Hej,
nie ma to jak burak!!!"
Na skraju Imperium, Mieczysław Jałowiecki
Widać coś niezwykle urokliwego tkwi w burakach kieleckich, bo tak samo jak Bogumił Niechcic nad Barbarę, tak i kniaź Jałowiecki roślinę tę przedkładał nad wszystko inne na świecie. Opis buraczków malutkich i większych, opis ich kielkowania i walki z pędrakami oraz glapami wyróżnia się w całych wspomnieniach żywością, natchnieniem, czułością, tempem i poetyką.
Nawet o swojej nowej żonie nie wspominał tyle, co o buraku cukrowym.
Poza burakami, niewiele w drugiej i trzeciej części jest spraw pozytywnych. Zwłaszcza jeżeli chodzi o ludzi, to dalej bagno i żałość, i można się zadumać nad marnością rodu ludzkiego. Szkoda, szkoda, że w tym bagnie szarpali się ludzie takiego formatu, jak Jałowiecki (bo przecież na pewno nie on jeden). Można go nie lubić, może razić jego ostrość spojrzenia, surowość sądów, może razić jego pańskość i pochwała rodu, ale nie sposób nie cenić jego uczciwości, pracowitości, systematyczności i honoru - taki obraz się z tych wspomnień wyłania i ja temu obrazowi wierzę. Nawet jeżeli chcialoby się część tych przekonań zweryfikować.
Poza tym, to właśnie Jałowiecki kupił dla Polski Westerplatte. I stare spichlerze w Gdańsku.
Mimo jednak rozgrywek politycznych, niefajnych i żałosnych, układów i układzików, posłów wytarzanych w mące, są też złote pola pszeniczne, sierpniowe wieczory, pachnąca kawa do świeżych rogalików, szum morza i zawsze rozczulające mnie Zoppoty. Zgrabnie to wszystko bardzo wspomniane.
Czytam więc wolno, albo może nie tyle wolno, co czytam mało, bo lwią część dnia i nocy zajmuje mi mój niekonczący się czarny sweterek. Zawzięłam się i godzinami produkuję oczka prawe, lewe oraz ażurowe łańcuszki. No i sama się dziwię, bo tydzień temu miałam znikomą próbkę otoczoną agrafkami, a dziś właściwie prawie cały korpus, czego to jednak kobieta nie jest w stanie dokonać, żeby sweter na grzbiet zarzucić.
Poza maratonem bawełnianym moja długa majówka polegała na wypiekaniu i zjadaniu ciast różnych:
Oraz fotografowaniu się w moim świeżo ukończonym jedwabnym sweterku. Nie było łatwo, bo trochę było ciemno, troche nieostro i trochę niwygodnie. Ale ogólny zarys jest.
Ażurek na rękawku próbowałam złapać samodzielnie, dlatego widać go trochę połowicznie.
Dane techniczne, bo dawno nie było: sweterek zrobiłam z dwóch motków Maharaja Silk Yarn, czyli 200 gram - został malutki kłębuszek, ale rękawy 3/4. Dziergałam drutami nr 3, ściągacz francuski w zakończeniu drutami nr 2,5
Dziękuję bardzo za odwiedziny i komentarze, dobrego dnia! :)
Oba sweterki są fajne:) Będą do wszystkiego pasować. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :)) Pozdrawiam!
UsuńZgadzam się z autorem co do buraków, bo wśród warzyw może być nazwany naszym "chlebem",bo kiedyś na wsiach królował na stołach. Chętnie pochłaniam różne dania z buraczków, a jesienią wszystki urodzaj z grządek buraczanych zamykam w słoiczki.
OdpowiedzUsuńSweterek jedwabny leży tak, że sprawia wrażenie iż w nim się urodziłaś. Tylko kiedy to wszystko powstaje? Czytasz, kuchcisz i dziergasz w takim tempie. Przyznaj sie, że nauczyłaś męża i w którejś z robótek może rekawki pomagał dziergać.Pozdrawiam serdecznie.
Też lubię buraczki. Autor mnie trochę rozbawił, bo na ogół jest bardzo krytyczny, a przy burakach się rozmarzył. :)
UsuńDziękuję! Na męża nie mogę w tej kwestii liczyć, ale przyznam, że trochę mi pomaga w domu, więc po pracy mogę dziergać. No i poza tym, to prawda, że systematyczność popłaca. :))
Pozdrawiam!
Ślicznie wyglądasz Czajko!
OdpowiedzUsuńDziękuję!! :))
UsuńJedwabny sweterek przepięknie kolorowy :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńJedwabny super.Tylko ten ażurek na rękawach chyba skomplikowany ,no bo i reglan robiony od góry i jak rozliczyć oczka na ażur .Ech, ładne i trudne .Pozdrawiam, Asia.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ażurek nie tak skomplikowany jak wygląda - zwłaszcza w okrążeniach. Tutaj zrobiłam go jako prosty pasek, więc nic nie trzeba rozliczać. :))
UsuńPozdrawiam!
Ja się wcale nie dziwię, że Bogumił ponad Barbarę cenił buraki! Gdy poznawałam ich losy (Niechciców, nie buraków!... *^-^*) to mnie tysiąc razy szlag trafił na te jej fochy i marudzenie na wszystko i wszystkich, z małżonkiem włącznie (a może nawet przede wszystkim... A to jego wina była, że nie był Toliboskim?...). Jałowiecki już u mnie na półce, poczytam o tych burakach! *^V^*
OdpowiedzUsuńJedwabny super, pięknie kolorowy, bardzo majowy! ^^*~~ A czarny sweter dziergaj ochoczo i żwawo, mam nadzieję, że na zasadzie kontrastów - Ty sweter dokończysz a na to słońce takie przyjdzie, że kostiumy kąpielowe będziemy przyodziewać. *^v^* Czego i sobie, i Tobie życzę, bo już mi się chce ciepła i słońca! I ciasta, jutro robię placek z rabarbarem! *^0^*
Tak, Bogumił to święty człowiek był. :))
UsuńJa sobię myślę, że Toliboskiemu też by marudziła. Ciekawa jestem, jak Ci się spodoba. :)
Dziękuję! Mam nadzieję, że słońce w końcu się weźmie do pracy, bo na razie to w wełnach chodzę. :))
Ach, rabarbar, bardzo, bardzo lubię. Na pocieszenie upiekłam babkę. :D
Buraki to moje ulubione warzywo. Zresztą chyba każde lubię jednakowo. Ciekawa jestem tego rozmarzenia nad burakami.Ami się wydają tak przyziemne, choć przepyszne.
OdpowiedzUsuńZ czarnym cardiganem lecisz jak szalona. Rozumiem, mam to samo jak dziergam coś co mi się podoba. A jedwabnik bardzo do ciebie pasuje i fasonowo i kolorystycznie:))
Też lubię buraki, a najbardziej chyba buraczkową. Nie lubię tylko soku z buraków, bo mi sie z nginą kojarzy całkiem przypadkiem.
UsuńCzarny cardigan wydziergałam ekspresowo i jest moim tegorocznym swetrem - o ile tylko pogoda pozwala, to właśnie jego najchętniej zakładam.
Dziękuję! Jedwabną bluzeczkę też lubię bardzo. W dotyku jest królewska. :)))