Teraz, po latach, martwi mnie, że nie ma już tylu możliwości. Zastanawiam się, na czym to może polegać. W każdym razie ja nadal siedzę w środku i już to samo jest pociechą."
Pamiętniki Tatusia Muminka, Tove Jansson
Zwykle po zimie następuje wiosna, chyba, że jest to Zima Muminków, wtedy następuje coś zupełnie innego, Muminek jest jeszcze całkiem mały i jego Tatuś niespodziewanie dostaje kataru. I jak na ogół każdy Tatuś z katarem jest umierający, rozsiewa po ogrodzie chustki do nosa, nie chce pić mleka z cebulą, siedzi opatulony w liczne koce. Sprawy przybierają poważny obrót, nie pomagają ani cukierki, ani zabawne książki i nie wiadomo, jak to wszystko by się skończyło, gdyby Mamusia nie wymyśliła pisania pamiętników. Tatuś skupił się na sobie, tak jak zawsze lubił, katar przestał być chorobą śmiertelną, a my dzięki temu możemy teraz zatopić się w cudzych wspomnieniach. Możemy poznać tatę Włóczykija, Wiercipiętka z jego niebieską puszką po kawie, Fredriksona z jego marzeniami o maszynach i ciotkę Paszczaka z kleikiem i innymi bardzo nieprzyjemnymi rzeczami.
Wszyscy oni, utrwaleni w pamiętnikach niczym na pożółkłych fotografiach (teraz już żółkną raczej dyski i laptopy), spoglądają na nas żywo i jeszcze raz przeżywają swoje przygody. Śmieszne, straszne, wzruszające i romantyczne. A najważniejszy jest oczywiście Tatuś, nieco irytujący, jak to Tatuś. W środku.
Pamiętniki napisane są uroczystym, nieco staromodnym stylem Tatusia, jednak bardzo przyjemnym w odbiorze. I znowu można sobie pomyśleć o różnych sprawach, zastanowić się nad sobą, nad życiem, nad zbieraniem guzików, nad niezależnością i mieszkaniu na jabłonce.
A jeżeli jest się znerwicowanym duchem to można siedzieć przy piecu kaflowym i robić na drutach szaliki i skarpetki, "co jest bardzo kojącym zajęciem dla duchów o nadwyrężonych nerwach".
A jeżeli jest się ciotką Paszczaka, to najlepiej dać się porwać przez licznych Gryzilepków, grać w gry wychowawcze i urządzać harce na śniegu.
A kiedy już się nad tym wszystkim zastanowimy, to wtedy okazuje się, że to koniec Pamiętników i pozostają nam szaliki oraz "Opowiadania z Doliny Muminków"
Bardzo lubię tę część, a moją ulubienicą jest Filifionka, która bała się katastrof, prała dywany w wodzie morskiej i miała masę ozdobnych bibelotów oraz filiżanek ze złoconymi brzegami. Uwielbiam również opowiadanie o choince za przesłanie, że nie trzeba się bać Wigilii, jeżeli dobrze się ją zrozumie. Wzrusza mnie historia ostatniego smoka na świecie, w której właściwie nie smok jest najważniejszy, ale przyjaźń.
Kiedy się zastanawiam, dlaczego w sumie Muminki są tak świetne, to przychodzi mi do głowy Homek.
"Ja nie zmyślam - mówił, brodząc w bagnie. - Wszystko jest naprawdę. Wróg i Hotomomba, i węże bagienne, i wóz-widmo. Są tak samo naprawdę, jak na przykład nasi sąsiedzi, ogrodnik, kury i hulajnoga."
Opowiadania z Doliny Muminków, Tove Jansson
Właśnie, Jansson nie zmyśla.
I tak samo jak hulajnogi, tak samo naprawdę są nasze lęki, samotności, różne manie, fisie i dziwactwa. I tak samo naprawdę jest cały urok tego wszystkiego. I myślę sobie, że tylko Tove mogła w dwóch zdaniach zmieścić węże, kury, Hotomombę i hulajnogę. Magię, prozę, śmiech i grozę.
Natomiast jako duch o nadwyrężonych nerwach siedzę nie przy piecu i dziergam nie szalik, ale czapkę, co zresztą jest równie kojące, zwłaszcza że to brioszka. Listopadową szarość osładzam przydymionym różem. Włóczka cicho owija się wokół bambusowych drutów, stroszy włoski, obiecuje miękkość i ciepło. Nie gryzie, więc dziergam powoli, niczym kota głaszcząc ją i miziając.
Amerykańscy naukowcy oraz meteo zapowiadają mroźną zimę.
"No i nadszedł sztorm, zupełnie nagle, tak jak nadchodzą zazwyczaj wszystkie prawdziwe sztormy. "Symfonia Mórz w pierwszej chwili zdziwienia straciła równowagę, ale zaraz potem dzielnie opanowała sytuację i mimo szalejącego żywiołu dalej pluskała łopatkami, jak tylko umiała najlepiej."
Pamiętniki Tatusia Muminka, Tove Jansson
Czego sobie i Wam życzę. Dziękuję bardzo za odwiedziny i komentarze, dobrego dnia! :)