środa, 20 września 2017

Jedwabie codzienne

"Pewnego popołudnia, kiedy siedziałem przy stole kuchennym i z roztargnieniem bawiłem się solniczką i pieprzniczką, przyszło mi do głowy, że nie mam pojęcia, dlaczego ze wszystkich przypraw świata jesteśmy tak bardzo przywiązani akurat do tych dwóch. (...) Nagle mój dom wydał mi się pełen tajemnic.
Wpadłem więc na pomysł, aby odbyć podróż po domu, wędrować z pokoju do pokoju i spróbować znaleźć odpowiedź na pytanie, jaką rolę odegrał każdy z nich w ewolucji życia prywatnego."
W domu. Krótka historia rzeczy codziennego użytku, Bill Bryson


Nie przypominam sobie chyba żadnej książki, której tytuł tak bardzo odbiega od zawartości. Może jedynie, no nie, nie przypominam sobie. Kiedy zasiadłam ze świeżo zaparzoną herbatą do świeżo pożyczonej lektury, spodziewałam się wdzięcznych opowieści o solniczce, o guzikach na rękawie marynarki, lub o herbacie, którą Anglicy drzewiej zaparzali w beczkach i trzymali w piwnicach niczym wino. Nie spodziewałam się historii o Crystal Palace, betonowych domach Edisona, wieżach Eiffla, handlu guanem, winnicach francuskich, alpejskich lodowcach i tapetach z arszenikiem.

I w sumie nie ma znaczenia, jak ścisły jest związek między lodowcem a solniczką, bo wszystkie te historie są niezwykle zajmujące. Ilość informacji przypadających na jedną stronę jest tak oszałamiająca, że na pewno większość z nich zapomnimy zaraz po przeczytaniu, ale to też niczemu nie szkodzi, bo zawsze możemy sobie "W domu" przeczytać jeszcze raz.
Wracanie bowiem do rzeczy dobrych nie jest złe.
Kierując się tą złotą myślą w swoich działaniach robótkowych, wkroczyłam powtórnie na szlak jedwabny. Zabezpieczyłam się tym razem przed maszerowaniem różnymi geograficznymi meandrami, włóczkę kupiłam nie tylko z jedwabiem ale z pokrzywami, druty wzięłam grube i wydziergałam jedwabną tunikę w tydzień, inspirując się znowu przepisem Knitolog w podróży.

Dziergałam w beskidzkich okolicznościach, było słońce, buki i niezapominajki.






 A potem przy pomocy bratniej duszy sfotografowałam się przy arystokratycznych klombach i sadzawkach:


Nie bez znaczenia w fotografii jest jak widać płeć bratniej duszy. Damska mianowicie dusza obrzuci nasze udziergi bacznym okiem, naciągnie gdzie trzeba i na czas sesji przytrzyma nasze liczne torebki.

Dane techniczne:
Giglio (50 % jedwab, 50% ramia)
druty nr 5
315 g
wzór by Knitolog w podróży

Dziękuję Wam wszystkim za słowa otuchy i za to, że jesteście - to bardzo ważne. :)
Dobrego dnia!

12 komentarzy:

  1. Lubię takie historie, więc zaraz lecę na zakupy do Allegro :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bylam rozczarowana ta ksiazka. Spodziewalam sie wiecej historii codziennosci, zwlaszcza ze na okladce angielskiego wydania obiecywano ze autor "Krotkiej historii prawie wszystkiego" teraz patrzy przez lupe a nie przez teleskop. Nadal patrzyl przez teleskop moim zdaniem skromnym. Codziennosci jak na lekarstwo a jak juz byla to statystyczna bardzo. On chyba nie potrafi inaczej. To nie znaczy ze nie bylo ciekawie, ale mimo wszystko poczulam sie troche nabita w butelke. Jak to ujal jeden z krytykow jak na ksiazke o takim tytule zdumiewajaco malo dowiadujemy sie o domach o o tym co ludzie tam faktycznie robili. Moze dlatego najbardziej podobal mi sie rozdzial o kuchni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też byłam zaskoczona, w pewnych momentach w ogóle nie mogłam zrozumieć jakimi skojarzeniami wędruję autor. Ale szybko mu wybaczyłam, bo historie bardzo mnie urzekły. Mogę więc powiedzieć, że najbardziej co mi nie odpowiadało w tej książce, to jej tytuł. :)

      Usuń
  3. Piekna ta tuniczka, szybciutko ja wydziergalas, ale mialas piekne widoki wokol, pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. I przyjemnie się nosi. Fajna włóczka na lato. :)

      Usuń
  4. Kiedy książka przerasta oczekiwania,to można autorowi odpuścić nawet takie nieścisłości między tytułem i treścią. Lubię,kiedy autorzy nas tak "zaskakują".
    A co do tuniki, to jak tam z tą pokrzywą, czy nie parzy? I czy ona w tej włóczce wogóle istnieje? I po co? Pozdrawiam z Wilna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokrzywa nie parzy, zresztą ja nie wiem do końca, czy indyjska pokrzywa w naturze parzy tak jak nasza. :) Podobno istnieje w pięćdziesięciu procentach (według składu na metce) i nie wiem po co. Może obniża cenę, albo wzmacnia. Jeszcze miałam kiedyś ochotę na włóczkę z trzciny cukrowej, ale jakoś się jeszcze nie zebrałam, żeby kupić. :)
      Pozdrawiam ze Zgierza :)

      Usuń
  5. Często nie zastanawiamy się nad rzeczami codziennego użytku biorąc je za pewnik, a potrafią mieć niesamowicie ciekawe historie! *^v^*
    A babski pomocnik przy ubieraniu się jest zawsze mile widziany, bo kobieta spojrzy na szczegóły i poprawi ci trzeba, facet patrzy na całość i rzadko podpowie, co ulepszyć! ^^*~~ Tunika świetna, rękawy w sam raz dla mnie, żeby palce nie marzły nawet w letnie dni. Bardzo ciekawy skład tej włóczki, nigdy nie dziergałam z ramii.

    OdpowiedzUsuń
  6. ładna bluzeczka:) Jeszcze z tasiemkowej nie robiłam nic:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojejku, jaka piękna ta Twoja pokrzywa , niby taka sama a całkiem inna :))) I nawet ma kwiatuszki niezapominajki :) Bardzo lubię ten mój sweterek, bo nosi się fajnie i najważniejsze to wcale się nie wypycha w noszeniu, czego o innych włóczkach nie można powiedzieć.
    PS na tym zdjęciu to wygląda jakby koleżanka to chciała z Ciebie zedrzeć tą tunikę ;) wcale jej się nie dziwię ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam jedną książkę Brysona o Australii i bardzo mi się podobała. Napisana z dużym poczuciem humoru, dużą ilością anegdot, opisów. Bardzo dobrze się czytało.
    dobra dusza obok, zwłaszcza w damskim wydaniu zawsze jest przydatna. Fajnie jest mieć takową obok siebie. U ciebie widać ma specjalne zadanie, pomoc w prezentacji fajnej tuniki. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz