"I chociaż góry te były wysokie i porośnięte straszliwymi krzewami, poszedłem naprzód"
I ja poszłam naprzód jako ten dzielny król babiloński. W "Życie codzienne Babilonu i Asyrii" Georgesa Contenau. I oczywiście w koc (bo dziś środa, czytamy i dziergamy z Maknetą).
Historia ma to do siebie, że z czasem wpada wszystko do niej niczym do głębokiego szybu, prasuje się tam, spłaszcza i tylko czasem jakiś król błyśnie koroną, jakaś wojna stuleciem, granice się ustalą i znowu zmienią, daty przeminą w pędzie. Dlatego tak lubię książki z dawnym życiem codziennym, bo w nich wieśniak ma czas iść na pole i na podwórko, wyhodować ptaka, co znosi jedno jajko dziennie i zawieźć go do Egiptu, ma czas pomalować ściany czerwoną farbą (od uroku a zwłaszcza od karaluchów), ozdobić dywan frędzlami, ma czas usiąść przy stole i z przyjaciółmi zjeść rybę, szarańczę albo kawał sera, ma czas się uczesać i ogolić oraz popatrzeć na księżyc (jak go widać akurat).
"Życie codzienne Babilonu i Asyrii" napisał Francuz, Francuzi, jak ogólnie wiadomo, nawet jeśli piszą o rosyjskim kawiorze, to zawsze na ogół piszą o Francji. Byłam więc na to przygotowana nawet w starożytnym Babilonie, ale i tak mnie zaskoczył wieśniak francuski na samym początku i Giełda paryska nieco później. W sumie autor był dzielny i skromny, zdecydowanie więcej jest tu Asyrii i Babilonu. Wstępnie Contenau zakreślił ramy czasowe, których dalej praktycznie wcale się nie trzymał, czasem stosował określeń "dawno i bardzo dawno temu", ale nie przeszkadzało mi to za bardzo, zwłaszcza jeżeli wzięłam pod uwagę bałagan,jaki mieli w chronologii sami Babilończycy i Asyryjczycy. Przecież i tak najważniejsze jest to, że palma miała bardzo wiele pożytków, król jako atrybut miał berło, broń i oganiaczkę od much, liczbą doskonałą było sześćdziesiąt, prawdziwego imienia nie należało zdradzać, żeby ktoś nie rzucił uroku, a na grobie należało napisać modlitwę w postaci zagadki albo krzyżówki, bo tylko wtedy przechodzień ją przeczytał z ciekawości i wprawił w moc i w czyn.
Nie wiem, czy byśmy teraz dogadali się z takim Babilończykiem, sprawia wrażenie dosyć obcego i zasklepionego w swoim świecie, obdzierał jeńców ze skóry i otaczał się straszną ilością demonów, ale zadziwia mnie i wzrusza fakt, że do dzisiaj wiążemy (w chwilach słabości) czerwone wstążeczki od uroku, godzinę dzielimy na sześćdziesiąt minut i w dalszym ciągu meteorologia ma trochę z magii i wróżbiarstwa. No i to on miał pierwszą bibliotekę z listami, bajkami i potopem. Na każdego, kto wyniósł z niej książkę, spadała bardzo nieprzyjemna klątwa.
Koc. Koc na początku dzierga się niezwykle żwawo i entuzjastycznie. Nie waży dużo i przybywa szybko. Potem długie tygodnie tkwi się niezmiennie w połowie. Aż wreszcie trzeba posadzić go na osobnym krzesełku. Nie nadaje się na robótkę podróżną. Nie wydaje się, żeby kiedyś się skończył. No ale przecież każdy koc ma dwa końce, więc i ten chyba też. Będzie miał i będzie lepszy niż najlepsze czyste masło. Idę więc naprzód. Gdzieniegdzie szare kotki w zielonych listkach i same listki bez kotków. Wiosna też idzie, nieunikniona.
Asyrię z Babilonem zakładałam idealną zakładką - w dalekim tle gotuje się obiad, w pierwszym planie siedzę przy stole, czytam o Asyrii i macham beztrosko nogami. W Asyrii Isztar ma złote lwy na granatowych frontonach świątyni.
Dziękuję bardzo za przemiłe komentarze i odwiedziny, dobrego dnia! :)
Wiem, że chciałbym mieć oganiaczkę much i solidny, dobrze wypieczony kawałek szarańczyny na obiad. Nie wiem, czy chciałbym z każdym jajkiem ganiać, aż do Egiptu, ale wiem że powinnaś pisać recenzje książek, gdyż wtedy poziom czytelnictwa wzrósłby w tym kraju o jakieś 100% :))
OdpowiedzUsuńOganiaczka dobra rzecz dla zakopanych w błocie. Nie chciałbyś ganiać, bo do Egiptu masz daleko. :D
OdpowiedzUsuńWojtku, dziękuję - Twoja opinia rekompensuje mi nawet brak tych piętnastu jezior w moim mieście. :)
Wtedy raczej przydaje się oganiaczka od komarów, gzów i tzw. ślepaków :))) PS. Chyba jednak raczej 11:)))
UsuńMyślę, że królewska oganiaczka i komarom da radę. O, nie wiedziałam, że to sa ślepaki - mówiłam na nie muchy. :)
UsuńWyobrażam sobie, jaki to byłby wdzięczny widok - z oganiaczką i ozdobiony gustowną czapką Knitologa. :)
Może być 15 i tak jestem pocieszona. :D
O nie! Ślepaki, to nie muchy! To największy koszmar bagien i okolic :)))
UsuńTo się nie dziwię, że król cenił oganiaczkę zaraz po broni, skoro siedział w takich wodach. Na pewno też mieli ślepaki. :))
UsuńPodpisuję się pod każdym słowem Wojciecha co do Twoich zdolności w pisaniu " najkreatywniejszych" opinii o książkach. Mnie zaś bardzo spodobała się wzmianka, o krzyżówkach i zagadkach na nagrobkach. Nie mogę tego sobie wytłumaczyć, ale bardzo się cieszę, że znowu powróciłas do dziergania koca i tym samym przybliżasz nam fotosesję. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :))
UsuńNa nagrobkach pisano modlitwę za zmarłego - taka modlitwa była bardzo ważna, pomagała na tamtym świecie i wierzono, że jej wypowiedzenie ma moc sprawczą. Zwykłymi modlitwami ludzie już byli znudzeniu, nie chciało im się czytać, więc próbowano zaintrygować zagadką. Taka reklama. :)
A pozostając w temacie, to bardzo mi się spodobały zwyczaje greckie i rzymskie - groby stawiali przy drodze - uczestniczyli wtedy w życiu i mieli szansę właśnie na modlitwę i dobrą myśl. :)
Pozdrawiam!
U Ciebie jak zwykle niebanalnie, rowniez, jak moi poprzednicy, uwielbiam Twoje recenzje, a koc zapowiada sie super, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję! Bardzo się cieszę na ten koc. :)
UsuńDla mnie twoje opinie o ksiazkach to takie Lektury nadobowiazkowe troche, lekkosc i uwaznosc w jednym. Bardzo lubie.
OdpowiedzUsuńCo do Babilonu to pamietam te ksiazke Olgi Tokarczuk o Annie Lin i jak autorka pisala o tym totalnym poczuciu obcosci a rownoczesnie wspolnoty wobec sztuki na przyklad.
Ojej, dziękuję! :D
UsuńTak, słyszałam o tej książce. Nawet miałam chęć przeczytać, ale od pewnego czasu trochę się boję takich książek - dla mnie to ryzykowna próba. Mam jakieś męczące uczucie, że to jest nieautentyczne. Duże jest ryzyko pomyłki, to jednak zupełnie niestyczne światy. Przyszło mi na myśl takie spektakularne moje niezrozumienie, kiedy nocując w forcie przerobionym na hotel wzięłam grube, metalowe uchwyty za karnisze na firanki, a to były uchwyty do mocowania osłon przeciwpancernych. :))
Bardziej w temacie - czytałam jak licznie znajdywane przedmioty w jaskiniach brano za symbole kultu, tymczasem pewien rzeźbiarz zidentyfikował je jako odpadu po jakiś etapach rzeźbienia. :)
No ale rozumiem, że takie zanurzanie się twórcze w te światy ma urok niewątpliwy. :)
Pozdrawiam!
Piękne są Twoje opowieści...a od dawnych ludów zaskakująco dużo guseł i innych przypadłości przejęliśmy, chociaż ich styl życia dziś nazywamy slow life:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Ja byłam bardzo zaskoczona, że tak sporo w ogóle zawdzięczamy Babilonii. A gusła - to prawda - trzymają się mocno. :)
UsuńPrzyłączam się do fanów twoich recenzji ;) Ta modlitwa jako zagadka, to po prostu genialna jest :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! Mieli sposoby. :D
UsuńPozdrawiam!
I ja się zgadzam z Wojciechem w jego opinii - szkoda marnować taki talent do pisania recenzji.
OdpowiedzUsuńDziękuję!! :))
UsuńW Babilonii też powstał pierwszy kodeks prawny-Kodeks Hamurabiego. Powiedzenie"oko za oko" jest właśnie z niego.I słynne ogrody Semiramidy w Babilonie ponoć istniały naprawdę.
OdpowiedzUsuńTak, istniały, ale Contenau nie wyrażał nadmiernego zachwytu - pewnie porównał je z Tuileries i nie wypadły dobrze. ;)
Usuń