"Dzicz nie jest dla kobiet. Kobiety się tutaj nie odnajdują."
Simona, Anna Kamińska
Chociaż ogólnie ta konstatacja nie jest prawdą, myślę sobie polerując świąteczne kurczaczki i zajączki, to akurat ja osobiście nie bardzo się odnajduję w dziczy. Nie ze względu na jej piękno, które mogę bez końca podziwiać w zachwycie, ale ze względu na skutki uboczne dziczy, od których wolę być przeważnie odgrodzona grubą podeszwą, oknem, parasolem, płynem przeciw komarom, albo, co najpewniejsze i najbezpieczniejsze, książką. Wtedy najwięcej cieszą mnie lasy, i żubry, i deszcze, i upały i miłośnicy przyrody. Nawet komary mnie wtedy cieszą i mrozy z zaspami. Bo tak naprawdę to ja bez reszty lubię się zanurzać w książce, w dzicz już nie za bardzo. Za to Simona, o tak, ona bez zanurzenia się w dzicz, w życie, w puszczę, nie wyobrażała sobie życia.
Książka "Simona Opowieść o niezwyczajnym życiu" Anny Kamińskiej trafiła do mnie trochę przypadkiem i pochłonęłam ją w dwa dni. Nie da się inaczej, jeżeli więc ktoś miałby jakieś terminowe zobowiązania, pracę etatową, albo wypieki czy obiady wielodaniowe w planach, to nie polecam, bo plany mogą być zagrożone, obiady nie ugotowane i wypieki niewypieczone.
Simona urodziła się w rodzinie znanej i cenionej, ale nie było to dzieciństwo łatwe. Miała być chłopcem - nie była. Miała mieć talent do malowania - nie miała. Miała zostać słynną pisarką - nie chciała. Od dziecka jednak kochała zwierzęta i kiedy przyszło wybierać drogę zawodową, wybrała właśnie związaną z nimi. Jako psycholog zwierząt zamieszkała najpierw w Białowieży, a potem w dzikiej leśniczówce należącej do Białowieskiego Parku Narodowego, tam się zakochała, przede wszystkim w puszczy i tam została do końca życia. Bezkompromisowa, niebanalna, trudna, oddana w pełni swoim sarnom i drzewom. Nic nie namalowała, napisała kilka książek, nakręciła kilka filmów, nagrała kilka audycji radiowych, pokłóciła się z kilkoma ludźmi. Bo ludzi Simona za bardzo nie lubiła.
"Macie trzy minuty i zacznę strzelać".
(Zawsze miała powód)
Napisać o tak nietuzinkowej postaci, napisać w dodatku tak, żeby nie było laurkowo, a jednocześnie było mimo wszystko taktownie, nie jest łatwo,
"Chciałam napisać prawdę.
Starałam się zrobić wszystko, by rzetelnie zebrać informacje i potwierdzić fakty."
Moim zdaniem, udało się. Książka jest starannie wydane z urokliwymi fotografiami Lecha Wilczka, który dzielił leśniczówkę z Simoną przez te trzydzieści lat, ma spis treści, indeks nazwisk, bardzo szczegółowe przypisy, informacje o źródłach fotografii i dokumentów (a wszystko w tej książce, każda rozmowa i opinia ma podane źródło), ma podziękowania i gustowne listki przy numerach stron. Ma styl. Gdyby ten styl miał powód i mógł strzelać, to z pewnością by strzelił. Rzeczowy, zwarty, obrazowy, żywy. Krótkie zdania. Prosty język. Naturalny. Wciągający. Ale przede wszystkim nie przesłaniający Simony, bo to ona tu jest najważniejsza.
"Simona miała na Dziedzince obraz Dama z łasiczką, zrobiony z bombonierki z goplanowskich czekoladek, bardzo pięknie oprawiony. -Ty, z Kossaków, masz taki obraz? - zapytałam ją kiedyś. Ona na to: -To jest arcydzieło, a ja nie mogę mieć oryginału, a uwielbiam Damę z łasiczką, więc mam taką!"
No i bardzo dobrze. To my ustalamy priorytety.
Moim priorytetem w dzierganiu (bo dzisiaj nieustająco dziergamy i czytamy z Maknetą) jest drugi rękaw w odwiecznym szarym sweterku. Sweterek ten sam od lutego, więc na pociechę i dla odmiany, kupiłam mu nowe markery:
Ożywiony tym prezentem, nabrał ducha i żwawo dobiega do mankietu. Potem jeszcze tylko wydłużenie dołu i będę mogła wkroczyć na jedwabny szlak z Knitologiem. Jestem już zaopatrzona w materiały, odwagę i dobre myśli. 600 m jedwabiu w 100 gramach, druty numer 2 - odwaga się przyda.
Simonę zakładałam zakładką trochę karnawałową, ale za to wyposażoną w podróżną gumkę. Nie mogłam przestać czytać, więc brałam ją do pracy (czytałam oczywiście tylko w drodze), a w podróż najlepsza jest zakładka z gumką. I jedwab na szlak.
Dziękuję za odwiedziny i przemiłe komentarze. Życzę wszystkim pogodnych, zdrowych, radosnych i ciepłych Świąt! :)
Wzajemnie, Czajko :-) Miło mi, że zaglądasz do mnie bez linkowania u Maknety.
OdpowiedzUsuńI znów pięknie napisałaś o książce.
Dziękuję. U Ciebie zawsze miło i ładnie. :)
UsuńAle mi polukrowałaś teraz ładnie (dziękuję) - czuję się jak wielkanocny mazurek :-)
UsuńJUz jakis czas temu czytalam o tej ksiazce i mam ja nawet zaznaczona do przeczytania, ale teraz, po Twojim opisie chcialabym juz ja czytac teraz:))) Rodzina Kossakow zawsze mnie fascynowala i jak tak zastanowic sie to jacy w niej byli nietuzikowi ludzi, bo i malarze, pisarze, poeci i Simona, milosniczka zwierzat...no nie ma sily musze przeczytac:) Radosnych Swiat Wielkiej Nocy:) Usciski:)
OdpowiedzUsuńPolecam naprawdę. Tu mamy upadek takiej rodziny, jaką my znamy. Ale ta gałąź w stronę lasu też atrakcyjna. Szukałam też w sieci książek Lecha Wilczka, ale nie ma. No, w każdym razie Simona to niebanalna osoba i bardzo zapada w pamięć. :) Dobrych i wesołych Świąt!
UsuńZacznę od końca. Nie mogę uwierzyć, że gdzieś już kwitną drzewa, bo my mamy prawie zimową pogodę. Będę Ci kibicować przy szlaku jedwabnym. A co do książki,to po Twojej opinii nie ma wyjścia z sytuacji: "trzeba przeczytać".
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci i całej Twojej rodzinie prawdziwych świątecznych nastrojów na najbliższe dni.
Przyznam się bez bicia, że to moje stare zdjęcia, ale też z kwietnia i u nas (w Zgierzu) drzewa owocowe kwitną na całego. Kwitną też magnolie. A zimno jest swoją drogą - w niedzielę ma być minus. Dziękuję. A Simonę warto. Warto też zdjęcia w internecie obejrzeć. Locha Żabka zwłaszcza jest słodka. Wesołych Świąt! :)
UsuńJa jestem kobietą , która uwielbia dzicz, ale tak max na 2 tyg. , no trzy ;) Zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki, byłam kiedyś w Białowieży i byłam zachwycona. Lubię też nietuzinkowe osoby, więc tym bardziej muszę poszukać tej lektury (przed świetami nie będę szukać ;)). Piękne markerki kupiłaś swojemu sweterkowi, przykro mu będzie się z nimi rozstać, jak już będzie wykończony ;)
OdpowiedzUsuńA co do jedwabnego szlaku to ja dziergam na 2,5 mm , na 2 mm nie mam odwagi :D
Zdrowych i spokojnych Świąt Ci życzę :)))
Dwa tygodnie to też bym dała radę. :) Jak byłaś w Białowieży, to Simona koniecznie. :)
UsuńJa w ogóle muszę sprawdzić czy mam 2.5 hihi. Trudno, będzie się musiał pogodzić ze stratą, bo nie mogę się doczekać kiedy go wykończę i założę. Wesołych Świąt!
Mamy tę książkę, ale szczerze mówiąc nie jestem fanem Pani Kossak:) Wilczek chyba książek nie pisał, ale za to wydawał albumy. Poszukaj na Allegro, powinno coś być. PS. Wesołych i Bezdeszczowych :))
OdpowiedzUsuń:) O niefanach też jest; portret jest w cieniach i blaskach, moim zdaniem. A dlaczego nie lubisz, jeżeli mogę zapytać oczywiście? No, ona była skonfliktowana z wieloma ludźmi również z branży, nie jest powiedziane kto miał rację. Na pewno kochała przyrodę, może też w sposób trochę nawiedzony, i myślę, że warto poznać jej tło, czyli dzieciństwo. Sporo się wyjaśnia.
UsuńNo, każdym razie była powiązana na przykład z barszczem sosnowskiego i pawiami, przypomniało mi się jak pan leśnik od sekretnych drzew zabił trzy żuczki z Ameryki. Żuczki przyjechały na gapę w nabytych przez niego starych butach. Tak bardzo bał się o swój las.
Szukałam "Opowieści o kruku" Wilczka, ale nie ma. A w dzieciństwie czytałam jego uroczą książeczkę o chomikach - praktycznie album ale trochę tekstu też było i mnóstwo humoru.
Dziękuję i wzajemnie! Bezdeszczowe może będą (i mroźne):))
Co do postaci Simony mam mięszane uczucia, ale książka sama w sobie rewelacja.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Pozdrawiam!
UsuńKsiążka zapowiada się ciekawie - chętnie do niej zajrzę, a może i nawet się zaczytam ;-)
OdpowiedzUsuńTak na miesiąc to pewnie dałabym radę, zwłaszcza że zardana ze mnie baba, czy na całe życie raczej nie. Jednak na pewno przyjemnie jest poczytać o wyjątkowych i nietuzinkowych kobietach. Oby wiecej takich wśród nas. pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń