środa, 21 marca 2018

O ryboszach i melonach

"...pochodzące z IV i początków III wieku p.n.e. komedie, w których aż roi się od ryb i owoców morza, namiętnie wyliczanych przez bohaterów w długich monologach przedstawiających listy zakupów i dań w menu, przepisy na potrawy z ryb ze szczegółowo omówionymi składnikami i dokładnie opisaną metodą przygotowania. Publiczność siedząca na widowni teatru zdawała się czerpać przyjemność z samego słuchania o kulinarnych urokach ryb i owoców morza. Deklamowane nazwy wodnych stworzeń wpływały do uszu widzów niczym przepyszne litanie, oczyma wyobraźni widzieli opisywane dania, nos wyławiał zapach pichcenia i każdy mógłby przysiąc, że czuł smak tuńczyka czy krewetki właśnie w tym momencie, kiedy mówił o nim aktor. Smakowite sztuki pisano nie tylko w Atenach, gdyż wszystkie greckie uszy łaknęły słuchać o rybach."
Starożytna Grecja od kuchni, Magdalena Nowakowska

A któż by nie łaknął? Słucham więc i ja już trzeci tydzień. Nie tylko zresztą o rybach, dla których Grecy żywili obsesyjne wręcz uwielbienie (do tego stopnia, że smakosz po grecku jest ryboszem), ale o kogutach, tych perskich budzikach, krewetkach, asfodelach, pomidorach (ale to już w mniej starożytnej Grecji), ogórkach i melonach, które były jabłkiem i brzoskwinią i pigwą i śliwką z granatem, a właściwie miękkim jabłkiem. Dociekania, czym tak naprawdę było samo jabłko, którym Ewa skusiła Adama, albo Parys rzucił trzem boginiom, pozostają nomen omen bezowocne. Właściwie najbardziej do raju pasuje figa, natomiast granat do jabłka niezgody (biorąc pod uwagę jego drugie znaczenie militarne).
Dużo, dużo przepysznej etymologii, z której wynikają różne flory bakteryjne (jak w jogurcie),  początki ogrodnictwa i grządek w ogrodzie (jak z pora) albo niechęć do picia mleka.

Siedzę więc sobie pod niezwykle starą oliwką, owiewają mnie aromaty ziół, dobiegają mnie pobekiwania owiec i stukot kozich kopytek, a gdzieś tam w dole, nad samym morzem prawie, Cyklop wytwarza fetę w nadobnych koszykach. Bo o serach też tu jest i o winie będzie.
Wcale mi się nie spieszy do końca. W przeciwieństwie do chusty, którą wrzuciłam na druty spragniona koloru. Koloru nie ma przesadnie dużo, bo jest szary, a potem żółty i biały na końcu, ale już bym chciała je widzieć wszystkie poukładane w chuściane rządki i owijać się nimi w ciepłe wiosenne popołudnia i chłodne ranki.


Wolną chwilą sprawiłam sobie lustro i przetestowałam je pod kątem lustrzanego selfi. No cóż, mistrzem nie jestem, ale wstawiam zdjęcia zielonego sweterka. Dają pewien (nieostry) pogląd ogólny.
Bardzo dziękuję za odwiedziny i za komentarze (które mnie cieszą niezmiennie) i życzę dobrego dnia i samych pysznych lektur. Z rybami lub bez. :)

18 komentarzy:

  1. Zazdroszczę mieszkańcom Grecji, bo ciągle mogą delektować się darami morza i to rybami wyśmienitymi, i z żalem stwierdzam fakt, że mam w lodówce z tego tematu jedynie szproty w puszce.
    Jak trafnie ( a zresztą robisz to zawsze) ocharakteryzowałaś przeznaczenie każdego owoca. Najbardziej mi spodobało o granacie. Dobre lustro, bo w jego odbiciu zobaczyłam nie tylko, że sweter leży jak ulał, ale również kolorowe moteczki w pudełku, co widocznie czekają na jakiś pomysł. Pozdrawiam srdecznie. Wiosny i ciepła życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i tak lepiej niż ja, bo w mojej lodówce żadnej ryby nie ma. Ze mnie, ku mojemu ubolewaniu, marny rybosz, bo rybę zjem, owszem, ale musi mi ją coś umilić - dużo surówki, albo innych dodatków. :)
      Dowiedziałam się właśnie z tej książki, że nazwa "granat" od ziarna pochodzi (w sumie jasne, jeśli pomyśleć o granulacie na przykład), a granat wojskowy chyba na tym polega - że ma w środku jakieś małe cosie.
      Z lustrem mam wygodę, bo nie muszę biegać do przedpokoju przymierzać udziergi (nie to, że daleko, ale z tymi ciągnącymi nitkami niewygodnie :)).

      Moteczki poza wdzięcznym wyglądem charakteryzują się, niestety, okropną żarłocznością i na ubranie dla mnie się nie nadają - mam z nich sweter, ale bardzo rzadko w nim chodzę. Chyba je przerobię na kocyk. Pozdrawiam i wzajemnie!! :)

      Usuń
  2. Dzięki za rekomendację, uwielbiam takie opowieści! Chociaż głodna się zrobiłam, nie powiem. A w zasobach niezmiennie kasza gryczana:(
    Bardzo ładnieś na selfie udrapowana w przepięknej zieleni sweterka.
    Mam taką samą narzutę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę uprzejmie. :) Mnie takie książki na głód pomagają - jak dawno temu byłam na diecie, to obejrzałam wszystkie filmy o jedzeniu, jakie tylko znałam. :))
      To masz mało po grecku (gryczanej nie znali wcale chyba - w ogóle z kasz to jedli jakieś okropne paćki), ale za to jak zdrowo i eco.
      Dziękuję! No tak, nieuchronny skutek duńskich wpływów. :)

      Usuń
  3. Zdecydowanie jestem ryboszem! *^v^* Chyba bym co chwilę biegła coś przekąsić przy takiej lekturze! Dobrze, że w kryminałach nie jadają za często...
    Sweterek świetny, szczególnie mi się podoba z takim szerokim paskiem. A co do kolorów, to pod lustrem widzę skrzyneczkę pełną barw, a Ty szary z bladożółtym na chustę wybrałaś... ^^*~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy kryminale to z nerwów można jeść ciągle. :) A w młodości, to ja do każdej lektury jadłam coś. Głównie jabłka, ale dżem też się zdarzało. :)
      Dzięki! Pasek musi być, bo nie miałam koncepcji na guziki. Ech, mam w szufladzie jeszcze jakieś kolorki. Te ze skrzyneczki za gryzące. :D

      Usuń
  4. Sweter piękny jest a zwłaszcza ten boski kołnierz:) W jaki sposób go ukształtowałaś? Świetnie wygląda:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Kołnierz sam się ukształtował. :D
      Robiłam według tego fasonu: https://www.ravelry.com/patterns/library/herbst-rosina-jacke--autumn-rosina-cardigan
      Zrobiłam kołnierz nieco węższy - akurat tak udało mi się utrafić, że po wywinięciu się zrobił szalowy. No i to zasługa merino jest - bardzo sprężysta.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Az zglodnialam, a owoce morza wszelakie uwielbiam. Piekny sweterek, slicznie Ci w nim, lubie taka zielen:) Serdecznosci sle:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście zaraz obiad. :) Dzisiaj wracam koło rybnego, już mam zakupy w planie. :)
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  6. Akurat mam przerwę trzeciośniadaniową w pracy, więc jem i czytam z apetytem. Rybka też dziś będzie, bo to piątek. Rybka co prawda z puszki, ale za to z warzywami kupowanymi każde osobno i kaszą kuskus. Miłego weekendu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, trzeciośniadaniową - pozazdrościć. ;))
      Ja też sobie nakupiłam w sposób nieopanowany, bo poszłam głodna do rybnego. :))

      Usuń
  7. No az Ci pozazdroscilam tego czasu spedzonego na delektacji. Hmmm ... musze cos sobie podobnego(mam na mysli ksiakowego) poszukac.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z ogromną przyjemnością czyta się Pani bloga.Spokojny,mądry,bez politycznego zacietrzewienia.Pozdrawiam,Asia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę! (Poproszę tylko bez pani :)). Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Dziękuję za komentarz