Wszystko co się kręci, porusza, jest obrazem drogi - obojętne, czy to będzie kołowrotek, koło u wozu czy koło fortuny."
Przesłanie symboli w mitach, kulturach i religiach, Manfred Lurker
U mnie kręci się motek w dzbanku i motek obok dzbanka, wysnuwają się dwie nici, nabieram je sześcioma drutami, przeciągam, nabieram, przeciągam, pogoda odroczyła mrozy, no ale nie na zawsze, więc dalej wysnuwam dwie nici na czapkę. Całą sobotę tak wysnuwałam, aż dotarłam do głównej części wzoru, zatem w niedzielny poranek usiadłam na chwilkę do komputera, żeby go rozrysować i wydrukować. Mniej więcej dwanaście godzin później wzór miałam wydrukowany i zaakceptowany.
- To przecież prototyp - mówiłam błagalnie, kiedy znowu górny ogonek wyszedł całkiem niepodobny do dolnego.
- Ale ja będę w nim chodził - odpowiadało bezlitośnie dziecko.
Poprawiałam więc ogonki, przesuwałam ząbki, zaostrzałam kąty, rozsuwałam osie najpierw w Excelu, potem na kartce w kratkę, potem w profesjonalnym programie do projektowania maszyn i tam wzorek wyszedł najśliczniejszy, ale nie dał się przerobić na oczka, przerobiony siłą nie mieścił się nawet na trzech czapkach, więc na koniec pogodziłam się z Excelem.
Tymczasem kaczki upiekły się same, ziemniaki, jako zdecydowanie niższe w ewolucji, przypaliły się same, na szczęście garnek dało się uratować.
Za to czapka ma już siedem rzędów wzorku, widać pasek akcentujący i kawałek dolnego ogonka.
Dziergam z nowym naparstkiem, jest w miarę wygodny, tylko dosyć długo się podpinam do robótki, zanim poprzewlekam nitki przez kółka i zanim przypomnę sobie, na który palec mam je ponawijać. Porobiłabym więc coś innego niż czapkę. Nie to, że czapkę robi się źle, ale robię ją już dosyć długo. I poczytałabym może coś innego niż popularna nauka. Nie dlatego, że o symbolach czyta się źle, ale czytam już o nich dosyć długo.
Jednak w obliczu nadchodzącej zimy i w obliczu moich ostatnich zakupów raczej nie mogę spodziewać się szybkiej odmiany.
Cały mój front robót wygląda tak:
Jednak nie mam co narzekać, robiona ukradkiem chusta przystroiła się w nowe markery - są śliczne, kolorowe i bardzo wygodne w przekładaniu
a Lurker pisze o tańcu. I jak to pięknie, że ludzie od wieków widzieli wszędzie taniec. W ruchu żurawi, cietrzewi, w locie owadów i w ruchach ciał niebieskich.
"Tańczmy przeto niby gwiazdy"
Tańczmy naprawdę bądź metaforycznie, to wychodzi mniej więcej na jedność, jak powiedziałby Franciszka pana Prousta, ale to już zupełnie inna historia.
Miłego wieczoru!
Urzekła mnie historia rozrysowywania wzoru :) Ewolucyjną niższość ziemniaków też od czasu do czasu odczuwam, jest wyjątkowo drażniąca. I do tego paskudzi kuchenkę.
OdpowiedzUsuńA mnie od tak dawna się ona przydarzyła, że aż się zadziwiłam. Ale widać rysowanie wzoru bardzo pochlania, nawet zapachy. :)
UsuńCzapka robi wrażenie i czekam na końcowy efekt :) A markery na chuście są cudowne. Sama je Pani zrobiła?
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Marta
Dzięki. Och nie, to nie ja, kupiłam je: https://www.e-dziewiarka.pl/index.php?page=shop.product_details&flypage=flypage.tpl&product_id=2218&category_id=233&option=com_virtuemart&Itemid=2
OdpowiedzUsuń:)
Czapka zapowiada się cudownie, chusta zresztą też... U mnie ostatnio mięsko udowodniło, że zawiera dużo węgla :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też nie mogę robić długo jednej rzeczy :) dobrze, że kaczki chociaż ocalały ;)
OdpowiedzUsuńStosik z książkami imponujący, aż ilości zazdroszczę :)
Ciekawi mnie ten wzorek skomplikowany.
OdpowiedzUsuńCzapka i chusta zapowiadają się pięknie, a markery oczarowały mnie bez reszty. Piękne są!
OdpowiedzUsuńAle Ci się złośliwe ziemniaki trafiły... Zero szacunku do pracy dziewiarskiej! Jestem pełna podziwu dla samozaparcia w tworzeniu wzoru i w ogóle dziergania żakardu...
OdpowiedzUsuńAleż mi sprawiłaś przyjemność tym cytatem o kołowrotku!
OdpowiedzUsuńCo do projektowania własnych wzorów to dokładnie wiem, o czym mówisz - pracy jest z tym ogrom i jedynie osoba, która nigdy tego nie robiła może twierdzić że to przecież łatwizna. Sama zmagam się ze swetrem w pawie, który sobie umyśliłam od wakacji i końca nie widać! Ale nie poddam się, bo efekt końcowy będzie wart włożonego wisiłku i nikt inny nie będzie miał takiego swetra jak ja :)
Jakie piękne robótki! :D
OdpowiedzUsuńTak czułam, że coś z tymi ziemniakami jest nie tak. Same jeszcze chyba mi się nie przypaliły, ale w podgrzewanej zupie lubią czasem węglowe denko zrobić >.<
Czapka zapowiada się cudnie. Bardzo podobają mi się takie kolorowe żakardy. Dużo mniej podoba mi się ciągłe przekładanie nitek... Mam taki magiczny przyrząd ale jakoś nie potrafię w tym dziergać. Tak więc moje kolorowe, żakardowe skarpety dla Dziecka, mają "już" 8 cm. Od dwóch miesięcy są tej długości:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń