niedziela, 3 listopada 2019

Czas remontu

"Oto sieć. Tak stara jak świat. Odwieczna. Opada aż z nieba na ziemię, w okręgach. Otacza wszystko, co istnieje. Otula. Objęciem - łączy nas, owija w konieczność."
Katharsis O uzdrowicielskiej mocy natury i sztuki, Andrzej Szczeklik


Konieczności bywają różne - mniej i bardziej wzniosłe, życiowe, egzystencjalne i całkiem przyziemne. Całkiem remontowe.


Konieczność remontowa jaka jest, każdy widzi. Straszna, nieprzytulna, wszędzie kurz, pył i zniszczenie. Wbrew naturze jest i wbrew sztuce. Wtedy najlepiej znaleźć sobie kątek najmniejszy chociaż i okopać się, ogrodzić. W pracy okopałam się chemią.


W domu okopałam się książką doktora Szczeklika.
Jaka to była przyjemność zbawienna uciec od szpachli, pędzli, wylewek, gipsów w świat kultury i erudycji. W świat harmonii, rytmów, piękna i cierpienia. W świat ręcznie wklejanych ilustracji.


Jest nie tylko napisana prostym, subtelnym językiem, ale i pięknie wydana. Każdy rozdział ilustrowany, każdy cytat opisany. A cytatów jest wiele najróżniejszych i w sposób jak najbardziej naturalny wplecionych w nurt rozmyślań o zawodzie lekarza, o leczeniu, o medycynie.
Warto je przeczytać nie tylko w czas remontu, bo doktor Szczeklik był pięknym człowiekiem. I piękne są jego rozmyślania.

W czas remontu dziergałam skarpetki. Skarpetki jako forma nieduża i zgrabna daje nam poczucie panowania chociażby nad ułamkiem chaosu.


Zapakowane na prezent (kokardka jest w kolorze mojej wyremontowanej kuchni, a pędzel - no wiadomo, w remoncie niezbędne akcesorium). Mam nadzieję, że równie dobrze się noszą, jak się dziergały. Są to skarpetki skrętki i byłam zachwycona sposobem nabierania włóczki, który bardzo słusznie ma w nazwie słowo "magiczny" Judy's Magic Cast-On.

Chyba nie zapisałam rozmiarów drutów, bo zeszyt miałam zafoliowany razem z zakładkami, więc książki też nie zakładałam niczym. Teraz już odfoliowana, wracam powoli do rzeczywistości, powoli, bo Czajkomąż nieśmiało szura szpachelką po przedpokoju i widzę, że ma chęć przedpokój wyremontować też. Sam przedpokój chęć ma jak najbardziej już od dawna. No trudno, tym razem nie dam się tak łatwo wytrącić z rzeczywistości.

Na zakończenie seria "Przed" i "Po". Sama nie mogę w to uwierzyć, jak okropnie miałam przed i jak ślicznie mam po. Warto było przesiedzieć w zapylonym kącie.

Mam szuflady!



I mój koszmar, czyli peerelowski kominek, teraz mam prawie metr blatu roboczego więcej:








Z tej radości wydziergałam swojej kuchni na drutach ściereczki.


I tym optymistycznym akcentem pozdrawiam was bardzo serdecznie i jesiennie. Dziękuję wszystkim za odwiedziny i komentarze, dobrego dnia!