"...na ogromnych półmiskach i paterach wznosiły się piramidy pączków i pączeczków - bo różnej bywały wielkości - woniejących wanilią i skórką pomarańczową, a nadziewanymi różnymi sposobami, to po sułtańsku - daktylami, rodzynkami i migdałami, to po krajowemu - konfiturami z jabłek, malin, wiśni i najwytworniej - z płatków róży."
W dawnych cukierniach i kawiarniach warszawskich, Wojciech Herbaczyński
Pada deszcz, jest chmurno i wietrznie i zimno, a na taką pogodę najlepsza jest kawiarnia z kawą i pączkiem. A jeszcze lepiej gdy kawiarni jest dużo i dużo jest pączków, ptifurów, stefanek, karmelków, czekoladek, cukrów, cukierków i marmoladek. Czasami do kompletu (ale to dawno temu) zdarzy się pomada na porost włosów i ciasto (sic!) do chędożenia zębów, ale o tym nie mówimy.
Pada więc deszcz, jest środa z Maknetą, czytam o cukierniach i dziergam komin wzorem norweskim dwustronnym.
Cukiernie są wdzięczne, bo i temat wdzięczny, czyta się lekko. Napisana przez przedwojennego cukiernika stylem nieco staroświeckim, gawędziarskim, może nie porywającym ale sumiennym i dobrodusznym. Sporo cytatów z różnych pamiętników i wspomnień. Oczywiście są skutki uboczne w postaci nadmiernej konsumpcji pączków, ale już się z nimi pogodziłam - czasem można niezdrowo za to słodko.
Nadmiernie też mam w żakardach i już tęsknię do powierzchni gładkich, filozoficznie jednak myślę o zaczętym kominie, zaczętym szaliku i czapce - wszystko we wzory. Z tego całego towarzystwa czapka jest szczęśliwie skończona a ja nieskromnie dumna:
Chyba się udała, bo Czajkomąż, który od trzydziestu ponad lat nie mia czapki na głowie nawet poniżej dwudziestu stopni mrozu, przechodząc mimo, zatrzymał się, popatrzył i po dłuższej chwili milczenia powiedział - Może mnie byś zrobiła taką, tylko bez pompona i bez kwiatków?
Cukiernie warszawskie zakładam zakładką gdańską:
a deszcz za oknem maluję kredkami na bardzo kolorowo
Lubię jesień nawet gdy plucha, czego i Wam życzę, dobrego dnia!
dziękuję za wizyty i miłe komentarze. :)
Witaj we środę. Aż mi ślina pociekła na wspomnienia o pączkach. Czapka cudowna, jak tort z cukierni. A mężów mamy może tak z bliżniaków, bo mój też nigdy czapki nie założy, ani w mróz, ani w upał. Dziergaj dalej we wzory, bo Ci ładnie się udaje.
OdpowiedzUsuńWitaj! Ta książka tak ma - pączki się rzucają. :) A ja w drodze do pracy mam takie pyszne z wiśniami, nie ma rady, trzeba trochę ulec. :)
UsuńDzięki, żakardy nawet lubię, tylko wymagają ciągłej uwagi. Ale co zrobić. Pozdrawiam serdecznie!
Choć przesadnym łasuchem nie jestem, to pączki bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńWidzę, że pompon udany jak cała czapka super Ci wyszła:))
Dzięki wielkie. :D
UsuńCzapka bardzo efektownie wygląda, ale ja jestem z tego "gatunku" co Twój małżonek, żadnej czapki na głowę nie założę:) A słodkości sama wypiekam ( mój tato najchętniej życzył by sobie tak ze cztery ciasta tygodniowo ) łącznie z pączkami:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dziękuję. Ja czapki bardzo lubię, chociaż nie na własnej głowie. No ale co zrobić, nie lubię marznąć, więc poświęcam wygląd. ;))
UsuńPozdrawiam!
Fajna czapka
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCiekawa lektura. I słodka. Ciast nie jadam, ale przyznam się, że czasem napada mnie ochota na pączka z... Biedronki. ;)
OdpowiedzUsuńTo jesteś szczęśliwa - ja nie mogę bez ciast. Mogę w nadmiarze wręcz. :)
UsuńA takie ramotki w lekturach bardzo lubię. Kobiety w tiurniurach i w ogóle. Dwukonne dorożki. :))
Smakowicie u ciebie dzisiaj i w lekturze i w udziergach. Czapka wyszła super, nie dziwię się mężowi, że zachciało mu się swojej. Ja czapki uwielbiam, mój sezon czapkowy od trzech dni został rozpoczęty. Mój mąż też chodzi w udzierganych przeze mnie. Gorsza sprawa, że czasem je gubi. I to boli. Mnie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! To prawda, człowiek jest uczuciowo związany ze swoimi udziergami nawet wydanymi. Się myśli o nich i wspomina. ;))
UsuńCudny mąż :) Zawsze doceni :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza jak się zagapi. Ale to tym bardziej cieszy wtedy. ;))
UsuńWraz z ostatnią łyżką zupy przeczytałam zdanie o pączkach i mi się zachciało, tylko zrobić/kupić nie ma kto.
OdpowiedzUsuńOch, a gdzie ci posłańcy i chłopcy z cukierni, którzy w słońce i w deszcz biegali z ciastkami i tortami na zamówienie? I z zapałkami w kieszeni. Zapałki mieli po to, żeby sztukować tort po bramach jakby coś od wiatru odpadło z dekoracji. :)
UsuńWzór norweski dwustronny, to brzmi strasznie ;) nawet nie chcę o tym myśleć, bo się tylko zdenerwuję.
OdpowiedzUsuńPączka bym zjadła :(
To się wszystko dobrze składa - pączek na nerwy. :D
UsuńA norweski dwustronny o niebo milszy od jednostronnego - i jak na trzeźwo pomyśleć bez nerwów to są tylko same prawe i lewe. W kółku przynajmniej, bo na prosto wbrew nazwie jest gorzej - tam prawe są tylko z jednej, po drugiej też prawe i to w innym kolorze. Strasznie mylące. :D
Rozczulający jest Czajkomąż. Bez popmpona i kwiatków - paradne! To już raczej nie będzie czapusia w norweski wzór. Nawiasem mówiąc - chapeau bas!
OdpowiedzUsuńCzajkomąż w opisie zawsze jest rozczulający, to ciekawe. ;) Dziękuję za niskie kapelusze tym bardziej, że jestem tylko rozentuzjazmowaną amatorką dziergania. :)
UsuńJa jestem tylko rozentuzjazmowana.
UsuńAcha, Czajkomężu udziergaj kominiarkę. Z pomponem - to będzie nowy design.
UsuńNo przecież czapka bez pompona i kwiatków to już będzie zwyczajna czapka:)
OdpowiedzUsuńCi mężczyźni. Nie wiedzą co dobre. :)
Usuń