Dzisiaj dzierganie i czytanie u Maknety, a Oleńka u Radziwiła i na drutach. Nie przybyło jej za dużo, za to przybyło (w ramach pokazania czarnemu Safranowi) trochę Safranu jasnego. Jakimś sposobem przyczepiła się do niego wizkoza i przyjechała w jednej paczce razem z planem na sweterek Dropsa od góry.
Póki co na etapie próbki. W lekturach słuchanych trzeci tom Potopu, a w lekturach ocznych miał być Lukrecjusz. Lukrecjusz pisał generalnie o rzeczywistości i jak to rzeczywistość składa się z różnych ciałek, jednych małych i okrągłych (dusza na przykład), drugich małych i haczykowatych (głos chociażby) i jak to nie ma Antypodów ani grawitacji, bo jedno leci w dół, a drugie w górę. I pisał także, że ta wiedza o ciałkach (gładkich i haczykowatych) nas uspokoi w istnieniu i uszczęśliwi. Mnie nie uspokoiła, ale nawet nie to zdecydowało, że w połowie przeczytany Lukrecjusz powędrował z powrotem na półkę. Zdecydowała nuda. W ogóle jakoś mnie już nie ciekawi czy jest grawitacja, bo i tak nie dowiem się dlaczego, a to właśnie jest najciekawsze.
Od kilku dni czytam więc "Przesłanie symboli w mitach, kulturach i religiach" Lurkera. I to jest to co teraz lubię. Jest nieprzemijanie w drzewach, źródłach i gwiazdach, są mity i baśnie
"...bo naprawdę figury wyznaczają nam miary.
I małym krokiem idą zegary
obok naszego prawdziwego dnia"
Reiner Maria Rilke
Nawet kolorystycznie dosyć się zgrała symboliczna ryba i mój Odwet na Safranie:
chociaż niby Safran koloru popiel - dla mnie bardziej jak kawa z dużą ilością mleka.
W zakładkowym punkcie programu małe stworki Andrzeja Tylkowskiego, może nie za bardzo pasują tematycznie, ale za to są niezwykle urokliwe. Safran z wiskozą sam się dzierga i bardzo równo, co poprawiło mi samopoczucie, osłabione krzywymi oczkami Oleńki.
Wełnianej Oleńce brakuje może cztery centymetry do wydzielenia rękawów (będę mogła użyć wtedy magicznej frazy - dziergam dół, więc z górki, chociaż nie jestem przekonana czy ogoniasty ma kiedykolwiek z górki) a powieściowa właśnie planuje ucieczkę z Taurogów. Nie dzierga. Ku mojemu zdziwieniu najwięcej w Potopie dzierga największa zalotnica, Anusia Borzobohata. Dzierga oczywiście z jedwabiu i coraz to jej zalotnie motki wypadają z rąk.
Jeszcze tylko pracowity czwartek i długi weekend, mam nadzieję na las i na sesję zdjęciową w moich dwóch nieobfotografowanych sweterkach, czego i Wam życzę razem z miłym dniem dzisiejszym. Dziękuję wszystkim za odwiedziny i za dobre słowa w komentarzach. Notesik się zapisuje (ma już drugi tom - czerwony, tralala), bo notesik niezapisany jest smutny i przygnębiony niespełnianiem swojej życiowej misji. :)
Sliczne robotki, ten szaraczek bardzo ladny, lubie takie kolory. Lektura bardzo ambitna. Ja lubie tez wracac do klasyki polskiej od czasu do czasu i wtedy wlasnie siegam po Sienkiewicza, Orzeszkowa, czy tez Prusa...az mi smaczka narobilas:)))) Ale musze najpierw przeczytac to co teraz czytam, pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDzięki. :) Wiesz, nigdy nie oceniałam książek w kategoriach ambicji. Czytam od lat i zawsze dla przyjemności. Teraz wpadłam po uszy w rytuały, obrzędy, wierzenia, lęki - zadziwiające, jak to jest bardzo niezmiennie i po prostu mnie to ciekawi. No ale musi być napisane prostym językiem, bo ja w tym kierunku kształcona nie jestem. :)
UsuńA do klasyki zawsze warto wracać, to prawda.
Kiedys pamietam , ze kazde lato zaczynalam od przeczytania Szatana z siodmej klasy, nawet bedac juz dorosla osoba, juz dawno jej nie czytalam. Nad Niemnem...UWIELBIAM, nie wiem ile juz razy czytalam. No i niezmiennie od czasow licealnych zachwycam sie Wankowiczem. Pewnie z tego powodu, ze nie mieszkam w Polsce, to nie znam wielu nowych autorow, bo sentymentalnie wole siegnac po klasyke, co nie znaczy , ze nie czytam nowosci. Ale ksiazki o tematyce wierzen i rytualow, jakos nigdy nie czytalam, wyobrazam sobie, ze musi to byc wciagajace i ciekawe:)
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz. Może się powtarzam, ale...piszesz naprawdę pięknie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńPrzepiękne połączenie kolorów tych włóczek :) O - ja też kocham las i z chęcią uciekamy do niego z dziećmi. Lubię takie miejsca, gdzie nie ma tłumów ludzi. Może to jest spowodowane moją pracą - ciągle oglądam duże ilości ludzi i może dlatego uciekam w ciszę i na odludzie :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu!
Asia