środa, 29 lipca 2020

O wesołych igielnikach i omszałych sążniach


" Odezwały się pierwsze opieńki:
 - Opieniek jest maleńki,
 a tu trzeba skakać na sążeń,
 gdzie nam, królu, do takich dążeń"
Grzyby, Jan Brzechwa

Chwilkę musiałam przemyśleć kwestię sążnia, bo w pierwszej chwili skojarzył mi się z omszałą kłodą.
Grzybów właściwie nie czytam, dawno już przeczytałam, ale teraz, w czasach czytania wierszyków młodszym pokoleniom, wyciągnęłam mój własny omszały egzemplarz, który stał gdzieś niedaleko Plastusiowego pamiętnika i Lokomotywy. Podobno babcie nie powinny tak mówić, ale co tam, powiem - kiedyś to były książeczki dla dzieci (nie mam na myśli tak dawnych czasów, kiedy to dzieci czytały Odyseję, tych nie pamiętam). Używało się pięknego języka i takich trudnych wyrazów jak sążeń. Co prawda etap mamy jeszcze nie znaczeniowy, ani nie słowny, ale czysto brzmieniowy, ale i tutaj nasi dwaj mistrzowie (właściwie przez niektórych postrzegani jako jedna osoba - sama byłam świadkiem, jak mój kolega na lekcji języka polskiego wymienił "Brzechwa dzieciom" Tuwima) brzmieniowo jak najbardziej dają radę.
Brzmią świetnie.


Czytamy też tę śliczną serię, ona też brzmi, ale tu jest trudniej, bo samemu trzeba wymyślić, jak brzmi jeleń czy krokodyl. Według mnie krokodyl robi głównie HAPS. A w wolnych chwilach chrapie.
Natomiast grzechotki grzechoczą KSZY KSZY KSZY i to jest bardzo śmieszne.
Dobrze jest posiedzieć na podłodze w kuchni (nie przypominam sobie, kiedy to robiłam) z wnuczką, porzucać kolorowymi łapkami do garnków i pośmiać się z grzechotania grzechotki.

Książki inne też czytam, ale pomału, lato chwilowo nie sprzyja czytaniu, trochę smażę rabarbar z kardamonem, trochę oglądam telewizję, którą nabyłam ostatnio w dużych ilościach, bo ciągle mi się wydaje, że czas jest z gumy.
Byłam też na uroczystościach, które wreszcie mogły się odbyć.
Ponoć Coco Chanel mówiła, żeby przed wyjściem z domu przejrzeć się w lustrze i zdjąć jedną rzecz, ale nie wtedy, kiedy jedzie się do wnuczki na chrzest.


Wnuczka była moją stylizacją zafascynowana, jak już zbadała bransoletki, to zauważyła apaszkę, pod nią znalazły się koraliki, a tuż obok broszka.
A kiedy wróciłam z wyjazdów dalekich, to pomyślałam sobie, że uszyję igielnik. Pomysł na niego dojrzewał powoli, jak to u mnie, miał mieć okładkę w groszki i ma, ale tuż przed zszyciem go w całość, wpadła mi w rękę kartka, którą dostałam od Kamilli. Wzruszająca karteczka, która nie dość że jest z Ameryki, to jeszcze jest ręcznie haftowana. I wydało mi się, że przyjemnie będzie mieć ją w takim przyjemnym użyciu. Mam nadzieję, że Kamilla się nie obrazi.



Rudzik czuje się na okładce jak u siebie w domu,


a guzik z tyłu jest z mojej szkolnej bluzki - chodziłam w niej na rozpoczęcie roku szkolnego z białymi kokardami zawiązanymi na kitkach.



Z ogromnym uśmiechem wyjmuję teraz igły. :)


No i w związku z tym, uszyłam trzy nowe strony do cichej książeczki. Jedna strona jest cała w rzepach, bo jak wiadomo, rzepy są fajne.


Druga strona ma huśtawki, pomponiki i małe króliczki, które potrafią skakać wysoko na gumkach.


Trzecia strona ma zamek, czyli ekspres (jak mówimy w centralnej Polsce), a tak naprawdę to chyba ekler (bez kremu)



W zamku mieszkał niedźwiedź z grzybem, albo bardzo niedługo, bo właścicielka książeczki wyeksmitowała ich z rozmachem i teraz mieszka tu żółta piłeczka.


Nie znam szczegółów, ale misiek z grzybem zostali na pewno przygarnięci do jakiegoś pudełka.
Podjęłam się próby haftowania, ale tu czeka mnie jeszcze wiele etapów rozwoju i doskonalenia technik. No ale nie wiem, czy nie pozostanę małą opieńką bez dążeń na sążeń, bo w sumie wszystko w tym hafcie jest - imię jest, kolor jest i końce do skubania też są.


Tymczasem mija lipiec, za progiem sierpień z nowymi burzami, upałami i coraz piękniejszym koszykiem owoców i warzyw.
Dziękuję bardzo za odwiedziny i przemiłe komentarze, dobrego dnia!

18 komentarzy:

  1. Uwielbiam połączenie żółtego z niebieskim, bardzo ładnie to wyglada w kompozycjach kwiatowych, ale w Twoim stroju połączyłaś te dwa kolory po mistrzowsku. Po Twoim poście przyszłam do wniosku, że też chyba dojrzałam do igielnika, bo mi igły ciągle się gubią. A z produkowania książeczek to możesz już chyba zacząć "wydawać" je seriami. Udanego pozostałego lata życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Ja też lubię bardzo to połączenie, ale w ubraniu to chyba pierwszy raz. :)
      Uszycie igielnika bardzo polecam! W internecie jest mnóstwo inspiracji, ja akurat wykorzystałam cienkie arkusze filcu, ale można wykorzystać różne rzeczy, czy nawet coś wydziergać. Korzystanie z takiego igielnika jest bardzo przyjemne, poza tym służy również jako poduszeczka. No i nawlekacze mam zawsze z igłami.

      Do tej pory miałam część igieł w tych kartonikach, które się szybko zużywają i wyglądają wtedy okropnie, a część w metalowym pudełeczku i wyjmowanie z niego igły odpowiedniego rozmiaru nie było wygodne.

      Hihi, opracowałam teraz inny sposób wpinania stron - na zatrzaski - mogę więc produkować kolejne, można je dowolnie konfigurować, wpinać i wypinać zależnie od sytuacji. Cieszę się, bo wnuczka te strony bardzo lubi. Dziękuję bardzo i wzajemnie!!

      Usuń
  2. Och Czajko, jak pięęknie.
    W wersji eksportowej - zachwycająca kolorystyka; czuję się ukontentowania doznaniami estetycznymi.
    I popieram cię bardzo/ogromnie: kiedyś to były książki. A Lokomotywę Tuwima to przecież napisał Brzechwa - wiadomo :-D

    Robisz cudeńka przy pomocy
    igły, aż mi się gębą śmieje.
    Buźka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Tak jest, kolor musi być. Buziaki :)

      Usuń
  3. Piekne rzeczy stowrzylas. Cicha ksiazeczka jest przeurocza i dzieciaki je uwielbija, a igielniek cudny i bardzo mnie cieszy, ze rudzik na nim sie znalazl :) U mnie tez jakos wolno czytelniczo, co zaczne to mi nie podchodzi, moze to faktycznie taka pora roku. POzdrawiam serdecznie i weekendowo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Odetchnęłam, chociaż miałam ogromną nadzieję, że nie masz nic przeciwko - przyszyłam go naprawdę troskliwie, a kartka oczywiście jest w pudełku z kartkami. :)
      Trochę tak, a u mnie chyba jest to, że chciałabym wszystkie książki na raz i nie mogę się skoncentrować.
      Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
  4. Ale cuda!
    A "rabarbar z kardamonem" to mógłby być tytuł wiersza Tuwima właśnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      No tak, cały Tuwim :) A smakowo to dla mnie odkrycie roku - pyszny jest.

      Usuń
  5. Widzę, że stajesz się pełnoetatową wspaniałą Babcią :D
    Książeczka mnie zachwyciła! Jakie wykonanie, jakie pomysły!
    Stylizacją wyjazdową jestem równie zafascynowana jak Wnuczka:) Pięknie wyglądasz!
    Ciekawa jestem przepisu na rabarbar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję bardzo! :)
      Widać, że są w nas jakieś pokłady, o których istnieniu byśmy nie przypuszczali :)
      Przepis znalazłam w Rysiowej krainie:
      "Konfitura z rabarbaru


      1 kg rabarbaru
      250 g cukru
      kilka ziaren kardamonu

      Rabarbar myjemy, odcinamy końcówki, jeśli mamy niezbyt młode łodygi, możemy je obrać, ale nie jest to konieczne. Kroimy na kawałki ok. 1 cm. Rabarbar razem z cukrem umieszczamy w dość płytkim i szerokim rondlu i smażymy, aż rabarbar się rozpadnie. Zdziwicie się, jak szybko to nastąpi:) Pod koniec dodajemy przetarty w moździerzu kardamon. Przekładamy do czystych, suchych słoiczków, dobrze zakręcamy, ustawiamy do góry dnem i zostawiamy tak na noc. Po tym czasie dekielki powinny się zassać:)
      Z tej ilości składników wyjdą nam dwa, trzy słoiczki. Jeśli ktoś lubi słodsze konfitury, można dodać więcej cukru. "

      Ja wsypałam mielony kardamon. W ogóle też jest świetny do konfitur z wiśni.

      Usuń
    2. Dziękuję za przepis :D Jeśli zdążę jeszcze nabyć rabarbar, zanim zniknie ze straganów to spróbuję zrobić :D

      Usuń
    3. Ja kupiłam tydzień temu - sama byłam zdziwiona, że jeszcze jest. :)

      Usuń
  6. Brzechwa - jeden z wielkich mistrzów żonglerki słowem! *^V^*
    Oj tam, Chanel!... A Vivienne Westwood powiedziała "When in doubt, overdress!" i ja się tego trzymam! *^0^* Uważam, że wyglądałaś ŚWIETNIE, bardzo podoba mi się zestawienie kolorów.
    Fajny pomysł z takim igielnikiem, możesz często popatrywać na haftowanego ptaszorka i przypominać sobie, od kogo go dostałaś. *^o^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, o, i to bardziej moje klimaty, bo ja się lubię trochę obwiesić. :)
      Dziękuję bardzo! :*
      Bardzo jestem z niego zadowolona, a oświeciło mnie chyba u Intensywnie Kreatywnej :)

      Usuń
  7. Ależ z Ciebie elegancka babcia! Książeczka bardzo pomysłowa (skaczące króliczki świetne), a igielnik intryguje mnie tym, co jest wewnątrz okładki.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      Ach, mało pokazałam, bo się zamykał :) Poprawię się przy najbliższej okazji :)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za komentarz