środa, 27 maja 2015

Helanko po łososiu

Zuzanna, która szydełkowała i czytała jednocześnie
Rilla ze Złotego Brzegu, L.M. Montgomery

Klasycznie, bez audiobooka Zuzanna mogłaby spokojnie wziąć udział w dzierganiu i czytaniu u Maknety.


W Rilli sporo też o Kitchenerze, który w trosce o komforcie żołnierskich stóp wymyślił słynny szew  do skarpetek. I o skarpetkach też sporo jest, właśnie wybuchła wojna, wszystkie kobiety dziergają skarpetki (niektóre jedną dziennie, a niektóre półtorej skarpetki dziennie), drą szarpie i opiekują się wojennym dzieckiem. Ania w tym tomie ma sześcioro dzieci, ma w dalszym ciągu rude włosy i smukłą kibić.
Przepuściłam ostatnio przez słuchawki cały cykl, z którego dwa pierwsze tomy znam na pamięć niemal, a o następnych nieco zapomniałam. Nie są już oczywiście tak olśniewające jak Zielone Wzgórze, ale też przyjemnie się słucha. Po nieco gorszych Szumiących Topolach, które stanowiły zbiór niepowiązanych wzajemnie portretów i lepszej Doliny Tęczy o ciągłych tarapatach w jakie wpadały dzieci pewnego pastora, teraz całkiem dobra Rilla, nieco smutna, bo wojna.
Trochę liczyłam na dojrzałą Anię, a tu Ania całkiem ginie w cieniu kolorowej Zuzanny i w ogóle cały czas patrzymy tu na świat oczami albo dziecka albo młodej panienki. Póki co jednak mały Kitchener już siedzi i macha rączkami, Wtorek czeka na stacji, a Doktor Jekyll tłucze talerze głową w puszce po łososiu.

W sweter mam wbitych pięć drutów, czyli jak łatwo zgadnąć - rękaw. Pierwszy, ale nawet jeśli pierwszy rękaw swetra nie czyni, to jednak już nadzieja końca. Włóczka nie do końca fotogeniczna i nie do końca naturalna, w dotyku nieco jak helanko (chyba nie widziałam tego słowa w formie pisanej) i w wyglądzie trochę też. Ale w sumie sweterek jest przyjemny, ażurek przypomina arabskie minarety (nie ma to jak dobre samopoczucie) i już nie mogę się doczekać, kiedy go założę.
Dziękuję za odwiedziny i miłe komentarze, miłego dnia! :)

12 komentarzy:

  1. Ania to moja ukochana bohaterka z dzieciństwa. Zwłaszcza pierwszy tom czytałam wielokrotnie. oczywiście kolejne też przeczytałam, choć nie pamiętam czy miałam wypieki na twarzy jak podczas lektury pierwszego tomu. Swetra za wiele nie pokazałaś, więc kończ go szybko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pierwszy tom był najlepszy. I pod względem przygód i literacko. Mam nadzieję go niedlugo skonczyć i się sfotografować na wakacjach :)

      Usuń
  2. Ania całkiem przyjamnie się czyta :) w dziecieństwie płakałam nad tą książką jak bóbr :)
    A rękawy zawsze robię razem, bo wtedy i równe i jakoś rażniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się śmiałam, zresztą do dzisiaj zielone włosy i wino porzeczkowe mnie śmieszy. :)
      Jak robisz razem rękawy? Na okrągło? Ja nie umiem. :)

      Usuń
  3. Ani w średnim wieku było trochę więcej w "Ani ze Złotego Brzegu" choć to w sumie zbiór epizodów niż powieść, ale naprawdę przyjemnie się czytało. Nie wymieniasz, więc nie wiem, czy robiłaś powtórkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słucham tom po tomie, po kolei jak leci. :)
      Masz rację, też miałam odczucie, że w tych późniejszych częściach nie ma fabularnej ciągłości. Może Montgomery była przymuszone i dlatego tak wyszło. :)

      Usuń
  4. Oj tak Ania to jedna z najlepszych książek z dzieciństwa. Ciekawa jestem sweterka w całości.
    Pozdrawiam i zapraszam na rozdawkę http://wrzosowedzierganki.blogspot.com/2015/05/pierwsza-rozdawka-na-6-miesiecy-zycia-w.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. :)
      Sweterek się zapowiada przyjemnie, trochę jednak po nim widać tę sztuczność, boję się, że się będzie gniótł. Zobaczymy. Lecę Cię odwiedzić. :)

      Usuń
  5. Wszystkie tomy "Ani...", zaraz za Jeżycjadą Małgorzaty Musierowicz należą do moich ulubionych książek z lat dzieciństwa, a właściwie to dzięki nim pokochałam czytanie:). Ciekawy sposób na robienie rękawów...ale chyba na okrągło jest łatwiej:) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Jeżycjadę to ja też do niedawna raz w roku powtarzałam na dobry humor. Bardzo lubię. :)
      Mnie jakoś wygodniej skarpetkowymi, mniej przekładania magicznych loopów. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. "Ania" zawsze mnie denerwowała - i w książce i w filmie. Dopiero rok temu pierwszy tom przeczytałam z przyjemnością jednak nie tak wielką, by sięgnąć po następne. Co innego wspomniana w komentarzu wyżej "Jeżycjada" - to zawsze i wszędzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzięłam sobie do serca Twoje uwagi z kwietniowego posta i już mam naszykowaną Emilkę jako następną lekturę, nigdy wcześniej nie czytałam jakoś. Jeżycjadę ja też darzę ogromną sympatią i wiernie kupuję kolejne tomy. A Ania, no cóż, nie ma chyba książki, która podobałaby się wszystkim. Nawet Kubuś Puchatek ma swoich niesympatyków. :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz