środa, 30 listopada 2016

Terapia niedźwiedziem

Nadeszła środa z czytaniem i dzierganiem u Maknety, a tu Czajkomąż przywlókł z pracy jakieś zarazki z wirusami i całkiem niespodziewanie jestem chora. Mam kaszel, katar, antybiotyk, syrop oraz zakaz wychodzenia z łóżka.
- Wpadnę do was - esemesuje młodsze dziecko - Co wam kupić?
- Cztery mandarynki, - odpisuję zachrypniętym głosem - misia z Tesco.
- Jakiego?
- Tego od Maszy.
- OK - odpisuje zwięźle i konkretnie dziecko.

Jak to miło, że nie pisze nic o głupocie na starość i że nie mam już pięć lat. Bo przecież wiadomo, że w chorobie najlepsza jest gorąca herbata z cytryną, komedia romantyczna, ciepła książka, mandarynka, kolorowa robótka i miś.


Miśka w przydrożnym Tesco nie było, więc zamówiłam w elektronicznym razem z marchewkami, jajkami i śmietaną z obiadowej pierwszej potrzeby. Pan przyniósł zakupy w plastikowym kontenerku i w progu oznajmił, że są trzy zamiany. Bagietka na inną bagietkę, jajka świeże na inne ale też świeże i misiek na niedźwiedzia.
- Ale od Maszy? - zaniepokoiłam się i zajrzałam w niepokoju do kontenerka. Niedźwiedź był do połowy wciśnięty w foliówkę, od połowy natomiast wyraźnie się nie mieścił.
- Od Maszy. Ale pani zamówiła 25 cm, ten ma pół metra.
 Co zrobić. Przecież nie wyrzucę Niedźwiedzia na mróz. Mieszka w lesie, ale ma swoje łóżeczko z pierzynką i kubek w rybki na gorącą herbatę. No i każdy kto zna Maszę, wie, że Niedźwiedź ma pół metra co najmniej. Został więc razem z marchewkami; marchewki gotują się na zupę pomidorową a on siedzi na krześle.


I bardzo przystojnie wygląda w mojej nowo wydzierganej czapce na lekkie chłody:


Oficjalnie ma być moją poduszką dla śpiących na boku, nieoficjalnie czeka po prostu na Maszę.


Tymczasem "Brulion Bebe B" jest równie ciepły, nawet gorący, bo sierpniowy i przytulny. Kiedyś go mniej lubiłam, teraz czytam z przyjemnością o Poznaniu z lat osiemdziesiątych, o ulewnym deszczu i powiewających firankach. Czytam o Bernardzie, który z Francji przywiózł różową pandę jako plecak i stare guziki jako zaczątek kolekcji. Co w tych guzikach jest takiego pociągającego? Też lubię i zbieram. Można na nie patrzeć, układać we wzory, grupować kolorami albo rozmiarami, przesypywać przez palce. Za każdym stoi jakaś historia i jakaś chwila - inna za ozdobnymi od wieczorowej sukienki, inna za wesołymi od letniej bluzki, inna za drewnianymi od grubych palt zimowych. Za metalowymi od mundurów i kwiecistymi od podomek.
Czytam więc o Koziu, który lepi maski teatralne, a potem pojedzie chyba do babci jedwabińskiej na pampuchy i o Anieli, która potem wyjdzie za Bernarda, a teraz jeszcze o tym nie wie. To jest właśnie fajne w sagach, że dostajemy tyle różnych historii, zupełnie jak w dużym pudełku pełnym guzików. Wszystkie nanizane na różne krótkie i dłuższe fabularne niteczki i na różne pory roku.
Jeżycjadę uwielbiam też nie tylko za walor terapeutyczny i zdrowotny, ale językowy. Ozdobny, ale bez przesady, dowcipny, bogaty, uroczy styl. I za pokaźną porcję słodyczy na ogół domowego w wypieku oraz różne pyszne tropy do pysznych książeczek, szczęśliwie na ogół już przeze mnie nabytych.
I za pory roku, które u pani Musierowicz są piękne nadzwyczaj. Piękne w burzy i w upale, i w śniegu i nawet w chlapie z szarugą. 

Dziękuję bardzo za odwiedziny, przemiłe i motywujące komentarze! Dobrego dnia!

28 komentarzy:

  1. Proszę nie dawać się choróbsku....niech idzie precz.
    Niedźwiedź cudny......przytulny a w czapce mu do pyska bardzo a to bardzo.....
    Niestety nie znam książek Musierowicz.....byłam z innego czasu a ponieważ moja córa jakoś też po nią nie sięgała więc i ja nie poznałam....Obydwie nas ta przyjemność ominęło tak już pozostanie....

    Czasem dobrze sobie z książką pochorować....pozdrawiam ciepło i serdecznie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Obydwie nas ta przyjemność ominęło tak już pozostanie"....strasznie niechlujnie mi to zdanie wyszło.
      chcę by było :ominęła i tak już pozostanie....

      Usuń
    2. Niech idzie na zdrowie. Nie daję się, dziękuję!
      Szkoda - no, są dwie grupy - do jednych Jeżycjada trafia, do drugich nie i to wcale nie zależy od wieku, w jakim się zaczyna czytać. Ja też w młodości nie znałam tej sagi, zaczęłam czytać dobrze po trzydziestce i trochę się wtedy wstydziłam nawet. Ale uważam, że ona jest świetna w kreowaniu postaci, w takich pozytywnych wartościach, kulturalna i bystra w obserwowaniu i sądzę, że można ją czytać w każdym wieku. :)

      Usuń
    3. Warto odnotować, że młodzież ją czyta....siostra męża czytała ją razem ze swoją nastoletnią córką.
      Ja czuję się zachęcona a nawet przekonana i gdybym miała nastoletnia wnuczkę / a mogłabym już taką mieć / z pewnością bym ją teraz podsunęła a nawet kupiła cały komplet w prezencie.

      Usuń
  2. Pamiętam mgliście tylko "Kwiat kalafiora",chyba to lektura była,którą musiałam przeczytać i opowiedzieć młodszemu.Bardzo był oporny na lektury.Rządziły ninja,dinozaury,wiedźminy.
    Zdrówka,Czajko;)
    Hanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro mgliście, to pewnie nie Twoja bajka, chociaż gdybym miała odpowiedzieć jak rasowy wielbiciel, powiedziałabym, ze może zaczęłaś nie od tego tomu. :D
      Z lekturami tak bywa, niestety, nawet ja, czyli nałogowy czytacz całodobowy (kosztem odrabiania lekcji), lektur nie lubiłam. Bo kto to widział dzieci małe straszyć Antkiem czy Panem Tadeuszem.
      Dzięki, pozdrawiam, Hanno! :)

      Usuń
  3. Uwielbiam Borejków (nawet najnowsze tomy). Muszę namówić Misiaka, żeby podpowiedział mojemu mężowi co ma mi kupić pod choinkę :) Bo brakuje mi kilku tomów Jeżycjady, a poza tym ma wyjść Ciotka Zgryzotka.

    Pozdrawiam Cię serdecznie Czajko i życzę zdrowia, Olimpia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też kilku brakuje, miało już tak zostać, ale na targach namówili mnie na ten Brulion z autografem (który wygląda zresztą jak nieodręczny) i kiedy tak teraz czytam sobie, to jednak chcę mieć chyba całość i przeczytać sobie po kolei. Ciotka to będzie dopiero w przyszłym roku pod koniec. :)

      Pozdrawiam Olimpio!

      Usuń
  4. Nie żartuj! Tak długo mam czekać na kolejny tom? Ech, chyba powtórzę sobie całą Jeżycjadę do tego czasu i koniecznie Anię z Zielonego Wzgórza i Tajemniczy ogród :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się dowiedziałam w AkapitPress, tylko nie jestem pewna miesiąca. Ale byłam bardzo zawiedziona, więc chyba faktycznie na koniec.
      Polecam jeszcze "Małą księżniczkę". :D

      Usuń
  5. Borejków chciałam poczytać od początku, ale skutecznie zraziła mnie moja biblioteka. Szóstą klepkę dostałam w stanie totalnego rozkładu. Brudne toto, z wydartymi kartkami. Zdecydowałam, że prędzej kupię, ale nie kupiłam i tak już w niedoczytaniu borejkowym pozostałam. Kiedyś coś czytałam, pamiętam, że spotkałam tam żebrzących Rumunów. Tytułu nie pomnę. A tak w ogóle to zdrowiej, ja z domu nie wychodzę, bo moje lico okraszone dorodnymi "skwarami". Wyglądam nieapetycznie. Na pocieszenie dostałam nowe okulary, designe taki sobie, ale za to bajkowo widać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak zaczytana, to dobrze o niej świadczy. :D Ja mysle ze earto zaryzykowac i kupic ze dwie pierwsze. Ja lubie tez ilustracje. Tez musze isc po nowe bo wolniej czytam ostatnio. :)

      Usuń
    2. A Rumuni są w Noelce jako epizod.

      Usuń
    3. Ale ci Rumuni to wtedy były realia spotykane na co dzień, więc dlatego tak mi utkwili w pamięci.

      Usuń
    4. To właśnie jest jeden z największych atutów Musierowicz (w mojej opinii) - ta mnogość realiów, przy czym nie ma wrażenia przeładowania - są tak nadmieniane. Profesor Raszewski, który zresztą Musierowicz bardzo cenił (pisali do siebie piękne listy), mówił, że jeżeli ktoś będzie chciał sprawdzić, jakie kluski jedli w Poznaniu w latach siedemdziesiątych - to u niej to znajdzie. Pod tym względem ona jest jak Homer. U niego też wszystko jest. :D

      Usuń
  6. Zamówiłam trzy pierwsze borejkowe książki. W końcu kiedyś trzeba zacząć ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książek Musierowicz nie znam, nawet nie wiem co mnie ominęło. A z tym Misiem od Maszy to mnie zaskoczyłaś, też nie wiem o co chodzi :( Wychodzi na to, że jakaś nieobeznana jestem ;)))
    Zdrówka życzę :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieobeznana, bo oficjalnie już nie jesteś w wieku docelowym. Ale w przypadku Maszy wiekiem nie można się przejmować. Masza to współczesna bajka rosyjska (w sumie tylko tytułem nawiązuje do klasycznej) i jest rewelacyjna. Świetny, nadzwyczajnie dopracowany rysunek 3HD czy 4HD - ja robiłam sobie stop klatki niektórych scen i zachwycałam się kroplami deszczu albo sękami w podłodze albo emaliowanymi garnkami. Jest bardzo, bardzo wierna psychologicznie - ten kto to wymyśla i rysuje zna dzieci na wylot. Niedźwiedź jest za to moim rodzicowym bohaterem. Jest też bardzo dużo różnych odniesień muzycznych, filmowych, literackich, kulturowych, ale bardzo lekko i przyjemnie podanych.
      Jest też element egzotyczny (to coś dla Ciebie) w postaci misia pandy i chińskich pierożków. No po prostu uwielbiam tę bajkę. I jest u nas coraz bardziej znana, co mnie cieszy, bo naprawdę warto. Dzieci Maszę od razu kupują.
      Tu jest pierwszy odcinek: https://www.youtube.com/watch?v=1V3ZY_TXKwU
      (Tylko nie trzeba się sugerować czołówką, jest trochę stylizowana). Pięć minut - można zaryzykować bez większych strat. Dla mnie poza tym - ona pięknie mówi po rosyjsku. :)
      A dodatkowo (ale tego w bajce nie ma), jak obejrzałam sobie na you tubie kompozytora muzyki, no to, ten. Po prostu idol. ;D
      Dzięki i pozdrawiam!

      Usuń
  8. Witam. A miś i Masza to taka bardzo stara rosyjska kreskówka, którą kiedyś oglądaliśmy,kiedy w telewizji na krótko znikały transmisje ze zjazdów partii komunistycznej. I oto mamy znowu odrodzenie starej bajki. Nie ma nic ponad klasykę. Szybkiego powrotu do zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona jeszcze chyba w wersji przedtelewizyjnej byla. W kazdym razie ta jest calkiem wspolczesna z telefonem komorkowym i pilotem. Ale bym chciala zobaczyc te stara kreskowke. :) dziekuje i pozdrawiam!

      Usuń
  9. Oj, jaki uroczy ten misu od Maszy, a jaki prawdziwy. Uwielbiam te bajke. Moje coreczki tez ja uwielbiaja. Pol metrowy misiu, prawie jak prawdziwy, po prostu zazdroszcze i pozdrawiam cieplutko Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo podobny. I naprawdę milutki w dotyku. Jest jeszcze Masza, ale mój mąż chyba by nie przeżył. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Chyba bym się bardzo zdenerwowała, gdyby mi zakupy pozmieniali, ale skoro niedźwiedź ma być poduszką, to nawet lepiej, że większy. Zdrowiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej! Nawet tę bagietkę im wybaczyłam - Niedźwiedź malutki nie miałby sensu. Dzięki!

      Usuń
  11. Zdrowia zycze, ale mysle, ze jak przytulisz sie do takiego niedziwiedza i poczytasz Musierowicz, to nie ma innego wyjsca, trzeba poczuc sie lepiej. Kiedys zaczytywalam sie w Musierowicz, chetnie bym wrocila do tych lektur. No i z tego co widze, to jest sporo , ktorych jeszcze nie czytalam:) Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz