niedziela, 28 października 2018

Praktyki nie bardzo filozoficzne

"Czy sądzisz, że jest rzeczą filozofa dbać o tak zwane przyjemności; takie jak pokarmy i napoje?"
Platon, Fedon za "Antropologia praktyk kulinarnych. Szkice"


Może i nie jest jego rzeczą dbać, zwłaszcza, kiedy lato, upały, słońce, wtedy wystarczy jakiś listek od roszpunki, czy innej rukoli, lemoniada z lodem pokruszonym i można całkiem nie dbać. Inaczej za to sprawa wygląda w przededniu listopada, kiedy szaruga dzwoni o szyby, wiatr gałęziami szarpie i zimnem zawiewa. W ponury dzień jesienny z Sokratesem mniej się zgadzam i myśl o jedzeniu coraz śmielej się snuje nad garnkami różnymi. Zupa z dyni, kolorowa i wesoła, pasta z sosem gęstym i doprawionym słusznie, szarlotka z jabłek jesiennych, wino z winogron wrześniowych - do takiego zestawu książka o jedzeniu pasuje nad wyraz.
Okazuje się zresztą, że jedzenie wymiar ma szeroki i przeróżny, kulturowy, kulturalny, społeczny i socjologiczny, sakralny i świecki, jednym słowem, wstydzić się nie ma co, bo nawet taki ziemniak może być "czynnikiem modernizacyjnym", a nie tylko częścią główną placka ziemniaczanego czy purre.

Na Szkice składają się różne artykuły z jedzeniem w roli głównej, czytałam je zupełnie nie po kolei, bo niektóre z nich były dla mnie mniej ciekawe albo pisane zbyt naukowo. Większość jednak - fascynująca. Przeogromne spectrum tematów i spojrzeń. Od pieczęci sumeryjskich, przez wczesne klasztory chrześcijańskie, przez rzucanie jajkami na Pradze, solenie dorszy, jedzenie klejnotów, realizm magiczny w płatkach róży, baby drożdżowe Słowackiego, Ucztę Platona i Ucztę Babette aż po śledzie, flaki i ziemniaki. Przy czym możliwość zastosowania ziemniaka osobiście mnie oszołomiła. Nie wiedziałam, że walczono o jego miejsce na naszych stołach i nawet Mickiewicz go reklamował w poemacie (nie skończonym, nad czym chyba nie należy ubolewać przesadnie).

Dowiedziałam się więc różnych rzeczy, nawet tego, że moją żałośnie małą kuchnię zawdzięczam towarzyszowi Leninowi, który w ramach uwalniania kobiet od rondli i pieluch, przewidział żywienie się w restauracjach i barach. Wizja przyjemna, szkoda, że się nie sprawdziła i poza wodą na herbatę, gotować w niej muszę owe zupy z dyni i szarlotki piec.
W przerwach między jedzeniem a czytaniem o jedzeniu, dziergam ażurowe warkoczyki mojego merinowego swetra w kolorze czarnym. Niby mają nadejść upały, ale nie na długo przecież. Sweter ma budowę nadzwyczaj skomplikowaną - dzierga się najpierw prawy kołnierz, potem lewy, potem trochę tyłu, nastepnie trochę różnych przodów. Niespodziewanie dla mnie, dałam sobie radę (pewnie dzięki opisowi Hani głównie, który jest bardzo, bardzo klarowny) i mam teraz sporą część swetra, w której wszystko jest na swoim miejscu - kołnierz, plisa i otwory na rękawy (dwa, co mnie bardzo zadowala).

Tymczasem pada deszcz.



Praktyki kulinarne zakładałam zakładką Muminkową, kupioną w Empiku w Jeleniej Górze (wiadomo przecież, że kiedy się jedzie na ekologiczny targ w górach, to pierwszy na trasie jest Empik).
Byłam przekonana, że ona do jedzenia nie bardzo pasuje, a tu proszę - jakby osobiście jakiś Sumer ją wyrzeźbił w czas bankietu:



Dziękuję bardzo za odwiedziny i przemiłe komentarze. Mam jeszcze trochę wina, czego i Wam życzę - dobrego dnia! :))

19 komentarzy:

  1. Ja to mam slinotok przy takich lektura, no nie da sie czytac o jedzeniu z pustym zoladkiem:) Ciekawa jestem tego sweterka, z pewnoscia dajesz rade...no ja tez ciesze sie, ze ma dwa otwory na rekawy:))))) Serdecznosci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy rozdziale o suszonym solonym dorszu jeść mi się w ogóle nie chciało. :D
      Ja też się cieszę nadzwyczajnie, bo zdarzyło mi się wydziergać trzy rękawy, co okazało się dopiero przy wydzielaniu korpusu. :))
      http://alezaraz.blogspot.com/2015/02/po-swetrze-do-kebka.html
      Pozdrawiam!!

      Usuń
    2. Niezla historia, chetnie przeczytalam ten post sprzed lat:))))

      Usuń
  2. Czarny nie jest dobrym kolorem do fotografowania. Za pierwszym razem na zdjęciu nie zauwazyłam twojej robótki, za co bardzo przepraszam. Książka wydaje się bardzo ciekawa, toteż zapisuję ją do kolejki, może znajdę na Publio.
    Tutaj, gdzie teraz mieszkam, Lenin na szczęście nie dojechał, bo kuchnię mam dużą i jasną. Mam nawet dwie kuchnie, mokrą i suchą. Sucha jest piękna, czysta, na widoku. Mokra, gdzie się gotuje i tam na ogół urzęduje służba, której nie mam i ja tam rządzę. Mokra ma dodatkowe drzwi, które izolują od pozostałych pomieszczeń. Taka ciekawostka.
    Pozdrawiam zza lekkich, barankowych chmur:))) Ale nadal ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie jest. Nic nie widać na ogół.
      Dwie kuchnie, jaki rozmach. Służbę, to nie powiem, ale chciałabym czasami mieć. ;)
      Bardzo mi się podobają te określenia kuchni, tak samo jak kuchnia letnia. No, jednak te zapachy kuchenne na pewnym etapie to kolokwialne fetory po prostu. :))
      U nas mgła i szaro. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpis w sam raz do trzeciego śniadania, które właśnie spożywam :-) Patrząc na dzisiejszą aurę trudno uwierzyć, że jutro ma być 20 stopni na plusie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba mieć nadzieję, że wiedzą, co prognozują. :))

      Usuń
  5. Może dzięki Mickiewiczowi dzisiaj na obiad do barszczyku mieliśmy ziemniaki w mundurach. Zgadzam się, Moniko, że w jesienne dni na naszych stołach muszą zagościć dania ciepłe, i bardziej kaloryczne. Ponieważ całe życie zmagam się z nadwagą staram się książek o jedzeniu nie czytać.
    Co do swetra, to zawsze lubisz wyzwania i podejmujesz się dziergania rzeczy skomplikowanych, i dla Ciebie z twoim technicznym wykształceniem połapać się w schematach nie jest poważnym problemem. Pozdrawiam z zaśnieżonego Wilna i życzę smacznych, ciepłych dań chociaż w małej, ale na pewno przytulnej kuchni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno wjakimś stopniu się przysłużył. A przynajmniej się starał. :)
      No ale ja się już nie raz przekonałam, że technika jakoś w rękodziele się nie odnajduje dobrze - zawsze mam problemy z liczeniem. :)
      Na szczęście, jak się robi i robi nieustannie (już chyba sześć lat mija, jak wróciłam do drutów), to jednak postęp jest nieunikniony. Widzę to po swoich pierwszych swetrach. Ale dla mnie wzór jest kluczowy - sama tu nic nie wymyślę.
      Zaśnieżonego? Jejku, to Ty naprawdę na wschodzie jesteś. Szybko ten śnieg. U nas deszcz i mgła. Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
  6. Uwielbiam czytać o jedzeniu. Zaczęłam wtedy gdy moja waga była duuużo poniżej normy i wtedy to się przydawało ... Niska waga przeminęła chyba bezpowrotnie, a miłość do lektury została... No cóż. Ja planuję kardigan w kolorze czarnym, ale wg Deep Feelings - też Hani M.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, jedzenie jednak dobrze wypada i w lekturze i na zdjęciach. Na talerzu zresztą też. Co zrobić. :)
      O, też ładny sweterek. I z kieszeniami. :) Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Widze,ze ja nie jestem sama. Przy ksiazkach kulinatnych jesc mi sie chce i myslami wedruje do obiadu czy kolacji lub smacznego deseru, rozmyslajac co przygotuje. Takze urzeduje w kuchni, a od kilku dni nawet szaleje przyrzadzajac najrozniejsze dania i desery. Cale szczescie,ze moja kuchni duza jest😉 Taki sposob mam na jesienna szaruge. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zawsze też kiepska pogoda nastraja do gotowania. Ech, duża kuchnia i okno nad zlewem. Albo zmywarka chociaż. :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Praktyki zapisujemy na liście oczekiwanych spod choinki, prezentów:))) Ja na szczęście mam dużą kuchnię, choć nieduże mieszkanie. Niestety gŁoś (która nie gotuje) uwielbia ją urządzać co drugi dzień na nowo, niszcząc moje praktyczne patenty:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))
      To możesz w niej i gotować i posiedzieć, śledząc zachodzące w niej zmiany na lepsze. Bo urządzane co drugi dzień jest zawsze na lepsze. No, aż się boję zapytać co to jest praktyczny patent? Czy to w stylu kokardki na kranie, żeby nie kapało na boki ale do zlewu wprost? ;)))

      Usuń
  9. Sokratesowi łatwo było mówić, bo mieszkał w takim klimacie, że rzeczywiście plaster arbuza i liść sałaty mu wystarczał przez cały rok. A my co? Musimy się dogrzewać i odżywiać przez połowę roku całkiem porządnie! *^v^*
    W tym tygodniu przewiduję placki ziemniaczane i insze inszości kartoflane, bom się stęskniła. Wprawdzie jadałam w Japonii frytki i sałatkę ziemniaczaną, ale na tym koniec. Słodkie pieczone ziemniaki mają swój urok, ale to jednak inny smak!
    Muminki pasują wszędzie i do wszystkiego! *^O^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. W dodatku w sandałkach mógł cały rok chodzić. :)
      Ach, ziemniaki, też lubię pod każdą postacią. Muminki tak samo. :))

      Usuń

Dziękuję za komentarz