"Piszę sztukę, którą skończę chyba nie wcześniej niż w końcu listopada. Piszę ją nie bez przyjemności, ale bezczelnie łamię prawa sceny. To komedia, trzy role kobiece, sześć męskich, cztery akty, pejzaż (widok na jezioro); mnóstwo rozmów o literaturze, mało akcji, miłości na pudy."
Dzieła, op. cit., t. XI, s. 448-449, Antoni Czechow
Dramatów za bardzo nie lubię, nigdy nie mogę bezboleśnie przebić się przez didaskalia, nie mogę zapamiętać obsady i ciągle sprawdzam w spisie, brakuje mi opisów przyrody i męczy dialog. Nie lubię dramatów, więc nie czytam właściwie, ale kiedy przeczytałam, co o Czechowie pisał Nabokov, bardzo chciałam przeczytać "Mewę". Zaczęłam jej szukać, było to dawno, nie umiałam jeszcze korzystać z Allegro, internet był wtedy jeszcze mały i dziwny, chociaż Google już miał. Szukałam "Mewy" tak zawzięcie, że kiedy wymyślałam swój login do Biblionetki, to właśnie Mewa przyszła mi do głowy. Była już zajęta, więc wykorzystałam tytuł oryginalny i tak zostałam Czajką.
Z czasem dotarłam do opowiadań Czechowa, do jego wspomnień, do wspomnień o nim, do jego listów i bardzo go polubiłam. Miałam nawet plan, żeby na biureczku postawić sobie jego zdjęcie oprawione w ramkę, ale nie miałam jeszcze wtedy swojego biureczka.
źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Anton_Czechow
Jednym słowem, polubiłam Czechowa i jako pisarza i jako człowieka. W końcu po latach znalazłam Czajkę w Wyborze dramatów i przezwyciężywszy ekonomiczne rozterki (Czechow drogim pisarzem jest, co w sumie jest budujące i cieszy), kupiłam. Kupiłam i przeczytałam. Niespodziewanie podobała mi się, mimo że dramat, może dlatego, że jak pisał sam autor:
"Przypomina raczej opowiadanie."
Dzieła, op. cit., t. XI, s. 448-449, Antoni Czechow
Nie będę pisać o sztuce, bo byłoby to tak samo nierozważne, jak gdyby filolog rozwodził się o susceptancjach, stanach nieustalonych i sterowaniu rozproszonym (zresztą istota susceptancji też jakby mi się zamgliła nieco), ale mogę napisać, co sobie pomyślałam, bo pomyśleć każdy może, nawet niebranżowy. Otóż pomyślałam sobie o pewnym programie telewizyjnym w dawnych czasach, kiedy miałam lat bardzo mało, a telewizja miała tylko jeden program. Nazywało się to "Piórkiem i węglem" i polegało na tym, że profesor Zinn opowiadał o architekturze, a opowieści swoje na żywo ilustrował tytułowymi akscesoriami. Największe wrażenie robił na mnie proces powstawania rysunku. Pojawiała się jakaś cienka kreska od niechcenia, potem grubsza jakby przypadkiem, jakaś jaśniejsza i jeszcze jedna, i jeszcze kolejna, aż wreszcie profesor stawiał ostatnią i wtem kościół czy dom, stawał przed naszymi zdumionymi oczami jak żywy.
Tak samo jest u Czechowa - jakieś rozmowy, jakieś wędki, aktorki, jezioro, konie wiecznie zajęte, wszystko od niechcenia i familiarnie, padają kolejne numery loteryjki i nagle odnajdujemy się tak bardzo blisko tych jego bohaterów i tak blisko opowiedzianej przez niego historii, że staje się ona zupełnie naszą.
Przeczytanie "Mewy" przyniosło mi też element poznawczy, otóż bowiem okazało się, że Czajka to nie Чайка, ale Чибис, co jakby od początku było wiadomo, skoro Чайка to Mewa. Jeśli zatem chcę mieć awatar z eleganckim czubeczkiem, z którym to się już utożsamiłam, to nie mogę być z Czechowa. Jeśli mam być z Czechowa, to logo powinnam mieć z czerwonym, długim dziobem i srebrzystymi skrzydłami. Zostałam więc w rozdarciu, jak ten Indianin z Ameryki i Hindus z Indii. Języki i geografia potrafią jednak być bardzo podchwytliwe i trzeba być niezwykle czujnym. Niczym Чибис.
Na pocieszenie zakładałam dramaty bardzo wdzięczną zakładką, która nic wspólnego nie ma ani z czajką, ani z mewą, ani z czibisem.
Kończę też pierwszy rękaw jedwabnej bluzeczki i chociaż przez cały czas dziergania miałam mieszane uczucia co do koloru, to musze przyznać, że po założeniu jest nawet twarzowy i korzystny.
Dziękuję bardzo za odwiedziny i przemiłe komentarze, dobrego dnia! :)
Śliczna historia o nicku. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, jak mówię do Ciebie: Mewo. I jakoś Mewomąż też nie brzmi tak poetycko jak Czajkomąż.
OdpowiedzUsuńBuziaki 😄
Prawda, że nie bardzo pasuje? :D Czajka jakoś się naturalnie że mną zintegrowała i źródła. :))
UsuńUściski!
Te kolory są boskie Nie znam Czechowa. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję! To szkoda wielką. :))
UsuńPozdrawiam!
To trochę, jak z z puszką kawioru, czyli tłumacząc dosłownie z armatą dywanu:) Lubię Rosję (wiem, że to niepopularne) i lubię ich kulturę. Bułhakowa i Turgieniewa mogę czytać bez przerwy. Polecam Ci Kiryła Bułyczowa, braci Strugackich oraz oczywiście i przede wszystkim Ilfa i Pietrowa, ale podejrzewam, że ich doskonale znasz:)
OdpowiedzUsuńCzyli Puszkin to takie waleczne nazwisko, nie konserwowe? :))
UsuńTeż lubię, ale dziwnie, bo mnie współczesna nie bardzo się podoba, za nowoczesną jest. Zatrzymałam się na Czechowie. Wtedy jeszcze wiśnie kwitły i w ogóle. :))))
Bardzo przystojny był pan Czechow, podobny do jednego kolegi, w którym się kochałam w drugiej klasie liceum! *^V^*
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam "Piórkiem i węglem", zawsze mnie fascynowało, jak to się dzieje, że pan Zinn jakoś widzi rysunek w głowie i po kresce przenosi go na papier, była to dla mnie umiejętność tajemna, i wciąż tak o tym myślę, chociaż sama trochę rysuję. ^^*~~
Na wiosnę wszystko wygląda lepiej, może dlatego kolor bluzeczki okazał się teraz korzystny, a wcześniej nie zachwycał aż tak bardzo. Powodzenia w rękawach i czekamy na efekt końcowy!
Prawda, że przystojny?! Nad wyraz. 😍
UsuńNo nie wiem, nie wiem. Każdy kolor osobno fajny jest, ale połączenie już mniej mi się podoba. W świetle znowu ślicznie się mieni. Dzierganie w dylematach. Trudny jest. O. :)))
I zakładka śliczna i jedwab na drutach (uwielbiam takie wielokolory). Czechow to dla mnie przede wszystkim opowiadania, a dramaty lubiłam czytać w podstawówce, choć akurat nie był to Czechow. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! W opowiadaniach mistrzem był. I jak ja nie lubię opowiadań, tak jego uwielbiam. Pozdrawiam!
UsuńNareszcie zagadka przestała być zagadką, bo już wiem dlaczego "Czajką" jesteś. Nieważne jakie jest dokładne tłumaczenie, ważne, że Czechow ci kawałeczek serca ukradł. Szkoda tylko, że taki geniusz dramatu odszedł tak wcześnie (44 lata). Każdy prawie każdy teatr ma w swoim dorobku jego sztuki, czy to "Wujaszek Wania,"Wiśniowy sad, "Trzy siostry", albo słynna "Mewa".
OdpowiedzUsuńŁadne te żywe kolorki i na pewno sweterek też polubisz. Pozdrawiam wiosennie.
:)))
UsuńTak, to prawda. I najgorsze, że sam lekarz, a tak lekceważył objawy. Może gdyby podjął kurację, to parę lat by sobie darował. Wtedy chyba gruźlica była nieuleczalna. Dobrze, że o nim nie zapomniano. :)
Dziękuję! Pozdrawiam, ale dziś chłodno bardzo i wiatr.