środa, 11 stycznia 2017

Jamnik z pętelką


Nie mogę sobie przypomnieć, czy jako dziecko chciałam mieć psa. Zawsze jednak o psach lubiłam czytać, chyba głównie ze względu na ich bezgraniczne przywiązanie i tę nieokiełznaną radość, z jaką nas zawsze witają (chyba, że coś przeskrobią, wtedy na nasze wejście siedzą cicho pod biurkiem).
Nic dziwnego więc, że skusiłam się na "Jamnikarium" Agaty Tuszyńskiej (i jej psa). Ładnie wydana, obficie ilustrowana, może trochę nie w moim stylu, bo zdjęcia w formie wydzieranek, osobiście wolałabym w gustownych i równych ramkach, no ale liczne jamniki, ich cudne minki oraz niezwykłe oczy wynagrodziły mi ten niedosyt.
Poza ilustracjami książka ma dwa indeksy - listę osób i spis zwierząt, który raczej może być wykorzystany jako źródło imion, niektóre zresztą bardzo fajne, jak Mufka czy Bigos, a niektóre tak charakterystyczne, jak Dupek (jamnik Wańkowicza oczywiście).

"A w domu znowu te papierzyska. Myślałem, że po powrocie odpocznie. Ale jest gorzej. Teraz ładuję się z nimi do łóżka. Szeleszczą kartki, wchodzą między poduszki, gniotą się i rwą, a wszystko jest oczywiście na mnie, bo się kręcę i źle układam do spania (mozolnie, misternie i niemrawo...) i długo. Kręcisz się, mówi i zwijasz, uważaj, to nasza książka.

Nasza, nie nasza. Trochę postanowiłem pomóc. Potrzebna jej była decyzja. Stale coś dodawała. Jeszcze i jeszcze.
Pogryzłem."
Jamnikarium, Agata Tuszyńska&Lonia

No i taka ta książka trochę jest - pogryziona. Tu radość z powrotów, tu rozpacz z wyjść na dłużej i krócej, tu spacer po skwerku, tu drzemka pod kocykiem, tu pozowanie do czterdziestu portretów, tu polowania na osobistości. I nic to pogryzienie tej książce nie szkodzi, bo tu nie ma fabuły, która rozwija się i wije, nie ma górnych cytatów, które nabożnie wpisuje się w ozdobny zeszyt. Są za to jamniki w wielkiej ilości. Rude, podpalane, gładkie i długowłose, grube, chude, jest ich oddanie, miłość, humory, fochy i czarne, wielkie, wilgotne oczy. No i są ich słynni właściciele bardzo bez reszty zakochani w swoich podopiecznych.
Jeżeli więc mamy ochotę spędzić dwa wieczory w pozytywnej atmosferze, ta książka jest w sam raz. Nie ma tylko zdjęć Marylin Monroe, jeżeli chcemy zobaczyć ją z jamnikiem, trzeba iść do Internetu.

Resztę tygodnia poświęciłam dzierganiu z pętelek, zwłaszcza w środę dziergałam, bo  środę, jak ogólnie wiadomo czytamy i dziergamy z Maknetą. Trochę się bałam rzędów skróconych na dole swetra, bo nie jestem zbyt biegła w rozpoznawaniu oczek nawet w przyzwoitej włóczce, w przypadku boucle nie odróżniam nawet lewych od prawych. Na szczęście znalazłam trzy metody rzędów skróconych na Youtube i ta trzecia jest naprawdę prosta, miła i nie zostawia śladów. W szóstej minucie filmu mniej więcej.
Dół wyszedł zaokrąglony i dłuższy z tyłu, tak jak chciałam i marzyłam, ale nie załapał się na zdjęcie z powodu braku światła. Załapał się za to mój zeszyt do robótek, który też jest jak chciałam i po licznych próbach i trudnościach jest niezwykle funkcjonalny i wygodny. ma kółka, żeby się nie zamykał niespodziewanie, ma rozmiar A5, żeby się mieścił w małych okolicznościach przyrody, ma jasne kartki i kratkę, żeby dobrze zapisywał wzory i schematy, ma gumkę i okładkę w kolorze fuksji, żebym miała przyjemność estetyczną.
Jednym słowem, lubię go:


Obwolutę włóczki przypinam spinaczem, pewnie to moje ponowne odkrywanie Ameryki, ale to genialna metoda, warto odkryć po raz kolejny - przy minimum pracy mamy wszystkie informacje, długość, wagę, sposób prania i czy można prasować. Poza tym zapisuję sobie daty, grubość drutów, ilość oczek, schematy wzorów,  potem można zawsze wrócić i ponownie wykorzystać, chociaż nie zawsze wiadomo o co chodzi.

Poniżej pomimo morza pętelek widać jasno i wyraźnie narzut rzędu skróconego na różowej agrafce:

 
Na zakładkę do książki wzięłam nie jamniki co prawda, ale też małe pieski:


Na karnawał nawycinałam i napiekłam całe mnóstwo małych, kruchych ciasteczek (nawet bez ozdobnego lukru były pyszne):



  Na koniec pracy obfotografowałam się w poncho z mitenkami:


Reasumując więc, to był pracowity tydzień, czego i Wam życzę, dziękuję za wizyty i przemiłe komentarze, dobrego dnia! :)

20 komentarzy:

  1. Skutecznie zachęciłaś mnie do:
    a/ nabycia i lektury książki
    b/ ciasteczek
    c/ mania takiego poncho, którego jednakowoż nie udziergam ergo nie ponoszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Przepis na ciasteczka znalazłam tu: http://www.mojegotowanie.pl/przepis/dziecinnie-proste-kruche-ciasteczka
      Nie wiem czy Ci dodam odwagi, ale to poncho to najprostszy prostokąt jest. :D
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Prostokąt to może jakoś dałabym radę, ale te warkocze! I rękawki!

      Usuń
    3. Z warkoczami faktycznie gorzej - trochę podobnie jak na głowie. Ale rękawki łatwizna! Dwa małe prostokąty i potem zszywamy w dwie male tuby. I mamy gotowe osobne rękawki zwane inaczej mitenkami :)

      Usuń
  2. Piekne to ponczo, cudowne na nim te warkocze:) Ja tez ostatnio zeszyciki i notesiki na wszystko zakladam, taka kolejna zabawa:)))) Juz troszke slyszlama o tej ksiazce... Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, wzór jest Dropsa. Przyjemnie się robi. Ja mam w sumie cztery notesiki, bo tylko takie, które sumiennie zapełniam. Bronię się przed zakładaniem, ponieważ ogólnie notesy i zeszyty uwielbiam w sposób nieracjonalny zupełnie. :)

      Usuń
    2. To tak jak ja, czasami kupuje bez konkretnego przeznaczenia, tylko dlatego, ze okladka mi sie podoba;)

      Usuń
  3. Aż mi wstyd się przyznać, że niczego nigdy dotad nie zapisywałam. Przy dziergniu robię tymczasowe pomocnicze zapisy na karteczkach, które potem wyrzucałam. I tylko teraz przed kilkoma minutami, po obejrzeniu Twojego notesika, zrozumiałam , ile potrzebnej informacji pozbywam się. Od jutra zakładam notatnik. Cudowne ponczo i chyba w nim się dobrze czujesz. A mitenki dodają szyku. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam i trzymam kciuki za wytrwanie w postanowieniu. Często korzystam z zapisków, a to zszywanie i wklejanie naprawdę nie wymaga dużych nakładów pracy. Łatwo wytrwać. Przyszywam też zszywaczem kawałeczek włóczki, nie wiem po co, ale to przyjemne mieć ją na żywo razem z kolorem i fakturą. Ponczo wygodne (na razie obłazi trochę, bo to Alpaka). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. U Ciebie jak zawsze interesująco, cieplutko. Czy w "Jamnikarium" o Puzonie Waldorffa też jest? Zdaje się, że właśnie tak nazywał się jego jamnik. Mam ochotę na książkę, ale muszę przeczytać to, co posiadam na stanie. W każdym razie od jakiegoś czasu na mojej liście jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :)
      Oczywiście, Puzon jest, a właściwie dwa, bo Waldorff miał dwa Puzony przez w sumie trzydzieści lat. Jest też jego karykatura, jak spotyka Wisłocką na spacerze. Oboje z jamnikami oczywiście. Koty też tu są, ale jako drugoplanowe trochę. :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Mój robótkowy notatnik kiedyś zawierał wiele istotnych informacji. Teraz piszę jedynie tytuł robótki, rodzaj wełny, grubość drutów i już. Leniwa jestem, niestety.
    A ponczo i mitenki bardzo ładnie się na tobie prezentują. I kolorystycznie i wzór warkoczy ciekawy, mięsisty. Przyda się na obecne temperatury. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, w sumie najbardziej istotnie informacje. Ja zapisuję ilość oczek i podział przy reglanie, bo mało zdolna jestem,. To znaczy muszę trzymać się przepisu (a i tak wychodzi różnie - w puchatym niespodziewanie mi wyszedł półgolfik, ale podoba mi się, więc nie rozpaczam).
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. O ile dobrze pamiętam, jamnika nigdy nie chciałam mieć, choć wygląd ma ciekawy. Pamiętam jamniki mieszkające w budynku obok jednego z przystanków autobusowych - ich pani musiała bardzo je kochać, bo były tak pękate, że ledwo łapkami ziemi sięgały - takie żywe parówki na króciutkich nóżkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma śliczne oczy (ale to przeważnie wszystkie psy), ponoć są trudne w ułożeniu i lubią rządzić. Pani chyba za bardzo im ulegała, bo strasznie żebrzą o jedzenie. Z jamnikiem miałam jednym do czynienia i akurat był nieco podły - nie chciał się dogadać z naszym psem. :)

      Usuń
  7. Ja zawsze chciałam mieć psa i jako dziesięciolatka go w końcu dostałam, biało-czarny kundelek, najukochańszy! ^^*~~ I też zawsze lubiłam czytać o psach, mój ulubiony bohater literacki to Ferdynand Wspaniały!
    Też mam zeszyt robótkowy, zginęłabym bez niego i zaplątałabym się w robótkach... Notuję wszystko krok po kroku, to wygodne, bo można po czasie wrócić do zapisków i zastosować pewne sprawdzone rozwiązania w nowym swetrze. ^^*~~
    Poncho i mitenki wyglądają na cieplutkie, w sam raz na aktualne temperatury. *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę zdobyć te książkę! Moim pierwszym psem będąc dzieckiem był jamnik,2 kolejne tez ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę zdobyć te książkę! Moim pierwszym psem będąc dzieckiem był jamnik,2 kolejne tez ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz