poniedziałek, 18 stycznia 2021

Chronologie i systemy


 "Susan Sontag też ustawiła książki chronologicznie. Powiedziała „New York Timesowi", że nie zniosłaby widoku Pynchona stojącego obok Platona. Zatem - chronologicznie. Z kolei nasze zbiory amerykańskie obejmowały głównie literaturę dwudziestowieczną, w większości do tego stopnia najnowszą, że podzielenie jej według czasu powstania wymagałoby talmudycznej drobiazgowości. Ergo - alfabetyzacja. George uległ w końcu naciskom, ale bardziej w imię małżeńskiej harmonii niż z autentycznego przekonania. Szczególnie nieprzyjemnie zrobiło się przy przenoszeniu z półki na półkę Szekspira. Kiedy George targał książki, ja zawołałam:

Uważaj, żeby ustawiać w tej kolejności, w jakiej zostały napisane!

Chcesz przez to powiedzieć, że mamy ustawiać chronologicznie także poszczególnych autorów? - z wrażenia ledwo mógł złapać oddech. - Ale przecież nie wiadomo nawet dokładnie, kiedy Szekspir napisał swoje sztuki!

Cóż - stwierdziłam przemądrzale - wiemy, że Burzę napisał po Romeo i Julii. I chciałabym to widzieć odzwierciedlone na naszych półkach.

George mówi, że był to jeden z nielicznych momentów, kiedy poważnie zastanawiał się nad rozwodem."

Ex libris, Anne Fadiman


Pod poprzednim postem pojawił się Pan Tadeusz, co było o tyle znamiennie, że kupiłam sobie śliczny jego egzemplarz trzy lata temu i od jakiegoś czasu zastanawiałam się, gdzie go mam. Przed remontem stał na półce, której po remoncie już nie ma. I to zastanawianie się objęło stopniowo inne tytuły, o których kiedyś wiedziałam gdzie są, a teraz zupełnie nie wiem, aż w końcu zaczęłam myśleć o uporządkowaniu swojej biblioteki. Siedziałam wygodnie w fotelu, więc nic nie przeszkadzało, żebym cofnęła się głęboko w przeszłość.

Odkąd pamiętam, moje książki były ustawiane chronologicznie, ale nie według daty napisania, ale według daty zakupu. Podejrzewam, że książki rodziców były ustawiane według tego samego systemu, co było o tyle dobre, że jeszcze przez długie lata pamiętałam co gdzie stoi i w ogóle nie zastanawiałam się czy one są amerykańskie, czy są biografią, czy są współczesne czy też przygodowe. Do dziś pamiętam, gdzie stał Ulisses w niebieskich okładkach, gdzie Winnetou, a gdzie opowiadania o zwierzętach. No i gdzie Tomek, chociaż najwięcej Tomków miała moja przyjaciółka przez ścianę. Książek przybywało powoli, półki miały jeszcze wolne miejscówki, czasy były trudne, aż tu niespodziewanie dorosłam i przeprowadziłam się ze swoją niedużą biblioteczką. Kontynuowałam system ustawiania, nic nie zapowiadało katastrofy, aż tu nagle czasy się polepszyły i na świecie pojawił się Internet z Biblionetką oraz Allegro.

Te dwa żywioły znacznie przyspieszyły moją edukację książkową i tak przepadła moja niewinność i beztroska biblioteczna. Dowiedziałam się, że nie tylko mogę czytać Panią Bovary, ale również mogę przeczytać o tym, jak czytał ją Nabokov oraz że nie trzeba się było urodzić w latach czterdziestych, żeby kupić w księgarni książkę wydaną w latach pięćdziesiątych (tak, przed Allegro antykwariaty były dla mnie czarną magią, byłam zwierzęciem księgarnianym). W dodatku przestałam mieć dwie bliskie osoby, od których się dowiadywałam, co warto przeczytać, ale nagle tych osób miałam pięćdziesiąt (plus algorytm do polecania książek). Jak to się rozwinęło w czasach, kiedy można kupić praktycznie każdą książkę? Nietrudno przewidzieć. Na moich półkach zaczęło się liczyć każde miejsce - układałam książki nie według kolorów, ale według wzrostu, bo wtedy poziomo można było bezkolizyjnie położyć następne. I nawet nie przejmowałam się opiniami na temat takiego układania książek:

"Otóż ich z kolei znajomi odnajęli na kilka miesięcy swój dom pewnemu dekoratorowi wnętrz. Po powrocie odkryli, że wszystkie książki zostały poprzestawiane według koloru i formatu. Wkrótce potem ów dekorator zginął w wypadku samochodowym. Muszę wyznać, że zebrani przy stole jednomyślnie orzekli, iż sprawiedliwości stało się zadość"

Ex libris, Anne Fadiman

Walczyłam o miejsce. Miałam książki za tapczanem, w pufach, w szafach, w fotelach, na ścianach i komodach. Z biegiem lat (a pewnie i z wiekiem) poczułam się tym stanem przytłoczona i wtedy odkryłam minimalizm, sprzedałam ciężarówkę zasobów bibliotecznych, zrobiłam (no dobrze, Czajkomąż zrobił) remont, przeniosłam w krótkim czasie setki, setki kilogramów, więc kiedy wreszcie stanęły moje dwa nowe regały, zgięta w pół dowlekłam się i wrzuciłam do nich odpakowane z folijek zabezpieczających książkowe niedobitki. I tym sposobem przestałam wiedzieć, gdzie co mam.

Minął prawie rok, w miarę odpoczęłam, zasypałam remontowe traumy i trudy różnymi przyjemnymi herbatkami z ciastem czekoladowym i wtedy zaczęły mi świtać różne pomysły i marzenia. A gdyby tak mieć całego Czechowa razem? Bo przez te wszystkie lata i remonty nawet, jedyny autor, którego mam razem to Proust. No i Musierowicz, co prawda stała obok Szekspira, ale mi to w sumie nie przeszkadzało kiedyś. Ale teraz, kiedy mam więcej miejsca, mniej książek, to jednak chciałabym mieć całego Homera  na półce z antykiem. I książki o drutach. Nie musiałabym pamiętać, gdzie stoją każde z osobna, wystarczy wiedzieć gdzie mam kstegorię z drutami. Jedyne co mnie przerażało, to sam proces przestawiania, bo ja wiem doskonale jak to wygląda - wystarczy ruszyć jedną książkę, burzy się układ dziesięciu następnych, półki są za niskie albo książki za wysokie, a ja nie wyobrażam sobie skakać przez miesiąc po domu ruchami konika szachowego:

"Przenoszenie książek przez linię Mason-Dixon, dzielącą moje północne półki od jego południowych, zajęło nam około tygodnia. Co wieczór ustawialiśmy je, przeplatając, w szeregu na podłodze, przed umieszczeniem z powrotem na półkach, a co za tym idzie, przez cały tydzień musieliśmy kluczyć ruchem konika szachowego między setkami tomów, ilekroć chcieliśmy dostać się z łazienki do kuchni albo z salonu do sypialni"

Ex libris, Anne Fadiman


I wtedy pojawił się Pan Tadeusz w komentarzach, wciąż nie wiedziałam, gdzie jest, a wiedziałabym, gdyby był w poezji polskiej albo w epopejach albo na P (lub na M), to przeważyło szalę, w sobotę rano rzuciłam się do regału z planem na jedną półkę. Trzy godziny później miałam już całego Homera (oraz dużo na podłodze):


Wydawało mi się, że mam też cały antyk, niestety dziś rano znalazłam jeszcze Platona i pojawiło się też pytanie, czy na półce z antykiem ma być tylko antyk czy też o antyku? Czy Podróże z Herodotem mają stać obok samego Herodota? Czy jednak osobno?


Żeby się nie pogubić zaplanowałam stopniowe krystalizacje ogólne - czyli bajki do bajek, kuchnia do kuchni. Nad szczegółami pomyślę potem albo i nie.



W trakcie tych trzech godzin przenoszenia książek z miejsca na miejsce, pomyślałam sobie, że może ich szkoda, kiedy tak stoją na półce (niektóre w drugim rzędzie) i nikt się nimi nie zachwyca oprócz mnie? A może tak powędrować przez półki i trochę te książki ożywić i przewietrzyć? I tak zrodził się pomysł na cykl Czajka w bibliotece (biblioteka to trochę na wyrost, ale co tam), niezależny od normalnego cyklu życia codziennego Czajki.

Jedyny problem może być z nadmiarem, chociaż w sumie książek nigdy nie za dużo, czego sobie i Wam życzę.

Dziękuję za wizyty i przemiłe komentarze, dobrego dnia!

25 komentarzy:

  1. Gratuluję.
    Te najbardziej ukochane mam w idealnym porządku, czyli Pratchetta, Anię, Jeżycjadę, Łysiaka, Druona (Królowie przeklęci), Makuszyńskiego i Pana Samochodzika. :D
    Reszta to mieszanka piorunująca historii, biografii, thrillera medycznego, fantasy, wczesnej Chmielewskiej, klasyki naszej i obcej. Nawet Jacusiowy Czechów mi się przyplątał.
    Powinnam.
    Próbowałam.
    Zawsze się kończy tak samo: siedzę na kupie ukochanego bałaganu i czytam. Potem przytomnieję i upycham jak leci.
    Nadmienię, że prób było już sporo.
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Potem przytomnieję i upycham jak leci" - to też niezły plan :)
    Mnie nawet kolorami ustawienie biblioteki nie przeszkadza, ale teraz naprawdę się gubię. Nie mam olbrzymich oczekiwań - zobaczę jak wyjdzie. W najgorszym wypadku trochę poczytam na podłodze :))
    Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czajeczko kochana, koniecznie pokazuj swoje półki - to niebywała jest radość móc zaglądać komuś w księgozbiór.
    Hihi, jak wiesz (albo nie) kilka lat pracowałam w bibliotece. Trzymałam tam porządek i wiedziałam, gdzie co leży. Jednak w domu, w moich własnych książkach panuje idealny chaosik :) Co prawda autorzy, którzy popełnili kilka książek i je posiadam, to stoją razem, ale klucza u mnie jakiegoś sensownego brak.
    Aa, przepraszam, mam osobny regał na: pożyczanki i kupione, których jeszcze nie przeczytałam. Osobną szafkę z książkami kulinarnymi. A reszta leży od Sasa do lasa. Np. obok Chmielewskiej mam Christie, a za nią Guareschiego. Obok Harrego Pottera mam Mickiewicza, następnie Jane Austen itd. I powiem szczerze, że lubię ten mój sposób układania, wszystko pamiętam gdzie położyłam, komu pożyczyłam. A jak mi przestanie to odpowiadać to ułożę inaczej, bo kocham przekładać przedmioty, nie tylko książki.
    Hihi, mój biedny mąż co chwilę czegoś szuka w kuchni, bo niektóre przedmioty cudownie się przemieszczają w nocy, gdy nie mogę spać :) Ostatnio robótkowe rzeczy znowu przekładałam i biedaczek zdziwił się, gdy w swojej szafie ze skarpetkami znalazł różne teczki z kolorowymi papierami :) Jeszcze nie wie o tym, że to jego rzeczy zmienią szafę.
    Buziaki i uściski Moniko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To będę :D
      Nie wiedziałam, że pracowałaś - no tak, ja przyjmowałam naturalnie te dwa porządki - system tylko w bibliotece, a w domu nie, bo to nie biblioteka. No ja w najgorszym momencie przytłoczenia miałam jeden tom sagi Forsythów w drugim pokoju, bo był dużo wyższy od reszty. I jak na którymś spotkaniu biblionetkowym dokupiłam (chyba za złotówkę) ten tom w takim wydaniu jak reszta, to po nocy przestawiałam książki z ulgą, żeby jednak były razem.
      Gdybym ja pamiętała gdzie co mam, to nie byłoby kłopotu, mogłyby sobie stać jak chcą.

      Z mężem mam tak samo! Aż mu nieraz współczuję, bo ja ciągle doskonalę systemy organizacji i nie mogę przestać (wiadomo, że udoskonalony system jest lepszy od poprzedniego). I mąż, chyba z frustracji przywiązuje się w pamięci do starożytnych miejsc - pyta gdzie śrubokręt i mówi - on zawsze leżał w szafce pod lustrem, a my już tej szafki nie ma dwadzieścia lat. :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Jaką wielką radość sprawiłaś mi tym postem!!! Jak wiesz lubię książki, lubię czytać i słuchać o książkach. I lubię czytać o bibliotekach, systemach układania książek. U mnie mniej więcej jest seriami, książki o morzu razem, o górach razem, polska klasyka razem, poezja razem, reportarze, kryminały, o sztuce, architekturze. Książki kucharskie w kuchni. Ale to tylko pięknie brzmi, bo często trafiają się zawirowania i nie wiem, jak je rozwiązać. Ale mniej więcej wiem, gdzie co leży. Po powrocie pozbędę się najmniej ważnych dla mnie książek, bo chcę mieć tylko te, które z przyjemnością biorę do ręki odkurzając bibliotekę. Czekam z niecierpliwością na twoje biblioteczne opowieści:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się cieszę bardzo!
      No tak, niektóre rzeczy ciężko zakwalifikować, poza tym u mnie jeszcze dochodzi format, bo nie zawsze się zmieści na półce i dochodzi problem okładki, bo jednak w pierwszych rzędach chciałabym okładki ładne :)
      Też zbieram się do kolejnego odchudzania, ale to już tak pojedynczo, na spokojnie, nie hurtem.
      Dziękuję i pozdrawiam gorąco!!

      Usuń
  5. U mnie książkowo jakoś się zrobił chaos. Chaos w dwóch odsłonach, bo Latający ma swoją biblioteczkę, a ja swoją. Na szczęście w osobnych pokojach, to się nie miesza. Na jego chaos nie mam wpływu, ale swój zamierzam jakoś kiedyś ogarnąć.
    W temacie systemów, najbardziej ostatnio mię zainspirował taki, o którym usłyszałam wczoraj , w telewizji. Oglądaliśmy mianowicie serial kryminalny angielski pt.:"Father Brown". A tam, jako wątek uboczny, pojawił się szalony arystokrata, który opowiada, jak to jego świętej pamięci wuj pokatalogował zbiór książek w pałacu według koloru ( aury, którą wydzielały ). To rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że ja już przy tych dwóch kategoriach miałam chwile lekkiego zwątpienia, czy to się uda. Najlepiej byłoby je wszystkie faktycznie powykładać na podłogę, ale takiego chaosu bym nie przeżyła na pewno. A mąż tym bardziej. Ale myślę, że stopniowo i systematycznie mi się uda.
      Hyhy, kolory są ważne i co więcej, łatwo się je zapamiętuje. Pamiętam jak znajomi czytali sobie fragmenty z biblionetkowego konkursu i próbowali je odgadnąć, a ich kilkuletnia wtedy córeczka krzyknęła, że to Muminki. Na pytanie które, odpowiedziała - pomarańczowe. :)
      No ale jednak przy takim systemie Muminki zostałyby całkiem rozdzielone, chyba, że w tej szarej serii - o, może to seria dla kolorystów?

      Usuń
  6. U mnie stoją trochę kolorami, trochę też rozmiarami bo mam różnej wysokości półki. Razem stoi Chmielewska, Strugaccy, Dukaj, książki kucharskie, a reszta jak wypadło. Też w pewnym momencie pozbyłam się dużej ilości książek... Niestety, gdybym mieszkała w wielkim domu, to pewnie byłaby biblioteka, a tak nie mam na to miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hyhy, czyli systemy gorszące - trochę jak u mnie. No ale naprawdę, jak się ma serię na przykład, to same ciemne wyglądają smutno, trzeba rozjaśnić przecież.
      ja nawet nie marzę o bardzo dużej bibliotece, ale żeby książki stały w jednym rzędzie, to bym bardzo chciała.
      Czyli powinnam jeszcze 40% zredukować, no nie wiem. :)

      Usuń
  7. A ja się cieszę,że mogę odbierać książki ścichapęk, znaczy się w paczkomacie.Już nie muszę wysłuchiwać kąśliwych uwag,że "znów kurier do ciebie" i lecieć do bramy przy akompaniamencie rozszczekanych okolicznych psów,ujadających na kuriera.
    Niemniej widomym znakiem moich pokątnych machlojek są zapchane półki,nawet do sypialni wprowadziłam regalik.Atoli miałam posegregować, ale i w tym misz-maszu wyławiam co potrzeba.
    I obiecuję sobie "no stopczyk,stopczyk dosyć tej makulatury", ale gdzie tam,wczoraj znów zamówiłam.
    Tak że rozumiem Twoje zadurzenie Czajko bez słów;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tak, paczkomaty to wybawienie, można dyskretnie, chociaż ja uwielbiam historię opowiedzianą przez koleżankę - w okresie przedświątecznym miała dużo paczek i nie tylko ona, więc trzy razy pod rząd odbierała paczki od pana paczkomata z samochodu. Czwartego dnia poszła z mężem (no bo jedną paczkę na legalu można) a tu pan kurier z daleka woła - O, dzień dobry, pani Aniu, dzisiaj też paczka?
      Ja z kolei musiałam się tłumaczyć, dlaczego właściciel księgarni mi się kłania na ulicy.
      Natomiast sporo by można było się dowiedzieć o technikach nabywania i dyskretnego wprowadzania książek do domu od księgarzy - tak jak mi jeden mówił, książkomaniacy są pełni inwencji.
      Od kilku lat kupuję jednak znacznie mniej, ale żeby w ogóle to nie - nawet nie planuję iść na całkowity odwyk. Co zrobić. :)

      Usuń
    2. Taki wylewny kurier zniweczy całe chitre plany;)

      Usuń
    3. Kiedy czytam Wasze rozważania, to mam taką ochotę nabyć jeszcze jedną książkę...

      Usuń
    4. Bo takie rozważania są dla nas tak samo bezpieczne, jak zwiedzanie sklepu monopolowego przez anonimowego alkoholika :)

      Usuń
    5. Anonimowi czytelnicy, łączcie się!

      Usuń
  8. Nie wyobrażasz, jak wielką radość sprawiły mi informacje w komentarzach pod Twoim postem. A więc nie tylko u mnie taki niby tymczasowy "chaosik", nie tylko ja mam problemy z podwójnymi rzędami na półkach, takich jak ja jest wielu. Ogólnie lubię układanie tematyczne, no i oczywiście według autorów. Czasami ogladajac jakiś film, gdzie akcja rozgrywa się w pokoju, który zwie się "biblioteką", zaczynam szalenie zazdrościć właścicielom tego domu iż takie pomieszczenie posiadają. Na pewno dasz radę, poustawiasz jak Ci będzie pasowało, i przy okazji na nowo "odkryjesz" jakąś zapomnianą perełkę do przeczytania. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się! Ale to właśnie tak jest - siedzimy sobie we własnym kąciki i się martwimy, że tylko u nas tak jest. Ja pamiętam, jak Marzena napisała taki post o swoich nieudanych projektach - jak wtedy odetchnęłam z ulgą, że nie tylko mnie się czasem coś udzierga, co się niedobrze nosi.
      Mam nadzieję - najgorzej, że to jest ciężka fizycznie praca, więc muszę to w czasie rozłożyć :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. I właśnie dlatego nie kupuję książek :-) A że już kiedyś o tym wspominałam, to rozpisywać się nie będę. Co do ustawiania książek, to lekką łatwą i przyjemną Szarańską mam ustawioną seriami w kolejności zgodnej z pojawieniem się pierwszego tomu każdej z nich, a pomiędzy seriami, również w kolejności wydania, stoją antologie zawierające jej opowiadania. Książki "napisane" przez najsłynniejszego świadka koronnego też stoją w kolejności wydania, podobnie jak te o nim pisane przez innych autorów. Seria "XX wiek" z biblioteki Gazety Wyborczej, stoi w kolejności narzuconej przez Gazetę, a pozostałe książki jak popadnie. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, ja mogę mieć mało i kupować mało, ale żeby nie kupować, to nie.
      Ale też jednak trochę książek masz, nie tak, że w ogóle :)
      A co to za świadek koronny? Bo się zaciekawiłam, zwłaszcza tym cudzysłowem. No tak, serie Wyborczej też mam razem (chociaż na przykład nie wiem czemu Jane Eyre gdzieś się odłączyła. Obie serie też stoją w różnych pokojach - współczesna w dużym a dziewiętnastowieczna w małym pokoju. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  10. O nie nie, nigdy nie można mówić o nadmiarze jeśli chodzi o książki!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakże Ci dziękuję za ten wpis. Uwielbiam zaglądać innym na półki. Kiedy chodzę do znajomych czy rodziny, bezwiednie zaczynam lustrować ich zbiory. Po czym orientuję się co robię i przepraszam, że ja tak bardzo lubię oglądać, co mają na półkach. Niektórzy nawet proponują, żebym sobie przeglądnęła te zasoby, jeśli mam życzenie. Cóż, bardzo sporadycznie nie mam życzenia :-)
    Kiedy spojrzałam na Twoje pierwsze zdjęcie, pomyślałam sobie: o, jak ja bym chciała móc powiedzieć, że coś z tych pozycji mam u siebie. Potem powiększyłam sobie to zdjęcie i przyznałam sama przed sobą, że tym czymś jest w zasadzie przede wszystkim jedna konkretna książka: Japanese Knitting Stitch Bible. A pomyśleć, że w pierwszym odruchu chciałam szukać jakiejś wzniosłej klasyki. No i tak mi te japońskie wzory w oczy zapadły, że już nie byłam w stanie znaleźć nic innego, poza Knitted Lace of Estonia. Przestałam się przyglądać, bo ja tych wymienionych pozycji nie mam (o, nieprawda, tę drugą mam!) i dla własnego spokoju postanowiłam nie szukać kolejnych.
    Moje książki z czasów młodości, przed wyprowadzką od rodziców, również stawiałam na półkach w kolejności przybywania. Jedynie Anie stały jedna obok drugiej (i kolejnych, bowiem ukochany Tatuś zabrał mnie kiedyś do księgarni i kupił mi WSZYSTKIE tomy, których jeszcze nie miałam, za jednym razem). Moja Mama układa książki bardziej tematycznie i zawsze wszystkie stoją na swoim miejscu. Pamiętam, że kiedyś postanowiłam skatalogować swoje, miałam też w planach książki w domu w ogóle, ale do tego chyba nie doszło, prawdopodobnie straciłam zapał. Ale swoje miałam pooznaczane i spisane na listę.
    W toku licznych przeprowadzek przeszła mi ochota na kupowanie czegokolwiek, co następnie trzeba przenosić na własnych plecach, więcej wypożyczałam z bibliotek niż kupowałam. Przez jakiś czas wszakże nie mogłam się oprzeć antykwariatom, które były dla mnie spotkaniem z innym światem; odkrywając na antykwarycznych półkach cuda i perły czułam się pewnie podobnie jak Mary w tajemniczym ogrodzie. Albo jak poszukiwacz skarbów. Takich antykwariatów jak kiedyś już teraz chyba nie ma.
    Mogę o sobie powiedzieć to samo, co Anna 46: porządkowanie książek kończy się u mnie posiedzeniem na podłodze i czytaniem, a potem upychaniem jak leci :-D
    I jeszcze tak, jak Brahdelt, muszę się ograniczać ze względu na możliwości lokalowe. Bo odkąd pamiętam bardzo chciałam mieć w domu dużo ukochanych książek, ściany książek.
    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam sporą bibliotekę, ale obecnie większość książek to literetura męża...chyba 😂. Niestety z uwagi na blat miejsca wiele z nich czeka w kartonach na lepsze czasy.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz