"...kiedy mam wykonać coś kreatywnego, w domu ciężko mi się zdyscyplinować, ciągle jem i zawsze jest coś do posprzątania. Lubię więc pracować w pociągach i w hotelach, bardzo często pracuję w Costa Coffee i w Ikei. W Ikei jest optymalnie. Jak się rano kupi kawę, to do dziesiątej jest darmowa dolewka."
Jak oni pracują, Agata Napiórska
To nie jest poradnik. A jeżeli nawet tę książkę potraktować jako swoisty wzór, to nie jest to wzór dla każdego odpowiedni. Ja na przykład piję tylko jedną małą kawę i to bardzo rano (nawet przed otwarciem Ikei), więc praca tam nie byłaby atrakcyjna ani dla mnie, ani (podejrzewam) dla mojego szefa, ani (co bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę liczne kubki) dla mojego portfela. Poza tym niektórzy nie ograniczają się do kawy, ale palą papierosy (o ile nie gorzej), zmywają czy też w ogóle się nie myją. W dodatku wszyscy są artystami. Wszyscy, czyli rozmówcy Agaty Napiórskiej, autorki.
Rozmowy są raczej krótkie (po kilka stron na osobę), a osób dużo, bo ponad pięćdziesiąt. Pytania są bardzo krótkie, odpowiedzi raz mówione, raz pisane, dłuższe, krótkie, ale wszystkie sprawiają wrażenie szczerych i otwartych. Widać pani Agata potrafiła stworzyć swoim rozmówcom odpowiednią atmosferę. Dba zresztą również o to, żeby czytelnik też czuł się dobrze - na początku opisuje okoliczności spotkania - czy to kawiarnia, skype, czy też czerwone fotele prywatnego mieszkania. Wiemy czy wino było białe czy czerwone i co za płyn był w brązowej buteleczce. na koniec zawsze podane jest imię i nazwisko artysty (na początku zresztą też, ale do końca można zapomnieć), kiedy się urodził i co robi. Jak to robi, możemy się dowiedzieć z pomiędzy (czyli z wywiadu).
Przyznam, że to "jak" jest oszałamiające - nie spodziewałam się aż tak różnorodnych sposobów na tworzenie. Można wykorzystywać piórka, kredki, klawiaturę, ołówki, notesy, zeszyty, telefony (to akurat nie jest zaskakujące), stare gazety, papier ze śmieci (to już nieco bardziej). Można pracować twórczo rano, albo w nocy. Można dwie godziny bez przerwy, można też kilka kilka miesięcy (odbija się to jednak niekorzystnie na higienie osobistej i, co za tym idzie, wyglądzie).
Można pracować w porządku i w zupełnym nieładzie. Z dziećmi, bez dzieci, z kotem, z psem, w hałasie albo w ciszy. Rozmaicie.
Człowiek jakoś tak jest skonstruowany, że lubi patrzeć na innych. W najlepszym razie patrzy po to, żeby się czegoś dowiedzieć o sobie, innych, o świecie i czegoś nauczyć, doznać jakiegoś zdziwienia, zaskoczenia, radości albo refleksji. W najgorszym, żeby potem poplotkować (o jeszcze gorszych nawet nie wspominam). Jednym słowem takie patrzenie nie jest złe. W przypadku tych wywiadów też nie - spędziłam czas bardzo sympatycznie. Miałam też jedną refleksję Właściwie dwie, ale tylko jedną zapamiętałam.
Bardzo, bardzo wielu ludzi trudzi się, żebyśmy mieli co poczytać przed snem, albo na co popatrzeć, albo nawet czego posłuchać w reklamie. Można by w ogóle zdziwić się jak wielka to liczba, ale w sumie igrzyska od zawsze były przecież zaraz za chlebem. Nawet nie ma znaczenia to, że o większości z nich nigdy w życiu nie słyszałam - co prawda w jednym przypadku okazało się, że chociaż nazwisko mi kompletnie nic nie mówi, to znam dobrze jego prace, kilka nawet mam w portfelu - otóż od pięćdziesięciu lat wszystkie banknoty rysuje ostrym pędzelkiem jeden człowiek. I tak było fajnie dowiedzieć się, jak oni pracują.
W przerwach między wywiadami i ja pracowałam poniekąd artystycznie. Przełamałam kryzys białej kartki (czy może raczej pustych drutów) i opracowałam koncepcję sweterka z zielonego merynosa. Nabrałam oczek w ilości ile potrzeba i zaczęłam kilkutygodniowy etap przerabiania w natchnieniu (myję się jednak regularnie, nie jem zupek chińskich i nie palę w ogóle nic dymiącego). Sweterek przyrasta w normie (za to szaliczek leży odłogiem, no ale coś leżeć musi), wygląda coraz powabniej i bardzo polubił się kolorystycznie z moimi nowymi bransoletkami z nienowego bursztynu na reumatyzm (lubię tę myśl o ich wieku i o tamtych drzewach, z których kapały w słońcu) i z żółtą okładką "Jak oni pracują".
Wiem, wiem, mamy luty, ale przecież nikt nie zabroni nam pomarzyć sobie o takiej drodze czy o trawkach większych i mniejszych:
Dziękuję bardzo za odwiedziny i przemiłe komentarze! Dobrego dnia. :)
Jakoś nie wyobrażam sobie pracy na łóżku w IKEI. Po pierwsze, niewygodnie, po drugie - kupa ludzi wokół, a po trzecie zalaną kawą pościel trzeba kupić:) Zdecydowanie wolę swoje-nieswoje biurko:))
OdpowiedzUsuńAle tam też biurka są. :D A tego pana właśnie ludzie mobilizują, bo wydaje mu się, że go pilnują. :)
UsuńTeż bym nie mogła pracować w IKEI, bo do pracy umysłowej muszę mieć ciszę, ale do haftowania niekoniecznie. Od lat podziwiam wszystkich tych, którzy przychodzą do czytelni i tam piszą, tworzą itp., bo wbrew pozorom w czytelniach wcale nie jest cicho.
UsuńKurcze, jakoś nie pomyślałem o tych biurkach :)))
Usuń-> Annette ;-)
UsuńO, a tak się wydaje - że w czytelniach to idealna cisza jest. :)
Niestety, nie ma. Zakłócają ją bibliotekarki swoim "ćśśśś", a czytelnicy szmerem przewracanych kartek.
UsuńBardzo ładne zdjęcie z bursztynami. Te dobrane kolory na zdjęciu podpowiadają mi,że sweter będzie nietypowo zaprojektowany. Poczekamy na wynik. A co do róznorodności miejsc pracy, to się zupełnie nie dziwię, my też wszyscy mamy jakieś swoje "dziwne" przyzwyczajenia. Kiedy mam bardzo ciekawą książkę, to w czasie robienia obiadu podczytuję ją w przerwach między obieraniem warzyw i sypaniem przypraw do garnka, i bardzo często robię to klękając na krześle i będąc w bardzo dziwnej pozycji. A artystom to nawet przystoi być trochę "z innego świata", bo ten zwykły świat i sami odbieramy, a oni nam go trochę przyozdabiają. Pozdrawiam z mroźnego Wilna. Dzisiaj mamy -13C.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Jednak morskie akcenty to się na ogół dobrze komponują. Tak, to jest fascynujące, że każdy ma inaczej. Przypomniałaś mi taki rysunek w Ani z Zielonego Wzgórza, na którym właśnie tak klęczy na krześle kuchennym. Klęczenie w ogóle jest ponoć zdrowsze od siedzenia. :)
UsuńPozdrawiam! (-8C)
Bursztyny z zielenią komponują się cudownie! A zieleń masz pierwsza klasa, porządna leśna zieleń mchu. *^v^*
OdpowiedzUsuńNie mogłabym pracować w IKEA, za dużo ludzi dookoła, i ludzi z małymi dziećmi, to mnie błyskawicznie dekoncentruje. Ja najlepiej pracuję w ciszy, bez telewizora czy nawet muzyki (no, chyba że jakiś kojący jazz). Zaintrygowała mnie ta książka, muszę poszukać!
Mogłaby być jeszcze bardziej mechata, ale niech jej będzie. To merino takie gładkie jest.
UsuńJak ja się skoncentruję i wciągnę w pracę, to w ogóle otoczenie mi nie przeszkadza w ogóle. :)
Zdecydowanie - kompozycja na zdjęciu idealna ;) Zieleń cudna, taka jaką lubię - niezbyt jaskrawa, tak jak napisała Braheldt - leśna :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy bym dała radę pracować w takiej Ikei... jeśli chodzi o dzierganie, to bez problemu, bo to mogę robić wszędzie ;p Ale jeśli miałby to być coś bardziej wymagającego, to jednak cisza i spokój swojego biurka, zdecydowanie ;)
Dziękuję. :))
UsuńJa się trochę wstydziłam, kiedy pierwszy raz wyciągałam robótkę w pociągu. A w tramwaju wręcz robiłam w ukryciu przez pierwsze dwa przystanki. :))