"Nic nie porusza się z taką prędkością jak światło, lecz ani ono, ani życie jako takie nigdy się nigdzie nie spieszą. Słońce - jak pisał niegdyś Galileusz - ze wszystkimi planetami obracającymi się wokół niego i odeń zależnymi, zawsze znajdzie czas, by ogrzać swymi promieniami kiść winogron, jakby w całym wszechświecie nie miało nic lepszego do roboty."
Księga zwierząt niemalże niemożliwych. Bestiariusz XXI wieku, Caspar Henderson
Sztuka pożyczania książek polega na tym, żeby pożyczona książka spodobała się osobie, której pożyczamy. Czasem książka podoba się na tyle, iż osoba ta kupuje dla siebie swój własny egzemplarz. Tak było w tym przypadku, koleżanka pożyczyła mi Bestiariusz, a ja kupiłam go sobie będąc w połowie wstępu, ku dzikiej satysfakcji koleżanki. No ale o to przecież chodzi - żeby książki nam się podobały.
W tej podobało mi się wszystko, włączając autora. Jeszcze nawet nie zdążyłam zapiąć pasów, a już mknęłam z nim przez miliardy lat, przez głębiny oceaniczne, przez lądowe zakamarki Ziemi, ale głównie jednak przez głębiny. Każde opisane zwierzę ma przypisany mu rozdział , porcję humoru i porcję erudycji. Z erudycji autora bierze się pewnie jego dygresyjność - zaczynamy od łodzika, a właściwie od gorgonii, żeby w oszołomieniu przemknąć nad spiralami stożkowymi, kalafiorami, zigguratami, strukturą DNA, rybą Babel, retrowirusami, znaczeniem piękna i sensem życia. Już przy kalafiorach zapominamy o łodziku, ale to nie ma znaczenia, bo wszystko się wiąże, wszystko jest ciekawe i pobudza do refleksji.
Każdy rozdział zaczyna się prześlicznymi ilustracjami (reprodukcje w środku są jednak średniej jakości, ale od czego internet - możemy tam znaleźć skakuna, kraba yeti albo iridogorgię - warto).
Ach, być sobie jak Słońce, mieć czas na wszystkie kiście winogron. No trudno, trzeba sobie wybierać te najśliczniejsze. Poza czytaniem bestariusza czas poświęciłam oczywiście na robótki ręczne. Przez urlop, różne zobowiązania i gorące lato porzuciłam monogamię i w pewnym momencie miałam na drutach kilka rzeczy, ale powoli zamykam tematy i przyznam, że najprzyjemniej mi teraz z jedną robótką (w porywach z dwiema - jedna telewizyjna, druga radiowa).
Skończyłam zatem swoje malarskie cegiełki. Czyli sweter Stephena Westa inspirowany "Tarasem kawiarni w nocy" van Gogha :
Zapowiada się na bardzo wygodny i niegryzący, ciepły sweter. Dwa razy pomyliłam się z granatowym, podobno kobiety lepiej rozróżniają kolory, w moim przypadku chyba niekoniecznie. Na razie o tym nie myślę, nie pruję i zobaczymy latem.
Zrobiłam też z wnuczką szalik dla lalki
i ten niebieski jest w jednym odcieniu, w dodatku bardzo twarzowym:
Niekupowaniem nie czuję się zupełnie ograniczona, wręcz przeciwnie, czuję się dobrze zaopatrzona i uwolniona od tego ciągłego poddawania się różnym swoim nowym pomysłom. Pomimo mojej walki o minimalizm, ciągle zakupy były dla mnie w dużym stopniu rozrywką.
- A jak zabraknie ci włóczki? - zapytała koleżanka z pracy. To akurat przez najbliższe dziesięć lat nie ma prawa się wydarzyć, biorąc pod uwagę moje niezmierzone zapasy.
Dziękuję bardzo za wizyty i przemiłe komentarze, dobrego dnia! :D
Zachęciłaś mnie i już mam na e-booku z Legimi.
OdpowiedzUsuńSzaliczek zwala z nóg a ja już tęsknię za podgrupą robótkowo - zlotową. :D
Czy Twoje druty skarpetkowe, białe, lekkie niebywale - mają nazwę ?
Się przymierzam powoli...
Ściskam, wirtualnie niestety.
Super, mam nadzieję że Ci się spodoba. Och tak, grupa była cudna.
UsuńTo są druty Prym ergonomics, ja sobie kupiłam zestaw skarpetkowych i kilka na żyłce.
Uściski i buziaczki 🥰🥰
To i ja sobie dodałam tę książkę do półki w Legimi - tak dla odmiany od Holokaustów, poradników typu jak żyć lepiej, psychologi i literatury z górnej półki. Zresztą dziś od rana nic innego nie robię, jak tylko uzupełniam tę półkę, czemu sprzyja moja książkowa praca - przy realizowaniu zamówień studentów i wykładowców czasem coś dla siebie wypatrzę. Co do Internetu to między innymi za to go lubię, że czytając o czymś nieznanym mogę od ręki sprawdzić, jak to wygląda lub co znaczy nowe dla mnie słowo. Sweter równie piękny, jak jego inspiracja. A wiesz, że mam kawiarnię za oknem i wieczorami lubię patrzeć na jej rozświetlone, wysokie na kilka metrów okna? Pozdrawiam serdecznie i do następnego :-)
OdpowiedzUsuńOch, Holokaustów to ja już nie mogę czytać. Fajnie - zawsze można się zainspirować.
UsuńNie mogę sobie już zupełnie wyobrazić, jak to kiedyś było i co trzeba było zrobić, żeby sobie w kolorach zobaczyć gorgonię. :D
Dziękuję bardzo! To masz przyjemnie za oknem :)
Pozdrawiam serdecznie!
Przyznam Ci się, że odkąd Putin zaatakował Ukrainę, chociaż nadal z przyzwyczajenia dodaję je do półki w Legimi, to książek o II wojnie światowej nie czytam, bo się najnormalniej w świecie boję, że i do nas to nieszczęście przyjdzie. Miłego zaczytanego weekendu :-)
UsuńNo właśnie, to co kiedyś wydawało się historią i fikcją, teraz okazuje się byc prawdopodobne. :(
UsuńDziękuję, wzajemnie!
Czajeczko, sweter wyszedł nieziemsko :) I mimo, że ładnemu we wszystkim ładnie, to i tak napiszę, że wyglądasz w nim bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości w postanowieniu.
Dziękuję, Kasiu. Szkoda że Cię nie było na zlocie :(
UsuńPozdrawiam również, na razie w postanowieniu bez kryzysów - jestem dobrej myśli:)
No i jak tu nie wciągnąć książkę do listy "zamiarów" skoro tak ładnie ją streściłaś " od łodzika do sensu życia". Co do swetra to skoczyłam na Ravelry i przekonałam się iż twoja wersja cegiełek jest o niebo lepsza od oryginału, bo tam ich po prostu za dużo. Jak i planowałam dzisiaj wyszłam na zakupy, ale po przeczytaniu twojego postu sporo z tego, co miałam chęć nabyć, zostawiłam na półkach. I byłam sobą bardzo zadowolona. Życzę dobrych dni.
OdpowiedzUsuńTo miło, mam nadzieję że Ci się też spodoba. :)
UsuńDla mnie też sweter cały w cegiełki wydawał się zbyt bogaty, ale właśnie fajnie, że można sobie zrobić własną wersję. :)
Cieszę się, że mój rok bez zakupów Cię zainspirował. Wszystkiego najlepszego, pozdrawiam serdecznie!
Dżem z cukinii to dla mnie nowość. Muszę znaleźć jakiś przepis, chyba, że masz jakiś sprawdzony. Projekty Stephena to dla mnie wyzwanie, bardzo dużo się w nich dzieje. Ja lubię bardziej stonowane wersje jego wyobraźni, tak jak twój sweter. Chociaż sama siebie zadziwiłam, bo zapisałam się na jego MKAL. Bardzo się go boję, ale co tam, może być fajnie. Włóczki nie kupowałam, wyciągnęłam ją z czeluści szafy i czekam do początku października. O książce, jak zwykle u ciebie, nie słyszałam, zapisuję do przeczytania. I oczywiście jestem pełna podziwu dla twojego postanowienia, nie wiem, czy bym się odważyła:))
OdpowiedzUsuńMój dżem to 1 cytryna, 30 gramów imbiru, pół kilograma cukini i pół kilograma cukru żelującego 1:1. Wszystko się miksuje i gotuje. Ja robiłam w termomiksie, ale można pewnie blenderem. Cytryna z imbirem tu dobrze smakuje. :)
UsuńTak jak przeglądałam prace według jego wzorów, to były kolorystycznie szalone ale stonowane też, dają więc szerokie możliwości. Ja byłam zachwycona szalami u kilku osób prowadzących podcasty. Kupiłam jeszcze wzór na szal właśnie i ekscentryczną swetro-sukienkę. Ale to pewnie na emeryturze. Fajnie że się zapisałaś, nie wiedziałam, że można nie kupować włóczki. Ale to chyba wzór trzeba kupić? Słyszałam właśnie, że jest fajnie, bo chyba w odcinkach publikuje i są emocje :)
Dasz sobie radę, muszę Was obserwować. Nie wiem czy mój ulubiony Welch Tenor nie bierze udziału - bardzo pozytywna osoba dziergająca. :)
Co do roku bez zakupów, to trzeba czuć potrzebę, tak jak przy rzucaniu palenia. No i ważne, żeby nie czuć się ograniczonym czy zubożonym. Ja mam przekonanie, że wszystko co potrzebne i śliczne mam. A reklamy i pokusy odczuwam jako atak. Świetnie się czuję, przecież nie chodzi o to, żeby się umartwiać, tylko cieszyć się z tego co jest. Omatko, jaka długa odpowiedź mi wyszła, pozdrawiam! :)))
Ooo cześć, dawno Cię nie było Czajko;) Myśl Galileusza przednia, taka prosta obserwacja a jednocześnie wnikliwa.
OdpowiedzUsuńNa twitterze jest takie konto Kopalnia wiedzy,lubię czasem tam pobuszować, wiedza z różnych dziedzin, ciekawostki, fajne rzeczy.Dziś przyszły mi książki, już miałam nie zamawiać, bo wzrok mi siada, no ale sama wisz rozumisz...;)
A z tym oszczędzaniem to gratuluję trzygodzinnego namysłu, za mną na razie dwa miesiące i marne efekty;) Jestem jak sroka.Tak teraz kombinuję,żeby wypłacać pieniądze i chować do skarpety.
Myślałam,że to dżem figowy albo agrestowy, tak mi się skojarzyło po kolorze.Nie robię żadnych przetworów,bo u mnie nie jedzą.Zrobię tylko trochę orzechów w miodzie i nalewkę pigwową.
Sweter oryginalny, może wnusia złapie bakcyla.
Nie loguje mnie.
Hanna
Cześć Hanoo! Tak, prosta a daje do myślenia. Ja nie mam Twittera jeszcze, jakoś tam nie mogłam się odnaleźć.
UsuńJa po prostu z niekupowaniem dojrzałam jak gruszka do fartuszka i nie mam w ogóle (prawie) pokus. W sierpniu zapisywałam sobie w notesiku co bym chciała kupić, a teraz już nawet nie zapisuję nic.
Ale działanie skarpety jakie ma być? :D
O, nalewka pigwowa to jeden z najlepszych przetworów :)
Dziękuję!! Mam nadzieję, że załapie. Pozdrawiam serdecznie!
Działanie skarpety ma być wyłącznie pomnażające, samo dodawanie i mnożenie;)
UsuńKarta płatnicza otwiera sezam, cyk i kupione, traci się czujność i samodyscyplinę, natomiast gotówkę widać jak wypływa z portfela,więc część będę odkładać do skarpety albo słoika za Twoim przykładem.
Słuchaj Czajko, ja też nie jestem zalogowana na twitterze, ale można podglądać bez tego.Wpisujesz w google jakieś konto np.twitterkopalnia wiedzy, i pokazuje się ta strona, po jakimś czasie ukazuje się ramka z komunikatem "zaloguj się", więc klikasz w niebieski pasek "zaloguj" i pokazuje się nastepna ramka "dalej",więc ignorujesz a klikasz w lewy górny róg w X i kasuje się na jakiś czas; po pewnym czasie znów się ukaże i znów go kasujesz.Trochę upierdliwe,ale da się wytrzymać.
H.
No to prawda - wirtualne szybciej się upłynnia :)
UsuńDziękuję bardzo za porady, skorzystam na pewno :)
Do tej sztuki pożyczania książek można dodać jeszcze jeden etap: gdy książka tak bardzo nam się spodoba, że zaczynamy kupować ją innym jako prezent:)
OdpowiedzUsuńSweter jest wyjątkowy, niepowtarzalny i piękny, nie rozumiem tylko, na czym polegała pomyłka z granatem.
Hi hi, za parę lat wnuczka przyjdzie po powtórkę z nauczania i po trzystu rzędach powie: ale to wciąga!
Dżem wygląda ślicznie, ja kocham przetwarzać żywność i zamykać ją w słoikach, butelkach i w czym się da, więc przetwory zawsze przyciągną moje oko. Z tym, że ja robię takie, które mogą być bez cukru, ewentualnie z miodem, ale cukru nie. No i przyznaję, że mam ochotę zainwestować w śliczne słoiczki:)
Wszystkiego pięknego!
Ostatni też dowiedziałam się o jeszcze jednym poziomie - pożyczać swoje książki pani bibliotekarce :D
UsuńDziękuję bardzo, och z granatem to była długa historia - ciągnie się od koca z kwiatków. Są dwa granaty jaśniejszy (nieco mdły) i ciemniejszy (ładniejszy). Jak kupowałam na koc, to w sklepie był tylko mdły, kupiłam, ale nie byłam przekonana, więc jak znalazłam ciemniejszy to dokupiłam. Jak zaczynałam sweter to miałam dwa odcienie, ale ładniejszego mało, więc dokupiłam. Po czym zaczęłam sweter od tego mdłego, zauważyłam, ale nie sprułam i cegiełki robiłam z ładniejszego, po czym po podziale rękawów korpus zrobiłam z mdłego :D
Skończył mi się przed ściągaczem, więc ściągacz na dole jest z ciemniejszego i rękawy też. Nie wiem, może na przyszły sezon zrobię korpus jeszcze raz, na razie tak musi zostać. :D
Ja się zaopatrzyłam w proste słoiki, bo jednak wygodniej się z nich wyjmuje :)
Pozdrawiam serdecznie!
Do prostych słoików wygodnie się też wkłada.:-)
UsuńI myje się wygodnie :D Na wkładaniu mi mniej zależy, bo kupiłam sobie kiedyś lejek do słoików. Przy każdym użyciu dziękuję sobie za ten zakup i ślę ciepłe myśli temu, kto to wymyślił :)
UsuńTeż mam taki lejek i bardzo go doceniam. Ale miałam też całą masę słoików, których otwór był węższy lub taki sam niż otwór lejka. Męczarnia z napełnianiem, mówię Ci, Czajko. Teraz staram się takie słoiki wywalać, a zostawiać te praktyczne. Ale nie zawsze się da, czasem te malutkie też są potrzebne. I trzeba się wysilić przy napełnianiu.
UsuńJa właśnie też kupiłam te proste, jestem ich wielką fanką, poza względami praktycznymi nawet z wyglądu bardziej mi się podobają. Ale słoiki w moim życiu to jest osobna historia, ja kocham słoiki, a sklepy ze słoikami budzą we mnie znacznie silniejsze emocje, niż jakiekolwiek inne, mniej więcej na równi z pasmanteriami.
UsuńA czy możecie mi jakoś pokazać gdzieś na zdjęciu, jak wygląda taki dobry lejek do słoików? Poproszę. Nie posiadam, a właśnie zapragnęłam:)
https://alembik.eu/1213-lejek-do-sloikow.html
UsuńMój jest dokładnie taki sam, tylko że biały.
O!! Ze słoikami mam tak samo :D
UsuńJa poszalałam i kupiłam sobie kilka lat temu stalowy
https://www.garneczki.pl/produkt/kilner-silver-15-cm---lejek-kuchenny-ze-stali-nierdzewnej-do-sloikow,30950?gclid=Cj0KCQjwj7CZBhDHARIsAPPWv3cP1-uf8k_PHWzt3361r4VEM_ZAsua7YOh4PhWc4-4Nk33UFnZi2HEaAv9sEALw_wcB
Uwielbiam go, bo często używam do rosołu czy innego tłustego i stalowy się świetnie myje. :)
Dziękuję! Obejrzałam obydwa, wyglądają bardzo praktycznie :)
UsuńHa! To dopiero jest wyzwanie dla natury kobiety! Nie kupować. Ja od paru lat mam takie porywy, i ogólnie to kupuję mniej niż kiedyś, i bardziej świadomie, nawet żarcie, ale radykalnie chyba zmian nie wprowadzę, na razie. Zauważyłam, że na liście wyjątków nie masz książek. Jak to! Czyżby książka nie była artykułem pierwszej potrzeby, tak jak chleb oraz papier toaletowy?
OdpowiedzUsuńNo i ostatnio kupiłam słoiki! Słoiki, no ja się pytam samej siebie, do czego to doszło! Słoiki kupować. A doszło, bo przetwarzałam wytrwale plony ogrodu, i mi zbrakło szkła. A przez to, że nie kupuję przetworów gotowych, a ze swoich rozdaję, to najszybciej znikają mi słoiki właściwych rozmiarów.
Książkę sobie zapiszę, bo przecież nie zapamiętam.
Jak miło, że wróciłaś.
Nawet nie jest źle - wręcz teraz kupowanie wydaje mi się dziwne. :)
UsuńKsiążka oczywiście jest bardzo potrzebna, ale ja zasoby duże mam. Przez rok nie zdążę przeczytać nakupionych wcześniej. :D
A, no tak, powinnaś słoiki mieć zwrotne, jak butelki :)
Mnie również miło wrócić, dziękuję, już postaram się nie znikać tak :) Pozdrawiam!
A to co innego. Zapasy książkowe też mam. I kiedyś należałoby przeczytać te wszystkie mądre tomy, które się nabyło i odkładało na później, jak już wystarczająco mądra będę. A nie że w kółko czytam Monikę Szwaję czy Ellis Peters bo to łatwe i przyjemne.
UsuńWbijałam swój wzrok, już nie tak sokoli w zdjęcie granatowego swetra, ale nie zauważam negatywnych różnic w odcieniach włóczki.
Ale to chyba mądrości nabywa się od czytania? :D Zresztą, mądrość jest przereklamowana (a raczej wiedza), jak to stwierdził Kłapouchy.
UsuńMam plan zrobić lepsze zdjęcie, w słońcu - inny jest dół i rękawy - ciemniejszy. :)
To trochę zagadka, rzeczywiście, czy mądrzeje się od czytania książek, czy też do czytania.
UsuńHa ha, ja jestem zachłanna, mam ulubione słoiki i nie wydaję ich na zewnątrz, chyba że wiem, że wrócą. A na rozdawanie mam takie, z którymi nie jestem związana emocjonalnie. Wiem jak to brzmi, ale nic nie poradzę - przywiązuję się do wybranych egzemplarzy słoików.
UsuńDoskonale Cię rozumiem.
UsuńSweter cudo, a Ty wyglądasz pięknie :D I wnuczka idąca w ślady babci! Będziesz miała komu przekazać wiedzę i warsztat :D Zobowiązanie niekupowania-bardzo odważne, ważne i...inspirujące. Muszę nad tym pomyśleć :) A konfitur z cukinii nigdy nie jadłam,mmm...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Chciałabym, żeby polubiła (teraz jeszcze za mała, za pięć lat może), fajnie byłoby przekazać jakieś umiejętności :)
UsuńFajnie, że inspirujące - to jest o tyle fajne, że można swoje zasady wprowadzić, niekoniecznie aż tak ekstremalne jak moje. :)