"Skąd zatem wiem, że przyszła wiosna? Od gawrona. Trzy tygodnie temu nastąpiły pierwsze zmiany: usłyszałam klekot i stukot plastikowych pojemników wleczonych po parkiecie. To Kurczak rozpoczął swój niewytłumaczalny, od niedawna coroczny rytuał przenoszenia misek na jedzenie z domku w gabinecie do kuchni – proces, który trwa do teraz z przerwami na pokrzykiwanie, jedzenie, spanie i budowę gniazda pod kuchennym stołem."
Corvus. Życie wśród ptaków, Esther Woolfson
A skąd ja wiem? Hm. Od kalendarza, który grzecznie wyświetla się codziennie w rogu mojego monitora. I od trawników, które całe żółcą się od mleczy. Bzy też zebrały się na odwagę i kwitną wzdłuż mojej drogi do pracy. Ptaki przesypiają w ciszy poranne przymrozki i zaczynają świergoty o ósmej. No ale nie ma co narzekać, najlepiej robić swoje, zwłaszcza w środę, bo środa, jak wiadomo, z Maknetą. Dziergam więc, czytam, klekoczę miskami w stronę kuchni mentalnie, a wiosna przecież w końcu przyjdzie z ciepłem i niepadaniem.
Tak naprawdę dziergam swój szlak jedwabny, długi, cienki, nad wyraz ekskluzywny i miły w dotyku. Jest tak miły w dotyku, że natychmiast wybacza mu się, że jest tak cienki. Pogoda sprzyja bardziej dzierganiu koca niż lekkich sweterków, więc nie zapominam o nim i do końca mam już trzy nieduże motki. Jest nadzieja na drugi brzeg.
Corvus za to sprzyja czytaniu. Napisany przez miłą panią, która niechcący została wkręcona w ptasie przygody w ogrodzie i w domu, daje nam okazję spojrzeć z bliska jak to jest mieć gołębnik z gołębiami, trzymać w domu podskakującą srokę, wrzeszczącą papugę i pomieszkiwać kątem u gawrona w swoim dawnym gabinecie. Jakbyśmy tam byli, w tej zimnej, północnej Szkocji, w kamiennym domu. Jakbyśmy tam byli. Oczywiście nie dotkniemy miękkich piórek Kurczaka (czyli gawrona), ale też nie spadnie nam nic na głowę, chociaż podobno to nic strasznego i można się przyzwyczaić. Jak bowiem się okazuje, życie z ptakami za pan brat jest piękne, zwłaszcza z krukowatymi, które są bardzo mądre ale wymaga też wielu wyrzeczeń. Lekturą byłam w pełni usatysfakcjonowana. Był dowcip, wdzięk, były refleksje natury ogólnej, liczne historie (na ogół śmieszne i pogodne, bo jeżeli tak bardzo kocha się ptaki, to nawet dziurę w ścianę przyjmuje się z filozoficznym spokojem i zrozumieniem). Legło też w gruzach kilka romantycznych wizji, głównie taki, że Przyroda nie jest kurczaczkiem wielkanocnym, słodkim i puchatym ani gołąbkiem pokoju. I że jednak zawsze jesteśmy z jakiejś opcji, ptasiej albo kociej. Albo nawet szpaczej czy krogulczej. Trzeba się z tym pogodzić.
Pogodzona zatem z przyrodą, dziergam koc ku drugiemu brzegowi, a pogoda bardzo mi sprzyja. I kocom. Dziękuję bardzo za odwiedziny i za przemiłe komentarze. Życzę Wam dobrego dnia, ciepłego koca i gorącej herbatki. :)
Moja powielkanocna borówka:
Aktualizacja dla Honoratki (i nie tylko) czyli z drogi do pracy:
Szal zapowiada się ciekawie - czekam końca. A książki o zwierzętach bardzo lubię, więc pewnie sięgnę po proponowaną przez Ciebie pozycję :-)
OdpowiedzUsuńTak samo jak ja. Dziergam go już chyba od stycznia. Albo od lutego. :D
UsuńPolecam, polecam, moim zdaniem bardzo fajna, bez pretensji książka. :)
Pozdrawiam!
Przez przypadek weszłam na ten blog i przepadłam z kretesem!Serdecznie pozdrawiam.Teresa.
OdpowiedzUsuńMiło mi niezmiernie. :D Pozdrawiam!
UsuńNie do wiary! Czyzby juz gdzieś kwitną bzy? Rzuć nam ,proszę, trochę wiosny, bo marźniemy. Jak zawsze potrafisz przekonać, że otaczającą nas przyrodę musimy odbierać inaczej, bez pośpiechu, zanurzając się w świat ptaków, na przykład. Miłego dziergania. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo! Też mi się nie chciało wierzyć, że to bzy ale trudno je pomylić. :)
UsuńDziękuję i pozdrawiam wzajemnie!
Z mety po książkę poleciałam. W rodzinie mamy teraz przyrodniczy czytelniczy trend. Drzewa, zwierzęta, a wśród zwierza ptaki. W zasadzie czekam na pakę książek, ale wysyłka się przedłuża, bo dwie to premiery i na te premiery czekam właśnie. Może w międzyczasie dojdą Ptaki. Chciałam też kupić "Książkę", ale poczekam, bo pogoda za oknem zimowa, która sprzyja nie tylko czytaniu, ale i zapadaniu w sen zimowy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też właśnie taki trend mam - pokazało się mnóstwo bestsellerów w tym temacie. Trudno - trafili w mój czuły punkt. :) Tylko koty nie są tam mile widziane, ale nie to że w ogóle tylko w gołębnikach. Pozdrawiam!
UsuńAch te koty i gołębie. Coś o tym wiemy. Mamy na stanie kota gołębiarza po przejściach :(
UsuńWbrew pozorom wiosna jest i mało tego, zaczyna się powoli kończyć. Najważniejsze jednak, że dzięki Tobie kupię sobie jednak tę książkę :)
OdpowiedzUsuńJeszcze miesiąc ma. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Tylko kotu F. Nie czytaj bo są obraźliwe fragmenty. :D
UsuńTym chętniej mu przeczytam :)))
UsuńCzytalam i tez sie zachwycilam. I pamietam ten kamienny dom w Szkocji z lodem na papapetach wewnatrz. Plus ja od dawna kocham kruki, wrony, gawrony i cala te gawiedz bardzo. Nawet jak bylam dzieckiem zachwycalo mnie krakanie i nie rozumialam, jak mozna to uwazac za zly omen. Jesli juz to one wlasnie odpedzaja zle emanacje, stoja na strazy, tak czulam. Esther czytalam jeszcze Field Notes from a hidden city - o wszystkich tych zwierzetach z ktorymi dzielimy miasta. Rok w tym swiecie osobnym dla nas, szpaki, szczury i inne takie. Fascynujace to bylo.
OdpowiedzUsuńMoją uwagę zwrócił chyba Grabiński - od jego opowiadania o kruku wiem, że krukowate to nie takie zwykłe ptaszyska. Ale nie bardzo mnie dziwi, że się źle kojarzą - trudno zaakceptować ich rolę oczyszczania w lesie. No i czarne są. :))
UsuńO, pewnie nie przetłumaczone jeszcze. No, może przetłumaczą. :)
Wiosna kiedyś przyjdzie. Tylko kiedy?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzisiaj jakby jest prawomocnie i z temperaturą w sam raz. Od razu bardziej kolorowo na świecie. :)
UsuńKoc przy takiej aurze pewnie dzierga się przyjemnie. Te miski przenoszone przez gawrona przypomniały mi mojego psa, który gdy był głodny, a miska była pusta, uderzał w nią łapą tak, aż się do góry dnem odwracała.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie, tylko już trochę czuć jego wagę. I tak dobrze, że na drutach z żyłką, ale mimo wszystko.
UsuńTak, zwierzaki mają swoje sposoby. :)
Klekotać miskami możesz całkiem namacalnie, robiąc wiosenne sałatki, już tyle tego - szparagi, marchewki, dymka, bukiety natki i kopru!... ^^*~~
OdpowiedzUsuńJa jeszcze kilka dni temu rozważałam dokończenie przerabiania zimowego swetra, ale teraz już jest ciepło i chyba go odłożę do jesieni, hm... *^v^* Ciekawe te Twoje szarości, takie mieszane, coś się dzieje ciekawego w nitkach!
Zaintrygowałaś mnie tym pierwszym zdjęciem. Cóż to za piękna włóczka jest ? Te niteczki jaśniutkie wplecione, cudne :)
OdpowiedzUsuńPuk, puk, gdzie jesteś? Opuściłaś nasze towarzystwo. Muszę powiedzieć, że brakuje mi twoich cotygodniowych postów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)))