niedziela, 15 lipca 2018

Nieurlopowe nicnierobienie


 "Zjechać z górki rowerem wzdłuż kwitnących latem łąk i poczuć, jak wraz z prędkością chłodny wiaterek wdziera mi się pod koszulę; pływać niczym w zawieszeniu ponad zielonymi otchłaniami jeziora, podziwiając nierealne, odwieczne piękno gór ponad moją głową; zanurzyć się w rzece dokładnie w chwili, kiedy zimorodek zniża swój lot tuż nad powierzchnią wody, ledwo mnie unikając; zatrzymać się w bretońskiej zatoczce, obserwując, jak wiatr smaga na próżno niewzruszone skały, i czuć się pobłogosławionym bryzgami fal morskich; siedzieć w starym kościele na krześle z wyplatanym siedziskiem ze słomy i poczuć, jak moja dusza się uskrzydla, słuchając głosu tenora w arii Stabat Mater Haydna(...)"
Trudna sztuka (prawie) nicnierobienia, Denis Grozdanovitch

Może nie jest to najlepsza lektura tuż przed zagraniczną podróżą służbową, która (wbrew opinii mojego szefa urlopem jednak nie jest - jej zewnętrze a tym bardziej wnętrze znanej mi skądinąd lokomotywy urlopowo nie nastraja. Ponieważ jednak ani nie jeżdżę już na rowerze, ani nie umiem pływać, ani nie będę w bretońskiej zatoczce, jedynie co może mi grozić, to siedzenie w starej, bardzo starej katedrze i słuchanie Haydna, więc nie obawiając się zbytnio spadku zawodowego entuzjazmu, śmiało wyszkoliłam się w sztuce (prawie) nicnierobienia.
Książeczka, ze ślicznym obrazkiem (niestety, jedynym) jest zbiorem lekkich artykułów pozbieranych z francuskich gazet. mamy więc tu trochę o łapaniu urokliwych chwil bieżących, trochę wdzięcznych cytatów, trochę malowniczych wsi francuskich (za to Paryż nie wypada malowniczo w ogóle), trochę bujania w hamaku i trochę strasznych opowieści o niecnym postępie technicznym.
Lektura w sam raz na lato, gdybym miała oceniać, czy trzeba koniecznie, to nie trzeba, ale jeżeli sie ma okazję, to można.

"Porządkując książki w biblioteczce znajdującej się w górnej części stodoły, odkryłem, że popielica, która już się stamtąd wyprowadziła, wygryzła wnętrze książki André Lamandé, La Vie gaillarde et sage de Montaigne (Dziarskie i mądre życie Montaigne'a) i wydrążyła tam sobie norę.
Znając pasję Montaigne'a do zwierząt i jego wielki szacunek dla ich mądrości, nie można nie być wprawionym w zachwyt niesamowitą intuicją małego gryzonia, który wybrał właśnie tę, a nie inną książkę, żeby uczynić z niej swoją kryjówkę.

W wolnych od nicnierobienia chwilach, zrobiłam sobie kilka (niezbyt udanych niestety) zdjęć w kompletnej Tancie:




I zaczęłam nieco cieplejsze dni w lutym mojego kocyka temperaturowego:


Nicnierobienie zakładałam zakładką podróżną, która ma gumkę i nie wypada w czasie jazdy tam i z powrotem busem albo czymś innym:



Bardzo dziękuję za wizyty i przemiłe komentarze, życzę Wam trochę nicnierobienia, bo, jak wiadomo, nicnierobienie jest bardzo przyjemne w ogóle a w lipcu zwłaszcza. Dobrego dnia!

12 komentarzy:

  1. To nie sztuka załatwić sobie "nicnierobienie", bo bardzo często zapadam w ten stan, ale jak potem mądrze i przekonywająco usprawiedliwić się- o to dylemat.
    Zawsze w takiej sytuacji mam wyrzuty sumienia, że próżnuję, a przecież "trzeba coś robić". Teraz akurat mam "nicnierobienie" w sterze robótek. I świat się nie zawalił.
    Tanta wspaniale prezentuje się, i myślę, że dobrze w niej się czujesz. Ale moje serce na zasze skradły Twoje pledy. To coś z najwyższej półki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nicnierobienie jest nam potrzebne, żeby nabrać chęci na robienie czegoś. O tym właśnie też jest w tej książce. Powinniśmy brać przykład z kotów - są mistrzami nicnierobienia. :)
      W Tancie czuję się idealnie! To mój kolor i fason. :)
      Dziękuję i pozdrawiam!!

      Usuń
  2. Ładnie wychodzi wzór kocyka:) Tanta świetna i nawet kolory w zbliżeniu bardzo mi się spodobały:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozmarzylam sie przy tym pierwszym cytacie...chcialabym takiego nicnierobienia...sweter piekny , a i kocyk zapowiada sie cudnie:) Pozdrawiam z nieznosnie upalnego NJ , no i ruszam do pracy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dziękuję bardzo! Wynika z tego, że jednak dobrze narobić zapasów nieumiarkowanych, żeby zrobić potem kocyk. :))
      Pozdrawiam z upalnych Niemiec!

      Usuń
  4. Nie wiem dlaczego (może ze względu na te artykuły, gdyż też był to zbiór artykułów prasowych) przypomniała mi się stara książka zawierająca przykłady udowodnionych kar boskich. Niestety został mi skradziona przez któregoś ze znajomych i oby go kara boska spotkała za ten czyn niecny:) PS. Doskonale Cię rozumiem "w temacie" służbowych wyjazdów urlopowych:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi naszych skojarzeń są niezbadane i kręte. :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Przypomniało mi się wspomnienie z dzieciństwa... Tata czytał mi książkę zatytułowaną "Śpioszka popielica" a ja zawsze mówiłam "popielnica", nie wiem czemu.... *^V^*
    Sztuka nicnierobienia to wbrew pozorom bardzo trudna sprawa, jesteśmy tak skonstruowani, że trudno nam usiedzieć bez ruchu, bez myślenia chociaż o tym, co jest do zrobienia. A przydałoby się wyłączyć, odetchnąć...
    Tanta w jesiennych kolorach, jesteś już przygotowana na wrzesień! *^o^*
    PS.: Odebrałam dziś z biblioteki "Pypcie na języku"!...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popielnica chyba łatwiej się wymawia. Tak się cywilizacyjnie wkręciliśmy w etos pracy. :)
      Wrzesień w tym roku wypada w sierpniu, jarzębina już czerwona. :)
      Mam nadzieję, że się polubisz z pypciami. Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Właśnie oddaję się nicnierobieniu urlopowemu, od ubiegłej soboty na wsi. Co prawda dziś wieczorem będę już w domu w mieście, ale na wieś podczas urlopu jeszcze wrócę. Pozdrawiam leniwie i upalnie, bo lato wróciło :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz