niedziela, 14 października 2018

Ażury i pompony ozdobne

"Ania zobaczyła, że Kicia bawi się w panią robiącą na drutach, jak to sama nazywała. Miała kłębek mocno przybrudzonej różowej włóczki i kościane druty. jej krótkie nóżki, w białych skarpetkach i pantofelkach zapiętych na pasek, poruszały się w takt pracowitego postukiwania drutów; od czasu do czasu marszczyła okrągłą buzię, odymała wargi i liczyła oczka."
Cukiernia pod Pierożkiem z Wiśniami, Clare Compton


Cukiernię kupiłam skuszona serią Mistrzowie Ilustracji, ilustrowała ją Maria Orłowska-Gabryś. Już na okładce jest apetycznie - kuliste imbryki w wiśnie, cukiernice, łyżeczki, wałki, które nieodmienne zapowiadają coś słodkiego (odrywamy się tu od innych, małżenskich zastosowań), w środku podobnie grube, zamaszyste, fantazyjne kreski, które składają się na precyzyjne obrazy dziewczęcych warkoczy z ogromnymi kokardami, pękate kubki i dzbanki. Ilustracje tak charakterystyczne, że od razu przeniosły mnie w czas moich dawnych lektur.
Natomiast sama "Cukiernia..." jest dobra, ale nie pyszna (dobre, ale nie pyszne - tak opisała swoje wrażenia wnuczka profesora Raszewskiego, wypijając atrament).
Jest to sympatyczna historia dwóch sióstr, które niespodziewanie muszą spędzić pół roku u swojej nieznanej ciotecznej babki Zofii. Jadą tam pełne obaw i czytelnik w pełni te obawy podziela, zwłaszcza, że już wie z dośwaidczenia, jaki przebieg mają podobne historie.
Tymczasem jest zupełnie inaczej - dziewczynki trafiają do świata pełnego miętowych guziczków, drożdżowych babeczek, grzanek z masłem i herbaty, jak to w Londynie, bo właśnie w Londynie mieści się tytułowa cukiernia, której pierożek po przetłumaczeniu brzmi conajmniej dziwnie, no ale ja sie nie znam za bardzo, więc nie wiem, dlaczego placek z wiśniami stał się pierożkiem cukierniczym.

Poza wypiekami, mamy tu trochę książek, teatr, Szekspira, nawet dentystę (ale zupełnie bezbolesnego), wiatr porywisty nad morzem, zmoknięte parasole, no i druty, na których nie tylko udaje, że robi Kicia, ale naprawdę robi ciocia Klocia. Sympatyczna, lekka książeczka, w sam raz na jesienne wieczory, raczej dla małych dziewczynek, dorosłym nie polecam, chyba, że ktoś lubi ilustracje pani Marii i chce się poczuć na nowo małą dziewczynką.

Polecam za to robienie na drutach, niekoniecznie z przybrudzonej włóczki.



Włóczka ze swoimi frywolnymi włoskami, przewija się cicho przez palce i zawija magicznie w kolejne pętelki, niczym dnie i noce w kalendarzu. W moim temperaturowym kocyku już grudzień (bo to kocyk ubiegłoroczny jest), zrobiło się chłodno, więc zielono. Jeszcze tylko kilkadziesiąt rzędów i będę szydełkować brzegi i wytwarzać kolorowe pompony. Bo pompony dużo uroku dodają wszystkiemu, a kocykom zwłaszcza.
Dlatego mój drugi skończony projekt (profesor Bralczyk pewnie by się zgorszył, więc może powiem robótka), zatem moja druga, w ramach kończenia robótek, ukończona robótka jest malutką chustą, czapką z lokalizatorem (jak to trafnie określił kolega z pracy, kiedy w niedawny ziąb weszłam w niej do firmy) i a'la mitenkami (włąściwie to ocieplacze nadgarstków, uwielbiam je i można je zakładać na rękawiczki). Chustę ozdobiłam własnoręcznie trzema pomponami z bólem serca (bo pompony włóczkożerne są, a włóczka droga była, zakupiona w chwili niemieckiej słabości delegacyjnej). Czapka ma pompon kupny, ale jakże modny w kolorze.
Wszystko to wdziałam na siebie i na Bubulinę, które po długiej nieobecności z radością wepchnęła się wszystkimi swoimi okrągłościami w kadr i pozowała, jak zwykle wdzięcznie i gustownie.





Włóczka Yak Tweed firmy Lang, pół na pół wełna jaka i merynosa - bardzo mi się podoba, nie gryzie, ale ma ten charakterystyczny wełniany dotyk, ciepła i oddychająca. Jak nie cierpię czapek, tak w tej mogłabym chodzić bez przerwy (i pompon nie jest tu kluczowy).
Ma oczywiście wady, a konkretnie dwie - droga i mało wydajna. Ale już zbieram sobie w skarbonkę na sweter. Może na gwiazdkę? Kto wie.

W nagrodę za skończenie kompletu tweedowego, nabrałam dziś na druty czarne merino. Będzie sweter, taką mam nadzieję, bo konstrukcja wyrafinowana i trochę się boję - Softly Hani Maciejewskiej.
Ażurek zapowiada się bardzo ozdobnie, oczywiście na czarnym mało widać:



Cukiernię zakładałam małą zakładką magnetyczną w subtelne wzorki:


Za oknem niespodziewanie pogoda, słońce, wiatr, suche liście szeleszczą, jesień ze swojej najlepszej strony.
Dziękuję za odwiedziny i komentarze, dobrego dnia! :D

18 komentarzy:

  1. Ksiazeczce raczej dalabym tytul: "Cukiernia pod rogalikiem (z wisniami)" jezeli juz te wisnie musialy byc :)
    Ilustracja bardzo mi sie podoba - ta w srodku, czyli babcia z wnukami, troszke jakby pod Szancera?
    Komplet zimowy sliczny, pomponiki wszystkie cztery tez!
    Zajrzalam na ravelry, ladny ten sweterek z azurkiem :)
    U mnie tez piekna jesien i tak cieplo, ze musze znowu ogrod podlewac, nasadzilam troche i przesadzalam krzewy, i boje sie ze sie nie przyjma, bo sucho, jak na Saharze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to to. Rogalik o niebo lepszy, niż pierożek, które z kapustą i grzybami się kojarzy w pierwszym rzędzie.
      Szancer bardziej szpiczasty. :D
      Dziękuję! Teraz mnie czeka produkcja pomponów do koca - bardzo jestem ochoczo nastawiona.
      Susza w tym roku wyjątkowa, aż mi się kalosze zakurzyły. :)

      Usuń
  2. Jesteś niesamowita w znajdowaniu i czytaniu książek, tak odległych od czytelniczych trendów. Komplet jesienny jest bardzo udany. Pomysł ocieplaczy na nadgarstki jest ciekawy i na pewno z niego skorzystam. Ja, w Polsce zostawiłam zarękawki, czyli długie tuby, które zakładałam na przedramiona. Mój płaszcz ma szerokie rękawy i ciągle było mi zimno, pomimo zakładania ciepłych rękawiczek. Wykorzystałam getry, które zamiast na nogi , zakładałam na przedramiona.
    Twoją krótką wersję wykorzystam po powrocie do jesiennych kompletów swetrowo-kurtkowych.
    Pozdrawiam słonecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem mi szkoda, że nie jestem w trendach. Ale zwykle długo to nie trwa. :D
      Dziękuję! Ocieplacze bardzo, bardzo polecam. Komfort z uszczelnienia jest rewelacyjny nawet przy zwykłych rękawach, a co dopiero przy szerokich. :)
      I ma tę zaletę, że szybko się dzierga.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Wow...już sobie zapisałam książkę na listę - zwłaszcza, że ja ostatnio krążę wokół tematów kulinarnych w fabule. Dziękuje bardzo za podsunięcie kolejnej do przeczytania. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kulinarnie tu jest trochę dziwnie, jak to w Anglii, ale przepisy dokładne, mozna się podjąć. :)
      Cieszę się, że Cię zainteresowała. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Książka wygląda apetycznie, a przynajmniej ilustracje. Sweterek piękny będzie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nastrajam się na oglądanie kocu z pomponami już niebawem. Ale tu wielka prośba-zdjęcie całego w jednym kawałku. Proszę. Wiem, że będzie to wyzwaniem,ale jak inaczej odczytamy te temperaturowe sinusoidy.
    A książka w sam raz z herbatką, imbryczkami, i wszystkimi kalorycznymi pierniczkami na nadchodzące zmiany w pogodzie. Chociaż Ciebie już nic nie nastraszy, bo ta ciepła czapka, chusta i mitenki - to bardzo dobry chwyt. Pozdrawiam z ciepłego jeszcze Wilna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczynię wszelkie starania. Właśnie dziergam sylwestra :D
      Trochę czekam na chłody, bo wtedy te ciepłe wyroby nabierają sensów i pożytków. Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Dlatego właśnie zbieram "Pięcioksiąg Sokolego Oka" z połowy lat `50:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo słusznie. :D
      Nie możemy się tak całkiem osadzać w dorosłości. Już wystarczy, że zegarki nas osadzają. :D

      Usuń
  7. Tez takie ilustracje kojarza mi sie z ksiazkami , ktore czytalam w dziecinstwie, takie troszke retro:) Ciekawa jestem niesamowicie jak bedzie ten Twoj kocy wygladal w calosci, czekam z niecierpliwoscia:) Serdecznosci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, retro to dobre określenie. :)
      Wygląda niespodziewanie ciepło, jakby zima była tylko po brzegach, a reszta to lato. :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Ciężko się zadumałam nad pierwszym zdjęciem Bubuliny, zanim przeszłam do kolejnych:))) Długo myślałam co to jest!
    Jako dziecko uwielbiałam takie realistyczne i "zagęszczone" ilustracje - tyle tam się działo! Trochę tak mi zostało do dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to owca zwyczajna prosto z Zakopanego, czyli z Chin. :D Uwielbia się fotografować w moich udziergach, może nawet jej etykietę osobną zrobię.
      Też lubię, jak się dzieje. Patrzenie wtedy dużo przyjemniejsze jest. :)

      Usuń
  9. Bubulina jak zawsze niezwykle wdzięcznie pozuje. ^^*~~ A pompon rzeczywiście lokalizacyjny, bardzo przydatna rzecz w zimowe wieczory!
    Poszukam "Cukierni..." w bibliotece po powrocie z wyjazdu, lubię takie brytyjskie bajki, a ilustracje dodatkowo mnie do niej zachęcają!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz