niedziela, 7 października 2018

Spacer na wietrze i inne przyjemności


 Szwedzi mówią o gökotta, czyli o wstawaniu rano, żeby usłyszeć pierwszy śpiew ptaków, Norwegowie o friluftsliv - życiu zgodnie z naturą. Bardzo podoba mi się też holenderskie słowo uitwaaien, które oznacza spacer na wietrze dla przyjemności."
Tim Lomas, brytyjski psycholog w wywiadzie dla Przekroju

 Co prawda wstawanie o czwartej rano budzi raczej zdecydowany sprzeciw i o tej porze większość z nas ma kłopot z docenianiem piękna ptasich treli, ale już spacer na wietrze, czy japońskie kąpanie się w lesie (shinrin-yoku) wywołuje znacznie większy entuzjazm. 
O nieprzetłumaczalnych słowach opowiada właśnie w tym wywiadzie Tim Lomas. Szuka ich w różnych językach, zbiera i zastanawia się, co one mówią o danej społeczności. Opowiada, jak słowa wynikają z kultury, religii czy klimatu i jak zmienia się ich znaczenie, kiedy zostają przeniesione do innego kraju.

Dla mnie niezwykle ciekawe jest patrzenie na poszczególne słowa w sposób tak niezwykle wnikliwy, nie ograniczający się do samego słownikowego znaczenia, ale osadzanie tego słowa w szerokim kontekście z różnymi tłami. Tak jakby opisywanie liścia nie ograniczać tylko do koloru, ilości nerwów i pola powierzchni, ale opisać gałąź na jakiej rośnie, drzewo, z jakiego ta gałąź wyrasta, mech na korze, leśne ścieżki i pomykającą sarenkę czy zająca. Rozkładamy się na kocu, z herbatą w termosie, z robótką w torbie płóciennej, patrzymy na słoneczne plamy i możemy sobie pomyśleć o takich słowach rodzimych, nieprzetłumaczalnych, a które oznaczają rzeczy i stany przyjemne (nieprzyjemne raczej przychodzą do głowy, kiedy stoimy w zakorkowanych spalinach albo stoimy na przystanku w zimny deszcz, a bus nie przyjeżdża).

Musimy takie słowa wymyślić, bo Tim Lomas z polskiego podaje tylko poprawiny, przyjemne skądinąd, ale nie wiem czy bardzo chwalebne.
Gdybym była narodem, albo całą kulturą, to wymyśliłabym sobie taką na przykład pogwiazdkę. Pogwiazdka oznaczałaby siedzenie w fotelu z otwartą książką, kiedy naczynia po wigilijnej kolacji są już pozmywane, serniki upieczone, bigosy i szynki świąteczne nagotowane, a prezenty poukładane w zgrabne stosiki. Albo taką zaszybę, która oznaczałaby siedzenie w fotelu z otwartą książką, kiedy kaloryfery cicho szumią, lampa się świeci łagodnym światłem, a za oknem pada zimny deszcz.
Albo (w nawiązaniu do szwedzkiej gökotta) taki dokocyk, który oznaczałby wstawanie rano, żeby dziergać kolejny rząd kocyka z ciepłej wełny o włoskach ozdobnych i kolorach żywych.
Albo alakotę, która oznacza leżenie w ciepłym miejscu i delektowanie się drzemką a'la kot.

Możemy też, skoro już siedzimy w lesie i nie mamy pilnych obowiązków, nie wymyślać nowych słów, ale dobudowywać sobie tła, okoliczności i skojarzenia do słów już wymyślonych. Bo na przykład miedza oznacza przecież nie tylko granicę między obszarami rolnymi, ale nieodłącznie z zakurzoną ścieżynką wśród zbóż, czy ściernisk, z nieodłączną gruszą na tle nieba, z Rzędzianem i jego procesem. 



Tymczasem dzięki moim codziennym dokocykom, moja robótka rośnie i przybywa. Jestem już na początku listopada, w dodatku dzięki swojej niespodziewanej pomysłowości, mam pochowane luźne nitki w gustowne pęczki. Przeraziła mnie wizja miliona nitek do ukrycia na koniec roboty, grzecznie więc chowałam je systematycznie i prawie ich nie widać: 
 

Artykułu w Przekroju niczym nie zakładałam, więc zamiast zdjęcia z zakładką może być zdjęcie, które ilustrowałoby słowo oznaczające spacer po górskiej ścieżce niedzielnym wieczorem  i niemyślenie z niechęcią o nadchodzącym poniedziałku:


Byłoby to całkiem prawdopodobne, gdybyśmy pracowali w takiej gospodzie:


Szczęściarze. W poniedziałki mają zamknięte.
Dziękuję bardzo za odwiedziny, uskrzydlające komentarze. Dobrego dnia! :D

20 komentarzy:

  1. Kiedy doczytałam do "dokocyka", to przypomniałam sobie o "temperaturowym", który niby już musiał się nam ukazać. No i akurat widzę, że na surowe mroźne "zaszyby" będziesz miała czym się otulić. Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już końcówka kocyka, ale właściwie teraz nawet można się nim ocieplać. Spory jest. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jak to jesteś w listopadzie? Początek października mamy!!! Bez kocyka czas leci jak szalony.
    U nas w rodzinie tworzymy imiona, nazwiska, nazywamy ludzi. Do Pana Lody chodziliśmy codziennie na lody wieczoerm podczas pobytu w Chorwacji. Pan Drewno przywozi nam drewno do kominka. U Pana Śliwki kupowaliśmy przepyszne owoce na Podlasiu.
    Pozdrawiam tym razem z Borneo, ale również ciepło i na chwilę obecną deszczowo:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo trochę oszukuję i dziergam ubiegłoroczne temperatury. Kocyk wymyśliłam w czerwcu i nie mogłam się doczekać. A dziergać od czerwca jakoś nie mogę - wiadomo, że rok od stycznia zaczynać się musi. :D
      Ale w przyszłym roku chcę szaliczek temperaturowy robić na żywo. To fajne uczucie jest.
      Sympatyczny zwyczaj. :)
      Pozdrawiam coraz bardziej jesiennie! :)))

      Usuń
  3. Mnie się podoba z polskich "szukanie wiosny " chociaż to jest wyrażenie, a nie jedno słowo.
    A z zachodnich "cocooning" od zawijania się w kokon, czyli spędzanie czasu a już zwłaszcza w okresie zimowym w zaciszu domowego ogniska. To pojęcie obejmuje zalegiwanie na kanapie pod miłym kocykiem, z kubkiem herbaty pod ręką, z ulubioną książką , ulubionym człowiekiem, psem lub kotem...Ogień w kominku, płonąca świeca. Tyle słów by wyjaśnić jedno słowo. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, szukanie wiosny to cała historia za tym stoi. :)
      I na polski w sumie ładnie mogłoby się przenieść, jako kokonić. :D

      Usuń
    2. Co niektórzy mówią "burritować" czyli owinąć się w kocyk i być jak burrito i czekać do lepszych czasów pod tym kocykiem najlepiej z herbatą i książką (albo filmem). Przesławne obecnie duńskie hygge to taka wersja deluxe :)

      Usuń
  4. Istnieje ponoc japonskie slowo na "drugi zoladek na desery/slodycze". Moim zdaniem wszystkie dzieci to maja, a i niektorym doroslym nie przechodzi.

    Z polskiego slyszalam ze slowo "jawa" jest bardzo trudno przetlumaczalne, jesli w ogole, trzeba opisywac (bo reality na przyklad nie wystarcza, we snie tez jest rzeczywistosc, tylko inna).

    Anglicy wynalezli Chrysalism - czyli bycie jak poczwarka - na ten stan cichej radosci i ciepla kiedy czlowiek jest w domu a za oknem leje. Nie wiem czy juz weszlo do oficjalnego slownika. Takoz vellichor - uczucie tej dziwnej, zadumanej melancholii, ktora czasem czlowieka dopada w antykwariatach. I petrichor - zapach ziemi po deszczu. I sonder - zdanie sobie sprawy ze kazdy czlowiek wokol ciebie ma swoj, wlasny, osobny wszechswiat i zycie. Tych mi najbardziej w polszczyznie brakuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawe, zwłaszcza melancholia i zapach ziemi po deszczu mi się podoba.
      Jak się zastanowić, to w polskim jednak nie ma takich złożonych określeń. A jaka szkoda byłaby, gdyby wszystko stało się straszne i fajne. :)

      Usuń
  5. Gdzieś czytałem, że w języku francuskim istnieje słowo oznaczające, tylko i wyłącznie, kłąb siana, który miś wkłada sobie w tyłek, przed udaniem się na zimową drzemkę:)))Niestety nie udało mi się odszukać źródła, a szkoda. Poza tym przyszło mi do głowy, że - biorąc pod uwagę przytoczone przez Ciebie słowa - jestem Szwedo-Norwego-Holendrem, gdyż uwielbiam wszystkie te czynności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to francuskie misie są takie nieobyczajne? Aż nie do wiary. :D
      Jeszcze Norwegowie mają utepils, czyli przyjemność z picia piwa na zewnątrz w pierwszy gorący dzień lata. :D

      Usuń
  6. A widzisz - Holendrzy natomiast mają "rokjesdag" .
    rokje - spódniczka,
    dag - dzień.
    Jest to pierwszy naprawdę ciepły wiosenno- letni dzień, kiedy dziewczyny wylegają na ulice właśnie w spódniczkach i sukienkach a nie w grubych zimowych porach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, jakie ładne słowo - sama kwintesencja wiosny. :)

      Usuń
  7. Szukam słowa, którym mogłabym określić chwilę przyjemności doznawanej przy czytaniu Twoich postów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))))))
      Może czajkostan - wszelkie podobienstwa do blogostanu przypadkowe. :D

      Usuń
    2. A jak najbardziej :-) Nawet myślałam o czymś z Czajką, tylko słów mi zabrakło :-)

      Usuń
  8. Dzieki Tobie, Czajko, zawsze naucze sie czegos nowego. Swoja droga pamietam, gdy bylam dzieckiem, zastanawialaysy sie z kolezankami, dlaczego dana rzeczz jest wlasnie tak nazwana a nie inaczej.... kocyka pieknie przybywa, jeszcze troszke i bedziesz sie nim otulac. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))
      To fascynujące jest - uwielbiam etymologie. Nie bez przyczyny w samym początku Biblii jest o nadawaniu nazw. :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. Nigdy sie nie zastanawialam nad pochodzeniem wyrazow, a na starosc to robie, i to w obcym jezyku! Jak nie znam jakiegos slowa, ktore ktos powiedzial, to pytam slubnego, co oznacza. Czasem mu trudno przetlumaczyc i dostaje caly wyklad, zebym dobrze zrozumiala :) Albo znam znaczenie jakiegos slowa, ale skladnia mowi mi cos innego, wiec znowu pytam :) Lubie traz takie "szperanie" w jezyku.
    A holenderski "rokjesdag" najbardziej mi sie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Absolutnie popieram zaszybę i alakotę! *^V^* Przydałoby się nam w języku polskim kilka dodatkowych słów oznaczających różne miłe stany, może gdyby się pojawiły, to następne pokolenia, dla których takie słowa byłyby już nieodłączną częścią słownika, stałyby się bardziej wyluzowane i radosne.
    Jaki cudowny relaksacyjny wpis! Powinno być słowo na takie właśnie wpisy na blogu - po których czytelnik jest uśmiechnięty, rozmarzony, w dobrym nastawieniu do nadchodzącego dnia. *^o^*~~~

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz