"Susan Sontag też ustawiła książki chronologicznie. Powiedziała „New York Timesowi", że nie zniosłaby widoku Pynchona stojącego obok Platona. Zatem - chronologicznie. Z kolei nasze zbiory amerykańskie obejmowały głównie literaturę dwudziestowieczną, w większości do tego stopnia najnowszą, że podzielenie jej według czasu powstania wymagałoby talmudycznej drobiazgowości. Ergo - alfabetyzacja. George uległ w końcu naciskom, ale bardziej w imię małżeńskiej harmonii niż z autentycznego przekonania. Szczególnie nieprzyjemnie zrobiło się przy przenoszeniu z półki na półkę Szekspira. Kiedy George targał książki, ja zawołałam:
Uważaj, żeby ustawiać w tej kolejności, w jakiej zostały napisane!
Chcesz przez to powiedzieć, że mamy ustawiać chronologicznie także poszczególnych autorów? - z wrażenia ledwo mógł złapać oddech. - Ale przecież nie wiadomo nawet dokładnie, kiedy Szekspir napisał swoje sztuki!
Cóż - stwierdziłam przemądrzale - wiemy, że Burzę napisał po Romeo i Julii. I chciałabym to widzieć odzwierciedlone na naszych półkach.
George mówi, że był to jeden z nielicznych momentów, kiedy poważnie zastanawiał się nad rozwodem."
Ex libris, Anne Fadiman
Pod poprzednim postem pojawił się Pan Tadeusz, co było o tyle znamiennie, że kupiłam sobie śliczny jego egzemplarz trzy lata temu i od jakiegoś czasu zastanawiałam się, gdzie go mam. Przed remontem stał na półce, której po remoncie już nie ma. I to zastanawianie się objęło stopniowo inne tytuły, o których kiedyś wiedziałam gdzie są, a teraz zupełnie nie wiem, aż w końcu zaczęłam myśleć o uporządkowaniu swojej biblioteki. Siedziałam wygodnie w fotelu, więc nic nie przeszkadzało, żebym cofnęła się głęboko w przeszłość.
Odkąd pamiętam, moje książki były ustawiane chronologicznie, ale nie według daty napisania, ale według daty zakupu. Podejrzewam, że książki rodziców były ustawiane według tego samego systemu, co było o tyle dobre, że jeszcze przez długie lata pamiętałam co gdzie stoi i w ogóle nie zastanawiałam się czy one są amerykańskie, czy są biografią, czy są współczesne czy też przygodowe. Do dziś pamiętam, gdzie stał Ulisses w niebieskich okładkach, gdzie Winnetou, a gdzie opowiadania o zwierzętach. No i gdzie Tomek, chociaż najwięcej Tomków miała moja przyjaciółka przez ścianę. Książek przybywało powoli, półki miały jeszcze wolne miejscówki, czasy były trudne, aż tu niespodziewanie dorosłam i przeprowadziłam się ze swoją niedużą biblioteczką. Kontynuowałam system ustawiania, nic nie zapowiadało katastrofy, aż tu nagle czasy się polepszyły i na świecie pojawił się Internet z Biblionetką oraz Allegro.
Te dwa żywioły znacznie przyspieszyły moją edukację książkową i tak przepadła moja niewinność i beztroska biblioteczna. Dowiedziałam się, że nie tylko mogę czytać Panią Bovary, ale również mogę przeczytać o tym, jak czytał ją Nabokov oraz że nie trzeba się było urodzić w latach czterdziestych, żeby kupić w księgarni książkę wydaną w latach pięćdziesiątych (tak, przed Allegro antykwariaty były dla mnie czarną magią, byłam zwierzęciem księgarnianym). W dodatku przestałam mieć dwie bliskie osoby, od których się dowiadywałam, co warto przeczytać, ale nagle tych osób miałam pięćdziesiąt (plus algorytm do polecania książek). Jak to się rozwinęło w czasach, kiedy można kupić praktycznie każdą książkę? Nietrudno przewidzieć. Na moich półkach zaczęło się liczyć każde miejsce - układałam książki nie według kolorów, ale według wzrostu, bo wtedy poziomo można było bezkolizyjnie położyć następne. I nawet nie przejmowałam się opiniami na temat takiego układania książek:
"Otóż ich z kolei znajomi odnajęli na kilka miesięcy swój dom pewnemu dekoratorowi wnętrz. Po powrocie odkryli, że wszystkie książki zostały poprzestawiane według koloru i formatu. Wkrótce potem ów dekorator zginął w wypadku samochodowym. Muszę wyznać, że zebrani przy stole jednomyślnie orzekli, iż sprawiedliwości stało się zadość"
Ex libris, Anne Fadiman
Walczyłam o miejsce. Miałam książki za tapczanem, w pufach, w szafach, w fotelach, na ścianach i komodach. Z biegiem lat (a pewnie i z wiekiem) poczułam się tym stanem przytłoczona i wtedy odkryłam minimalizm, sprzedałam ciężarówkę zasobów bibliotecznych, zrobiłam (no dobrze, Czajkomąż zrobił) remont, przeniosłam w krótkim czasie setki, setki kilogramów, więc kiedy wreszcie stanęły moje dwa nowe regały, zgięta w pół dowlekłam się i wrzuciłam do nich odpakowane z folijek zabezpieczających książkowe niedobitki. I tym sposobem przestałam wiedzieć, gdzie co mam.
Minął prawie rok, w miarę odpoczęłam, zasypałam remontowe traumy i trudy różnymi przyjemnymi herbatkami z ciastem czekoladowym i wtedy zaczęły mi świtać różne pomysły i marzenia. A gdyby tak mieć całego Czechowa razem? Bo przez te wszystkie lata i remonty nawet, jedyny autor, którego mam razem to Proust. No i Musierowicz, co prawda stała obok Szekspira, ale mi to w sumie nie przeszkadzało kiedyś. Ale teraz, kiedy mam więcej miejsca, mniej książek, to jednak chciałabym mieć całego Homera na półce z antykiem. I książki o drutach. Nie musiałabym pamiętać, gdzie stoją każde z osobna, wystarczy wiedzieć gdzie mam kstegorię z drutami. Jedyne co mnie przerażało, to sam proces przestawiania, bo ja wiem doskonale jak to wygląda - wystarczy ruszyć jedną książkę, burzy się układ dziesięciu następnych, półki są za niskie albo książki za wysokie, a ja nie wyobrażam sobie skakać przez miesiąc po domu ruchami konika szachowego:
"Przenoszenie książek przez linię Mason-Dixon, dzielącą moje północne półki od jego południowych, zajęło nam około tygodnia. Co wieczór ustawialiśmy je, przeplatając, w szeregu na podłodze, przed umieszczeniem z powrotem na półkach, a co za tym idzie, przez cały tydzień musieliśmy kluczyć ruchem konika szachowego między setkami tomów, ilekroć chcieliśmy dostać się z łazienki do kuchni albo z salonu do sypialni"
Ex libris, Anne Fadiman
I wtedy pojawił się Pan Tadeusz w komentarzach, wciąż nie wiedziałam, gdzie jest, a wiedziałabym, gdyby był w poezji polskiej albo w epopejach albo na P (lub na M), to przeważyło szalę, w sobotę rano rzuciłam się do regału z planem na jedną półkę. Trzy godziny później miałam już całego Homera (oraz dużo na podłodze):
Wydawało mi się, że mam też cały antyk, niestety dziś rano znalazłam jeszcze Platona i pojawiło się też pytanie, czy na półce z antykiem ma być tylko antyk czy też o antyku? Czy Podróże z Herodotem mają stać obok samego Herodota? Czy jednak osobno?
Żeby się nie pogubić zaplanowałam stopniowe krystalizacje ogólne - czyli bajki do bajek, kuchnia do kuchni. Nad szczegółami pomyślę potem albo i nie.
Jedyny problem może być z nadmiarem, chociaż w sumie książek nigdy nie za dużo, czego sobie i Wam życzę.
Dziękuję za wizyty i przemiłe komentarze, dobrego dnia!