"Co Maryla czyni, kiedy bierze ją nieprzezwyciężona pokusa?"
Ania z Zielonego Wzgórza, L.M. Montgomery
Maryla oczywiście nie miewała nieprzezwyciężonych pokus, więc nie robiła nic. Ania czasem je miewała, kupowała wtedy buteleczkę od wędrownego handlarza i farbowała włosy na zielono.
A ja. No cóż. Kiedy mnie ogarnia nieprzezwyciężona pokusa i mami niebiesko-zielonym swetrem z bawełny, walczę wtedy czas jakiś niedługi, odnoszę porażkę osłodzoną czekaniem na paczkę.
Po otwarciu paczki okazuje się, że do zielonego wybrany niebieski za bardzo nie pasuje, pasuje za to moteczek innej grubości wrzucony do koszyka bez sensu, za to z obniżoną ceną. I teraz dokupienie więcej granatowego nie jest już pokusą, ale jest koniecznością. Niebieski ląduje w rezerwowej szufladzie a ja znowu czekam na paczkę. Paczka pojawia się w samą przedświąteczną porę, wrzuciłam granat na druty, przytknęłam zielony i doszłam do wniosku, że tak jak Ania nie była do końca usatysfakcjonowana zielonymi włosami, tak i ja nie będę usatysfakcjonowana swetrem zielonym w połowie. Nadmiar zielonego ląduje w szufladzie jako rezerwa a ja stanęłam wobec kolejnej konieczności dokupienia granatu do nowej koncepcji kolorystycznej. Paczka już pewnie na poczcie. Jedna pokusa, dwie konieczności, sweter z oszczędnym zielonym paskiem, niebieski z zielonym w zapasach, przydałby się do nich biały, ale białą bawełnę to ja już mam. Uff.
"Mam takie przyjemne uczucie gdzieś na dnie serca z powodu tej falbany."
Ania z Zielonego Wzgórza, L.M. Montgomery
I jestem przekonana, że Bubulina ma identyczne uczucie z powodu moich udziergów.
Zaczęłam właśnie pierwszy rękaw. I zaczęłam Anię z Zielonego Wzgórza po raz nie wiem który. Na zdjęciu mój egzemplarz, który dostałam od cioci, pierwsze podejście (mogłam mieć z dziesięć lat), było nieudane, na szczęście ponowiłam próby, no i wiadomo. Kto zna Anię ten wie. Jedna z moich najbardziej zaczytanych książek.
Uwielbiam jej wyobraźnię, jej paplaninę, jej nieustanne katastrofy (Chyba musi być granica dla błędów, jakie jedna osoba może uczynić, więc kiedy popełnię już wszystkie, musi przecież nastąpić koniec. Jest to stanowczo myśl bardzo pocieszająca.), jej optymizm, jej dobroć, jej otchłanie rozpaczy.
Nie lubię myśleć, że czytanie książek to ucieczka przed rzeczywistością, ale od czasu do czasu, niekiedy, no cóż, można sobie pozwolić. I Ania taka jest - pocieszająca i terapeutyczna. Zaszemrze topolą, błyśnie skrawkiem morza, rozśmieszy strumykiem i wzruszy sukienką z bufiastymi rękawami od Mateusza.
Zdarzają się oczywiście w niej smutki, ale poranki zawsze są pełne radości.
"Czyż to nie cudnie, że bywają poranki?"
Cudnie. I cudnie, że dziergamy z czytaniem w środy u Maknety i że zaraz będzie sobota i że kwitną już forsycje i magnolie. Świat zawsze jest piękniejszy i bardziej przyjazny, kiedy pobędzie się trochę z Anią.
Dziękuję bardzo za Wasze wizyty i komentarze, życzę miłego dnia i dzielę się pyszną babką wielkanocną, którą w swojej dobroci upiekł mój starszy syn. :D
Oj tak Ania jest niezawodna. Sweterek prezentuje się bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńTen dorzucony bez sensu klebek do paczki, ktory dziwnym zbiegiem okolicznosci pasowal do jednego z kolorow - to zreczny zabieg marketingowy i zerowanie na pokusie. Wiele pokus czeka na anonimowe wloczkoholiczki ha ha ha . Moja mama zachwycala sie Ania z Zielonego Wzgorza, a ja jakos nigdy na dobre do niej nie zasiadlam. Musze to nadrobic. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńTrudno, już się z nimi pogodziłam, jak mówi moja znajoma - terapia byłaby droższa. :)
UsuńAnię polecam, ja teraz słucham audiobooka, to dla mnie najlepszy sposób na powtórki, nie mam wyrzutów, że nie czytam książek ostatnio kupionych (w dużych ilościach).
Pozdrawiam serdecznie!
A ja patrząc na kwitnące owocowe drzewka myślę o Królowej śniegu ... A rozpoczynając nowy sweterek zastanawiam się dlaczego kupiłam 3 motki skoro potrzebuję 7-u. No i jak tu nie myśleć o pokrewieństwie dusz (ludziach, "znających Józefa"?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aldona (baardzo lubię czytać twoje posty, są takie "Ani" o poranku oczywiście).
Ach z tymi motkami, zawsze jest ich za mało, albo za dużo. Nigdy w sam raz, ciągle trzeba kupować. :)
UsuńPozdrawiam i dziękuję! :)
Cię rozumiem. też tak mam, koncepcja jedno a kolor na ekranie drugie. Ale zapasy , zwłaszcza włóczkowe fajne są . "Anie z Zielonego Wzgórza" słuchałam ostatnio w formie audiobooka. Czytała Dereszowska i mocno mi to przeszkadzało. Może jeszcze kiedys przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozazdrościc syna, ciekawe czy mój kiedyś coś upicze
OdpowiedzUsuńSzczerze? Wolę Emilkę. Ania, czy to książkowa, czy to filmowa, od zawsze działała mi na nerwy, ale rok temu w ramach czytania szkolnych lektur mojego siostrzeńca wybrałam się na Zielone Wzgórze i nawet mi się tam podobało, jednak nie na tyle, by dalsze przygody Ani poznawać. Może kiedyś. Jak dorosnę.
OdpowiedzUsuń" Anie" przeczytalam wszystkie i żałuję, że nie było więcej.
OdpowiedzUsuń