Jakie to wszystko mądre - mówiła moja babcia, która uwielbiała obserwować przyrodę na żywo i w telewizji, a potem zadziwiała się nad nią filozoficznie.
Właśnie tak mądra jest przyroda w "Sekretnym życiu drzew" Petera Wohllebena.
Tak, zupełnie dla siebie niespodziewanie i niezamierzenie wyszłam z niszy czytelniczej - czytam bestseller. Bestseller został napisany przez niemieckiego leśnika, który drzewa pokochał nietypowo, bo z pomocą turystów. Zadziwiony ich zachwytami, (tu trzeba dodać, że turysta na ogół zachwyca się krzywym i malowniczym, w przeciwieństwie do leśnika, która zachwyca się prostym i dochodowym), rzucił na swoje rewiry świeże spojrzenie, dostrzegł w nich życie, sekrety, piękno, siłę, determinację, przebiegłość, cierpliwość, chwycił za pióro i wszystko opisał. Już za to można mu wybaczyć, że napisał bestseller, bo pewnie się nie spodziewał. Bestseller jest niebanalny, emocjonalny, bezpośredni i wciągający pomimo braku fabuły.
Okazuje się, że drzewa doskonale sobie radzą bez fabuły. Mają moc. Walczą ze słońcem i o słońce. Walczą z wichurami, z deszczami i suszami. Walczą z grzybami, sarnami i dzięciołami. Cierpią w miastach. Ustalają pory roku bez kalendarza, produkują swoje własne nawozy, trują własnych wrogów i dokarmiają własnych przyjaciół. Dezynfekują otoczenie, wytwarzają chmury, regulują temperaturę, komunikują się chemicznie i dokarmiają poprzez korzenie. Mają swój rytm liczony w setkach lat. Rodzą miliony, miliony nasionek po to, żeby znikoma ich część przezwyciężyła tarapaty i kontynuowała las.
Nie będzie to odkrywcze, ale muszę powiedzieć, że "Sekretne życie drzew" zmienia. Poszerza wiedzę, ale nie to jest najważniejsze. Bo jeżeli nawet z czasem zapomnimy ile liści ma drzewo liściaste i ile w tych liściach żyje stworzonek, jeśli pomyli nam się mech z hubą a dzięcioł z sarną, to nic nie szkodzi. I tak od tej pory będziemy patrzeć na drzewa inaczej. Wdzięcznie i czule pomyślimy nad jego dzielnością i siłą - jakie to wszystko mądre.
Czasem nawet mądrzejsze od nas.
Tymczasem garniec z marcem dobiega końca, ostatnia marcowa środa z Maknetą - czytamy i dziergamy. Dziergam koc, ale mam niejasne wrażenie, że o tym chyba już wspominałam. Trzy chude motki na zdjęciu powyżej nie są ostatnimi motkami, zatem do drugiego brzegu jeszcze trochę. Ale jestem jak młody buczek - nie spieszę się. Poza niespieszeniem, odżywiam się niezdrowo własnoręcznie upieczonymi i nieudekorowanymi ciasteczkami:
odżywiam się zdrowo zakupionymi własnoręcznie warzywami:
fotografuję się w dawno udzierganym sweterku (w odróżnienia od koca ma oba brzegi i jest skończony):
Sweter na bazie Rosiny, zamiast liści jest ażurek i ma trochę węższy kołnierz. Robiłam z Bomull-Lin (bawełna i len), drutami nr 5, waży 572g.
A najlepiej na pocieszenie i bez pośpiechu jest kupić sobie książkę. I Książkę.
Minimalizm książkowy całkiem w lesie, koc w lesie, ale nawet trudno mieć o to pretencje, bo wiadomo, że w lesie jest fajnie. I zdrowo.
Dziękuję za odwiedziny i przemiłe komentarze (speszyłam się), dobrego dnia! :)
Mam tę książkę i fajnie, że coś takiego powstało. Co prawda, jako przyrodnik część zawartych w niej treści traktuję trochę z przymrużeniem oka, ale przecież każdy ma prawo do własnych sądów. PS. Wspominałaś :)))))
OdpowiedzUsuńFajnie. No wiesz, bestseller zobowiązuje. ;)) Ale to nawet chyba nie dlatego - ja przyznam, że zaczęłam ją już dawno i odłożyłam (ostrożnie bo w czytniku mam) - ja nie przyrodnik, ale mnie raził trochę ten styl i to całe zaprzyjaźnianie i antropomorfizowanie. Potem się chyba oswoiłam. Przymrużone oko lubię, czasem nawet bardziej niż nieprzymrużone.
UsuńAle to chodzi o nadinterpretację? Malownicza w każdym razie.
PS. Chyba jeszcze wspomnę nieraz, tak jakoś mi się wydaje. :)))
Tak swoją drogą zapytałem o tę książkę leśników. Żeby było jasne. Nie takich od ścinania, tylko moich kolegów ze szkoły. Ich opinia jest taka, że Autor ma bardzo dużą wiedzę, ale z drugiej strony jest kompletnie nawiedzony. Tak, czy siak warto przeczytać tę książkę, bo ... książki w ogóle warto czytać :)
OdpowiedzUsuńNo bo się nawrócił od turystów, to zawsze musi być dziwne. :D
UsuńJa się już spotkałam z kilkoma nawiedzonymi autorami, czasem to jest męczące albo wręcz irytujące (tak jak na przykład Graves, który wszędzie widział białą boginię i twierdził, że Odyseję napisała córka Homera, bo było dużo o praniu). Takie naciąganie faktów do swojej teorii. Tutaj w sumie czegoś takiego jak budowanie teorii nie ma, poza tym, że drzewa żyją, czują i śpiewają. Cieszę się, że potwierdzają jego wiedzę. :)
Ech, nie wszystkie warto czytać. :)
Nie napisałem, że wszystkie, tylko, że warto :)
UsuńWarto. :)
UsuńPonoc idea entow we Wladcy Pierscieni zrodzila sie z glebokiego zawodu, jakiego Tolkien doznal czytajac Makbeta. Kiedy padla przepowiednia, ze las birmanski zniszczy Makbeta to on sie spodziewal, ze te drzewa naprawde rusza i wymierza sprawiedliwosc. A tu takie rozczarowanie. Idea drzew zdolnych do obrony zawsze bardzo do niego przemawiala. I przyznam, ze ja to tez rozumiem na bardzo glebokim poziomie. Ponoc moja drzewna obsesje odziedziczylam po dziadku ale naprawde bez drzew byloby okropnie. Wiec dobrze zyskac potwierdzenie, ze sa fantastyczne na tylu poziomach.
OdpowiedzUsuńBiedny Tolkien. Drzewa bronią się nie tylko na głębokim poziomie (no, są jednym z ważniejszych symboli). Produkują substancje antywirusowe i antybakteryjne, zasklepiają uszkodzenia kory, współpracują też z pewnym grzybkiem (albo mchem), który w czasach głodu wydziela toksyny, zabija małe żyjątka i potem je przerabia na pożywienie dla siebie i dla drzewa. Dużo, dużo dzieje się chemicznie i, przyznam szczerze, dla mnie to jest rozczarowaniem.
Usuń:)
Już niejednokrotnie natknęłam sie na pozytywne odezwy o tej książce, ale nie wiem, czy ja dorosłam do takiej literatury. Z waszej dyskusji zrozumiałam, że jest to pozycja bardzo " nie dla wszystkich". Ale już teraz będę z tą myślą: " czytać , czy nie czytać?" jakiś czas borykac się. Pozdrawiam serdecznie i wiosennie.
OdpowiedzUsuńTo tylko kwestia preferencji - książka jest napisana bardzo przystępnie i zajmująco. Autor podaje sporo szczegółów, ale robi to naprawdę jasno i klarownie - ja w kwestiach botaniki jestem kompletnie zielona. Tak więc to tylko pytanie, czy lubisz książki popularno naukowe. To nawet nie jest tak do końca popularno-naukowa, ale takie spojrzenie pasjonata na drzewa i na las jako całość. Ale Ty musisz zdecydować. :D Pozdrawiam!
UsuńWiele razy ta książka uśmiechała się do mnie z księgarskich półek. Jednak z niewiadomych przyczyn nie odpowiedziałam na owe zaczepki. I teraz, po przeczytaniu twoich słów nie jestem przekonana, że mam na nią chęć. Za to na eseje Virgini już chyba tak. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, te eseje - były dla mnie kompletnym zaskoczeniem, bo nie miałam pojęcia, że zostały wydane. Nie mogłam ich odłożyć na półkę. Chyba słusznie kupiłam - zapowiadają się świetnie, tylko kiedy je przeczytam. :)
UsuńPozdrawiam!
PS. I tak trzymaj - rozeznanie w tym co ma się chęć czytać a czego nie jest bardzo cenne. :))
Ostatnio nie mam czasu na zaglądanie do księgarni, więc nawet nie wiem co jest w ofercie, jakie nowe książki zapraszają do przeczytania. Książkę o drzewach zapisuje na swojej liście, zamierzam ją wykorzystać do ciekawych rozmów o drzewach z dziećmi w trakcie wycieczki do lasu.
OdpowiedzUsuńPs. Zrobiłaś prześliczny sweterek.
Ja z kolei unikam bestsellerów, zawsze są lekko podejrzane. :)
UsuńDo rozmów z dziećmi bardzo się nadaje, ponieważ z ogromnym zrozumieniem i sympatią traktuje wszystko - od najmniejszego pajączka, do wielkiego buka. :)
PS. Dziękuję!
Dużo myślałam o książce. Tym bardziej, że zdobyła pierwsze miejsce w plebiscycie LC na książkę roku 2016 w kategorii: literatura faktu, publicystyka.
OdpowiedzUsuńMyślę sobie, że jednak nie zawsze jest to dobra droga wyboru lektury. Ale piszesz o niej bardzo zachęcająco. Może kiedyś wpadnie w moje ręce.
Pozdrawiam:))
Zawsze trzeba to skonfrontować ze swoimi predylekcjami. Pozdrawiam! :)
UsuńNie tylko czasami przyroda jest mądrzejsza od nas, ona w ogóle jest mądrzejsza od nas, tylko my nie zawsze tę jej mądrość rozumiemy. Podobają mi się ażurki w swetrze i stosik książek do przeczytania.
OdpowiedzUsuńDziękuję - ażurki sama wynalazłam chyba w jakimś pisemku. :)
UsuńNad stosikiem pracuję dzielnie. Pozdrawiam!