Wszystko się jakby zatrzymało i zwolniło. Koc w połowie (cały czas ma tylko dwa frędzle), wiosna w uwerturze (zielone prawie pączki na badylach, kotki i morze błota), sweterek za pasem, starożytny Babilon z Asyrią na sto dwudziestej stronie, a ja na przystanku, tuż obok kiosku Ruchu. Kiosk był zatrzymany z natury i za szybą miał "Przekrój".
Kupiłam z sentymentu, bo dziś już praktycznie nie czytam gazet. Przekrój był w naszej rodzinie od początku, a nawet jeszcze wcześniej i chociaż pojawiał się zimą, jesienią czy wiosną, i chociaż były w nim Filutki, Kamyczki, Hemingway w grubym swetrze i kobiety w eleganckich szpilkach, to najbardziej kojarzy mi się z pewną słoneczną niedzielą, syrenką na pustej ulicy, filiżanką po kawie z fantazyjnie odłożoną łyżeczką i stroną z krzyżówką. No i moją mamą w białym kołnierzyku.
Po prawej fragment okna do mojego pokoju, w którym byłam bardzo małą dziewczynką. Pokój miał żółte ściany w kolorowe kółka i półkę z książkami. Przy tym oknie czytałam wciąż i wciąż Kubusia Puchatka, doktora Dolittle jego papugą i prosięciem, Sierotkę Marysię z garem pełnym krupniku, Akademię pana Kleksa z łazienką sokiem malinowym płynącą. Wciąż i wciąż patrzyłam, jak dzieci wsadzają złą Babę Jagą do pieca, a łabędź przepływa płynnym ruchem lśniące leśne jezioro. Wciąż i wciąż, bo to właśnie jest przywilejem dzieciństwa, że czasu jest całe morza i oceany i można czytać tyle razy ile razy potrzeba, a wiadomo, że Kubusia Puchatka trzeba czytać wiele, wiele razy. Albo i więcej.
Przekroju niczym nie zakładałam, za to w sieci znalazłam zdjęcia moich starych książeczek, tak, tak, te dwa krasnale tańczyły w lewo i w prawo:
źródło: Podróż przez życie
Jadłam jabłka, powidła śliwkowe prosto ze słoika, landrynki z blaszanego pudełka. Dobrze czasem, niezbyt często, zatrzymać się na chwilę i spojrzeć trochę wstecz.
"A wszystkie rzeczy, które tutaj znałem,
Są niby ogród, kiedy stoisz w bramie.
Wejść tam nie można."
Nadzieja, Czesław Miłosz
Dziękuję wszystkim za odwiedziny i przemiłe komentarze. Dobrej środy (z Maknetą)!
Piekne sa takie wspomienia, ja tez lubie tak sie rozmarzyc jak to kiedys bylo, tylko szkoda, ze niestety nie mozna w czasie sie przemiescic, bo chetnie bym to zrobila:))) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTak, tylko trzeba dawkować, żeby też teraźniejszością się cieszyć. :) Szkoda, szkoda, ale ja myślę, że to dlatego ma dla nas taki urok, bo jest utracone właśnie. :)
UsuńPozdrawiam!!
Ale byłaś grzecznym dzieckiem skoro mama tak rozluznona na balkonie mogła zanurzyć sie w świat krzyżówek. Ach ta nostalgia... "Przekrój " dostawaliśmy w kiosku z pod lady, więc był czytany od deski do deski i przekazywany znajomym. Jeszcze do niedawna kupowałam gazetę z inercji, ale już to nie ta... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńChyba byłam grzeczna. :) Tak myślę, chociaż babcia wspominała, że musiała nawet ziemniaki obierać trzymając mnie na kolanach. No i gadałam dużo. :)
UsuńMoże nie jest nawet zła, tylko nie wytrzymuje z naszym zapamiętanych ideałem. Pozdrawiam!
Ach, Przekrój. Wszystko w nim lubiłam, te zwariowane krzyżówki też. Nawet jakiś czas temu kupiłam Przekrój, ale to nie to. Czasopism też już nie kupuję. Wolę książki.
OdpowiedzUsuńHi, te krzyżówki jakoś zawsze były poza moim tokiem skojarzeń. :)
UsuńNo właśnie, ja też wolę książki - nie mogę się skupić, czytając czasopisma.
U mnie także Przekrój był od zawsze, podobnie, jak Polityka. Później, gdy zamieszkałem oddzielnie ja kupowałem ten pierwszy, a Ojciec tę drugą i w weekendy następowała wymiana:)) Teraz gazety czytam w internecie, ale wznowiony Przekrój kupiłem na próbę i raczej kupię kolejny numer, który powinien ukazać się lada dzień lub już jest w kioskach.
OdpowiedzUsuńPowinien być, bo ten ma datę ważności do lutego. :)
UsuńZ internetowymi odpada problem wynoszenia sterty gazet, one mają jakoś tak dziwnie, ze tworzą nieprzyzwoite hałdy. Ale pamiętam w domu u były dwa roczniki Przekroju z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych - przepadły, a tak bym do nich chciała zajrzeć.
Przypomniałaś mi jedną z moich największych porażek handlowych:) Kiedyś na rynku/bazarku pewien gość sprzedawał oprawione introligatorsko właśnie takie roczniki po 50 zł za sztukę. W pewnej chwili pomyślałem, że może nie, ale po paru minutach wróciłem i ... figa z makiem, bo już były sprzedane.
UsuńZ całych sił przywołam swoją naturalną dobroć i nie powiem, co w nich było, jakie teksty i jakie grafiki i że taki oprawiony tom nie zajmował wcale tak dużo miejsca. Faktycznie, porażka. Introligatorsko oprawione - całkiem jak te moje. Moje przepadły w jeszcze gorszy sposób - zostały wyrzucone za moimi plecami. No ale rozumiem, mam żal, ale rozumiem - mieszkania nie są z gumy. Wszystko się nie da zmieścić. :)
UsuńTeż kupiłam nowy Przekrój, ale mimo wszystko to nie to. Tamten uwielbiałam choć byłam bardzo młoda. Krzyżówka była mega trudna ale jaka satysfakcja była z każdego odgadniętego hasła. Zaczynałam od ostatniej strony oczywiście, jak większość czasopism wtedy. Wtedy moi rodzice prenumerowali sporo pism i każde miało dużo większą wartość niż obecne wszystkie razem wzięte. I nie dlatego tak myślę,że jestem starą babą wspominającą minioną młodość.
OdpowiedzUsuńNo i ostatnia strona Przekroju była bardzo atrakcyjna. Humor zeszytów uwielbiałam. I Filutka rzecz jasna. :)
UsuńWtedy nie było takiej ludycznej masówki jak teraz. Niestety. Są rzeczy wartościowe, ale trzeba wypatrywać spośród kolorowych pisemek.
PS. Mama śliczna :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Bardzo lubię to jej zdjęcie, dziękuję. :)
UsuńWiosna przyspiesza, ale nasze organizmy na razie zwalniają, by się dostosować do zmian.
OdpowiedzUsuńPrzekrój był moim ulubionym czasopismem a o rozwiązywanie krzyżówki były boje między mną a mężem.
Pozdrawiam cieplutko, bo dzisiaj dość chłodno....
Mój zwolnił strasznie - ciągle jestem śpiąca. :)
UsuńPozdrawiam!
Ach te sentymenty... Zadowolone krasnale też wzbudzają nostalgię...kiedyś, mimo trudnych czasów życie było dla nas prostsze.Piękne wiosenne tulipany wspaniale zgrały się z wydzierganym, szarym tłem. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTak, tak, jak się ucieszyłam, gdy je znalazłam. Dziękuję i pozdrawiam! :)
UsuńŚwietny wpis pozwalający wrócić wspomnieniami do własnego dzieciństwa. Każdy z nas nosi w pamięci takie perełki. Ja z dzieciństwa pamiętam zabawy na podwórku, bibliotekę (rodzice nie kupowali książek, za to ja nagminnie je wypożyczałam), mamę haftującą wieczorem podczas gdy tata skakał z kanału na kanał. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję, to prawda, każdy z nas ma takie cenne obrazki i najfajniejsze jest to, ze jeżeli się je opowie, to inni sobie przypominają własne. I te innych też są fajne. :)
UsuńJa miałam sporo książek (ale nie tak sporo jak teraz mam) i całe lata korzystałam z bibliotek szkolnych. Po latach stwierdzam, że miałam ogromne szczęście do bibliotekarek - wybierały wszystko co najlepsze. Pozdrawiam!
Jaki piękny wspomnieniowy wpis... A takie książeczki z ilustracjami 3D też miałam i nawet niektórymi elementami można było poruszać.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Tak, tak - te krasnale można było miotłą. A każdy najlepiej pamięta Jasia i Małgosię i wsadzanie Baby Jagi do pieca. :)
UsuńPamiętam, że "Przekrój" to albo był z pod lady, albo trzeba było mieć taką specjalną teczkę, co pewnie na jedno wychodzi ;) Nie wiedziałam, że teraz jest nowy, bo też rzadko kiedy kupuję gazety "lub czasopisma" ;) Ale czasami jak się dorwę do jakiś ciekawych czasopism to potrafię zaszaleć, jakieś wydania specjalne Polityki, Kontynenty, Focusy i inne, a potem i tak nie ma kiedy tego czytać. A i jeszcze "Sandrę" kupuję ;)))
OdpowiedzUsuńNa jedno, bo na ogół teczka też wymagała znajomości. Sandrę zarzuciłam, bo zrobił mi się wielki stos. I mają wszystko zszywane. :))
UsuńJa chyba też sobie tę Sandrę odpuszczę, bo rzeczywiście te dziewiarstwo tam , to takie starego typu. Denerwują mnie też te ich schematy z wzorami. Te znaczki kompletnie do mnie nie przemawiają, już się zdarzało, że przerysowywałam je na bardziej czytelne ;)))
UsuńWpadłam z rewizytą i chyba będę wracać, bo miło tu u Ciebie. Ostatnio po długiej przerwie wróciłam do robótek na drutach, zobaczymy, co z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności:-)
Zapraszam. :)
UsuńMam nadzieję, ze wytrwasz. A ja, kiedy czytałam u Ciebie wpis o wizycie dzieci, wspomniałam z wdzięcznością moje panie bibliotekarki - miałam do nich ogromne szczęście, zawsze wyszukiwały dla mnie najlepsze skarby z półek. Pozdrawiam!