? Czy robiłaś i wydawałaś?
UsuńDziękuję! Fajnie w nim się czuję i na pewno jeszcze skorzystam z tej konstrukcji już do normalnego swetra :)
Pozdrawiam serdecznie!
Zapasy masz całkiem niezłe. Lubię takie. Duże. Interesujące.
OdpowiedzUsuńDo Malezji przyjechałam z jednym pudłem bawełny, jedwabiu i cienkich nitek na szale. I co? Mam teraz 4!!!!
I narzekam, że nie ma tutaj jakościowych włóczek. Hahaha, kogo ja oszukuję!
Sweter będzie naprawdę ładny. Opłacało się dumać nad kolorami.
O dżentelmenie słyszałam same pozytywne opinie. Kiedy przeczytać te wszystkie książki? Ciągle czytam, słyszę, że tę warto i tamtą. Kindle puchnie, a ja zaraz wracam i obawiam się, że półki będą się zapełniać:)))
Odkąd są uporządkowane, to też je lubię, można sobie do nich chodzić jak do sklepu.
UsuńDziękuję! Kluczowe w tym resztkowcu jest wybranie nitki głównej, dopóki nie wpadłam na to merino Marte, to naprawdę efekty były bardzo mierne. To w ogóle ciekawe - jak z określonego produktu można uzyskać tak różnorodne efekty - z jednej strony to jest onieśmielające, bo z tej samej włóczki ktoś zdolny zrobiłby cudeńko, ale z drugiej strony właśnie dodaje sił do próbowania, bo wiedziałam, że mam duży potencjał (w włóczce).
Dżentelmena naprawdę polecam - to jest bardzo odświeżająca lektura - tak naturalna i pogodna mimo tego, że nie unika trudnych tematów - jest izolacja, jest Syberia, reżim. No i mnie gnała też przez nią ciekawość jak potoczy się fabuła. No i szybko się ją czyta :)
Fajne lektury dla brzdąców. Wzruszające są też bajeczki Beatrix Potter np.o krawcu z Gloster,króliczku.
OdpowiedzUsuńŁadnego dzionka.
I śliczne obrazki - takie w moim stylu, jak mówiła moja babcia - takie wyraźne. Mam na razie jedną - o króliczku - ślicznie są wydane :)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Tak,śliczne obrazki.Chyba ilustrowane przez samą Beatrix 🐰;)
UsuńA ja też oglądałam o niej film i czytałam "Życie pasterza" - autor pisał o niej, bo ona ukochała krainę tysiąca jezior i walczyła o tamtejsze farmy. :)
UsuńŚwietny sposób magazynowania cudnych zapasów! Niby schowane, ale zawsze można zerknąć na swoje ssskarby:) Moje w większości w pudłach na szafie, więc trudno dostępne. Ale ostatnio wygospodarowałam kosz na aktualne robótki- zawsze kilka akurat w robocie:)
OdpowiedzUsuńTak, przezroczyste pudła są bardzo praktyczne (co prawda i tak zawsze potrzebuję włóczki z dolnego i muszę przekładać :))
UsuńJa też do tego dążę - żeby mieć jedną (najwięcej dwie) robótki w osobnym pudełku. Mam co prawda taki bambusowy koszyk, ale na ogół tych robótek w trakcie się robi dużo. :)
"Dżentelmena" przeczytałam i uważam książkę za jedną z najlepszych, co mi się trafiła.
OdpowiedzUsuńPo Twoich "resztkach" trochę się uspokoiłam, bo jestem mniej zaopatrzona w zapasy, może z powodu tego, że nie mam takiej szafy, którą całkowicie mogłabym przeznaczyć na włóczkę. Ale za to nie musisz przy takiej srogiej zimie zamartwiać się z czego dziergać ciepłe rzeczy, po prostu sięgasz i dobierasz kolory.Pozdrowienia serdeczne z Wilna.
O, to się cieszę bardzo! A w jakim języku czytałaś? Po polsku? Bo nad jednym się zastanawiałam, czy naprawdę po rosyjsku do Michaiła mówi się Miszka? Bo pamiętam małego chłopca na obozie w Iwanowie, jak tłumaczył, że on nie Miszka, on Misza i że Miszka to mały niedźwiadek. :)
UsuńMoże to zależy od szafy, może od zdrowego rozsądku - nigdy nie wiadomo :)
Oj, to prawda, byłam trzy dni w firmie i cieszyłam się z moich bardzo ciepłych swetrów, bo w takiej opustoszałym biurze chłodnawo było. Pozdrawiam z zimowego Zgierza!
Czytałam po polsku, nawet nie wiem, czy jest ta ksiażka wydana w języku rosyjskim. Z tym Miszką jest to tak, jak ktoś na Michalinę mówi Misia,chociaż słowo "miszka" do niedzwiedzia zbliżyła literatura dziecieca, bajki. W poufnej rozmowie często na Michaiła bliskie osoby wołają "Miszka", większość się nie obraża.
UsuńSweter wyszedł piękny, kolory wspaniałe!
OdpowiedzUsuń"Dżentelmen" mnie zaintrygował, dopisuję do listy.
Pozdrawiam zimowo!
Dziękuję bardzo!
UsuńDżentelmena koniecznie, w dodatku widzę, że jest na liście bestselerów i nietypowo dla nich jest naprawdę dobrą literaturą. Pozdrawiam serdecznie!!
Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :)
UsuńNiestety znów mój egocentryzm doszedł do głosu pierwszy i powiedział: "napisz do Czajki, że jeśli ma nadmiar motków, to Ty od Niej kupisz Lace Dropsa, jeśli posiada". Ale gdzieżbym śmiała naruszać Twoje zasoby! A są godne zazdrości. W dodatku tak wspaniale wyeksponowane: jak na półce w pasmanterii. No w każdym razie sama nie miałabym nic przeciwko. Zwłaszcza, gdybym miała na nie miejsce. Bo mnie ograniczają właśnie możliwości lokalowe.
OdpowiedzUsuńWszystko u Ciebie takie piękne... I sweter bardzo udany, i książeczka z uroczymi ilustracjami (ja też najbardziej cenię ilustracje, na których widać, o co chodzi), i kok romantyczny, i ta zima na ławeczce! Ale zima i do nas przyszła, więc słowa skargi nie napiszę :)
Nie słyszałam o tej książce, ale Twoja relacja zachęca mnie do przeczytania :)
Napisałam Ci mejla :)
UsuńDziękuję bardzo! Sweter się sprawdza, w ten wczorajszy mróz poleciałam w nim do sklepu i nawet nitek wszystkich nie pochowałam - ciepły jest :)
Dżentelmena warto przeczytać - nietypowa dla dzisiejszych książek świeżość, bezpretensjonalność i wdzięk. Pozdrawiam serdecznie!
Znowu kusisz. Chyba Cię wywalę z listy ulubionych blogów. Ale z drugiej strony, skąd będę brać inspiracje czytelnicze? Dobrze, że nie robię na drutach, bo miałabym podwójne pokusy, a tak to tylko celulozę kupuję z włókien naturalnych, żadną tam wełnę, czy jedwab czy nie wiadomo co.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mi "mąż" powtarza, ze są gorsze nałogi niż kupowanie włóczki. Moje leżą w pudelkach pod schodami.
OdpowiedzUsuńChodzą słuchy, że idzie wielka odwilż! Nie wiem, czy się martwić, że już po zimie, czy cieszyć, że będzie można na rowerze?... *^0^*
OdpowiedzUsuń"Od razu praktycznie zaopatrzyłam się w hrabiego Aleksandra Rostowa" - przeczytałam z lekkim zadziwieniem, ale w końcu mogę się dziwić do upadłego, a co mi do tego kto w co lub kogo się lubi zaopatrzyć! A potem przeczytałam drugi raz, z większą uważnością!... *^O^*
Jakie ładne pluszowe warzywa! (od jutra my na diecie wegańskiej, przytachałam dużą torbę zieloności ze sklepu!)
A sweter z resztek bardzo ładny, świetnie dobrałaś kolory! Ja właśnie miałam na razie niczego nie kupować, bo mam zapas, ale musiałam dokupić jeden motek Dropsa Air (zabrakło mi, uwierzysz - na ostatnie 10 rzędów rękawa!!!), no to wzięłam coś jeszcze, bo to tak nie ładnie, żeby jeden samotny morek podróżował do paczkomatu... *^u^*
Tak, tak, skąd my to znamy?; "do darmowej dostawy brakuje Ci jeszcze 243,25 zł". Takie teksty już mnie nie kuszą, ale rozważania na temat śladu węglowego kurierskiej paczki też prowadzę. A hrabia R. i pod moją strzechę trafił - chyba dzisiaj zacznę.
UsuńWitaj :) weszłam do Twojego świata i się zaczytalam :) widzę, że łączy nas wiele: pasja rekodzielnika i opanowane zakupy😂 mam jedną szafkę w której trzymam włóczki dawno nie otwierana. Za to mulinę i różne przydasie kupuję bez opamiętania:)Te szydełkowe warzywka bardzo ciekawa alternatywa dla innych maskotek, szczególnie dla dzieci.
OdpowiedzUsuńWloczkowy sweterek mistrzostwo, nawet z resztek można robić piękne rzeczy.
Przyznaję, ze brakuje mi czasu na książki, które kiedyś namiętnie czytałam, każda wolną chwilę spędzam w kuchni albo przy robotkach .może gdybym miała wnuki...😊
??? Żyjesz?
OdpowiedzUsuńCzajko, strasznie długo milczysz.......
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to nie kłopoty......
Serdeczności !
Barbara