"Biegnąc, nic nie robię, tylko biegnę”
O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu, Haruki Murakami
Trochę się z tym nie zgadzam, bo uważam że, czasem warto robić dwie rzeczy jednocześnie, zwłaszcza gdy są to rzeczy przyjemne, tym bardziej że są pary, które się wzajemnie uzupełniają, dopełniają i podnoszą swoje smaki. Takie na przykład czytanie i jedzenie. Albo słuchanie muzyki i dobre jedzenie. Oglądanie filmów i chrupkie jedzenie (generalnie jedzenie do wielu przyjemności pasuje – może poza robieniem na drutach jednak). Leżenie na plaży i słuchanie szumu morza, leżenie na łące i słuchanie szumu traw, robienie na drutach i słuchanie książek (albo czytanie, ale to tylko bardzo zaawansowane dziewiarki). Lekko parafrazując Murakamiego, mogę zatem powiedzieć, że dziergając, nic nie robię, tylko czytam. I całe szczęście, bo akurat jest środa z Maknetą.
Dziergam poszewki, tego się spodziewałam i to miałam w planie (są niczym ultramaraton bez guzików i szwów, i bez mety), natomiast Murakami zaskoczył mnie w autobusie, usłyszałam, że pisał o bieganiu i ogarnęła mnie przemożna chęć przeczytania tego co napisał, chociaż autor nie jest moim ulubionym autorem. Okazało się szybko, że ta książka nie jest typową dla niego książką, bo jest niejako zapiskami z bieżni i oszałamiająco szybko jestem niemal w połowie.
Jak na razie się nie zawiodłam. Jest o zmaganiu się człowieka z własnym ciałem, o pokonywaniu barier, o biegu w upalnej Grecji, o biegu w przewiewnych Hawajach, o tym jak zostać pisarzem (trzeba sprzedać bar i mieć talent, ale przede wszystkim umieć się dokopać do źródła). Nie podoba mi się nieco chaotycznie podany materiał – najpierw Haruki jest stary i biega, potem jest trochę młodszy i nie chce mu się biegać, potem jest młody i zaczyna biegać, trochę się też pewne rzeczy powtarzają, ale w sumie nie przeszkadza mi to strasznie – cały czas jest o bieganiu, a bieganie bardzo lubię, zwłaszcza od momentu, kiedy się dowiedziałam, że to od biegania zaczęło się nasze myślenie.
Może nawet zacznę biegać? Kto wie. Potrzebne tylko są dobre buty i dobra droga. No, z drogą może być kłopot. Ale kto wie.
Zamieszczam też przy okazji ankietę, bardzo przyjemną, zachęcam do jej wypełniania. Jeżeli miałabym kogoś wywołać, to może Maknetę, Wiolę i Monotemę, ale generalnie jestem wszystkich Was ciekawa. Bo ja o czytaniu też uwielbiam czytać. :)
1. Czy masz ulubione miejsce do czytania w domu?
Mój fotel. Mam z jednej jego strony lampkę i herbatę, z drugiej notesik na cytaty, karteczki samoprzylepne i ołówki. Pod plecami poduszki, pod stopami pufę. To jest dobre miejsce, ale najlepsze przed świtem albo nocą (kiedy rodzina śpi).
2. Zakładka czy świstek papieru?
Kiedyś to był świstek – bilet tramwajowy najczęściej. Nie lubiłam tych peerelowskich zakładek z kliszy filmowej i obdzierganych kordonkiem, które produkowało się na lekcjach techniki. Ale potem dostałam zakładkę z Anglii, potem jakąś kupiłam w Empiku (kiedy się pojawił) i jakoś bardzo szybko okazało się, że zbieram. Teraz mam całe pudło zakładek i dobieram je do książki kolorystycznie, tematycznie i zgodnie z porą roku. Nie mogę latem czytać książki założonej choinką z Mikołajem – takie odchylenie. Mam swoje ulubione zakładki oczywiście. Lubię cienkie z chwościkiem (ale chwościk nie jest niezbędny). Też dwie przyjemności - można patrzeć i majtać.
3. Umiesz przerwać lekturę w dowolnym miejscu, czy musisz doczytać do końca strony/rozdziału itd?
Kiedyś nie umiałam, ale to wynikało z wciągnięcia mnie w akcję a nie z podziału na rozdziały. Śmieci czekały na wyniesienie, lekcje na odrobienie, ziemniaki na obranie, dziecko na odebranie (zdążyłam jednak do przedszkola przed zamknięciem). Teraz odkładam książkę, bo rozkład autobusów jest nieubłagany, zdarzyło mi się jednak zabrać książkę do autobusu (a z papierowymi teraz nie jeżdżę tylko z audiobookami), kiedy bohater był w strasznej opresji a do końca zostało kilka stron.Natomiast jeżeli chodzi o podział książki, to mogę przerwać nawet w pół zdania (no, prawie w pół).
4. Czy jesz lub pijesz przy czytaniu?
Kiedyś (jednak moje zwyczaje czytelnicze uległy zmianie, jak to widzę jasno) uwielbiałam jeść przy czytaniu (aż dziw, że w miarę trzymałam linię) i czytać przy jedzeniu. Najchętniej jabłka, ale pamiętam landrynki i dżem łyżką ze słoika (kto wtedy słyszał o szkodliwości cukru?). Używałam też jedzenia jako pretekstu, żeby zrobić sobie przerwę w nauce. Uwielbiałam też czytać książki podróżnicze (zwłaszcza te spod bieguna) zaopatrzona w kanapki i gorącą herbatę.Przy czym albo znosiłam dobra spożywcze do pokoju, albo przenosiłam się z książką do kuchni. Aż dziwne (a może nie dziwnie tylko dietetycznie), że to minęło i teraz czytam jedynie do śniadania, albo do świątecznego ciasta, migdałów, daktyli i innych bakalii. W pozostałych sytuacjach – tylko piję herbatę.
5. Wielozadaniowość. Muzyka, telewizja w trakcie lektury?
Nigdy. Bardzo nie lubię czytać w hałasie. Muzyka albo mi przeszkadza, albo jej nie słyszę.
6. Jedna książka naraz czy kilka?
Kiedyś tylko i wyłącznie jedna. Nie potrafię wracać do przerwanej lektury wcześniej niż po latach. Teraz też tylko jedna, ale w swojej kategorii – czyli w papierze jedna i w audiobooku jedna.
7. Czytasz w domu, czy wszędzie?
Wszędzie. To znaczy w kinie nie i w gościach też nie. W tramwaju, w poczekalni, w kolejce, w lesie. Zawsze (praktycznie zawsze) mam przy sobie książkę.
8. Czytasz głośno, czy po cichu?Po cichu, ale zdarza mi się trudne fragmenty czytać na głos.
9. Zerkasz w nieprzeczytane części książki? Przeskakujesz strony?
Nigdy. Zaglądam do stopki redakcyjnej na końcu, oglądam okładki z przodu i z tyłu – natomiast nigdy nie zerkam w tekst.
10. Łamiesz grzbiet książki, czy wolisz, żeby pozostał jak nowy?
Wolałabym, żeby pozostał jak nowy, ale stawiam jednak wyżej własną wygodę – jeżeli nie da się inaczej, łamię. Chyba że książka jest cudza, to wtedy męczę się przy niepełnym otwarciu.
11. Piszesz w książkach?
Nigdy. Albo wypisuję, albo zaznaczam karteczkami. Nie mogłabym ołówkiem, o długopisie nawet nie myślę.
Dziękuję za przemiłe komentarze i za odwiedziny!
Biegnę zobaczyć co u Was, miłego dnia. :)
Takie bieganie bez biegania też bardzo lubię ;). Kiedyś trochę biegałam z psem i zdecydowanie dobrze mi to robiło szczególnie na wkładkę do spodni, ale teraz zdecydowanie wolę robić dwie rzeczy do pary-moja ulubiona to dzierganie i słuchanie audiobooków, lub oglądanie filmu i jedzenie ;)- obie już tak dobrze nie robią wkładce do spodni :(
OdpowiedzUsuńTak, niby nic się nie robi, a samopoczucie się poprawia. :)
UsuńJa sam ruch i sport lubię, najbardziej nie lubię pilnować systematyczności w ćwiczeniach - i przerwy się robią nie wiadomo skąd. Pozdrawiam!
Murakami to również nie jest mój ulubiony pisarz. Czytałam trzy książki i tylko ta o bieganiu mnie wciągnęła. Reszta,czyli pozostałe dwie, to nie mój klimat. Męczyłam bardzo. A z poszewkami to się bardzo rozszalałaś. I dobrze.
OdpowiedzUsuńO bieganiu, to ja tylko teoretycznie mogłabym poczytać. Wolę praktykować.
OdpowiedzUsuńTeż nabrałam ogromnej chęci - nawet w urlop przeplatałam chodzenie z biegiem, ale bardzo bardzo krótkie odcinki. :)
UsuńO matko nie cierpie biegania dla biegania. Jesli juz trzeba to w jakims konkretnym celu. (Dlatego na przyklad regularnie uprawiam przebiezki na stacje kolejki, bo ZAWSZE wychodze na ostatnia chwile). Moze wynika to z faktu, ze bylam bardzo niewysportowanym dzieckiem i nienawidzilam kolek podczas biegania. Zakwasy od innych cwiczen byly przyjemne, kolki to czysty dyskomfort.
OdpowiedzUsuńCiekawa ankieta, a juz opis kacika do czytania to mnie po prostu wzruszyl. Moze dlatego mam ostatnio klopoty z motywacja, bo brak mi odpowiedniej Atmosfery Kacika? Czytam na krzesle biurkowym albo przy stole w kuchni zadnej odswietnosci, nie mowiac juz o kubku z herbata.
I chcialam zapytac o wzor na poduszki - musze wydziergac pokrowiec na zaglowek do fotela i balam sie za to zabrac dopoki nie pomyslalam, ze to po prostu taka duza poduszka musi byc. Tylko ze nadal nie wiem, jak sie za to zabrac. Zwykly prostokat i potem zszywac? A moze w okregu? Tak bym chyba wolala...
Tu jest bardzo konkretny cel - zdrowotny i odchudzający. ;)
UsuńNie znam się za bardzo, ale kolki może nie grożą, jeżeli bardzo powoli się wdrażamy w bieganie? Ponoć nasze mięśnie są jak woły - wszystko zrobią co się chce (tak twierdzi Murakami)
A zagłówek w postaci wałka? Ja to pomarańczowe robię na wałek właśnie i robię na okrągło. Tylko mam w planie takiego cukierka zrobić, do większego wałka trzeba chyba i tak wydziergać kółka po bokach. :)
Zaglowek w ksztalcie takiej bardziej plaskiej poduszki - prostokatnej. I wlasnie nie wiem jak ugryzc bo wszystkie wzory jakies takie kwadratowe a ja nigdy jeszcze nie eksperymentowalam z wlasnymi...
UsuńJa wolę rowerem jeździć niż biegać;) Ale o bieganiu na dodatek cudzym mogę poczytać.
OdpowiedzUsuńFajne te dzianinowe poszewki.
Ankieta ciekawa.Nie byłam wytypowana,jednak....chciałabym mieć taki specjalny kącik do czytania. 1.Ponieważ nie miałam i nie mam,to zdażało mi się kiedyś czytać nawet leżąc na dywanie, teraz moje plecy wolą kanapę.
2.Do książek używam widokówek jako zakładek.Zakładki które robię zazwyczaj od razu zmieniają właściciela.
3.Mogę przerwać w każdej chwili czytanie ,byle nie w połowie zdania
4.Gdy chodziłam do szkoły,jadłam wiecej przy czytaniu niż normalnie,więc rodzicom to nie przeszkadzało. Teraz lubię mieć dobrą herbatkę w zasięgu ręki niż coś do jedzenia.
5.Gdy czytam nie słucham co się dzieje dookoła i moja córka czasem to wykorzystuje oglądając za dużo telewizji. Więc żadna muzyka ani telewizja.
6.Tylko jedna pozycja na raz.Choć wypożyczam kilka książek od razu.
7.Czytam prawie wszędzie.Najczęściej w poczekalni.
8. Po cichu.
9.Zdażyło mi się z kilka razy gdy przeskoczyłam kilka stron(Stara Baśń),(Lalka),(Chłopi)
10.Staram się nigdy nie łamać grzbietu,szkoda mi ksiażki.
11. Pisanie po ksiażce, lub zaginanie rogów dla mnie to profanacja. Posiadam zwyczaj wynotowywania ciekawych cytatów do specjalnego zeszytu.Mam tak od czasu szkoły średniej,gdy "lekturnik" był u mnie obowiązkiem.Strasznie tego nie lubiliśmy, a przed maturą okazał się wielką pomocą.
Dziękuję, że się podzieliłaś swoimi zwyczajami. :)
UsuńO, właśnie , zapomniałam i jakie to indywidualne - dla mnie widokówki są za szerokie (nie wiem czemu, skoro się mieszczą w książce, po prostu nie mogę nimi zakładać). Mam natomiast trochę zakładek, które zrobiłam z widokówek odpowiednio przycinając w pasek. I zazdroszczę Ci lekturnika! To świetny wynalazek i strasznie żałuję, że prowadzę go od tak niedawna (stosunkowo). Tyle świetnych cytatów po prastu wpada w niebyt. A tu - zawsze można do nich zajrzeć. Pozdrawiam! :)
Odniosę się do tego co na początku - ja raczej skupiam się na jednym. jak czytam, to tylko czytam. Jak jem, to zajmuję się i myślę głównie o jedzeniu, podobnie z innymi czynnościami. Lubię przeżywać coś od początku do końca, dogłębnie, nie rozpraszając się. Moje czytanie i dzierganie też nie odbywa się tak całkiem równocześnie, mimo że mam umiejętność dziergania prostszych rzeczy bez patrzenia na druty.
OdpowiedzUsuńZnam tę książkę i jest dla mnie pewną życiową inspiracją, ale nie do biegania, choć nie ukrywam, że biegam...Trochę to skomplikowane:)) Ciekawie było przeczytać o Twoich czytelniczych nawykach. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBieganie to moja pięta Achillesa - biegam bardzo wolno - w szkole byłam najwolniejsza w klasie, za to chodzę szybko i mniej mnie szybki chód męczy niż mój ślimaczy bieg. Bieganie samo w sobie z Forrestem Gumpem mi się kojarzy. Miło było poczytać o Twoich zwyczajach czytelniczych. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń