niedziela, 1 listopada 2015
Maraton w listopadzie - smutek
"Taki sam los ludzkich rodów jak nietrwałych liści"
Iliada, Homer w tłumaczeniu Nikosa Chadzinikolau
Smutek ma wiele odcieni, wiele przyczyn i na wiele sposobów się objawia, ale dziś trudno nie łączyć go z przemijaniem i z tymi liśćmi, które opadły. Taki smutek przychodzi nie od razu, przychodzi po rozpaczy, godzimy się z losem, czujemy się częścią natury, częścią tej wielkiej przeplatanki, tego ciągłego rodzenia i umierania, tych ciągłych wiosennych zieleni i jesiennych brązów. A on gdzieś jest obok, coraz cichszy i cichszy, wreszcie jakby go nie było.
I tylko czasem, czasem, kiedy nalepię świątecznych pierogów i porozkładam je licznie na blatach, uświadamiam sobie, że kolejny raz Babcia mnie nie zapyta, ile ulepiłam, pojawia się znowu.
Wiem wtedy, że są takie liście, których nie mogą zastąpić żadne nowe wiosny. I wiem, że kiedy przyjdą całe w lepkich pączkach, znów będą mnie cieszyć. Bo smutek, chociaż jest, to czasem jakby go wcale nie było.
Zaczął się listopad a razem z nim maraton z Maknetą:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękne...
OdpowiedzUsuńSmutne, piękne...
OdpowiedzUsuńTak pięknie to napisałaś, że aż brak słów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dziękuję...
OdpowiedzUsuń