środa, 3 września 2014

Dramat w błękicie

Jestem na Podhalu i wpadłam oczywiście w amok turystyczny, a właściwie w amok turystycznych zakupów - nabyłam owcę chińską prosto z Zakopanego, owcę na ołówku, owcę na zakładce, góralskie torebki, kolorowe korale i inne pomniejsze cudne pamiątki z Tatr. Dokoła widoki z balkonu i widoki z wycieczek, 





ale w wolnych chwilach czytam i dziergam, bo dziś środowe dzierganie z Maknetą.


W czytaniu, a właściwie w słuchawkach "Błękitny zamek" L.M. Montgomery. Jej Anię z Zielonego Wzgórza i zielonych, w porywach, włosach zna chyba każda dziewczynka, ja też, moje egzemplarze rozpadły się od ciągłego czytania. Ale "Błękitny zamek" czytałam po raz pierwszy. Nie jest to lektura, którą trzeba przeczytać koniecznie, ale jest to książka, którą przeczytać przyjemnie. Montgomery cudownie pisze o sosnach, o strumykach i bezludnych wyspach, o śniegu za oknem i kotach przed kominkiem. Akcja oczywiście bardzo przewidywalna, ale to nie kryminał i nikt nie spodziewa się Sinobrodego. Ciepła, optymistyczna rzecz. Trochę za mało humoru i trochę za dużo o urodzie, L.M. miała chyba jakiś kompleks, tak często podkreśla, że i bez posągowej urody można być fajnym.

W miarę jak losy Joanny toczyły się spodziewanym torem, na drutach dziergała się Baśka, której udało się jednak wcisnąć między liczne bagaże i jej losy przebiegały burzliwie. Na samym wstępie straciła przyczepione już do korpusu rękawy, albowiem z damską łatwością pomyliłam prawe z lewymi. Najbardziej ekstremalnie i dramatycznie było tuż przy dekoldzie, gdyż okazało się, że wzór Dropsa ma błędy, że o niejasnościach nie wspomnę. Jednak gdy w końcu udało mi się dobrnąć z pomocą matematyki wyższej do końca i paski oczek lewych grzecznie przeplatały się z paskami oczek prawych, efekt kompletnej Baśki okazał się być bardzo zadawalający. Połączenie Safranu z połyskującą lekko Wiskozą jest cudownie miękke, miłe i lejące. Sweter wymiary ma idealne - nic się nie ciągnie, nic się nie wybrzusza. Można założyć go prosto z drutów na siebie  i jechać w plener. 


Jedyne na co trzeba uważać, to na otwory technologiczne przed zeszyciem. :)


I tradycyjnie wątek zakładkowy - zakładka oczywiście nie dość, że tubylcza i z owcą, to jeszcze z rękodziełem, albowiem jest wyhaftowana. 


Bardzo dziękuję za odwiedziny, przemiłe komentarze (niezwykle mnie ogromnie cieszą) i życzę miłego dnia. A ja biegnę trochę w blogi a trochę na huśtawkę. 

32 komentarze:

  1. Przy otworach technologicznych padła hahahh :)
    Błękitny zamek czytałam, ale kompletnie nie pamiętam o czym to było :( (ach ta zawodna pamięć).
    Pięknie się prezentujesz w sweterku, leży idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przechodnie też mogli się dziwić, na szczęście był mały ruch. Nie powiem, mój mąż też bardzo się ożywił na tę moją spontaniczną pozę. :D Ale zauważ, że lewy pasek biegnie pomimo otworów i nawet nie skręci o oczko w bok.
    Zamek jest o pewnej zahukanej przez matkę i ciotkę "starej" pannie. I jak się pociesza w smutkach książkami pewnego pisarza.
    Dzięki - ten ściągacz się tak właśnie układa.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Błękitny zamek " czytała. Książkę dostałam kiedyś od koleżanki, potem ja pożyczyłam i już do mnie nie wróciła...Fajne "dziewczyńskie" czytadło. Sweterk niezły, zwłaszcza to zdjęcie gdzie są dziury do zaszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jestem czasami, książki stają się wędrującymi nieraz wbrew naszej woli. Dzięki. :)

      Usuń
  4. Chyba czytałam ? Sweter fajny, szczególnie z tymi dziurami technologicznymi :)
    Śliczna zakładka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładny sweterek! Co do pamiątek z gór, to ja też namiętnie kupowałam jak leci - trzy chusty folkowe, torebkę, kierpce, buteleczki z motywami góralskimi i czasopismo, które kocham "Polski regon Pieniny" :)
    Kocham góry i z radością jadę tam dwa razy do roku :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Chustę też mam. No cóż, są pamiętki, trzeba kupić. I chochle jeszcze mam (trzy) - bardzo mają śliczne kształty. Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Piękne rzeczy, piękne fotki. Dla tych kotów przy kominku muszę przeczytać L.M. I zakładki zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Koty co prawda w tle, ale jak pisałam - ogólnie sympatyczny klimat. Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. "Otwory technologiczne" powalają humorem. Gratuluję nazewnictwa. Całość prezentuje się bardzo miło. A zakładki zazdraszczam - piękna jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. I jeszcze w dotyku jest milusia z tymi niteczkami. :)

      Usuń
  8. Swojego czasu zaczytywałam sie w książkach Montgomery. Uwielbiałam ją. czytałam na okrągło. Nie wiem jak by to było teraz. Ale myślę, że niewiele straciła.
    Sweter jest idealny dla ciebie. Pod względem kolorystycznym i fasonowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w planie powtórkę całości - teraz interesujące są dla mnie starsze kobiety, czyli Maryla, Małgorzata. I ponoć fajnie widać, jak Ania dojrzewa.
      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Najlepszy czas na wypoczynek w gorach to wlasnie po sezonie. Piekne widoki, sweterek sliczny, a tej ksiazki nigdy nie czytalam, Anie tez wielokrotnie czytalam i uwielbiam:) Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i pozdrawiam gorąco, choć nieco za mgłą ostatnio. No, najważniejsze że nie pada. :)

      Usuń
  10. W moich sweterkach "otwory technologiczne" pojawiają się czasen już w trakcie używania :)
    "Zamek..." mam ale w tak kiepskiej wersji, że nic nie słychać. Może kiedyś... Innym trafem :)
    Widoki, zarówno na plenery jak na ciwbie i sweterek równie ciekawe i zapierające dech :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma rady, na dzieciach otworów przybywa najwięcej. :) Mój audiobook też nie był najlepszy, ale jakoś dało się wsłuchać. Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Zatęskniłam za górami...Lubię takie szaraczki,nawet z dziurami technologicznymi ;) Zakładką mnie zakręciłaś",muszę sobie wyhaftować,bo ciągle za coś innego się zabieram.Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak chyba też się wezmę za haftowanie - babcia moja haftowała, wię może mam coś w genach. ;)
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  12. Sweterek piekny i zakaldka cudo :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Poszalałaś zakupowo. Chyba staniesz się gaździną z tym stadkiem owieczek :) Książkę znam, czytałam dawno, ale ( jeszcze ) pamiętam. Sweterek rewelacja :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś ich tak przybywa dziwnie dużo. Dzięki. Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
  14. Otwory technologiczne hehe. Cudne zakładka i zdjęcia z gór.

    OdpowiedzUsuń
  15. Och Błękitny Zamek.Czytałam jako mała dziewczynka i może dlatego zachwycił mnie absolutnie. Nie rozumiałam, dlaczego ta książka jest nazywana romantyczną, bo dla mnie wątek z Edwardem był oczywiście ważny ale poniekąd wtórny. Kiedy już zamieszkują na wysepce Edward jest w tle raczej. Najbardziej namiętnie romantyczne związki łączą Joannę/Valancy z wolnością i przyrodą. Tutaj jest prawdziwie namiętne pragnienie, chęć poznania i zrozumienia i podążenia za pragnieniem :)

    Baśka śliczna. No ale czego się spodziewać po sweterku, który się zainspirował Hajduczkiem. Zawsze mnie bawi, kiedy pomyślę, że Thomas Dinesen, brat Karen Blixen zbudował kiedyś (jako nastolatek!) prawdziwą łódź i nazwał ją Basią - właśnie na cześć Hajduczka "postaci w książce Pan Volodiovsky" pisze sumiennie biograf Karen. Jest nawet zdjęcie Karen na pokładzie, bo łódka jak najbardziej nadawała się do użytku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dla mnie Błękitny zamek traktuje głównie o zwiażkach z rodziną i zniewoleniu. To świadczy tylko jak bardzo różnie odbieramy tę samą książkę. I bardzo to jest dobre.
      O, nie wiedziałam, że brat Karen Blixen czytał Wołodyjowskiego - piękna historia. :D
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  16. Ależ się rozszalała z tymi owcami :-)
    Baśka śliczna, a jak dziergana z przeszkodami to pewnie będzie z tym większym sentymentem noszona.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz