niedziela, 7 listopada 2021

Strony, oczka i kwiaty w liczbie dużej


 "W języku zawierają się nie tylko słowa i odpowiadające im rzeczy. Każdy język inaczej w rzecz wstępuje, jak to określił swego czasu Michał Choromański."

O nich tutaj (książka o języku i przekładzie) - Wybrał i opracował Piotr Sommer

Piotr Sommer wybrał i opracował Najlepsze szkice o przekładzie, jakie ukazały się w "Literaturze na świecie" w latach 1984-2014, napisał wstęp i podzielił owe szkice na trzy części i nazwał je odpowiednio Ogóły, Szczegóły i Brokuły. 

To właśnie nazwy rozdziałów (a zwłaszcza Brokuły) ostatecznie skłoniły mnie do zakupu tej książki, ponieważ poza tym, że jest o tłumaczeniu, była dosyć droga. Można przypuszczać, że dlatego czytam ją chyba od września, wiadomo, że im na dłużej zakup starcza, tym bardziej jest ekonomiczny, ale nie. Czytam wolno, bo naprawdę nie chcę, żeby się skończyła. Czytam i naprawdę się delektuję. Bo jak można się nie delektować takim wierszem:

In die Rillen

der Himmelsmünze im Türspalt

preßt du das Wort [...]

"In die Rillen", z tomu Atemwende

I patrzeć na różne tłumaczenia:

W żłobienia | monety nieba w szparze drzwi | wtłaczasz słowo...

W uchylonych drzwiach | moneta nieba - w jej żłobienia | wtłaczasz słowo...

W rowki nieba, | tej monety, co prześwituje zza drzwi, | wtłaczasz słowo

Można tak naprawdę nie żałować nieznajomości niemieckiego, bo czasem znajomość języka to i tak za mało. Fascynujące przygody słów, przygody tłumaczy, wpadki też oczywiście, bo wpadki muszą być.  Co prawda mnóstwo osób powiedziałoby - czy naprawdę ludzie myślą o takich rzeczach? No i nie szkodzi. Warto usiąść i o nich pomyśleć albo chociaż poczytać, co o nich myślą inni.

Wiele, wiele znanych mi i zupełnie nieznanych nazwisk. Wiele, wiele stron i wiele obrazków z Noun project. Z nimi tutaj posiedzę pewnie do grudnia, co mnie nie martwi, bo jest przyjemnie. Inne książki też doczekają swojej kolejki, bo każda książka, nawet najgrubsza się kiedyś kończy. Tak jak największa robótka. Skończyłam bowiem koc z kwiatków, no dobrze, nie powszywałam nitek, ale jestem tak nim zachwycona, że nawet powiewające nitki mi nie przeszkadzają.

Moja kanapa w stronę okna wygląda teraz tak:


w stronę drzwi wygląda podobnie - bardzo, bardzo kwieciście i kolorowo:


Bubulina zadowolona podobnie jak ja:


Szydełkowałam pięć miesięcy (z małą przerwą na szal i na covid) i trochę zatęskniłam za drutami. W kolorystycznym rozpędzie wydziergałam więc czapkę z kolorowymi cekinami (idą ciemne powroty z pracy, trzeba być widocznym na drodze):





Wydziegałam też mniej kolorowe skarpetki:


I wtedy ogarnęła mnie ogromna chęć zrobienia swetra lekkiego, ciepłego i obszernego. Wyciągnęłam fioletową alpakę kupioną chyba siedem lat temu i zatonęłam w morzu oczek prawych. 


Sweter robię według darmowego wzoru L'Express, co jest nazwą paryskiego w stylu bistra w Montrealu. Bardzo jestem ciekawa efektu końcowego, dziergam szaleńczo rano i wieczorem. Czasem tylko spacer listopadowym Zgierzem:








  Napisi, napisi - jak wołała moja wnuczka. No tak, napisy są fajne, zwłaszcza w dużych ilościach, czego sobie i Wam życzę.
dziękuję bardzo za odwiedziny i przemiłe komentarze, dobrego dnia!

PS. A książkę zakładam nieadekwatną póki co deszczową zakładką.

18 komentarzy:

  1. Ten koc, to jest dzieło monumentalne. Oprócz tego, że piękne.Czy zamierzasz go podszyć czymś od dołu, czy pozostanie ażurkiem?
    I fragmenty Zgierza które pokazujesz, bardzo przyjemne. Nigdy nie byłam w Zgierzu.
    Przyjemnego czytania i drutami machania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Co prawda tylko wykonanie jest moje, nie pomysł, ale i tak jestem z siebie dumna ;)
      Chyba pozostanie ażurowy, bo i tak jest dosyć ciężki.
      Zgierz nie jest piękny, niestety, to jedno z nielicznych ładnych w nim miejsc.
      Dziękuję bardzo i wzajemnie!

      Usuń
  2. W szkole, podczas czytania lektury obowiązkowej, zadawałam sobie pytanie, po co tłumacze pracują nad tekstem, który jest już przez kogoś przełożony.Twój przytoczony przykład pokazuje, jak różnych "Szekspirów" poznajemy czytając różne przekłady. Dobrze, że czytelnik może coraz częściej wybierać...
    Pled Twój będzie Ci napominał o lecie w jesienno-zimowym okresie. A skarpety ładnie przylgnęły do stóp i mam wrażenie, że robisz je od palców. Pozdrawiam serdecznie, zdrówka życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, do tego stopnia różnych, że w przypadku literatury tak złożonej jak Szekspir lub Homer, najlepiej jest ją czytać w różnych przekładach a nieraz razem z opracowaniami.
      Poza tym nie ma przekładów w 100% idealnych jak i w 100% beznadziejnych. Ja na przykład nie znoszę tłumaczenia Kubusia Puchatka pani Moniki Adamczyk-Garbowskiej, ale był tam jeden fragment śmieszny, który u Ireny Tuwim śmieszny nie był.

      Czuję się na nim jak na łące. :D
      Dziękuję, skarpety robię od ściągacza - nabieram elastycznym tubular cast on (chyba), który fajnie objaśnia Makunka. Jakoś wtedy lepiej mi się wstrzelić z rozmiarem. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Zachwycałam się pledem, jak był w fazie kwiatkowej. Teraz nie mogę się nadziwić, że tak szybko powstał i że miałaś tyle cierpliwości, aby go skończyć. Myślę, że teraz czeka cię najżmudniejszy etap, chowania nitek. co jednak nie zmienia faktu, że pled ów bardzo oko cieszy.
    Nigdy nie przepadałam za błyskiem w garderobie. Od mojego pobytu w Azji, gust mój uległ zmianie i wszelki blask przyciąga moje oko. Bardzo mi się podoba i czekam na zdjęcia na twojej głowie. Ciekawi mnie, jaki kolor dobrałaś do swetra, bo w oryginale są dwa kolory. Kolorowo u Ciebie i to mi się bardzom podoba:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogłam przestać z tymi kwiatkami, chciało się następny i następny. Kolejny kolor. Na razie o nitkach nie myślę - w kwiatkach chowałam na bieżąco, ale przy łączeniu nie mogłam się przymusić. :d

      Trochę żałuję, bo jednak te cekiny dodają sztuczności do merino. Ale ja od dziecka lubiłam wszystko błyszczące i w dużych ilościach :))
      Drugi mam lila - to ten przy dekolcie - trochę wygląda jak provisional cast on :)
      Cieszę się i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Piękny kocyk. Jest w moich planach. Wszystkie prace udane. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Robienie kocyka bardzo przyjemne :))
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Kwiatkowy koc po prostu odebrał mi mowę...Cudo! A ile to pracy! Chylę czoła z wrażenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!! Bo to krok za kroczkiem się robi i kwiatek za kwiatkiem - nie tak strasznie było. :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Padłam z zachwytu na widok koca - ja też taki chcę. Nawet miałam pomysł na koc z kwadratów robionych na obręczy dziewiarskiej, ale póki co jest on w planach na bliżej nieokreśloną przyszłość. A Zgierz kolorowy. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki koc nie jest taki trudny, naprawdę - jak na niego spojrzeć przez pryzmat pojedynczych kwiatków. :)
      Marz mi się cały taki kolorowy - szkoda, że na razie tylko w nielicznych punktach. Pozdrawiam serdecznie!!

      Usuń
  7. Czajeczko koc piękny, do pozazdroszczenia Twoja pracowitość.
    Uwierzysz, że dzisiaj rano obudziło mnie ciamkanie mojego kochanego psa, który w najlepsze wyciągnął mi po cichutku zakładkę z czytanej książki i zeżarł ją do połowy (zakładkę, nie książkę na szczęście)?
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!!! :D
      Hyhy, każdy czyta jak potrafi. :D
      Buziaczki!!

      Usuń
  8. Cudne kwiaty zakwitły na kanapie :) Aż zachciało mi się podobnego...I włóczka na czapkę bardzo mi się podoba :)
    Zgierz mówisz..to rzut beretem odemnie ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      O, no widzisz :))) Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Jestem zachwycona Twoją kwiatową kapą! Tym bardziej, że mnie taki projekt zająłby pewnie z pięć lat... *^u^*
    I Zgierz taki kolorowy, pięknie musi wyglądać też pod śniegiem!
    A co do tłumaczeń to fascynujący temat, bo dobre lub złe tłumaczenie może nas rozkochać w lekturze albo do niej absolutnie zniechęcić, miałam takie przypadki. I nie wystarczy znajomość języka, trzeba mieć talent to literackiego przekładu, do uchwycenia tego czegoś nieuchwytnego, co autor chciał przekazać między wierszami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też duchowo byłam przygotowana na pięć lat, a niepodziewanie zrobiłam go w pół roku. :D
      Niestety, ten kolorowy Zgierz to tylko ułamek - reszta to szaro-bura nędza :( No ale trzeba się skupić na tych ładniejszych punktach).
      Tak, to prawda - można nawet zaryzykować, że języka można nie znać za bardzo. No, chyba że chce się zauważyć jakieś odniesienia kulturowe, Czasem myślę, że tłumaczenie jest misją impossible. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za komentarz