środa, 11 października 2017

Malabrigo, Chianti, chianti

Zbliża się najważniejsza pora roku: winobranie, czyli vendemmia. Powietrze nasyca się aromatem wyciskanych owoców, potem moszczu, który zaczyna fermentować w kadziach.
(...)
Kolory jesieni dojrzewają, w dzień słońce wciąż mocno grzeje, choć po zachodzie może raptownie przyjść zimno, nie pozostawiając żadnych złudzeń. Lato się skończyło. To dobry moment, żeby podłożyć zapałkę w kominku, upiec kasztany i zgromadzić zapas drewna na długą zimę, która nieuchronnie nas czeka.
Za dużo słońca w Toskanii. Opowieść o Chianti, Dario Castagno


 U mnie słońca za dużo nie ma, chianti nie ma w ogóle, więc nadrabiam opowieściami. Okazało się jednak, że opowieści są, ale bardziej o amerykańskich turystach w Chianti niż o Chianti jako takim.
Dario Castagno to przewodnik samouk, specjalizuje się w mniej popularnych zakamarkach toskańskich i w amerykańskich turystach. Amerykańscy turyści natomiast, jak ogólnie wiadomo, specjalizują się przede wszystkim w Ameryce, co prowadzi do różnych mniej lub bardziej zabawnych przygód, amerykańskiej pizzy i dietetycznej coli.
Przyrody trochę jest, jedzenia włoskiego bardzo mało, fresków i innej ogólnie pojętej sztuki chyba jeszcze mniej niż jedzenia. Rozczarowałam się, chyba po prostu spodziewałam się czegoś innego. Może nawet niechby już ci Amerykanie na toskańskich wakacjach, ale jacyś bardziej udani, bo tacy też przecież się zdarzali. Może wtedy autor mniej skupiłby się na uciążliwościach zbyt licznych walizek, przesadnego makijażu i nieodpowiedniego obuwia. Miałby wtedy więcej siły i czasu na opisanie piękna Chianti i aromatu chianti. Jednym słowem - zgrabne czytadełko.
Kolory z trudem przebiły się jednak przez lekką narrację i tak mnie skusiły, że wyciągnęłam (trochę z szuflady, a trochę, niestety, z paczkomatu) Malabrigo w brązach i zamglonych zieleniach, idealne na włoski, jesienny sweterek. Kasztany w ogniu, wino w kieliszku, merino na drutach. Bardzo dobry zestaw.

"Za dużo słońca..." zakładałam zakładką prosto z Włoch - bardzo odpowiedniej w kolorach, kształcie i cytacie. Cytatu jeszcze nei rozumiem, ale mam w planie.   
 
Dziękuję bardzo za odwiedziny i miłe komentarze. Dobrego dnia! :)

12 komentarzy:

  1. Poproszę gŁosia, żeby przetłumaczyła:) Tak swoją drogą tego typu książki/filmy są często znienawidzone przez tubylców. Tak było np. z cyklem Petera Mayle`a o Prowansji, który spowodował lawinowy najazd Anglików i z filmem Disneya, po którym Amerykanie zdewastowali Lofoty:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :) Wcale się nie dziwię. Do ogródka Petera Mayle'a potrafił wejść jakiś turysta/wielbiciel i nawet nie mówiąc dzień dobry kazał sobie pokazywać ów słynny stół. Ale też fikcja śmiesznie działa - z kamienicy, w którym pani Musierowicz ulokowała swoich bohaterów, jej mieszkańcy musieli się wyprowadzić, bo nie mogli wytrzymać nieustannych dzwonków do drzwi. Hy, sama sobie zrobiłam zdjęcie przed kamienicą i weszłam do środka (ale wtedy już była tam kawiarnia, to mnie usprawiedliwia).
      Sława i popularność ma swoje cienie - niedawno słyszałam historię, jak to Picasso wszedł w czasie swojego pobytu w W-wie do zwykłego mieszkania i namalował na ścianie gołąbka. Właściciele (a raczej lokatorzy) po pewnym czasie go zamalowali - nie wytrzymali sławy. No, teraz mogliby nieźle zarobić, chociaż ścianę trudno sprzedać. Turyści i wielbiciele są straszni. :)

      Usuń
    2. Tytuł ksiażki w tak ponure i deszczowe dni (przynajmniej u nas)musi dodawać optymizmu, że tego słońca i my się doczekamy. Widocznie musiałaś siegnąć akurat teraz, akurat po tą książkę, aby przypomnieć o odłożonej tak ładnej włóczce. Logicznie myśląc przychodzę do wniosku, że dwukolorowy koc już udziergany. Czy tak jest? Pozdrawiam .

      Usuń
    3. Prawie jest - brakuje mu dziesięć centymetrów. :) Wolałabym najpierw go skończyć i mieć jedną robótkę, ale nie wiem czy wytrzymam. :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Szkoda, że tak mało było Toskanii w tej Toskanii, bardzo lubię czytać o tym, jak bohaterowie rozsmakowują się w jedzeniu, jak zanurzają się w krajobraz. Ale chociaż przyniosło Ci to inspirację do nowego sweterka, lektura nie całkiem na marne! *^v^* Kolory włóczki piękne, ciekawe jak to się będzie układać w robótce, czekam na efekt końcowy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale zawsze trochę jednak się przebiło. :)
      Trochę się martwię, bo ja nie jestem taką perfekcjonistką i nie panuję za bardzo nad kolorami. Chyba się zdam po prostu na to, co kłębek przyniesie. :)

      Usuń
  3. Zestaw masz cudny: piękne moteczki, książka i chciałoby się powiedzieć ... chianti, a tu jednak nie, tutaj herbatka (też lubię) . Po tych książkach Petera Mayle'a to jakiś wysyp się zrobił tego typu literatury. Te jego przeczytałam, potem czytałam książki Frances Mayes o życiu w Toskanii, potem bodajże Stephen Clarke pisał "Merde! rok w Paryżu" i tak dalej. Aż mnie to trochę znudziło, bo to raczej wszystko było o perypetiach cudzoziemców w nowym kraju niż o samym miejscu. A tak swoją drogą to moda w literaturze też panuje , jak wszędzie indziej, jak jeden coś napisze co się dobrze sprzedaje , to tłumy innych pisarzy za nim podążają .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak to jest, chwila nieuwagi w necie i masz piękny zestaw. ;))
      Mayle'a bardzo lubię - było słońce, humor i sporo obserwacji. No i dużo wina.
      To prawda, za długo nie można w jednym typie książek siedzieć. :)

      Usuń
  4. Czytać Twoje wpisy to przyjemność w najczystszej postaci :-) U mnie słonecznie jest od poniedziałku i o ile przez pierwsze dwa dni słońce dawało miłe ciepło, to to wczorajsze już nie, wczoraj tylko świeciło, dziś pewnie jest podobnie, wkrótce to sprawdzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! No, teraz pogoda się ustabilizowała w chmurach i we mgle. Co zrobić - jesień. :) Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  5. Odnajduję w Pani bratnią duszę. To nie tylko kwestia zamiłowania do dziergania i literatury (choć u mnie to niestety nie daje się pogodzić w tym samym czasie. Kto mnie nauczy?!), ale i do pięknych filiżanek. Znakomite udziergi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi,. :) Piszmy do siebie bez pań, jak to w internecie. :)
      Filiżanki to nałóg, niestety, chociaż ostatnio utrzymuję prawie stały stan posiadania. Do dziergania najlepsze audiobooki. Jedynie to jestem w stanie pogodzić. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Dziękuję za komentarz