blask ich zaś rzuca się w oczy, a eter spokój ducha wypełnia,
widać wszystkie strażnice, wzgórza wysokie, a także
leśne parowy, z nieba zaś spływa cudowne powietrze;
gwiazdy można policzyć, a pasterz cieszy się w sercu,
takie blaski rzucały ogniska palone przez Trojan
pod Ilionem, pomiędzy statkami i nurtem Ksantosu.
Na równinie tysiące ognisk płonęło, a w blasku
ognia każdego po pięćdziesięciu mężów siedziało.
Konie zaś biały orkisz chrupały i ziarno jęczmienia.
Stały przy wozach czekając Jutrzenki o tronie wspaniałym.
Niedawno ukazało się nowe tłumaczenie Homera, najlepsze oczywiście, jak to zazwyczaj z nowymi tłumaczeniami bywa. Homera mam dużo, nawet z Krety mam i po czesku oraz po szwedzku, więc nowe tłumaczenie też kupiłam (szczęśliwie odbyło się to przed moim Rokiem bez Zakupów). Nie wypadało, żeby Mistrz czekał na półce w normalnej książkowej kolejce, zaczęłam więc czytać Iliadę poza kolejnością, jakoś na początku września. Wydanie jest bardzo ładne, z greckim wzorkiem, starożytną tkaniną na okładce i szyte w środku. Dużo literówek, niestety. Filologicznie nie będę się wygłupiać i wydawać opinii, jako laik mogę stwierdzić, że nie ma rymów (odetchnęłam, bo rymów nie lubię) oraz rytm ma.
Gdy myślę o Homerze zawsze przypomina mi się moja stara czytatka w Biblionetce, w której Emkawu pisała: "Na tym seminarium po prostu czyta się Iliadę. Bardzo wolno Czytamy głośno kawałek po grecku, tłumaczymy, komentujemy. Tak mniej więcej dwie strony na tydzień. Chodzę tam już kilka lat, a rekordziści to już chyba od lat dziesięciu i dobrnęliśmy dopiero do śmierci Patroklosa. I dopiero dzięki tej metodzie czytania Homera zachwyciłam się Iliadą. Z bezsensownego szczęku broni zaczęły wyłaniać się obrazy. Okazało się, że wśród setek opisanych pojedynków nie ma dwóch identycznych!"
Patrzę, jak mały synek Hektora przestrasza się zbroi ojca i groźnej kity końskiej na czubie szyszaka i patrzę na niebieskooką Atenę, "która miała egidę bezcenną, niestarzejącą się, wieczną. Sto powiewało przy niej frędzli ze złota czystego, wszystkie misternie plecione, a każdy wart był stu byków."
Od razu milej się robi na duszy, jak się na niego popatrzy. Z koszyka wystaje szara wersja brioszki w sowie pióra - jestem już na etapie frędzli. Jak widać, z brioszką jak i z Iliadą - nie spieszę się. Jem urodzinowe torty, spaceruję w słońcu i po swoich ulubionych polanach, czego i Wam życzę.
Słucham Turandod Pucciniego, kończę którąś tam z kolei chustę "virusem" i czytam Twój tekst, i
OdpowiedzUsuńprzypomniały mi się "śrubki
z Homerem".
Jak pięknie się zrobiło.
Dziękuję i ściskam.
Sama chętnie przeczytałam sobie te maile od Emkawu, bo już o tym seminarium zapomniałam. Ech, wtedy to się pisało maili, teraz nie pisze się wcale ;)
UsuńPozdrawiam gorąco!! Buziaki!
Dziękuję za takie głębokie treści.Po przeczytaniu twojego postu doszłam do wniosku, że z nami jest tak, że musimy z latami "dojrzeć" do właściwego odbierania literatury. Sama w młodości mam przeczytane książki, do których teraz powracam i inaczej je odbieram. A w pewnym momencie, to się uśmiałam, bo czytając " I kiedy tak czytałam o smokach z ciemnoniebieskiej emalii, które oplatają srebrny uchwyt tarczy, sama zapragnęłam być otoczoną przez rzeczy ładne, sięgnęłam więc po swój ..." tu się spodziewałam, że sięgasz po swój ładny, nienoszony dotąd pierścionek. Ale koszyk jest idealnie dopasowany poprzez taśmę z pomponikami do twojej narzuty. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, my się zmieniamy, więc w naturalny sposób zmieniają się nasze upodobanie czy odbieranie pewnych spraw.
UsuńHihi, nie, wszystkie ulubione pierścionki mam pod ręką i noszę je codziennie, bo ja straszna sroka jestem - uwielbiam biżuterię. :D
Dziękuję - bardzo mnie te pomponiki cieszą. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Tylko Ty potrafisz napisać o Iliadzie tak, że aż chce się po nią sięgnąć. Choć raczej tego nie uczynię, bo ja do niej jeszcze nie dorosłam:) Niestety. Ja teraz przypominam sobie z młodości "Nieznośna lekkość bytu" i muszę stwierdzić, że niewiele z niej pamiętam.
OdpowiedzUsuńJak niewiele trzeba było, aby koszyk zyskał po zastosowaniu kolorowej tasiemki. Te drobne, kolorowe kuleczki bardzo ożywiły neutralność tkaniny. Szkoda tylko, że nie pokazałaś więcej chusty, bardzo jestem jej ciekawa:)))
Dziękuję :) Kundery nie czytałam, miałam chęć kilkanaście lat temu, przeszła mi i chyba już po niego nie sięgnę.
UsuńO, tak myślę, że mogłabym mieszkać w Andach - powiesiłabym pomponiki na wszystkim, na alpakach też. :D
Już końcówka chusty - strasznie powoli idzie, już bym chciała ją skończyć. Także niedługo mam nadzieję obfotografuję się w niej. A jak tam Twoje Tajemnicze Knit along?
Kolorowe "bombelki" dodały koszykowi uroku, a Twoje pisanie o "Iliadzie" zachwycające. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie! :))
UsuńTrafiłam tu po nitce pasji dziewiarskiej, czytam z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńDawno, niedawno. To co tak odległe wyraża prawdę o nas tutaj i teraz, jeśli tylko zechcemy o tym pomyśleć, może to być literatura, zabytki architektury, rozgwieżdżone niebo...
Miło mi bardzo :)
UsuńTo prawda, między dawno i niedawno też mamy nitkę. Pozdrawiam!