środa, 10 maja 2017

Gawron nad brzegiem

"Skąd zatem wiem, że przyszła wiosna? Od gawrona. Trzy tygodnie temu nastąpiły pierwsze zmiany: usłyszałam klekot i stukot plastikowych pojemników wleczonych po parkiecie. To Kurczak rozpoczął swój niewytłumaczalny, od niedawna coroczny rytuał przenoszenia misek na jedzenie z domku w gabinecie do kuchni – proces, który trwa do teraz z przerwami na pokrzykiwanie, jedzenie, spanie i budowę gniazda pod kuchennym stołem."  
Corvus. Życie wśród ptaków,  Esther Woolfson

A skąd ja wiem? Hm. Od kalendarza, który grzecznie wyświetla się codziennie w rogu mojego monitora. I od trawników, które całe żółcą się od mleczy. Bzy też zebrały się na odwagę i kwitną wzdłuż mojej drogi do pracy. Ptaki przesypiają w ciszy poranne przymrozki i zaczynają świergoty o ósmej. No ale nie ma co narzekać, najlepiej robić swoje, zwłaszcza w środę, bo środa, jak wiadomo, z Maknetą. Dziergam więc, czytam, klekoczę miskami w stronę kuchni mentalnie, a wiosna przecież w końcu przyjdzie z ciepłem i niepadaniem.


Tak naprawdę dziergam swój szlak jedwabny, długi, cienki, nad wyraz ekskluzywny i miły w dotyku. Jest tak miły w dotyku, że natychmiast wybacza mu się, że jest tak cienki. Pogoda sprzyja bardziej dzierganiu koca niż lekkich sweterków, więc  nie zapominam o nim i do końca mam już trzy nieduże motki. Jest nadzieja na drugi brzeg.

Corvus za to sprzyja czytaniu. Napisany przez miłą panią, która niechcący została wkręcona w ptasie przygody w ogrodzie i w domu, daje nam okazję spojrzeć z bliska jak to jest mieć gołębnik z gołębiami, trzymać w domu podskakującą srokę, wrzeszczącą papugę i pomieszkiwać kątem u gawrona w swoim dawnym gabinecie. Jakbyśmy tam byli, w tej zimnej, północnej Szkocji, w kamiennym domu. Jakbyśmy tam byli. Oczywiście nie dotkniemy miękkich piórek Kurczaka (czyli gawrona), ale też nie spadnie nam nic na głowę, chociaż podobno to nic strasznego i można się przyzwyczaić. Jak bowiem się okazuje, życie z ptakami za pan brat jest piękne, zwłaszcza z krukowatymi, które są bardzo mądre ale wymaga też wielu wyrzeczeń.  Lekturą byłam w pełni usatysfakcjonowana. Był dowcip, wdzięk, były refleksje natury ogólnej, liczne historie (na ogół śmieszne i pogodne, bo jeżeli tak bardzo kocha się ptaki, to nawet dziurę w ścianę przyjmuje się z filozoficznym spokojem i zrozumieniem). Legło też w gruzach kilka romantycznych wizji, głównie taki, że Przyroda nie jest kurczaczkiem wielkanocnym, słodkim i puchatym ani gołąbkiem pokoju. I że jednak zawsze jesteśmy z jakiejś opcji, ptasiej albo kociej. Albo nawet szpaczej czy krogulczej. Trzeba się z tym pogodzić.

Pogodzona zatem z przyrodą, dziergam koc ku drugiemu brzegowi, a pogoda bardzo mi sprzyja. I kocom.   Dziękuję bardzo za odwiedziny i za przemiłe komentarze. Życzę Wam dobrego dnia, ciepłego koca i gorącej herbatki. :)  

Moja powielkanocna borówka:


Aktualizacja dla Honoratki (i nie tylko) czyli z drogi do pracy:


21 komentarzy:

  1. Szal zapowiada się ciekawie - czekam końca. A książki o zwierzętach bardzo lubię, więc pewnie sięgnę po proponowaną przez Ciebie pozycję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak samo jak ja. Dziergam go już chyba od stycznia. Albo od lutego. :D
      Polecam, polecam, moim zdaniem bardzo fajna, bez pretensji książka. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Przez przypadek weszłam na ten blog i przepadłam z kretesem!Serdecznie pozdrawiam.Teresa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie do wiary! Czyzby juz gdzieś kwitną bzy? Rzuć nam ,proszę, trochę wiosny, bo marźniemy. Jak zawsze potrafisz przekonać, że otaczającą nas przyrodę musimy odbierać inaczej, bez pośpiechu, zanurzając się w świat ptaków, na przykład. Miłego dziergania. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo! Też mi się nie chciało wierzyć, że to bzy ale trudno je pomylić. :)
      Dziękuję i pozdrawiam wzajemnie!

      Usuń
  4. Z mety po książkę poleciałam. W rodzinie mamy teraz przyrodniczy czytelniczy trend. Drzewa, zwierzęta, a wśród zwierza ptaki. W zasadzie czekam na pakę książek, ale wysyłka się przedłuża, bo dwie to premiery i na te premiery czekam właśnie. Może w międzyczasie dojdą Ptaki. Chciałam też kupić "Książkę", ale poczekam, bo pogoda za oknem zimowa, która sprzyja nie tylko czytaniu, ale i zapadaniu w sen zimowy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też właśnie taki trend mam - pokazało się mnóstwo bestsellerów w tym temacie. Trudno - trafili w mój czuły punkt. :) Tylko koty nie są tam mile widziane, ale nie to że w ogóle tylko w gołębnikach. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ach te koty i gołębie. Coś o tym wiemy. Mamy na stanie kota gołębiarza po przejściach :(

      Usuń
  5. Wbrew pozorom wiosna jest i mało tego, zaczyna się powoli kończyć. Najważniejsze jednak, że dzięki Tobie kupię sobie jednak tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze miesiąc ma. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Tylko kotu F. Nie czytaj bo są obraźliwe fragmenty. :D

      Usuń
    2. Tym chętniej mu przeczytam :)))

      Usuń
  6. Czytalam i tez sie zachwycilam. I pamietam ten kamienny dom w Szkocji z lodem na papapetach wewnatrz. Plus ja od dawna kocham kruki, wrony, gawrony i cala te gawiedz bardzo. Nawet jak bylam dzieckiem zachwycalo mnie krakanie i nie rozumialam, jak mozna to uwazac za zly omen. Jesli juz to one wlasnie odpedzaja zle emanacje, stoja na strazy, tak czulam. Esther czytalam jeszcze Field Notes from a hidden city - o wszystkich tych zwierzetach z ktorymi dzielimy miasta. Rok w tym swiecie osobnym dla nas, szpaki, szczury i inne takie. Fascynujace to bylo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moją uwagę zwrócił chyba Grabiński - od jego opowiadania o kruku wiem, że krukowate to nie takie zwykłe ptaszyska. Ale nie bardzo mnie dziwi, że się źle kojarzą - trudno zaakceptować ich rolę oczyszczania w lesie. No i czarne są. :))
      O, pewnie nie przetłumaczone jeszcze. No, może przetłumaczą. :)

      Usuń
  7. Wiosna kiedyś przyjdzie. Tylko kiedy?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj jakby jest prawomocnie i z temperaturą w sam raz. Od razu bardziej kolorowo na świecie. :)

      Usuń
  8. Koc przy takiej aurze pewnie dzierga się przyjemnie. Te miski przenoszone przez gawrona przypomniały mi mojego psa, który gdy był głodny, a miska była pusta, uderzał w nią łapą tak, aż się do góry dnem odwracała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemnie, tylko już trochę czuć jego wagę. I tak dobrze, że na drutach z żyłką, ale mimo wszystko.
      Tak, zwierzaki mają swoje sposoby. :)

      Usuń
  9. Klekotać miskami możesz całkiem namacalnie, robiąc wiosenne sałatki, już tyle tego - szparagi, marchewki, dymka, bukiety natki i kopru!... ^^*~~
    Ja jeszcze kilka dni temu rozważałam dokończenie przerabiania zimowego swetra, ale teraz już jest ciepło i chyba go odłożę do jesieni, hm... *^v^* Ciekawe te Twoje szarości, takie mieszane, coś się dzieje ciekawego w nitkach!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaintrygowałaś mnie tym pierwszym zdjęciem. Cóż to za piękna włóczka jest ? Te niteczki jaśniutkie wplecione, cudne :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Puk, puk, gdzie jesteś? Opuściłaś nasze towarzystwo. Muszę powiedzieć, że brakuje mi twoich cotygodniowych postów.
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz