poniedziałek, 19 maja 2014

Nitka bez labiryntu

Gdybym była Ariadną. Gdybym była Ariadną, to mój Tezeusz mógłby iść i iść w labirynt nieprosto do Minotaura. Miałby całą torbę moich kłębuszków wełnianych, lnianych, bawełnianych, jasnych i ciemnych. Szedłby szybko i zdecydowanie, a nitka obiecywałaby mu powrót przez zakręty. I wyszedłby "z ścieżek wprzód nieprzebytych i skreślonych zdradnie".

W weekend wpisałam swoje zapasy do tabelki. Czterdzieści kilometrów nitki. Bardzo bardzo dużo kroków. Tyle nagromadziłam dobra włóczkowego ulegając pierwotnemu instynktowi zbieracza. Zbierać owoce i orzechy, żeby przetrwać głód. Zbierać wełnę, pamiętając o chłodach. Zbierać kłębki na wypadek Tezeusza. Gdybym była Ariadną,

No ale nią nie jestem, bliżej mi raczej do Arachne, od dobrobytu wpadłam w kompleks i niepokój. Czarny Safran trochę wiał nudą i nie tym wymiarem, trochę sprułam, wymiar się od tego poprawił, ale nuda jakoś nie minęła, zaczęłam inne wzory, inne włóczki, popadłam w przygnębienie od nadmiaru.


To jest najgorszy etap. Wzór nie pasuje do koloru, kolor do fasonu, dżersej nie napawa optymizmem, ażurki wychodzą raczej krzywe, len wychodzi jak kolczuga, zupełnie jak u Prachetta.
I zupełnie daleko jest od pełnego harmonii obrazka, w obrazku fotel bujany, kłębek się odwija z koszyka radośnie i miarowo, a na kolana opadają kolejne rzędy sweterka. Sweterka w harmonii. No i wtedy mnie olśniło. Trudno, nowe techniki reglanowe muszą poczekać, chcę mieć sweter z nadmiarem, sweter który za mną powiewa, miękki i lejący. No i wyciągnęłam swój starożytny sweter kupiony dawno dawno temu, nabrałam oczek po raz kolejny i robię na wzór. Jestem zdeterminowana. Dziergam ściągacz i bawełna wreszcie nabrała miękkości. Nie dała się tylko sfotografować nawet na tle mojego sfatygowanego swetra.



No i znowu chyba wymiar odbiega od ideału, nie wiem jak to się dzieje, ale matematyczne proporcje, które dają radę we wszystkich innych dziedzinach, łącznie z wypiekiem ciast, w zderzeniu z drutami zawodzą. Trudno. Jestem zdeterminowana. Chcę mieć za długie rękawy i guziki. Jeszcze nigdy nie dziergałam guzików. A raczej dziurek. Ale jestem zdeterminowana. Skoro nie jestem Ariadną.


2 komentarze:

  1. Jak mówią " Od przybytku głowa nie boli" gorzej , jeżeli przybytek wysypuje się z każdej szafki , a w drodze jest kolejna paczka:) Próbek narobiłaś co nie miara, a i plany masz imponujące, pozostaje tylko życzyć powodzenia, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, Czajko, jak Ty to wszystko pięknie wyraziłaś, choć/mimo że/ bo/ nie jesteś Ariadną:) A co bedziesz czytać do swetra z nadmiarem??? Wzrusza mnie też ta nieporadność matematyki w pewnych sytuacjach (choć tak bardzo bym chciała by była niezawodna).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz