"Uprzywilejowani, którzy dostąpili zaszczytu uczestniczenia w rodzinnej uroczystości Forsyte'ów, mieli okazję oglądać czarujący i pouczający widok rodziny należącej do zamożnego mieszczaństwa, w pełni upierzenia."
Saga rodu Forsyte'ów, John Galsworthy
Mój komplet sagi został wydrukowany na miesiąc przed moim urodzeniem i trafił do księgarń w liczbie niewiele ponad siedem tysięcy, nie był więc chyba bestselerem. Nie wiem kto go kupił, może mój tata, a może moja babcia, ale dzięki temu mogę być nieustająco uprzywilejowana od czasu, kiedy wyrosłam z Kubusiów Puchatków (chociaż na całe szczęście, tak naprawdę z Kubusiów nigdy nie wyrosłam).
Mogę więc patrzeć na te pyszne ciotki i stryjów, w co się ubierają, co jedzą, co piją, o czym rozmawiają; mogę chłodzić się czerwcowymi londyńskimi wietrzykami albo omdlewać w podlondyńskich upałach, mogę ubolewać nad podłością Soamesa, podziwiać starego Jolyona i emocjonować tragicznym romansem.
Mogłabym bywać u nich częściej, gdyby tylko było możliwe przywrócić te dawno minione wakacje i ferie, które trwały niczym lata - każdy dzień przynosił całe oceany godzin od rana do samego wieczora.
W dzisiejszych czasach dnie jakby krótsze, wpadam więc do Forsyte'ów na krótko i zachwycam się, a kiedy nie wpadam, to szydełkuję i rozmyślam o cioci Lodzi, która z szydełkiem nieodmiennie mi się kojarzy. Zawsze przychodziła do nas z szydełkiem, zupełnie nie pamiętam, co dziergała, ale było to na pewno bardzo malownicze (jaka ogromna szkoda, że Instagram wymyślono tak późno). Podziwiałam, jak z jej nieznacznych ruchów małym haczykiem powstaje i pieni się materia w łańcuszkach i kolorach. Podziwiałam też i zazdrościłam jej pracy w kiosku Ruchu, który był dla mnie kioskiem obwitości bogatym w kolorowe pisemka, ołówki, długopisy, małe plastikowe laleczki i stosy niebieskich i brązowych zeszytów. W kiosku też szydełkowała, próbowała mnie nauczyć, ale byłam gruntem zupełnie niepodatnym, więc po kilku próbach zaprzestała.
I dopiero teraz, po tylu latach z pomocą internetu w ogóle, a filmikom na Youtube w szczególności miałam okazję zabrać się do nauki i jednak zdobyłam jakieś arkana.
Ombre oczywiście - od limonki do ciemnego granatau, Bubulina dumna, jakby wlasnoręcznie wydziergała. Wracam teraz do drutów, do mojej jedwabnej bluzeczki zaczętej w lipcu ubiegłego roku. Brakuje jej już tylko rękawów, więc mam nadzieję, że się doczekamy i ona ich i ja jej.
Sagę zakładałam nie wiem czemu słomianą laleczką w kolorowej krajce prosto ze Słowenii.
Chusta Virus niczym jagody w zielonych liściach. Za oknem jagód co prawda jeszcze nie ma, ale zielonych liści coraz więcej, więc chyba to wiosna przyszła z nadziejami.
Czego i Wam życzę, dziękując za odwiedziny i przemiłe komentarze - dobrego dnia! :)
Piękna chusta! Żałuję, że nie potrafię nic sama udziergać 😔
OdpowiedzUsuńA Sagę bardzo lubię, przeczytałam ją pierwszy raz na zajęcia na studiach. Teraz czytam fragmentarycznie. A przede mną obecnie tego autora Posiadacz.
Miłego wieczoru Czajeczko!
To jest fajny wzór na początek. Może na zlocie się podłączysz do sekcji robótkowej. 🤗
UsuńSaga jest świetna i nic się nie zestarzała. 😄
Wzajemnie!
Piekny Wirus ci wyszedl!
OdpowiedzUsuńA Sage czytalam w liceum, kolezanka miala i ublagalam jej rodzicow, zeby mi wypozyczyli. Polknelam baaardzo szybko, a wrocilam do nich w latach siedemdziesiatych i tez mi sie podobala :)
Pozdrawiam wiosennie :)
Dziękuję!
UsuńTo się zawsze świetnie czyta. Pozdrawiam! 😀
Virus piękny będzie a tej sagi nie znam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję! A do sagi zachęcam, można tylko pierwszą część na próbę. :))
UsuńPozdrawiam!
Byłam zafascynowana tą sagą, i teraz po twoim poście możliwe, że do niej powrócę. W telewizji zaś z Rosji leciał serial i mój dziaduś, który wiekszość życia spędził przy naftowej lampie, starał się tak zaplanować prace w polu i przy domu, aby w odpowiednim czasie zasiąść przed telewizorem i sledzic losy Iren, bo ją uwielbiał. A chusta z fotelem tak się kolorami dobrali. Dobrego tygodnia życzę.
OdpowiedzUsuńWarto, warto wrócić. Serial też pamiętam przez mgłę. I lampy naftowe pamiętam. Jaki miły obrazek Twojego dziadka. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Pozdrawiam serdecznie!
W życiu nie czytałem i ... chyba już nie przeczytam. Szybciej szydłem pomacham:))))
OdpowiedzUsuńTo byłoby coś! Szydełkowanie czekając na łosia. 😀
UsuńPrzynajmniej nie byłoby nudno:))
UsuńI jak pożytecznie. I do zdjęć się nadaje. Same pożytki. :))
UsuńSagę czytałam, ale kompletnie nie pamiętam skąd ją wzięłam. Z przyjemnością przeczytałabym jeszcze raz, tylko gdzie jej szukać? Spróbuję w każdym razie.
OdpowiedzUsuńChusta jest przepiękna.
Pewnie z biblioteki. :) Chociaż nie wiem, czy w mojej jest. Właśnie, chyba sagi nie wznawiano, szkoda.
UsuńDziękuję!
"Sagi..." jeszcze nie czytałam, choć lubię takie klimaty. Praca w kiosku była i moim marzeniem, gdy byłam w wieku przedszkolnym - taki kiosk, wraz ze swoją zoną prowadził młodszy brat taty mojej mamy. Szkoda, że tak rzadko u nich bywaliśmy. A może i dobrze, bo zawsze coś w kiosku chowałam, a to zapałki, a to inne drobiazgi i się ciotka dziwiła, że dopiero co dostawa była, a towaru nie ma.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie :-)
PS. Jagody w zieleni piękne :-)
Jak lubisz, to pewnie by Ci się spodobała. No właśnie, kiosk od środka to całkiem inny świat. Pozdrawiam i dziękuję!
UsuńDoskonale pamietam serial Saga rodu ....A z Wirusem mam problem Oglądając filmik do pewnego momentu rozumiem,potem już nic nie kumam. Czajko,,z jakiego lilmiku korzystałeś robiąc swojego Wirusa.Pozdrawiam, Teresa
OdpowiedzUsuńRobiłam z tego:
Usuńhttps://youtu.be/iEWnpZM1Wgw
Bardzo klarowny filmik. Pozdrawiam!
Czasami się zastanawiam, co dzieci czytały zanim powstał "Kubuś Puchatek"... ^^*~~
OdpowiedzUsuńChusta piękna! Nic dziwnego, że Bubulina taka dumna, na jej tle prezentuje się jeszcze bardziej okazale, bo ombre podkreśla jej biel i puchatość!
Urocza jest ta Słoweńska laleczka. *^-^*
Odyseję czytały. I Czerwonego Kapturka w wersji przeddisnejowskiej. :))
UsuńDziękuję bardzo!
Tak. I jaką ma śliczną krajkę. :))